Miłość nigdy nie ustaje...
„Mroczne historyje o miłowaniu i przemijaniu” nawiązują do średniowiecznych canzon – lirycznych pieśni, które opiewały romanse rycerskie i wojenne przygody.
Siedem opowieści przedstawionych w niniejszym zbiorze traktuje o miłości – niespełnionej, niezaspokojonej albo niedosięgłej – której nie odstępuje mroczna towarzyszka: śmierć.
Miłość krąży wokół bohaterów, nie zważając na to, iż świat śmiertelnych szybko przemija, a na końcu ziemskiej drogi czeka wszystkich nieuchronny kres. A gdy to następuje, nie daje za wygraną – wykracza nawet poza grób, tyle że zamiast światła przynosi mrok, a zamiast ciepła – chłód i wilgoć cmentarnej ziemi…
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2025-06-03
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 258
Język oryginału: polski
Miłość, śmierć i bagienne szepty
Miłość, która nigdy się nie kończy – nawet jeśli kończy się wszystko inne. Tak można by jednym zdaniem opisać nastrój tego niezwykłego zbioru siedmiu opowiadań. Beata Ziaja zabiera nas w podróż na pogranicze jawy i snu, życia i śmierci, światła i mroku.
Książka nawiązuje do średniowiecznych canzon, ale nie jest suchą stylizacją. Zamiast tego autorka splata dawne motywy rycerskich romansów i baśniowych przypowieści z czymś niepokojąco aktualnym – ludzkim lękiem przed przemijaniem i niepewnością tego, co po nim. Każde opowiadanie to osobny, mały świat – mroczny i piękny zarazem, jak stary obraz w ciemnej kaplicy.
Beata Ziaja ma dar pisania językiem obrazów i nastrojów. Widać to w długich, malarskich opisach – jak ten o królewnie Jelenie, która spogląda na odpływający okręt, czy w wizji bagiennego domu pogrążającego się w mokradłach. Te fragmenty mają w sobie coś hipnotycznego. Mroczna gotycka aura, melancholia i łagodny rytm narracji sprawiają, że opowiadania nie tylko się czyta – je się czuje.
Autorka potrafi nadać swoim bohaterom duszę – czy raczej dusze – bo każda z postaci jest inna: są tu kobiety na granicy szaleństwa, zakochani, którzy nie umieją kochać bez bólu, i wędrowcy, którzy nie potrafią wrócić z drogi, nawet jeśli ona prowadzi prosto w ciemność.
Co ważne, w tej prozie nie znajdziemy taniego horroru. Strach rodzi się tu z czegoś znacznie głębszego – z lęku przed samotnością, przed tym, że największe uczucie może być bezsilne wobec śmierci, a może nawet ją przyzywać. To nie są opowiadania dla tych, którzy szukają dynamicznej akcji – to raczej medytacja nad losem i miłością, która nie umiera, nawet kiedy powinno się ją pogrzebać.
Mimo gotyckiej, fantastycznej otoczki historie Baty Ziai są zaskakująco uniwersalne. To opowieści o nas – ludziach rozdartych między pragnieniem nieśmiertelności a świadomością, że każdy zachwyt i każda namiętność są tylko na chwilę.
Zbiór czyta się lekko, bo styl autorki jest melodyjny, chwilami poetycki, ale nigdy przesadnie ozdobny. To proza, którą warto smakować powoli, zdanie po zdaniu – właśnie dla tych zjawiskowych opisów bagien, zamków, martwych ogrodów, pustych pałacowych komnat czy księżycowych parków pełnych szeptów.
Czy „Mroczne historyje…” są książką straszną? Tak – jeśli boimy się własnych tęsknot i myśli o tym, że nawet największa miłość nie zawsze może być ocaleniem. Ale to również książka piękna – trochę jak stare baśnie, które opowiadają prawdy o nas samych, choć przywdziewają fantastyczne szaty.
Polecam ją tym, którzy lubią literaturę na pograniczu fantasy, liryki i psychologicznej grozy – i którzy nie boją się spojrzeć w lustro, by zobaczyć w nim nie tylko własne zmarszczki, ale też swoje mroczne pragnienia.
