Książka, o której napiszę poniżej będzie o świętach. Właściwie o okresie przedświątecznym, podczas którego losy kilku osób przeplatają się między sobą i tworzą coś w rodzaju sieci, ale też o błędnego koła. Ale kto powiedział, ze w czasie świąt nie mogą wydarzyć się dziwne i magiczne rzeczy? Otóż nikt! Bo chyba każdy wierzy, że czas świąt ma w sobie tyle tajemniczej atmosfery, że cuda są na porządku dziennym.
Na wstępie zaznaczę, że czytałam drugą część z serii, a uświadomiłam sobie o tym dopiero wtedy, gdy spojrzałam na pewną stronę. Brawa dla mnie, owacje, proszę! Bo jestem z reguły osobą, która jeśli widzi jakąkolwiek serię, to zaczyna od początku… a w tym przypadku… klops!
A teraz mały wstęp, a dla jaśniejszego przedstawienia postaci najlepiej wypisać je w kolejności:
Wydaje mi się, że na tym poprzestanę, choć jest jeszcze kilka osób, które pojawiają się częściej, jak chociażby Jim, Walijczyk i nauczyciel angielskiego w szkole językowej, który z czasem zbliża się do Ewy znacznie przekraczające relacje uczeń – nauczyciel. Wszystkie te osoby są ze sobą tak dziwnie powiązane, że w pewnym momencie już nie ogarniałam, kto do kogo, bo wiecie co? W tej książce praktycznie każdy trwał w nieszczęśliwym związku. Każdy miał inne wyobrażenia, co do związku w jakim się znalazł, lecz po pewnym czasie okazywało się to kompletnym niewypałem. Nikt nie był szczęśliwy na kartkach tej powieści, takie odniosłam wrażenie i miałabym taką delikatną sugestię, by wszyscy udali się na terapię. ALE! Należy to zaznaczyć – każda z tych osób wychowała się w innym środowisku, miała inne warunki bytowe, więc też nie mam, co oceniać.
Całość, ogólnie patrząc wydawała mi się dość zimna… właściwie nie było tam żadnych ciepłych słów, czułych gestów, nie licząc krótkich fragmentów pomiędzy Tatianą i Mirkiem, ale tylko tyle. Ciągłe pretensje, zawiedzione miłości, zdrady, akty zazdrości… ciężko ugryźć taką książkę. Relacje między Ewą i Klaudią także wydawały mi się nieco chłodne i choć matka próbowała pomóc córce to robiła to jedynie z obawy, że pewnego dnia Klaudia… po prostu zniknie. W moim odczuciu to jest smutna historia, bo chyba nie zdarzyło mi się jeszcze czytać o tylu nieszczęśliwych ludziach. To aż trochę przerażające, bo skoro możliwe jest to w najbliższym otoczeniu to ile ludzi na świecie trwa w takich nieszczęśliwych koligacjach czy to małżeńskich czy to przyjacielskich…. Statystyki prawdopodobnie wbiłyby w fotel. Jeślibym miała wybrać wątek, który mnie najbardziej interesował i właściwie czytałam książkę tylko i wyłącznie z prostego powodu, by dowiedzieć się, co było dalej to wątek Klaudii. Jej walka z chorobą, z której wyszła zwycięsko, jej próba odnalezienia miłości, próby pomocy żonie swojego ojca… wszystkie te czynniki składały się na jeden, dość spójny obraz młodej dziewczyny, która przeżyła wiele, ale nie poddała się i to może być tym pozytywnym, ciepłym kawałeczkiem, jaki możemy znaleźć 😉 Klaudia mogłaby być wzorem, jeśli idzie o walkę.
Musze przyznać, że autorka nie boi się tematów, które w społeczeństwie mogą uchodzić za bardzo ciężkie: depresja czy homoseksualizm. Czytałam książkę „Nieobecna”, która okazała się świetnie trzymającą w napięciu książką, z tajemnicą i morderstwem w tle. Dzięki temu mam już wykreowany pewien obraz samej autorki i w moich oczach jest to kobieta wszechstronnie pisząca, a każdym aspekcie życia, choćby to było nieprzyjemne, wstydliwe, ona to napisze! Bo nie boi się poruszać tych tematów i bardzo dobrze, gdyż myślę, że te książki są potrzebne.
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2016-10-12
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 412
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Malinka94
Wiosna 1938 roku. Na Dolnych Łużycach gęstnieje mrok nazizmu. Pochodząca z polsko-niemieckiej rodziny Katrin czuje się coraz mniej bezpieczna w świecie...
Co trzeba zrobić, by zakochać się… na dłużej? Agata cierpi na zbytnią kochliwość. Jej dotychczasowe związki z mężczyznami były wprawdzie pełne...