Miłość, śmierć i bagienne szepty
Miłość, która nigdy się nie kończy – nawet jeśli kończy się wszystko inne. Tak można by jednym zdaniem opisać nastrój tego niezwykłego zbioru siedmiu opowiadań. Beata Ziaja zabiera nas w podróż na pogranicze jawy i snu, życia i śmierci, światła i mroku.
Książka nawiązuje do średniowiecznych canzon, ale nie jest suchą stylizacją. Zamiast tego autorka splata dawne motywy rycerskich romansów i baśniowych przypowieści z czymś niepokojąco aktualnym – ludzkim lękiem przed przemijaniem i niepewnością tego, co po nim. Każde opowiadanie to osobny, mały świat – mroczny i piękny zarazem, jak stary obraz w ciemnej kaplicy.
Beata Ziaja ma dar pisania językiem obrazów i nastrojów. Widać to w długich, malarskich opisach – jak ten o królewnie Jelenie, która spogląda na odpływający okręt, czy w wizji bagiennego domu pogrążającego się w mokradłach. Te fragmenty mają w sobie coś hipnotycznego. Mroczna gotycka aura, melancholia i łagodny rytm narracji sprawiają, że opowiadania nie tylko się czyta – je się czuje.
Autorka potrafi nadać swoim bohaterom duszę – czy raczej dusze – bo każda z postaci jest inna: są tu kobiety na granicy szaleństwa, zakochani, którzy nie umieją kochać bez bólu, i wędrowcy, którzy nie potrafią wrócić z drogi, nawet jeśli ona prowadzi prosto w ciemność.
Co ważne, w tej prozie nie znajdziemy taniego horroru. Strach rodzi się tu z czegoś znacznie głębszego – z lęku przed samotnością, przed tym, że największe uczucie może być bezsilne wobec śmierci, a może nawet ją przyzywać. To nie są opowiadania dla tych, którzy szukają dynamicznej akcji – to raczej medytacja nad losem i miłością, która nie umiera, nawet kiedy powinno się ją pogrzebać.
Mimo gotyckiej, fantastycznej otoczki historie Baty Ziai są zaskakująco uniwersalne. To opowieści o nas – ludziach rozdartych między pragnieniem nieśmiertelności a świadomością, że każdy zachwyt i każda namiętność są tylko na chwilę.
Zbiór czyta się lekko, bo styl autorki jest melodyjny, chwilami poetycki, ale nigdy przesadnie ozdobny. To proza, którą warto smakować powoli, zdanie po zdaniu – właśnie dla tych zjawiskowych opisów bagien, zamków, martwych ogrodów, pustych pałacowych komnat czy księżycowych parków pełnych szeptów.
Czy „Mroczne historyje…” są książką straszną? Tak – jeśli boimy się własnych tęsknot i myśli o tym, że nawet największa miłość nie zawsze może być ocaleniem. Ale to również książka piękna – trochę jak stare baśnie, które opowiadają prawdy o nas samych, choć przywdziewają fantastyczne szaty.
Polecam ją tym, którzy lubią literaturę na pograniczu fantasy, liryki i psychologicznej grozy – i którzy nie boją się spojrzeć w lustro, by zobaczyć w nim nie tylko własne zmarszczki, ale też swoje mroczne pragnienia.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2025-06-03
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 258
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Jagoda Buch
Na końcu każdej ścieżki może kryć się mrok Tajemnice otaczają ludzi ze wszystkich stron. Kiedy przypadkiem trafi się na ich trop i podąży ich śladem,...