Nie lubię banału, przewidywalności i cukierkowej miłości w pastelowej oprawie. Gdy pierwszy raz natknęłam się na Mroczne historie o miłowaniu i przemijaniu, zatrzymałam się. Tytuł - jakby ktoś wyjął go z mojej głowy, z tych cichych myśli o tym, że miłość to nie zawsze bajka, że często chodzi w parze z cierpieniem, z rozstaniem, z tym, co niewypowiedziane. Potem spojrzałam na okładkę, która jest niepokojąca, a jednocześnie piękna. A kiedy przeczytałam opis… wiedziałam, że to nie będzie zwykła książka. Średniowieczne canzony, romantyzm podszyty śmiercią, miłość, która nie zna granic, nawet tych najbardziej ostatecznych. Do tego szczypta fantastyki czyli to, co pozwala się oderwać od codzienności, ale nie zapomnieć o tym, co najważniejsze.
W środku czeka siedem historii. Każda z nich inna, ale wszystkie mają ten wspólny mianownik: miłość i śmierć. Czy można kochać kogoś, kto dawno odszedł? Czy da się zatrzymać uczucie w czasie, który przecież ucieka jak woda przez palce? Co się dzieje, gdy uczucie nie znajduje ujścia, czy zmienia się w tęsknotę, czy może w obsesję? Autorka nie daje prostych odpowiedzi. Zamiast tego zmusza do tego, by się zatrzymać. By poczuć. Przeszyć się niepokojem. Zastanowić, czy nasze serca też skrywają tak mroczne zakamarki.
Te opowieści są jak stare pieśni. Niosą ze sobą rytm, może i melancholijny, ale niesamowicie wciągający. To książka dla tych, którzy lubią czytać między wierszami. Dla tych, którzy nie boją się poczuć ukłucia żalu, ciężaru tęsknoty i grozy przemijania. Czy miłość może być piękna i bolesna jednocześnie? Czy śmierć odbiera, czy tylko przenosi uczucia gdzieś dalej, w inny wymiar?
Najbardziej podobało mi się to, że żadna z tych historii nie była oczywista. Nie było przewidywalnych zakończeń, nie było prostych rozwiązań. Każda historia zostawiła mnie z jakąś emocją, czasem to był żal, czasem wzruszenie, czasem dreszcz, który przeszedł mnie od karku do stóp. Ta książka sprawiła, że przestałam traktować fantastykę jako tylko „ucieczkę od rzeczywistości”, bo tutaj to właśnie fantastyka mówi najwięcej o nas samych.
Polecam z całego serca – ale nie każdemu. To książka dla tych, którzy nie boją się zaglądać w ciemność. Dla tych, którzy wierzą, że prawdziwa miłość nie kończy się nigdy. Nawet jeśli musi zejść pod ziemię, by tam w milczeniu dalej trwać.
,,Mroczne historyje o miłowaniu i przemijaniu" to opowieść, która zaczyna się jak szept, a kończy jak modlitwa. Beata Ziaja stworzyła coś, co trudno nazwać zwykłym zbiorem opowiadań. To raczej cykl poetyckich przypowieści o miłości, która nie zna granic, ani czasu, ani życia, ani śmierci.
Od pierwszych stron czuć, że autorka nie opowiada tych historii z pozycji obserwatora. Ona je przywołuje, jakby odczytywała dawne zapisy na pożółkłych kartach kronik, które przetrwały tylko dlatego, że ktoś kiedyś kochał tak mocno, iż jego uczucie nie pozwoliło światu zapomnieć. Jej proza pachnie wilgotnym kamieniem, starym pergaminem, deszczem i dymem z ogniska. Przenosi w czasy, kiedy miłość była niebezpieczna, bo wymagała odwagi, a śmierć była zawsze blisko, jak cień.
Każda z siedmiu opowieści ma własny rytm i własny ton, ale wszystkie łączy jedno, napięcie między pragnieniem a przemijaniem. To nie są historie o szczęściu, raczej o tęsknocie. O uczuciach, które nie znajdują ukojenia, ale właśnie dlatego są prawdziwe. Miłość w świecie tych opowieści nie jest bajką, lecz siłą, potężną, czasem okrutną, zawsze nieuniknioną. To uczucie, które trwa nawet wtedy, gdy ciało już milczy, a serce dawno przestało bić.
