Udało mi się w święta skończyć książkę Magdaleny Witkiewicz "Listy pełne marzeń". Co to była za cudowna książka!
Poznajemy losy Marylki, która zawsze była uśmiechnięta i kolorową dziewczyną. Pewnego dnia, gdy idzie dokarmić koty, zwraca na siebie uwagę Gertrudy. Starszej, bogatej pani, która nie ma nic do roboty. Tak rodzi się przyjaźń. Gdy pani Trudzia umiera i zapisuje Maryli swój majątek, ona wpada na pomysł by zostać świętym Mikołajem dla dzieci z Miasteczka.. Co wywołuje mnóstwo zabawnych sytuacji, ale czasami nawet niezgodnych z prawem..
Co to była za urocza książka. Usposobienie posuniętej już w wieku Maryli było po prostu rozbrajające. Jej próby nadążenia za postępem techniki sprawiały, że uśmiechałam się pod nosem. Chwilami trochę gubiłam się w czasie, bo autorka co rusz przeskakiwała w różne okresy życia bohaterki. Ale stworzyło to naprawdę ciepłą i pełną nadziei historię idealną na świąteczny czas. Nie ukrywam, że uwielbiam pióro autorki. Przeczytałam swego czasu sporo jej książek i podobała mi się każda. Dodatkowo kupując tę książkę wspiera się Fundację Świętego Mikołaja. Świetny pomysł. Książka miała dla mnie również inne, ważne znaczenie ze względu na bohaterów tam występujących. Ale to już zostawię dla siebie. Takim sposobem ta książka wyląduje na dłużej w mojej biblioteczce.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2020-10-28
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 368
Dodał/a opinię:
pola84
Szczęście można uszyć z kawałków jak patchwork, połączyć je z elementów w nowy wzór. Ale trzeba wiedzieć, jak tego dokonać. Mała, przytulna pracownia...
Gdy pierwsze płatki śniegu przykryją miasteczko, a zapach pierników rozniesie się po okolicy, banda z Burej będzie musiała rozwikłać nową zagadkę...