Szepty odwagi, trudy codzienności i wiara w lepsze jutro
Czasem trzeba przebyć długą drogę prowadzącą przez cierpienie, lęk i tęsknotę, by odnaleźć kogoś, kto da nam nadzieję. Marcjanna, kobieta z przeszłością, w końcu otwiera serce na nową miłość. Uczucie to dojrzewa w cieniu dramatycznych wydarzeń. Jej syn zostaje porwany i życie rodziny w jednej chwili rozpada się jak domek z kart.
Targany koszmarami wojny Eustachy postanawia szukać ratunku u najlepszego lekarza w Krakowie. W Alinie odnajduje nie tylko ukojenie, ale i światło, które rozprasza jego wewnętrzny mrok - nawet jeśli nadal nie wierzy, że zasługuje na miłość.
Weronika, matka licznej gromady dzieci, uwięziona jest w małżeństwie pozbawionym ciepła i zrozumienia. Niesłyszana, niedoceniana, samotnie dźwiga ciężar codzienności. Gdy zostaje doprowadzona na skraj rozpaczy, szuka pomocy u Aliny. Czy zielarka będzie w stanie uleczyć nie tylko ciało, ale i duszę? I czy Weronika odnajdzie siłę, by zawalczyć o siebie?
Czwarta część "Sandomierskich wzgórz"
Wydawnictwo: WAM
Data wydania: 2025-09-17
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 368
Tytuł oryginału: KOBIETY NIEZŁOMNEGO DUCHA. SANDOMIERSKIE WZGÓRZA 4
ᴛʏᴛᴜᴌ ʀᴇᴄᴇɴᴢᴊɪ: 𝗧𝗿𝘂𝗱𝘆 𝗰𝗼𝗱𝘇𝗶𝗲𝗻𝗻𝗼ś𝗰𝗶
Sięgając po 𝐾𝑜𝑏𝑖𝑒𝑡𝑦 𝑛𝑖𝑒𝑧ł𝑜𝑚𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑑𝑢𝑐ℎ𝑎 Edyty Świętek, czwarty tom sagi 𝑆𝑎𝑛𝑑𝑜𝑚𝑖𝑒𝑟𝑠𝑘𝑖𝑒 𝑤𝑧𝑔ó𝑟𝑧𝑎, poczułam ten sam dreszcz ciekawości, który towarzyszył mi przy poprzednich częściach. Każda z nich była dla mnie niezwykłą podróżą w czasie, pełną emocji, pięknych opisów i prawdziwych ludzkich historii. Autorka potrafi z niezwykłą lekkością przenieść w realia dwudziestolecia międzywojennego i sprawić, że zapomina się o wszystkim innym. Ten tom ponownie przeniósł mnie w tamten świat i pozwolił spotkać bohaterów, do których zdążyłam się już przywiązać. Tym razem na pierwszy plan wysuwają się kobiety, które nie mają łatwego życia, a jednak wbrew wszystkiemu potrafią zachować siłę i godność. Ich losy poruszają, bo choć od tamtych czasów minęło tyle lat, ich pragnienia, rozterki i wybory pozostają zaskakująco bliskie współczesności. Edyta Świętek jak zawsze dba o każdy szczegół, a jej styl łączy w sobie delikatność i realizm. Doceniam też przypomnienie wcześniejszych wydarzeń, które pozwalało bez trudu odnaleźć się w historii, nawet jeśli od poprzedniego tomu minęło już trochę czasu.
Saga 𝑆𝑎𝑛𝑑𝑜𝑚𝑖𝑒𝑟𝑠𝑘𝑖𝑒 𝑤𝑧𝑔ó𝑟𝑧𝑎 i jej bohaterowie na dobre rozgościli się w moim sercu. Na kolejną część i dalsze losy Eustachego, Aliny i Michała czekałam z utęsknieniem, choć muszę przyznać, że w tym tomie Michała jest jakby mniej. Brakowało mi jego charakterystycznego „O królu złoty”, które zawsze wywoływało uśmiech. Tym razem autorka pokazała tylko, jak bardzo pomylił się w wyborze żony. Kandydatka na panią Michałową okazała się kłótliwą i nieprzyjemną kobietą, nieokazującą szacunku ani mężowi, ani jego matce.
