Lubię powieści, które w pewien sposób łechcą naszą, polską megalomanię. A nic tak bardzo nie wzrusza, nas, Polaków, jak choćby epizod związany z naszym pięknym krajem nad Wisłą w filmie, czy książce. Znać, że skoro o nas piszą, to nas dostrzegają…
Bernard Minier w swojej powieści Nie gaś światła połechtał nas w sposób szczególny. Początek kryminału może wprawić w dumę niejednego Polaka. Autor umieścił pierwsze sceny swojego ekscytującego thrillera w Puszczy Białowieskiej, by potem jednak nas zawieść i szybko przenieść się z akcją na stałe do Francji… Ostatecznie, po przeczytaniu kryminału - wybaczyłam.
Mówiąc poważnie, Minier zafundował czytelnikom potężną dawkę adrenaliny. Jego Nie gaś światła, to książka, która potrafi porządnie zestresować czytelnika podczas lektury. A wszystko za sprawą dwójki głównych bohaterów, których losy śledzić będzie można na kartach powieści.
On – Martin Servaz, policjant na zwolnieniu, leczący depresję po ciężkich przeżyciach, z których nie potrafi się otrząsnąć. Motyw stary jak świat, za to wciąż jak widać chwytliwy. Przebywając w ośrodku na leczeniu, otrzyma pocztą klucz do pokoju hotelowego wraz z adresem i terminem spotkania. Po co? Czas pokaże… Ona - Christina Steinmeyer, odnosząca sukcesy w życiu zawodowym i osobistym dziennikarka, która w jednej chwili straci niemal wszystko. Gdy w Wigilię Bożego Narodzenia w swojej skrzynce na listy znajdzie list samobójczyni, będzie to dla niej początek kłopotów… I trudno stwierdzić, czy jest to początek paranoi, czy perwersyjna gra z szaleńcem.
Dlaczego kryminał, czy może thriller Miniera tak bardzo jeży włosy na głowie? Bo obraca się w świecie manipulacji, która potrafi doprowadzić człowieka do obłędu i zrujnować jego życie. A to dopiero początek, bo autor sprawnie napędza stracha czytelnikowi... Uczucia towarzyszące osaczeniu, stalkingowi i manipulacji, z którymi borykać muszą się bohaterowie, szybko udzielają się czytającemu, który mocno identyfikuje się z bohaterami Nie gaś światła. Minier dołożył do tego jeszcze spory zakres wiedzy z dziedziny zdobywania kosmosu, co jako całość tworzy powieść niebanalną i pełną zagadek.
Powiedzieć, że akcja powieści zmienia się jak w kalejdoskopie, to spore niedopowiedzenie. To, co dzieje się w Nie gaś światła, to szaleńcza gonitwa, jazda rollercoaster’em.
Szaleńcze tempo, przewrotność, wywracanie wydarzeń do góry nogami, o 180 stopni, w dodatku raz za razem, wszystko to sprawia, ze książkę pochłania się jak najsmaczniejszy kąsek. A im bliżej końca, tym wrażenia mocniejsze, tym większe wstrząsy wywołuje Bernard Minier. Mistrzostwo świata.
Minier dobrze wie, jak zagrać na delikatnych emocjach czytelnika i na jego wrażliwości. Snuje opowieść pełną grozy o złu w najohydniejszym wydaniu, o ludzkim okrucieństwie i nieludzkiej podłości.
Mocne, gorąco polecam!
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2014-10-10
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: N'eteins pas la lumiere
Język oryginału: francuski
Tłumaczenie: Monika Szewc-Osiecka
Ilustracje:Michał Pawłowski/ Alamy/ BE&W/ John Dalton
Dodał/a opinię:
Edyta Staniec
Pierwszy tom nowej serii z porucznik Lucią Guerrero. Grupa studentów kryminologii Uniwersytetu w Salamance odkrywa istnienie mordercy, który przez kilkadziesiąt...
Największa zagadka w karierze Martina Servaza. Pirenejach mieszka, ukryty przed światem, kultowy reżyser filmów grozy Morbus Delacroix. To uwielbiany...