Autorka pisze językiem, który ma w sobie coś z dawnych pieśni, jest melodyjny, gęsty, pełen obrazów. Jej zdania nie są po to, by opowiedzieć fabułę, tylko by pozwolić ją poczuć. Każdy opis jest jak dotyk, powolny, uważny, nieco bolesny, ale niemożliwy do zapomnienia. Nie ma tu zbędnych słów. Nawet cisza między akapitami ma znaczenie.
To książka, która wymaga zatrzymania. Nie da się jej przeczytać w biegu. Trzeba usiąść, pozwolić, by zapach słów przeszedł przez zmysły i posłuchać, co one robią z człowiekiem. Bo to nie są zwykłe opowieści, a rytuał przejścia. Każda historia jest jak świeca w ciemnym kościele. Pali się cicho, a jednak rozświetla więcej niż widać na pierwszy rzut oka.
,,Mroczne historyje o miłowaniu i przemijaniu" to również książka o nas i o tym, jak bardzo boimy się przemijania, jak rozpaczliwie chcemy wierzyć, że miłość potrafi je pokonać. Autorka nie daje prostych odpowiedzi. Raczej zadaje pytania, które zostają w człowieku na długo po ostatniej stronie. Czy można kochać kogoś, kto odszedł? Czy miłość potrafi przetrwać tam, gdzie już nic nie ma? A może właśnie wtedy staje się najprawdziwsza?
Nie sposób nie docenić tego, jak autorka buduje nastrój. Każda scena ma w sobie coś filmowego, a to widać, słychać, czuć. Mrok w jej opowieściach nie jest tylko tłem, lecz częścią świata, w którym uczucie dojrzewa. To mrok, który nie przeraża, ale przyciąga. Wciąga w swoje ciche, niebezpieczne piękno.
To książka o miłości, która nie ma końca i o śmierci, która nie potrafi jej przerwać. O tym, że najpiękniejsze uczucia są często tymi, które bolą. Że człowiek, nawet jeśli przemija, to zostawia po sobie coś więcej niż ślad w pamięci. Zostawia emocję, echo, które wciąż brzmi w przestrzeni.
Siedem niezwykłych opowieści, które są od siebie tak różne, a jednak mają ze sobą wspólny łącznik - miłość i przemijanie, śmierć...
Siedem oryginalnych historii skierowanych do dorosłego czytelnika, przed które nie da się po prostu przebrać. Autora z zamysłem stworzyła opowieści, przy których czytelnik musi zwolnić, a czasami nawet się zatrzymać.
Każda z siedmiu opowieści przenosi czytelnika do średniowiecza, opowiada o rycerskich romansach, które brzmią w odbiorze jak piękne baśnie dla dorosłych. Jednak w każdym z nich jest nutka grozy, ciemności...
Autorka zadaje pytania, które pozostawia bez odpowiedzi. Czytelnik sam musi udzielić sobie odpowiedzi. Sprawia to, że człowiek zwalnia, zastanawia się i... dostrzega coś, czego być może do tej pory nie był w stanie zauważyć.
Każdy z bohaterów opowieści jest inny. Autorka nadała im cechy, które sprawiają, że są oni oryginalni i przede wszystkim mają do przekazania czytelnikowi coś znacznie głębszego. Każda postać odgrywa w ,,Mrocznych historykach" znaczącą rolę.
W książce Czytelnik trafi na mnóstwo przeróżnych opisów, które do krótkich nie należą. I chociaż pewnie wielu z Was pomyśli teraz ,,o matko, nie lubię takich zabiegów" to jednak w tym przypadku opisy to coś bardzo istotnego. Często sprawiają one, że można zrozumieć coś o wiele głębiej, niż bez nich. Niekiedy też po prostu dają Czytelnikowi moment, w którym nie pozostaje mu nic innego, jak pozachwycać się tym wszystkim. Autorka pisze bardzo obrazowo. Czytając tę książkę, w głowie odtwarzany jest film...