Edyta Świętek tym razem bardziej skupiła się na losach kobiet, zgodnie z tytułem tej części. Pojawiła się też nowa postać młynarzowa Weronika, która moim zdaniem wysuwa się na pierwszy plan i to właśnie ona staje się główną bohaterką 𝐾𝑜𝑏𝑖𝑒𝑡 𝑛𝑖𝑒𝑧ł𝑜𝑚𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑑𝑢𝑐ℎ𝑎. Eustachemu i Alinie dobrze się wiedzie, odkąd stali się właścicielami piekarni. Eustachy zyskał szacunek mieszkańców i wreszcie mógł cieszyć się spokojem, ale ten spokój okazał się pozorny. Zaczęły powracać nocne koszmary, które dręczyły go coraz częściej. Napary Aliny, przygotowywane według receptury Ambrożego, przestały przynosić ulgę, a jego krzyki w środku nocy budziły cały dom. Najmocniej odczuwały to dzieci, zdezorientowane i przestraszone zachowaniem Eustachego. W końcu, widząc, że tak dalej być nie może, Orszand decyduje się na wyjazd do stolicy, wierząc, że tylko tam znajdzie lekarza zdolnego pomóc mu uporać się z traumami przeszłości.
Teraz mieszkają z nimi Marcjanna z synkiem Antosiem oraz ich mama, Barbara. O ile Barbara bardzo się zmieniła i choć nie była matką wartą naśladowania, to jako babcia dla obu wnucząt okazała się wręcz idealna, natomiast Marcjanna, patrząc na szczęście siostry, coraz bardziej pogrąża się w marazmie, staje się zgorzkniała, wciąż na wszystko narzeka i jest wiecznie niezadowolona, z zazdrością spoglądając na szczęście siostry.
Dopiero szczera rozmowa z matką, która nie może już dłużej patrzeć na zachowanie córki, szczególnie wobec wnuka, sprawia, że Marcjanna zaczyna przyglądać się sobie z dystansem. Szybko odkrywa, że sama jest winna swojemu losowi, a siostra i szwagier okazali jej więcej serca, niż kiedykolwiek się spodziewała, przyjmując ją z dzieckiem pod swój dach. Zaczyna rozumieć, jak bardzo pogrążała się w narzekaniu i widziała w życiu jedynie ciemne barwy. Gdy spojrzała na Waldka z większą życzliwością, poczuła spokój i nadzieję. Zrozumiała, że przy jego boku szczęście może odnaleźć nie tylko ona, ale i jej synek, który bardzo go polubił.
Michałowi zaczyna doskwierać małżeńska rutyna, choć wciąż stara się być przykładnym mężem, mimo że jego żona trzyma go twardą ręką i wszczyna awantury o byle drobiazg. Niesnaski w domu sprawiają, że mężczyzna coraz częściej zagląda do knajpy i upija się, a wrzaski żony na nic się nie zdają, jedynie pogłębiając problem.
Podobał mi się sposób, w jaki autorka ukazała problemy kobiet tamtych czasów. Wtedy kobieta miała być matką, żoną, służącą, wyrobnicą, maszynką do rodzenia dzieci, a nocą materacem dla męża, który musiał sobie „ulżyć”. Nikt tego nie kwestionował ani nie przejmował się jej uczuciami czy dolegliwościami. Dużo wiedzy o kobietach ma Alina, bo to do niej przychodzą po pomoc i zioła, ale nic nie może zrobić, nie ma prawa się wtrącać.
Edyta Świętek wspomina o menopauzie, z którą zmaga się Małgorzata, ale przede wszystkim skupia się na losie Weroniki, żony młynarza o nieposkromionym apetycie seksualnym, który każdej nocy domaga się od niej spełniania obowiązków małżeńskich, oczekując przy tym zaangażowania i czułości. Owocem jego niezaspokojonych chuci jest gromadka dzieci, które sprowadził na świat, nie zważając na to, że nie będzie w stanie zapewnić im godnej przyszłości. Spracowana żona, rodząca jedno dziecko za drugim, ledwo daje sobie radę, a dodatkowo znosi ciągłe połajanki teściowej i haruje jak koń w kieracie.
