Znajomość Matyldy i Artura zaczyna nabierać rumieńców. Oboje przeszli w życiu bardzo dużo, i zwyczajnie zasługują na szczęście.
On jest pewny swoich uczuć, natomiast Matylda czuje lęk przed nowym związkiem.
Sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje z chwilą przyjazdu do pensjonatu Filipa, jej byłego chłopaka.
Gdyby tego było mało, z sanatorium wraca Józia, przyjaciółka pani Wiesi.
Cieszę się bardzo, że po raz drugi mogłam odwiedzić mazurskie Borówki, i ponownie zapukać do drzwi Pensjonatu Samotnych Serc. Jest to wyjątkowe miejsce gdzie miłość spotyka się z troską, rodzinnym ciepłem. Gdzie każdy człowiek skrzywdzony przez los znajdzie ukojenie.
Przekonała się o tym Matylda oraz pozostali bohaterowie. Polubiłam wszystkich bez wyjątku, i byłam ciekawa dalszego ciągu ich historii.
Pojawienie się w pensjonacie Filipa zaskoczyło wszystkich. Był to zwykły zbieg okoliczności, ale atmosfera stała się jakaś taka cięższa. Najbardziej niezadowolony z takiego obrotu sprawy był Artur. Mężczyzna obdarzył Matyldę uczuciem, i bał się że może ją stracić. Starałam się go zrozumieć, ale momentami drażnił mnie swoim zachowaniem. W moim odczuciu zaczął osaczać Matyldę, zamiast ubiegać o jej względy. Dziewczyna miała za sobą burzliwie zakończony związek, jeszcze nie dostała rozwodu, a on nie potrafił zaakceptować obaw, które nią targały. Z każdym kolejnym dniem narzucał na nią coraz większą presję. Te jego fochy i dąsy były dziecinne.
Za to zaimponował mi Filip. Odsunął się na bok, i nie miał zamiaru wchodzić w paradę. Pragnął jedynie żeby jego była dziewczyna w końcu zaznała szczęścia.
Miłość to bardzo skomplikowana sfera naszego życia. Uszczęśliwia, sprawia radość, ale niesie ze sobą również smutek i łzy.
Matylda musiała podjąć bardzo trudną decyzję. Ponoć drugi raz nie wchodzi się do tej samej rzeki, więc może nadszedł odpowiedni moment żeby otworzyć swoje serce na nowe uczucie, i czerpać z niego garściami? Każda z nas będąc na jej miejscu miałaby mętlik w głowie.
Książkę czyta się podobnie jak pierwszą część szybko, lekko i płynnie. Tym razem jest może troszkę spokojniej jeśli chodzi o sposób poprowadzenia fabuły, ale nie mniej interesująco. Autorka poruszyła w niej bardzo ważny temat jakim jest nadużywanie alkoholu. Procentowy drink pomoże tylko na chwilę zapomnieć o problemach. Gdy coś nas trapi, z czymś nie możemy sobie poradzić warto skonsultować się ze specjalistą, nie z barmanem.
Mam mieszane odczucia odnośnie wątku dotyczącego dziarskiej pani Józii. Nie wiem czy był tak naprawdę potrzebny. Za jego sprawą Zofia Ossowska chciała chyba nam pokazać, że w każdym wieku jest czas na miłość...i naukę tańca.
Całość oceniam jak najbardziej na plus. Powieść świetnie relaksuje, i zachęca do odwiedzenia "Krainy polskich jezior". Autorka zaznaczyła, że nie jest to jeszcze definitywny koniec, ale jak do tej pory nie została wydana trzecia część. Wielka szkoda, bo drugi tom zakończył się w tak emocjonującym momencie, że z wielką chęcią zapoznała bym się z dalszym ciągiem.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2021-04-07
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 368
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Karolajna85
Wzruszająca powieść o wielkiej miłości dla wielbicieli "Alibi na szczęście" i "Domu nad rozlewiskiem". Tego miejsca nie znajdziesz w Internecie. Nie...
Piękna powieść o odwadze i wielkiej miłości, która pozwala przetrwać w trudnych czasach. Rok 1942. Do drzwi domu Rzewnickich puka uciekająca przed...