Myślę, że ta opowieść jest w jakimś stopniu opowieścią o każdym z nas. W jakiś sposób obnaża ona każdego, kto po nią sięgnie z jego mniej lub bardziej mrocznych tajemnic, marzeń...
,,Mroczne historyje o miłowaniu i przemijaniu" autorstwa Beaty Ziaji to książka licząca nieco ponad 250 stron. Czy nadaje się ona na jedno podejście, przez niewielką liczbę stron? Nie wiem, i szczerze mówiąc, w to wątpię. Według mnie jest to zbiór baśni dla pełnoletnich, które trzeba sobie po prostu dawkować w odpowiednich ilościach...
Czułam, że gdy przeczytam tę pozycję, będę musiała odczekać, by napisać jej recenzję. Tak wiele myśli kłębiło mi się w głowie, tak wiele emocji wywołała we mnie, że nie sposób nawet tego opisać. Beata Ziaja dociera swoim piórem, a szczególnie prawdą, która w sposób poetycki, barwny, szczery, ale też przerażający dociera do wnętrza naszej duszy i ukazuje to, co nieuniknione. I gdy czytałam tak strona po stronie, w pewnym momencie zaczęły cieknąć mi łzy po policzkach, bo po raz kolejny dotarło do mnie, że nic nie jest nam dane na wieczność. Czas przemija, a my razem z nim pełni przeróżnych emocji zaczynając od radości, miłosnych uniesień, kończąc na żalu, strachu, samotności, zawiedzeniu, czasami nawet nienawiści. I to tylko okrojona paleta emocji, które nami targają.,,Mroczne historyje" Beaty Ziaji to uczta, na której najesz się do syta, ale też pozostaniesz głodnym. Od skrajności w skrajność, ale takie jest też życie. To historie ludzi, otaczających się różnego rodzaju miłością, która albo przemija, albo jest wieczna i nawet śmierć tego nie zmieni. Nawet zza grobu daje o sobie znać. Miłość po grób tutaj nabiera innego znaczenia. Historie naturalne, nawet nie jakoś specjalnie wymyślne, bo wiele z tych sytuacji ma odzwierciedlenie w życiu człowieka, a jednak takie dobitne, plastyczne, dające do myślenia. Czasy się zmieniają, średniowiecze było i minęło, ale życie i życiowe perypetie pozostały takie same.Mrok, który widnieje w tytule, wypływa tu nie z mrocznych opowieści, a z ich przekazu, który otwiera oczy i pozbawia nas okrycia. Stoimy nadzy przed własnym obliczem, obliczem człowieka i ogarnia nas strach.Beata Ziaja, tworząc pozycję z literatury pięknej w klimacie średniowiecza, owianą romantyzmem ukazuje nam siedem historii ludzi, jakże różnych od siebie, przepełnionych uczuciami wszelkiego rodzaju, gdzie głównym ich tematem jest miłość i śmierć wplątana w życiowe perypetie.
Każda historia jest głęboka i każda próbuje nam powiedzieć coś innego. Napisane są w barwny sposób. Klimat tych opowieści jest namacalny, a opisy tworzą przed naszymi oczami dokładny obraz każdej sytuacji. Mroczna aura, która krąży nad każdą z historii, przenika czytelnika.Autorka stworzyła coś niesamowitego. Jeszcze żadna książka nie zakorzeniła się we mnie tak głęboko. Od dawien dawna wiadomo, że romantyzm zawsze połączony jest ze smutkiem, przemyśleniami i z tego wychodzą najpiękniejsze pozycje. I takie połączenie znajdziecie również tutaj. Romantyczne osobowości i trudne opowieści.,,Mroczne historyje. O miłowaniu i przemijaniu" Beaty Ziaji to lektura obowiązkowa, kunsztowna, tajemnicza, piękna, a zarazem mroczna. Wiele by o niej można było pisać. Jednak najbardziej dotrze do Was słowo pisane, jeśli pojawi się ona w Waszych rękach.Dziękuję za tę pozycje Pani Beato. ?