Na przykładzie Weroniki Edyta Świętek porusza problem wielodzietności w minionych czasach. Mąż, nie bacząc na uczucia żony i jej samopoczucie, zmuszał ją do nieustannego pożycia małżeńskiego. Kobieta była wyczerpana takim życiem, a teściowa, prawdziwa jędza, obarczała ją dodatkowo winą za każde kolejne dziecko. Córki, żyjące w ciasnocie i pełniące rolę służących, marzyły o innym życiu. Szybko wychodziły za mąż, widząc w tym drogę do wolności, lecz trafiały pod dach męża i jego matki, nieświadome, że powielają los swojej rodzicielki. O opuszczeniu męża nie mogło być wtedy mowy. Weronice udaje się to dopiero, gdy kolejny raz zachodzi w ciążę i coś w niej pęka. Szczera rozmowa z Aliną otwiera jej oczy i pozwala podjąć decyzję, która w tamtej rzeczywistości była niemal nie do pomyślenia.
Kolejny poruszony problem to trauma pourazowa, z którą zmaga się Eustachy. Terapia, która wówczas dopiero raczkowała, kosztowała niemałe pieniądze, a dodatkowo w tamtych czasach chodzenie do takich lekarzy uważano za niemodne i oznakę słabości. Jednak za namową Aliny mężczyzna decyduje się na leczenie, bo w tej sytuacji to jedyne wyjście, a żadne pieniądze nie są warte jego cierpienia.
Ich plany szybko zaburza jednak nieoczekiwane zdarzenie. Eustachy będzie zmuszony podjąć trudną decyzję, bo ktoś porywa synka Aliny i żąda zawrotnej kwoty w ramach okupu. Mężczyzna nie waha się ani chwili, bo dobro dziecka i jego bezpieczeństwo nie mają ceny, więc jego wybór jest prosty. Wciąż brzmią mu w uszach słowa Ambrożego o dobrotliwym wybawcy, który niesie na ramionach cały świat. Widać było, że taki był jego los, wciąż musiał pomagać, mimo wszystko w Orszandzie pojawiło się podejrzenie, że ktoś zapragnął zemsty na nim. Szukanie dziecka przypominało szukanie igły w stogu siana, ale można je odnaleźć, jeśli się wie, gdzie szukać. Wątek porwania Antka wzbudził we mnie ogrom emocji, a na jego rozwiązanie czekałam z bijącym sercem.
Szeptano o klątwie spoczywającej na piekarni, choć mieszkańcy kamienicy raczej w takie zabobony nie wierzyli. Życie potrafi płatać figle: raz wszystko idzie gładko, innym razem wiatr wieje prosto w twarz, a czasem zdarzają się cuda. Autorka podkreśla ludzkie przywary. Gdy komuś polepsza się los, ludzie od razu to zauważają. Interesują się kimś tylko wtedy, gdy coś się dzieje, a ich zainteresowanie prędzej czy później przemija, bo szybko znajdują sobie nowy obiekt do wścibskiego podglądania.
Kolejny problem przedstawiony w 𝐾𝑜𝑏𝑖𝑒𝑡𝑎𝑐ℎ 𝑛𝑖𝑒𝑧ł𝑜𝑚𝑛𝑒𝑔𝑜 𝑑𝑢𝑐ℎ𝑎.to syndrom DDA, z którym zmaga się Alina. Doskonale wie, jak trudno żyje się z piętnem córki największego moczymordy w mieście. Nawet po latach, gdy jej ojciec dawno spoczywa w mogile, a ludzie zdają się o tym zapominać, ona nie potrafi tego wyrzucić z pamięci. Nosi w sobie każdy cios, każde słowo, każde wyzwisko. Niby relacje Barbary z córkami się poprawiły, lecz o ich pełnym naprawieniu nie mogło być mowy. Obie siostry żyły z piętnem pijaka i awanturnika, który chciał je wydać za mąż za takich samych pijusów jak on sam. O tym, co działo się pod dachem ich domu, rzecz jasna nie dało się zapomnieć.
Historie przedstawione w książce są tak bliskie i swojskie, mimo że akcja osadzona jest w odległym czasie, w dwudziestoleciu międzywojennym. Choć minęło ponad sto lat od opisanych wydarzeń, ludzie i ich przywary wciąż pozostają tacy sami. Problemy, które porusza Edyta Świętek, nadal są aktualne, ale na szczęście kobiet podzielających los Weroniki jest coraz mniej. Dziś kobiety są świadome swojej wartości i rzadko pozwalają sobą poniewierać.
