Nowa powieść Jadwigi Majdy, „Kto mi dał skrzydła i skrzela?”, miała być ambitnym połączeniem fantasy, politycznego dramatu i historii o dojrzewaniu do władzy. Niestety, mimo interesującego punktu wyjścia – królestwa podzielonego między niebo i wodę – książka okazuje się literacką porażką. Autorka stworzyła świat, który teoretycznie mógł fascynować, ale w praktyce tonie w przesadnym patosie, nielogicznej fabule i papierowych emocjach.
Fabuła koncentruje się wokół Apolonii Polanowskiej, osiemnastoletniej królowej zmuszonej do objęcia tronu po śmierci brata. W tym świecie każdy władca musi posiadać zarówno skrzela, jak i skrzydła, symbolizujące połączenie dwóch ras – wodników i skrzydlatych. To pomysł, który mógł być interesującą metaforą jedności i kompromisu, ale autorka nie potrafiła wykorzystać jego potencjału. Zamiast tego otrzymujemy zbiór chaotycznych scen, w których logika ustępuje miejsca melodramatycznym uniesieniom, a świat przedstawiony wydaje się istnieć tylko po to, by uzasadnić kolejne „efektowne” opisy i przerysowane dialogi.
Największym problemem powieści jest jednak sama główna bohaterka. Apolonia, zamiast wzbudzać współczucie jako młoda władczyni w trudnej sytuacji, jawi się jako osoba niekonsekwentna, kapryśna i zaskakująco bierna. Jej decyzje są chaotyczne, motywacje słabo umotywowane, a wątki emocjonalne – od sztucznego poświęcenia po przymuszoną miłość – nie przekonują ani przez chwilę. Autorka próbuje stworzyć dramat psychologiczny, ale brakuje jej wyczucia: każda scena jest przeładowana uczuciami, przez co nawet momenty, które mogłyby być poruszające, wypadają karykaturalnie.
Wątek polityczny, który mógłby uratować książkę, również się nie broni. Zamiast intryg, strategii i napięcia dostajemy uproszczone konflikty, w których postaci zachowują się jak dzieci w szkolnym przedstawieniu. „Głos Ludu”, mający być symbolem społecznej presji, jest sprowadzony do kilku anonimowych okrzyków, a ultimatum dotyczące małżeństwa królowej brzmi bardziej jak tani motyw z telenoweli niż decyzja mająca polityczne konsekwencje.
Styl Jadwigi Majdy to osobny rozdział rozczarowania. Autorka próbuje pisać poetycko, lecz efektem jest nadmiar przymiotników, egzaltowanych porównań i zdań tak napuszonych, że aż komicznych. Przykłady typu: „Jej serce drżało niczym skrzydła motyla zanurzone w wodzie” czy „Miłość topiła się w kropli władzy” budzą raczej uśmiech niż zachwyt. Z kolei dialogi są nienaturalne – każda postać mówi jak z innego gatunku: raz stylizowana na arystokratkę, raz jak bohaterka współczesnego serialu młodzieżowego.
Pod względem konstrukcyjnym książka również kuleje. Tempo akcji jest nierówne – rozdziały dłużą się w opisach wewnętrznych rozterek Apolonii, po czym w kluczowych momentach autorka nagle przeskakuje przez istotne wydarzenia bez wyjaśnienia. Zakończenie, które powinno przynieść katharsis, zostawia czytelnika z poczuciem niedosytu i konfuzji.
„Kto mi dał skrzydła i skrzela?” to przykład powieści, która chciała być epicka, a wyszła pretensjonalna. Zamiast wciągającego świata fantasy otrzymujemy zbiór pustych gestów, a zamiast emocji – literacki chaos. Jadwiga Majda stworzyła historię, która mogła fruwać i pływać, ale utknęła gdzieś pośrodku – ani w niebie, ani w wodzie.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2025-10-01
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 512
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Beata Zielonka