Gdy pod koniec lata zobaczyłam tę powieść w zapowiedziach bardzo chciałam ja przeczytać. Po opisie okładkowym sądziłam, że dostanę lekki thriller o zabarwieniu erotycznym, ale szybko się przekonałam, jak bardzo się myliłam. Dobrym określeniem będzie, że poczułam daleko idące rozczarowanie treścią… Nie jestem fanką takich zagadnień, żadna wersja „Lolity” mnie nie przekonuje, podobnie jak treść pierwowzoru. Abstrahując od pisarskiego kunsztu twórców, zawsze jest to tematyka kontrowersyjna, nie mówiąc już o niemożliwym do udźwignięcia oklepaniu wątku. Podobnymi treściami jesteśmy bombardowani zewsząd, szczególnie w dobie popularności ruchu #MeToo i kolejna książka poruszająca podobne zagadnienia niczego już nie wnosi.
Powieść zaczyna się niewinnie: ot, fanka pisarza celebryty idzie na jedno z wielu spotkań autorskich z jego udziałem… Kaja to trzydziestolatka, niepoukładana życiowo, trochę szalona i bezczelna kobieta, która wciąga dojrzałego mężczyznę w niesmaczną, dwuznaczną, uwodzicielską grę. Profesor poddaje się tej mrocznej atmosferze i oboje rozpoczynają prostacki flirt. Akcja rozgrywa się w ciągu jednego wieczora i nocy, w czasie których wydarzy wiele: prócz prowokującej zabawy w uwodzenie dowiemy się, że Kaja w rzeczywistości prowadzi osobistą vendettę. To odwet za wydarzenia sprzed 15 lat.
Dziwna to była książka. Dziwna z powodu treści oraz sposobu jej podania. Na powieść składają nieoczywiste, pełne dwuznaczności i niedopowiedzeń dialogi oraz chaotyczne i często niezrozumiałe przemyślenia bohaterki. Jest też sporo dygresji, które nie bardzo wiem, czemu miały służyć (np. ta o kanclerzach i prezydentkach). Dyskusyjne jest również dla mnie zagadnienie zawarte w pierwszym zdaniu opisu: „Spotkanie człowieka, którego się kochało, jest jak powrót na miejsce zbrodni” – cóż, w kontekście całości fabuły, jej wymowy, wieku bohaterki w czasie, kiedy rozegrały się dawne zdarzenia, a także jej zachowania, nie wydaje mi się, aby można tu było mówić o miłości. Jestem przekonana, że mając lat naście, nie można mówić o świadomym uczuciu…
Dużym plusem powieści jest dojrzały styl autorki. Nina Igielska bardzo pięknie i lekko włada słowem, wręcz się nim bawi, dobrze zbudowała klimat historii, potrafiła stworzyć tajemniczą, duszną atmosferę i zdołała utrzymać napięcie. Pod względem artyzmu literackiego jest to raczej udany debiut. Co prawda nie znalazłam w książce obiecywanego w blurbie przesiąknięcia niebezpieczną erotyką, nawet jeśliby spuścić zasłonę milczenia na prawdziwy temat opowieści, ale w tym kontekście to akurat dobrze. Wybaczcie, ale nie dostrzegam żadnego erotyzmu w „Lolicie”, mimo wirtuozerii pisarskiej Vladimira Nabokova… Tu sprawa ma się podobnie.
Książka nie wywarła na mnie wrażenia, na jakie liczyłam, okładkowy opis kompletnie nie sugeruje, z czym możemy mieć do czynienia, co uważam za krzywdzące dla potencjalnego czytelnika, który sugerując się tymże blurbem, zwyczajnie może wybrać dzieło, które nie będzie mu odpowiadało tematycznie. Takoż i ja niestety uczyniłam…
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2022-08-24
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 272
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
aggusia