"Mroczne historyje o miłowaniu i przemijaniu" - Beata Ziaja
4/5 ? "Dłonie kobiety i mężczyzny, jeszcze splecione w miłosnym uścisku, opadły bezwładnie, zaś oni sami pochylili smutnie głowy i w milczeniu, nie patrząc na siebie, rozeszli się każde w swoją stronę." Widząc ten tytuł po raz pierwszy pomyślałam, że to będzie coś głębszego, niż to, co czytam zazwyczaj.. I miałam rację. Książka, która nie ma nawet trzystu stron, a jednak czyta się ją zdecydowanie dłużej, niż inne. To lektura, przy której trzeba zanurzyć się we własnej głowie i przemyśleć pewne kwestie. Głęboka i.. piękna ? Siedem opowieści. Siedem na pozór różnych od siebie historii, ale jedno je łączy - miłość. A właściwie miłość i śmierć, bo to one są tematem przewodnim. Każda z tych opowieści niesie za sobą inny ładunek emocjonalny, ale każda głęboko trafiła do mojego serca i duszy.. I chociaż odczuwałam naprawdę wiele emocji podczas czytania, to najwięcej czułam wzruszenia. Myślę, że każda wrażliwa dusza odczuje tą książkę dwa razy mocniej. Literatura piękna nie jest dla każdego, trzeba do niej dojrzeć, żeby ją docenić. Nie sądziłam nawet, że jest dla mnie, a jednak.. trafiło do mnie. Pani Beata pisze z taką dużą nutą melancholii. Widać, że ma w sobie wiele uczuć, że jest osobą wrażliwą. Widać to po jej piórze. Czułam, jakby słowami weszła w głąb mnie. Podziwiam też, jak nadała każdemu z bohaterów głębi. Każda postać ma własną historię za sobą i to się czuje. No i opisy.. ? Coś, czego ja zazwyczaj nie lubię, ale tutaj? Tutaj nie wyobrażam sobie, by było inaczej! Pani Beata wręcz maluje słowem, tworząc obrazy w mojej głowie, bez których nie wyobrażam sobie tych historii. W tym przypadku gdybym miała sugerować się okładką, najpewniej nie sięgnęłabym po tą lekturę. Jednak już się przekonałam, że nie warto oceniać książki po okładce. Czy to polecajka? Tak. Czy dla każdego? Myślę, że tak, jednak nie w jednakowym momencie życia. Jedni docenią ją szybciej, inni później. Cieszę się, że miałam okazję przeczytać te historie ? "Niewiele jest smutniejszych rzeczy dla kobiety niż nagłe odkrycie, że jej czas przemija. Staje przed lustrem, bada wszystkie zmarszczki i wgłębienia na twarzy... Przygląda im się bacznie z każdej strony i nagle dostrzega piętno czasu! Przerażona, rozbiera się do naga i równie uważnie ogląda swoje kształty. Patrzy na piersi - czy aby nie zwiotczałe i obwisłe? Kładzie ręce na brzuchu - chyba zbyt wypukłym! I zastanawia się, jak to będzie dalej..." Współpraca reklamowa z @beataxziaja
Beata Ziaja stworzyła zbiór opowiadań i zatytułowała go "Mroczne historyje". Moim zdaniem to nie są zwykle opowiadania, to są bardzo poetyckie teksty. Takie, o których się myśli w trakcie czytania, i zostawiają czytelnika z takim pytaniem... Refleksją nad życiem, miłością i tym co potem... Autorka skupia się tutaj na mrocznej stronie. W niektórych opowieściach czuć nawet dreszczyk niepokoju na plecach. Autorka nie skupia się tu na cukierkowym odbiorze historii, nie koloryzuje wręcz przeciwnie. Pokazuje nam, że miłość wiele ma twarzy i nie raz i nie dwa jest to właśnie takie smutne cierpiące oblicze.
W tej mało objętościowo książce dostaniecie ogrom emocji, przeżyć, jakby wspomnień...
Książka składa się z siedmiu opowiadań. I każde z nich jest inne. Ma inny wydźwięk, ton a nawet i tempo. Nie ma tu mowy o powtórce czy nudzie. Nie sposób wybrać też tego najlepszego opowiadania, bo jak? Jeśli każde jest wyjątkowe.. Myślę, że jeszcze nie raz i nie dwa przeczytam ten tytuł, lub po prostu któreś z opowiadań...