Przykład Weroniki pokazuje, że wtedy kobiety obawiały się odejścia od męża, bo narażały się na ostracyzm społeczny, obmowę i ocenianie, a także bały się sprawiać przykrość dzieciom. Sporo czasu minęło, zanim kobieta zrozumiała, że najważniejszy jest spokój i odzyskanie szacunku dla samej siebie. Michał natomiast uświadomił sobie, że zmarnował życie, poślubiając kobietę, której nie kochał. Była dokuczliwa i kłótliwa, poniewierała nie tylko nim, ale także jego matką. Nie widząc innej drogi wyjścia, bo rozwodów wtedy praktycznie nie było, zaczął topić swoje smutki w alkoholu. Marcjanna wreszcie zaznała szczęścia u boku Waldka, który kochał ją i jej synka nad życie. Przekonała się, że nie wszyscy mężczyźni są chodzącym złem.
Ta część, jak każda sagi 𝑆𝑎𝑛𝑑𝑜𝑚𝑖𝑒𝑟𝑠𝑘𝑖𝑒 𝑤𝑧𝑔ó𝑟𝑧𝑎, jest opowieścią o ludziach pełnych wad i zalet, o miłości, zazdrości, odwadze i codziennych trudnościach. Bohaterowie Edyty Świętek są prawdziwi i bliscy, łatwo ich polubić, choć czasem trudno zrozumieć ich decyzje. Czytając książkę, czułam się, jakbym spacerowała po sandomierskich wzgórzach razem z Weroniką, Aliną, Marcjanną, Michałem i Eustachym, obserwując ich radości, smutki i zmagania. Ta część kolejny raz zostawiła w moim sercu ciepło i poczucie, że mimo trudności można znaleźć spokój i szczęście, jeśli się nie traci wiary w siebie i w ludzi. Oczywiście nie mogę się doczekać kolejnego tomu i spotkania z bohaterami 𝑆𝑎𝑛𝑑𝑜𝑚𝑖𝑒𝑟𝑠𝑘𝑖𝑐ℎ 𝑤𝑧𝑔ó𝑟𝑧.
Życie Aliny się ustabilizowało. U boku Eustachego i córeczki czuje się szczęśliwa. Niestety w ich poukładane życie wkracza przeszłość. Mężczyzna nie radzi sobie z tym, co przeżył na wojnie, ma koszmary, które znacząco utrudniają mu życie. Postanawia szukać ratunku w Krakowie u najlepszych specjalistów. Czy mu się uda? Czy pokona traumę? Czy koszmary miną? Czy pokonają wszystkie przeciwności i będą już tylko szczęśliwi?
Marcjanna długo broniła się przed miłością. Przeszłość, która nie daje o sobie, tak do końca zapomnieć sprawiała, że po prostu się bała. Jednak w końcu otwiera serce, postanawia spróbować. Początkowo jest wszystko dobrze, a ona zaczyna być po prostu szczęśliwa, zaczyna widzieć przyszłość w jasnych barwach. Niestety nic nie trwa wiecznie, jej synek zostaje porwany, a ona rozsypuje się jak domek z kart. Czy znajdzie siłę, aby walczyć? Czy będzie mogła liczyć na pomoc ukochanego? Czy odnajdzie synka?
Weronika nie ma łatwego życia. W domu nie jest ani kochana, ani szanowana, a wręcz przeciwnie. Panią domu pozostaje teściowa, a ona ma usługiwać wszystkim. Jest matką dość licznej gromadki i chociaż je bardzo kocha, nie chce następnego malca. Czuje się coraz gorzej i postanawia poszukać pomocy u Aliny. Czy zielarka będzie w stanie jej pomóc? Czy Weronika w końcu się postawi? Czy zawalczy o siebie?
To już czwarty tom sagi, a że poprzednie mi się podobały, po ten sięgnęłam z ciekawością, a jednocześnie ze swoimi oczekiwaniami. Nie zawiodłam się ani trochę, a wręcz przeciwnie. Tak jak w poprzednich, tak i w tym tomie znajdziemy historię kilku osób, a wszystko doskonale łączy się w całość. Nie miałam najmniejszego problemu ze zrozumieniem, o kim aktualnie czytam, nie gubiłam się w treści, co według mnie jest zaletą i to sporą.
Jak już wspomniałam mnie książka przypadła do gustu i uważam, że spędziłam z nią bardzo miły czas, doskonale się bawiąc się podczas śledzenia losów bohaterów. Również w tym tomie, autorka zabrała mnie do przeszłości, do Sandomierza i Gór Pieprzowych, a podróż okazała się bardzo fajna.
