To już czternasta powieść w dorobku Magdy Knedler. Odnajdziemy w niej wszystkie elementy, które są charakterystyczne dla pisarstwa wrocławskiej autorki, m.in. złożone postacie, skomplikowane relacje, trudne wybory czy moralne wątpliwości.
„Moje przyjaciółki z Ravensbrück” to przede wszystkim książka o głębokiej potrzebie bliskości, budowania więzi, o roli pamięci jako nośniku przeszłości oraz o ogromnej pasji życia.
Od ośmiu lat Ida Breza, autorka biografii słynnych kobiet, dzieli życie z bohaterkami literackimi tajemniczego rękopisu, który ktoś zostawił pod jej drzwiami. Nie może uwolnić się od historii opisanej przez anonimową autorkę. „Moje przyjaciółki z Ravensbrück” to spisane dzieje kobiet, więzionych w hitlerowskim obozie. Skazanych na ciężką pracę, głód, choroby i śmierć, odzierane z godności, traktowane jak przedmioty. Kto spisał losy Helgi, Bente, Marii i Sabiny? I na ile tekst jest autentyczny? Ida zatraca się w poszukiwaniach związku między opowieścią a rzeczywistością. Niemal z obłędem bada słowo po słowie i stopniowo znajduje odpowiedzi na swoje pytania.
Współczesny wątek Idy ukazywany jest naprzemiennie z fragmentami rękopisu. Opowieść z wnętrza obozu to pełna dramatyzmu relacja nieustającej walki człowieka o zachowanie godności. Upokorzenia, obrażenia fizyczne i psychiczne, niewyobrażalny głód czy eksperymenty „medyczne” to tylko część codzienności więzionych. Kobiety próbowały przeróżnych metod, by przetrwać ten koszmar. Pocieszenia szukały m.in. w sztuce, pozwalającej z podmiotu nie zmienić się w przedmiot, oraz w pamięci, wspominając wszystkie dobre doświadczenia. Ucieczka w sztukę jest ucieczką od śmierć w życie, w jego najwyższą i najdoskonalsza formę, pozwala zachować wrażliwość, ocalić najczulsze struny, dzięki którym doświadcza się emocji.
Pamięć jest tu jednym z naczelnych tematów, to sposób na przetrwanie. Oby tylko ktoś ją zapamiętał, bo jeśli nie zapamięta nikt, to tak jakby nie istniała. I bohaterki usiłują zapamiętać jak najwięcej – przekazują sobie (i czytelnikom też) swoje historie, powtarzane wciąż na nowo, zapisują w myślach wiersze Grażyny Chrostowskiej (młodej poetki rozstrzelanej w obozie). Niech ktoś pamięta – powraca uporczywy apel.
„Moje przyjaciółki…” nie jest jednak literaturą obozową, mimo wyraźnego i bardzo ważnego wątku KL Ravensbrück. Należy docenić trud autorki (tony przeczytanych dokumentów, książek i innych materiałów, rozmowy, wizyty itp.) włożony w pracę nad powieścią, w każdy drobny szczegół, dzięki którym fikcja jest tak bliska prawdy. Pojawiają się tu postacie prawdziwe, autentyczne historie, ale całość jest tylko odzwierciedleniem losów tysięcy kobiet dręczonych i zamordowanych w nazistowskim obozie. Jeśli ktoś szuka historii stricte obozowych – wystarczy zerknąć w wykaz źródeł na końcu „Moich przyjaciółek…”, należy przede wszystkim w relacjach świadków szukać wiedzy historycznej. Książka Knedler ma raczej nieco inny charakter i zamysł.
Nie dziwi mnie, że czytelnicy zauważają tu przede wszystkim opowieść o życiu obozowym. Wszak to trudny temat, wywołujący emocje. Jednak nie wolno ignorować tak znakomitego wątku współczesnego w tej powieści! Ida jest obezwładniona sprawą rękopisu, drąży, szuka faktów, przeszłość nie daje jej spokoju. Jest w tym także pewna metafora – dbanie o pamięć przodków jest nasza powinnością, wymaga wysiłku, który każdy z nas powinien podejmować.