Niesamowite jest to, że ja z reguły nie czytam opowieści, nie czytam poezji... Spytacie więc co tą książka robi u mnie? Toteż moi drodzy skusiłam się recenzjami koleżanek po fachu, i absolutnie się nie zawiodłam... Było to dla mnie niesamowicie eteryczne przeżycie! Wręcz namacalne i z pewnością długo nie zapomnę o tym tytule. ??
Polecam ogromnie jeśli lubicie po lekturze mieć swoje przemyślenia ?
Na końcu każdej ścieżki może kryć się mrok Tajemnice otaczają ludzi ze wszystkich stron. Kiedy przypadkiem trafi się na ich trop i podąży ich śladem,...
Przeczytane:2025-11-02,
🖤 „𝓜𝓻𝓸𝓬𝔃𝓷𝓮 𝓱𝓲𝓼𝓽𝓸𝓻𝔂𝓳𝓮” 𝓑𝓮𝓪𝓽𝓪 𝓩𝓲𝓪𝓳𝓪
Miłość krąży wokół bohaterów, nie zważając na to, iż świat śmiertelnych szybko przemija, a na końcu ziemskiej drogi czeka wszystkich nieuchronny kres.
▪𝗥𝗘𝗖𝗘𝗡𝗭𝗝𝗔 ▪
Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy nie czytałam książki, która w taki sposób opisuje miłość, śmierć i mrok. Ta książka nie snuje nam historii o pięknej miłości. Ukazuje nam prawdę, gdzie często owe uczucie spotęgowane jest cierpieniem, obsesją i końcem.
„Mroczne historyje o miłowaniu i przemijaniu” to zbiór siedmiu historii o miłości i właśnie przemijaniu. Jej wyjątkowość objawia się tym, że owe historie nawiązują do średniowiecznych canzon, czyli lirycznych pieśni, które opiewały romanse rycerskie i wojenne przygody. Autorka poprzez swoje opowieści przenosi nas w inne czasy. Czasy średniowieczne, w których miłość często była nieosiągalna i oparta na układzie, w którym ciężko było mówić o prawdziwych uczuciach. Jednak zdarzały i takie, w których pojawiały się prawdziwe uczucia miłości, które nie znikały wraz ze śmiercią.
Jestem pod dużym wrażeniem tego, że wszystkie opowiadania sprawiły, że ani na chwilę nie potrafiłam oderwać się od tej powieści. Prawda jest jednak taka, że autorce doskonale udało się od pierwszej chwili złapać mnie w swoje sidła, sprawić, żebym nie mogła oderwać się od tej książki, dopóki nie poznam wszystkich historii. Jestem w pewnym stopniu oszołomiona tymi opowiadaniami, jednak bardzo się cieszę, że trafiły one w moje ręce. To niesamowite historie, warte poznania. Zdecydowanie nie jest to powieść, którą czyta się jednym tchem, warto poświęcić jej kilka dłuższych chwil, oddać się kontemplacji i krótkim chociaż przemyśleniom. W tych opowiadań miłość boli. Pełna jest tęsknoty, a jednak mimo wszystko trwa, a kiedy już myślimy, że zbliża się jej koniec, wydarza się coś niespodziewanego…
Każdy z bohaterów ma swoje niepowtarzalne cechy charakteru. Każdy z nich jest na swój sposób inny. Autorka stworzyła ich charakterystykę bardzo różnorodnie. Każda z postaci niesie ze sobą istotne przesłanie.
„Mroczne historyje o miłowaniu i przemijaniu” to potężna dawka emocji i refleksji. Każde opowiadanie dostarcza innych wrażeń, innych doświadczeń. Nie są one łatwe w odbiorze, ale właśnie to sprawia, że zostaną w sercu na długo. Styl pisania Beaty Ziaji jest z pewnością niebanalny. Autorka potrafi wciągnąć czytelnika w swoje opowieści. Jej plastyczne opisy rysowały w mojej głowie każdą opisywaną scenę, przez co czułam się tak, jakbym oglądała film.
Ogromnie wam polecam tę książkę! Sprawi, że zatrzymacie się na chwilę, poddacie kontemplacji i przyjemnej melancholii, która uzmysławia, co tak naprawdę w życiu jest ważne. ✨