Akcja jest sprawnie poprowadzona, ze zwrotami, które były ciekawe. Książkę czytało się dość szybko, a podczas czytania towarzyszyło mi wiele emocji. Dzieje się w niej dość dużo, co sprawia, że nie nudziłam się ani trochę.
Bohaterowie naprawdę ciekawi, dobrze wykreowani. Trochę się zmienili, jednak jest ich dość sporo i dlatego nie mogę wam zdradzić nic więcej niż w zarysie historii. Musicie zmiany, jakie w nich zaszły odkryć już sami.
„Kobiety niezłomnego ducha” to książka, z którą spędziłam miło czas i uważam, że warto po nią sięgnąć.
Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
Jeśli znacie twórczość Edyty Świętek to na pewno wiecie, że jest ona mistrzynią sag wszelkiej maści.
,,Kobiety niezłomnego ducha" to 4 odsłona sagi Sandomierskie Wzgórza, na której kartach śledzimy m.in. losy Eustachego Orszanda, jego żony Aliny oraz jej siostry Marcjanny. Oprócz wymienionych bohaterów autorka nie pominęła też innych znanych z poprzednich części. Zaznaczyć jednak należy, że do grona kobiecych postaci, które w tym tomie zdecydowanie wiodą pierwsze skrzypce dołącza Weronika Skoczylasowa, żona lokalnego młynarza.
Kobieta czuje się i wygląda na znacznie starszą niż jest naprawdę. Dzieje się tak ze względu na mnóstwo obowiązków, jakimi obarczona jest w domu. Oprócz tego posiada liczne potomstwo, apodyktyczną teściową i obdarzonego niebagatelną chucią męża, przez co kobieta prawie bez przerwy jest brzemienna...
Wszystko to powoduje u Weroniki coraz głębszą depresję i brak chęci do życia. Stan ten zasiewa w jej głowie myśli o kroku ostatecznym - czy zdecyduje się go dokonać? Tego oczywiście Wam nie zdradzę.
W tej części śledzimy również dalsze losy Marcysi, która po swoich niełatwych przejściach i początkowym okresie zazdrości względem szczęścia siostry, zaczyna budować stabilne i bezpieczne życie dla siebie i synka, a u ich boku pojawia się ktoś jeszcze.
Na kartach ,,Kobiet niezłomnego ducha" nie brak także dalszych perypetii Aliny i Eustachego. Autorka poprzez pryzmat nawiedzających bohatera od bardzo dawna traumatycznych snów i jego chęci uporania się z nimi nakreśla przed czytelnikami ówczesny rozwój psychiatrii, jako niezwykle ważnej i potrzebnej dziedziny medycyny, która jak się okazuje, nie powinna się sprowadzać jedynie do zamknięcia pacjenta w szpitalu psychiatrycznym, elektrowstrząsów etc., a w tamtych czasach były to powszechne praktyki.
Edyta Świętek przybliżając nieco czytelnikom terapię Eustachego pokazuje, jak istotne staje się zmierzenie z emocjami, rozmowa o nich i ich przepracowanie. Jest to żmudny i powolny proces, ale okazuje się to o wiele bardziej pomocne niż drastyczne kuracje.
Wątek ten doskonale ukazuje również, jak ważne, a niestety bardzo często spychane na margines, już wówczas było zdrowie psychiczne.
Poza wymienionymi wcześniej wątkami w tej części opowieści przeczytamy również o miłości, przyjaźni, wsparciu, trudnych wyborach, życiowych zmianach i odbudowywaniu siebie oraz tworzeniu własnego, upragnionego życia na nowo.
Jak więc widzicie także w tym tomie nie brakuje całego wachlarza emocji i przeżyć, których doświadczą bohaterowie.
Polecam Wam tę lekturę, jak i wszystkie poprzednie odsłony niniejszej sagi. A sama wyczekuję na jej kolejny, niestety podobno ostatni, tom, który już na początku 2026 roku.
* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *
https://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2025/12/nie-wolno-sie-poddawac-cokolwiek-sie.html
"Kobiety niezłomnego ducha" są czwartym tomem sagi Sandomierskie Wzgórza, gdzie Edyta Świętek ponownie zabiera nas do Sandomierza i w rejony Gór Pieprzowych. Autorka, jak ma to w zwyczaju, należycie zadbała o realia historyczne i sytuację polityczną związane z dwudziestoleciem międzywojennym (choć w tej części zauważalnie jest tego mniej). Interesująco ukazane zostało życie miasta, przywary mieszczan z ich problemami i radościami. Tradycje, obrzędy, kuchnia i hierarchia w społeczeństwie - idealnie oddany klimat tamtych czasów.
W dalszym ciągu śledzimy losy sióstr: Aliny i Marcjanny. Ale poznajemy również nową postać. To Weronika. Każda z kobiet potrafi zawalczyć o siebie. Widzimy, jak duża siła i odwaga w nich drzemie. Ważną rolę odgrywa tu ich wzajemne wsparcie.
Edyta Świętek ukazała zależność kobiety od mężczyzny w tamtych trudnych czasach. Kobiety zdecydowanie nie miały łatwego życia. Obowiązki domowe, dzieci, praca na roli... Ich praca była niezauważana i niedoceniana przez mężczyzn. Nawet nie myśleli o tym, by im w jakikolwiek sposób pomóc. Mało tego. Były przez nich nieszanowane. Ale musiały dawać radę, by sprostać męskim oczekiwaniom. Gdzie w tym wszystkim ich potrzeby i pragnienia?
"Nie rozpuściłam Anuli. Ona już jest taka z urodzenia. Musi się wygadać, a nawet wykrzyczeć. Natury nie da się uciszyć. A jeśli się to robi przemocą, to kobieta staje się bezwolna jak kukła i bardzo nieszczęśliwa. Wiadomo, że pyskaty ma w życiu łatwiej, a pokornemu zawsze wiatr w oczy."
W poprzedniej części autorka uspokoiła akcję, a ja czułam, że to może być cisza przed burzą, gdyż bohaterowie posiadają mocne charaktery. Byłam wręcz pewna, że jeszcze pokażą, na co ich stać. I tak też się stało. Emocji było sporo. Bohaterowie przechodzą od strachu i bólu po nadzieję i wiarę w lepsze jutro. Autorka podejmuje się trudnych tematów: porwania, traumy wojennej, okresu okołomenopauzalnego, syndromu DDA czy poczucia samotności wśród bliskich ludzi. Wydaje się, że remedium na wszelkie problemy może być miłość, przyjaźń i obecność drugiego człowieka. Czy z takim zapleczem można zawalczyć o siebie? Czy uwierzą, że życie ma im jeszcze coś do zaoferowania?
"We własnym odczuciu była złą, występną kobietą, ponieważ nie potrafiła pogodzić się z rolą, jaką wyznaczało jej życie. Chciała odwrócić naturalny porządek rzeczy. Zburzyć go i poukładać na nowo."
"Kobiety niezłomnego ducha" to porywająca, poruszająca, przepełniona ciepłem powieść o sile kobiety i jej odwadze, by przetrwać, zmaganiach z codziennością w cieniu trudnych czasów, otwieraniu się na nową miłość i wciąż niegasnącej nadziei. To historia o tym, że nigdy nie wolno się poddawać. Czy potraficie dobrze słuchać? Ta książka i jej bohaterki potrzebują, byście je wysłuchali.
,,Kobiety niezłomnego ducha" to już 4 tom Sandomierskich Wzgórz. Serii, która skradła moje serce od samego początku.
Tym razem autorka bardziej skupiła się tutaj na roli kobiecie w świecie mężczyzn. Jak łatwo sobie wyobrazić na początku XX wieku płeć piękna nie miało za wiele do powiedzenia. Tak było w przypadku Weroniki, która była poniżana przez męża i jego matkę. Pracowała ponad swoje siły, a do tego co roku rodziła dzieci. Nadszedł jednak dzień gdy potrafiła postawić się takiemu traktowaniu.
Marcjanna, w końcu otwiera serce na nową miłość. Jednak jej życie rodzinne rozpada się gdy syn zostaje porwany.
Eustachy wciąż ma nocne koszmary, które w tej części nasiliły się. Mężczyzna postanawia szukać w pomocy w Krakowie.
Alina natomiast nadal zbiera zioła, wspiera męża i siostrę. Ale w tej części również ratuje Weronikę. Daje jej siłę by zawalczyć o siebie.