Nie bez znaczenia są podwójne imiona bohaterek „Moich przyjaciółek…”. Z jednej strony są symbolem każdej ofiary nazistowskich obozów, z drugiej zaś pokazują dystans jaki tworzy się w relacji tekst – rzeczywistość. Kwestia tożsamości i odrębności też ma tu swoje znaczenie. Naziści dążyli do stworzenia wielkiej ludzkiej masy (numery zamiast imion, ogolone głowy, identyczne pasiaki), a przecież w godność człowieka wpisana jest także jego odmienność.
Ida tak mocno angażuje się w prace nad rękopisem, ponieważ pragnie poczuć bliskość, zbudować silną więź, której tak bardzo (od zawsze) jej brakuje. Ma jednak świadomość, że swoimi uczuciami obdarzyła postacie literackie – Helgę, Sabinę, Marię i Bente. Ile te kreacje mają wspólnego ze swoimi pierwowzorami? Na ile opisane zdarzenia są odzwierciedleniem rzeczywistości, a na ile projekcją pamięci i wyobrażeń na dany temat autorki? Pojawiają się tu arcyciekawe rozważania o istocie tekstu, o „byciu-w-tekście”. Czy człowiek jest wpisany w tekst? I czy tyle o sobie wiemy, ile o nas napisano? Bo przecież rzecz w ogóle rozbija się o słowo, od zarania dziejów. Interesujące są też refleksje o rzeczywistości i wyobrażeniach – w jakim stopniu poznaje się druga osobę, a w jakim ją wymyśla?
Jak zwykle u Knedler pojawiają się niewygodne pytania dotyczące najważniejszych dla człowieka spraw (poza fundamentalnym „dlaczego?” szczególnie dręczące jest to o to, czy można było zrobić coś więcej?). Pisarka zawsze ukazuje trudne kwestie w szerokim kontekście, bada je pod wieloma kątami, z różnych perspektyw. I tak na przykład wolność i zniewolenie nie będą rozumiane tu wyłącznie jako zamknięcie w obozie, bo przecież choćby Ida też jest uwikłana w historie, które ją od siebie uzależniły albo jej matka dźwigająca brzemię macierzyństwa. Mało tego, tu jedno zagadnienie zazębia się z innym, w zasadzie żadne z nich nie funkcjonuje samodzielnie, jak to bywa też w życiu. A więc m.in. obsesja, strach, poświęcenie, ludzka godność czy cierpienie mają w powieści kilka odbić, pokazane są z różnych ujęć, dla każdej postaci też znaczą coś innego.
Obserwujemy tu ciągłe kontrasty, ścieranie się piękna (dobra) ze złem – przyjaźń i wsparcie w makabrycznej przestrzeni za drutami, rozmowy o sztuce, piosenki i poezja Chrostowskiej jako odpowiedź na upodlenie i lęk czy choćby samotność Idy mimo kilku intymnych relacji.
„Moje przyjaciółki z Ravensbrück” to powieść o odwadze i determinacji, pasji i marzeniach, bliskości i czułości, które są w stanie pokonać śmierć. Wrażliwa, przenikliwa i pełna empatii Magda Knedler stworzyła piękną książkę o oddaniu i miłości do drugiego człowieka. O rozpaczliwiej wręcz potrzebie pamiętania kim się jest i cichej prośbie o pamięć, że się w ogóle było. Ta książka to wyjątkowe świadectwo dojrzałości (również tej pisarskiej) autorki.
Wydawnictwo: WAM
Data wydania: 2019-03-15
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 432
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Kinga Młynarska
...I wreszcie prosisz setny raz. Wstajesz, zwijasz dłoń w pięść i czujesz już tylko agresję. A przecież prosiłaś. Prosiłaś grzecznie. Moim zdaniem tak...
W poszukiwaniu życiowego azylu większość z nas wyjechałaby na Południe. Adela Henert wybiera przeciwny kierunek - sprzedaje położony na skale domek, z...