Okładka książki ma twardą oprawę. Delikatne kolory, pokiereszowany pomost, woda... Może to znaczyć wiele. Stronice mamy kremowe, czcionkę wystarczającą dla oka. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Książka została podzielona na dni, mamy też trojga narratorów, o których krótko przeczytaliście w opisie powyżej.
Miałam bardzo długą przerwę od twórczości autorki, ale w końcu wyczytuje pozycje z półki wstydu i hańby. Przyszła kolej na cegiełkę Niny, liczy sobie ponad czterysta stron. Myślałam, że jak prześpię się z wrażeniami po skończonej lekturze, będzie mi lepiej jakoś o niej napisać. Niestety, wciąż jest... Dziwnie. Nie wiem, co mam o niej myśleć, wywołała we mnie wiele różnych emocji... Czyta się szybko, lekko, ale mamy tutaj nie taką zwykłą pozycję, jakie zazwyczaj poznajemy. Określiłabym ją jako podróż w głąb duszy i myśli bohaterów. Przez co chwilami może wydawać się trudna, toporna wręcz. Uważam, że około 1/3 tekstu śmiało można byłoby wyrzucić, bo jest zbędne lanie wody. Dlatego częściowo niekoniecznie mi się podoba, ale...
...ale są tu sceny, emocje, wydarzenia, które spowodowały mnóstwo uczuć we mnie. Mało kiedy zdarza się tak, jak w tym przypadku. Nie wiem, jak mam ją ocenić, bo jestem rozdarta. Z jednej strony nie zaskoczyła mnie tak, jakbym się spodziewała. Z drugiej były momenty, które wywołały we mnie masę przemyśleń, refleksji nad życiem, uczuć, które czułam z postaciami. Bądź tu mądry i napisz recenzję...
Henri, Eddie i Sam są naszymi głównymi postaciami oraz narratorami. Każdy z nich jest inny, ale chyba najbardziej przypadł mi do gustu chłopiec. Chłopiec, który nie zna swojego ojca, ale nie opuszcza go na krok. Widzi świat inaczej, głębiej, odczuwa go. Czyni go wyjątkowym, ale z drugiej strony trochę przeklętym... Bo jest bardziej wrażliwszy, doroślejszy jak na swój wiek... Oczywiście każdy bohater jest inny, różni się od siebie, dzięki czemu z pewnością nie będziecie zawiedzeni. Znajdziecie postać, którą polubicie.
Sporo się tutaj dzieje, ale mimo wszystko nie jest to akcja pędząca na łeb, na szyję. Porusza się po świecie rzeczywistym, ale i tym innym, dlatego nazwałabym go też jako oniryczny... Specyficzne pióro autorki i pomysł na fabułę wprowadza nas w krainę refleksji nad swoim życiem, powrotem do przeszłości, ale i zastanawianiem się nad przyszłością. Wszystko to powoduje w naszych głowach chaos, który musimy poukładać i spróbować zrozumieć postępowanie bohaterów.
Autorka porusza tutaj trudne wątki: miłości - ale nie tylko damsko-męskiej, ale i rodzicielskiej, przyjaźni, wytrwałości, żałoby, straty, odrzucenia, głębszego postrzegania świata, życia poza światem, w śnie. Myślę, że ta oryginalna książka nie spodoba się każdemu. Jest niezwykle wnikliwa, dobrze napisana, ale wymagająca od czytelnika maksymalnego skupienia.
Uważam, że odnajdą się w niej osoby, które oczekują nieoczywistej opowieści, wykraczającej poza granice rzeczywistości. Na pewno spodoba się czytelnikom autorki, bowiem swoim piórem roztacza typowy dla niej klimat. Jeśli zechcecie ją przeczytać, przygotujcie się na coś innego. Bez zbędnych fajerwerków, a na podróż po meandrach życia.
Sama muszę się zastanowić nad końcową oceną. Oscyluję między 5 lub 6 na 10. Wciąż jeszcze nie wiem...
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2017-02-01
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 424
Dodał/a opinię:
Angelika Ślusarczyk
Przez sekundę. Tyle trwa jedno uderzenie serca u dorosłego człowieka, który się nie boi. Tyle czasu potrzebuje światło, by przebyć 299 792 kilometry. Tyle wystarczy, by uświadomić sobie, że życie bez ukochanej osoby nie ma najmniejszego sensu. Ale jak ciężka może być jedna sekunda strachu”
W swojej księgarni – o wiele mówiącej nazwie Apteka Literacka – Jean Perdu sprzedaje książki tak jak farmaceuta medykamenty. Umiejętnie...
Nigdy nie jest za późno, by rozpocząć nowe życie Nowa powieść autorki bestsellerowego „Lawendowego pokoju” Dla Marianne podróż do Paryża miała...
Słowa są jak papier ścierny, tak długo szlifują każde uczucie, aż wreszcie znika.
Więcej