Książka zdecydowanie należy do tych, których nie da się odłożyć aż nie pozna się całej historii. Los Weroniki potrafi dostarczyć wielu emocji. Od złości i smutku po uczucie ulgi.
Autorka wspaniale oddała klimat czasów po I Wojnie Światowej. To jak kraj zaczął się odbudowywać. Jak powoli zmieniał się los kobiet. I to jak wyglądało życie na polskiej wsi.
Jeśli szukacie porywającej, napisanej lekkim stylem serii książek, to bardzo polecam ,,Sandomierskie Wzgórza". Poszczególne tomy tej serii należy czytać po kolei.
Odzyskane nadzieje, nieuchwytne drgnienia serca i zapomniane tęsknoty Alina cudem unika śmierci z rąk zbójców. Gdyby nie Eustachy, nie wiadomo, czy wyszłaby...
"Zerwane więzi" to współczesny romans z wątkami kryminalnymi. Wprawdzie prolog jest retrospekcją do czasu II wojny światowej, lecz...
Przeczytane:2025-11-16,
Za każdym razem z uśmiechem przyjmuję wiadomość o kolejnym tomie z serii Sandomierskie wzgórza. Tym razem motywem przewodnim wycieczki w Góry Pieprzowe są losy kobiet, obarczonych zachciankami mężczyzn i światem, który zdominowali. Podobnie jak w poprzednich częściach, tu również nie brakuje emocji, intryg i dramatów, ale też społecznie ważnych tematów.
✨️Kto pokocha?
Każdy, kto czytał poprzednie tomy, ale też fani powieści obyczajowych, których akcja osadzona jest w Polsce. Pokocha każdy, kto lubi historie o kobiecej sile oraz ich walce o godność i szczęście. Edyta Świętek w rewelacyjny sposób zbudowała tło historyczne i społeczne, tworząc wprost idealny obraz dla amatorów książek z motywem małej społeczności.
✨️Za co pokochasz?
Za autentyczne postaci — złe do szpiku kości, przez które masz ochotę rzucić w nie czymś ciężkim, inne dobre, niewinne, nad którymi roztaczasz parasol empatii. I może te portrety są bardzo sugestywne, ale za to kreacja tych bohaterów jest niesamowicie złożona. Za każdym człowiekiem stoi tu jakiś motyw (nawet, jeżeli się z nim nie zgadzamy, bo jest ewidentnie zły) i intencje. Autorka w niezwykle zgrabny sposób łączy dramatyczne wydarzenia z tlącą się nadzieją. Bohaterowie tej serii nigdy się nie poddają. Pokochasz za lekki język i barwny, emocjonalny styl.
✨️Czy ja pokochałam?
Jasne, że tak! Uwielbiam tę serię, a ta część jest wyjątkowa, bo bardziej niż poprzednie poświęcona kobietom, ich planom, marzeniom, porażkom, sukcesom. Wciągnęła mnie od początku i dogłębnie poruszyła, bo noszę w sobie pierwiastek feminizmu i zawsze, kiedy kobietom dzieje się krzywda, dotyka mnie to. Oczywiście poza dramatami, mamy tu również radości oraz nadzieje, które są nieodłącznymi elementami całej serii.
✨️Czy polecam?
Pewnie! Tylko musisz zachować kolejność czytania, bo w każdej następnej części mamy tych samych bohaterów, tylko na różnych etapach życia. Oni dojrzewają na naszych oczach, zmieniają się i często ich następne kroki determinowane są przez to, co było.Jeśli tylko lubisz polską literaturę, pełną emocji i mądrości, napisanym pięknym językiem, to na pewno ta seria będzie idealnym wyborem.
✨️O czym jest?
Głównymi bohaterkami tej części są Alina, Marcjanna i Weronika. Każda z nich wiedzie inne życie i boryka się z innymi problemami. Alina ma dobrego męża, z którym stworzyła dom i wspólnie prowadzą piekarnię, ale Eustachego nawiedzają dawne demony, z którymi musi podjąć walkę. Marcjanna staje się zazdrosna o szczęście swojej siostry, przez co na jej twarzy coraz rzadziej widoczny jest uśmiech, a w sercu częściej pojawia się zgorzkniałość. Weronika to z kolei żona młynarza — rodzi dziecko za dzieckiem, a jej męża nie obchodzi, że jest zmęczona swoim życiem. Kobieta czuje, że jest sama ze swoimi troskami.