Życie jest jak promocja kurczaka w supermarkecie.
Niby atrakcyjne, ale potrafi zakończyć się
w najmniej oczekiwanym momencie.
Powyższy cytat to pierwsze zdanie debiutanckiej książki Jacka Galińskiego. Po raz pierwszy rzucił mi się w oczy pod zdjęciami innych bookstagramowiczów, wraz z ich pochwałami na temat tej komedii kryminalnej. Wiedziona ciekawością, o co tyle szumu, postanowiłam na własnej skórze przekonać się czy Kółko się pani urwało jest faktycznie tak wspaniałe.
Zofię Wilkońską, starszą panią, którą cechuje ironiczne poczucie humoru, cięty język i ponadprzeciętny zmysł obserwacji spotyka nieprzyjemna sytuacja. Wracając z zakupów odkrywa, że w jej mieszkaniu doszło do włamania. Zofia zgłasza sprawę na policję, jednak niepocieszona efektami ich pracy, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce... Tak zaczyna się seria niefortunnych, acz zabawnych zdarzeń, której finał zaskoczy niejednego czytelnika.
Po pierwsze ogromnym plusem tej powieści jest to, że główna bohaterka jest osobą starszą. Przyznam, że to druga przeczytana przeze mnie książka w życiu, w której czołowym bohaterem jest postać, która ma więcej niż czterdzieści lat. Zofia została obdarzona wszystkimi denerwującymi cechami, jakie mogą męczyć otoczenie - marudzi na każdym kroku, jest wścibska, momentami egoistyczna, ale mimo to ciężko jej nie lubić. Zwłaszcza, gdy odstawi się na bok sarkastyczną otoczkę wizerunkową staruszki. Można wtedy dostrzec zachowania otoczenia, które sprawiają, że osoby starsze robią się właśnie takie jak bohaterka powieści. Podczas czytania niektórych fragmentów uśmiałam się do łez, jednak niektóre wprawiły mnie w dość melancholijny nastrój.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2019-04-03
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Język oryginału: Polski
Dodał/a opinię:
annrecenzuje
Nie dziwię się, że ludzie nie chcą pracować w policji. Malutki, duszny pokoik z małym oknem. Nie do wiary, że w takich warunkach ci ludzie mają pracować nad zapewnieniem nam bezpieczeństwa. Myśląc o pracy w policji, wyobrażałam sobie przeszklone przestrzenie, na których najtęższe mózgi wykonują swoją ciężką pracę umysłową. Ktoś nosiłby stosy papierów, ktoś by je przeszukiwał. Inny mógłby rysować skomplikowane wykresy, jego współpracownik nanosiłby na wielką mapę punkty, w których działali zbrodniarze. Ktoś w końcu powinien krzyknąć: "Mamy go!" i cała armia funkcjonariuszy powinna podbiec do wielkiej szafy z karabinami. Najmniejszy z nich, niepozorny, łysawy, wydałby im broń i kamizelki. Ostatnie spojrzenia. Największy heros o szerokich barach i gęstej czuprynie pożegnałby się z uroczą sekretarką, z którą nigdy nie będzie ze względu na niebezpieczny styl życia, jaki wybrał, i wszyscy ruszyliby na akcję zatrzymania bandziorów.
Tymczasem w rzeczywistości dwóch nijakich facetów, których zdecydowanie na wyrost nazywałam Borewiczem i Columbo, gnieździło się na kilku metrach kwadratowych i w sposób nieudolny przepytywało starszą panią, która nic nie zrobiła i nic nie wiedziała. Taki był właśnie prawdziwy obraz otaczającego świata. Przynajmniej tego dnia.
Pawełek to dziesięcioletni chłopiec, który w typowy dla dziecka w tym wieku, a często zaskakujący dorosłych dojrzałością i przenikliwością sposób opisuje...
Szalona emerytka Zofia Wilkońska tak namieszała, że trafiła za kratki. Czymże jednak jest więzienie dla zawziętej staruszki. Niczym innym jak sceną walki...
Groźniejsi są ludzie, których myśli nie znamy.
Więcej