„Mścicielka” Pauliny Olczyk to jedna z tych książek, które nie dają czytelnikowi komfortu. Nie pozwala się czytać „dla rozrywki”, odłożyć na półkę i spokojnie zasnąć. To opowieść, która drąży, która wciska się w zakamarki myśli i zostawia w środku ciężar, którego trudno się pozbyć. Może właśnie dlatego tak bardzo mnie poruszyła – bo nie szuka prostych dróg, nie daje gotowych rozwiązań, a zamiast tego zmusza, by stanąć twarzą w twarz z tym, co w nas najmroczniejsze: z gniewem, pragnieniem odwetu, z nieustępliwą potrzebą odpowiedzi na pytanie „dlaczego”.
Magda Czaplińska, bohaterka tej historii, to postać, której nie da się potraktować obojętnie. Od początku czułam jej samotność, ten ból dziecka odrzuconego, które nie miało prawa do normalnego domu, do miłości, do poczucia bezpieczeństwa. Kiedy wychodzi z domu dziecka, nie wyrusza w świat z marzeniem o lepszym życiu, ale z obciążeniem, które nie daje oddychać – z potrzebą, by odnaleźć tych, którzy dali jej życie i jednocześnie brutalnie je odebrali. To pragnienie nie jest czystą ciekawością, lecz krzykiem kogoś, kto przez całe dzieciństwo nosił w sobie pytanie bez odpowiedzi. I w tym krzyku odnalazłam echo wielu ludzkich doświadczeń – to, jak trudno żyć z poczuciem odrzucenia, jak głęboko rani brak wyjaśnień, brak sensu.
Autorka zbudowała Magdę nie jako bohaterkę, którą łatwo kochać. Ona drażni, irytuje, bywa bezwzględna. Ale w tej właśnie bezwzględności jest jakaś przejmująca prawda – bo ile razy sami marzymy, by oddać cios tym, którzy nas skrzywdzili? Ile razy milcząco fantazjujemy o zemście, której nigdy nie dokonamy, ale która na chwilę koi naszą bezradność? W „Mścicielce” te fantazje nabierają ciała. I to jest najbardziej niepokojące – że można w niej zobaczyć cząstkę siebie.
Komisarz Myszkowski, tropiący kolejne zbrodnie, jest jak lustro, w którym odbija się ta mroczna strona. On patrzy na fakty, szuka sprawcy, ale za każdym razem, gdy zbliża się do prawdy, pojawia się pytanie: czy naprawdę jest tylko jeden winny? Czy zemsta jest zbrodnią, czy raczej desperacką próbą wyrównania rachunków z losem? A może obie odpowiedzi są równie prawdziwe i równie tragiczne?
Czytając, miałam momenty, kiedy musiałam odłożyć książkę. Nie dlatego, że była źle napisana, przeciwnie – dlatego, że była zbyt dobrze napisana, zbyt realistycznie oddawała emocje, które wielu z nas woli spychać głęboko. Milczenie Magdy, jej chłód, determinacja – to wszystko przygniatało mnie jak ciężka warstwa lodu, a jednocześnie przyciągało. Byłam rozdarta: chciałam, żeby odpuściła, żeby znalazła w sobie siłę, by nie powielać przemocy, ale jednocześnie czułam, że jej zemsta jest jedynym językiem, którym potrafi mówić o swoim cierpieniu.
Olczyk nie ułatwia czytelnikowi życia. Nie ma tu wygodnej moralnej lekcji, nie ma czarno-białych bohaterów. Zamiast tego jest rzeczywistość – szorstka, pełna rys, w której każde działanie ma swoją cenę. Zakończenie nie przynosi katharsis. Nie ma poczucia „sprawiedliwości”, która przywraca równowagę. Jest pustka i pytanie: co dalej? I ta pustka okazała się dla mnie najmocniejszym elementem powieści. Bo życie właśnie takie jest – nie daje prostych finałów, często zostawia nas z ciszą, której nie umiemy udźwignąć.
„Mścicielka” poruszyła mnie także dlatego, że odnalazłam w niej coś bardzo osobistego – pamięć o chwilach, kiedy sama czułam niesprawiedliwość tak dotkliwą, że brakowało mi powietrza. Nie w takiej skali jak bohaterka, ale jednak prawdziwą, własną. To książka, która nie pozwala zamknąć się w wygodnym przekonaniu, że zawsze wybieramy dobro. Bo pokazuje, że czasem wybory są dramatycznie trudne, że czasem pragnienie sprawiedliwości staje się trucizną, której nie potrafimy wyrzucić z krwiobiegu.
Paula napisała debiut, który nie jest perfekcyjny – momentami akcja się rozwleka, czasem widać, że autorka jeszcze szuka swojego literackiego rytmu. Ale właśnie ta niedoskonałość sprawia, że „Mścicielka” jest autentyczna. To nie jest gładka, sztucznie wypolerowana historia. To książka, która rani, drażni, zmusza do stawiania pytań, a nie do znajdowania prostych odpowiedzi.
Kiedy zamknęłam ostatnią stronę, długo siedziałam w ciszy. Czułam w sobie ciężar historii Magdy, jakby jej gniew i jej rozpacz przesiąknęły także we mnie. I myślę, że właśnie w tym tkwi siła tej powieści – nie w samej intrydze, nie w kryminalnym suspensie, ale w emocjonalnym ładunku, który przenosi na czytelnika. To książka, która nie pyta, czy wolno się mścić. Ona raczej każe zastanowić się, co my zrobilibyśmy, gdyby nasze życie było tak naznaczone brakiem, bólem i krzywdą.
„Mścicielka” nie jest łatwa, ale jest potrzebna. To lektura, która zostaje w sercu i w głowie, i mam wrażenie, że jeszcze długo będę do niej wracać w myślach – zwłaszcza w chwilach, kiedy sama poczuję niesprawiedliwość. Bo Magda przypomina, że każdy z nas nosi w sobie cień, i że to, co zrobimy z tym cieniem, może zdecydować o tym, kim jesteśmy naprawdę.
Wydawnictwo: b.d
Data wydania: 2025-10-10
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 369
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Ewelina Białogołąbek