Na łódzkim komisariacie z dwunastoletnim stażem pracuje komisarz Lena Rudnicka. To twarda niczym głaz kobieta, która przeszła przez coś, czego żaden funkcjonariusz nie chciałby nigdy doświadczyć. Pozostał ślad na ciele i na umyśle. Ta sytuacja ciągle w niej tkwi. Ale ona sienie poddaje. Bezkompromisowa i ekscentryczna. Ze specyficznym niewyparzonym językiem. Niczym pies myśliwski tropi i węszy, aż znajdzie sprawcę. Nie ustaje w kluczeniu labiryntem, by dopaść sprawcę. Spostrzegawczość godna oka sokoła. Tym razem jej partnerem zostaje nowicjusz Marcel Wolski. Mężczyzna młodszy od niej, kulturalny, stonowany. Jak odnajdzie się w pracy w nowym miejscu i to z kobietą wulkan, jako przełożoną? Osobą, której wystarczy iskra, by wybuchła? Ale zanim połączy ich praca, połączył ich pożar. Jaki? Musicie przeczytać sami.
Muszą odnaleźć się w nowym położeniu i nowej rzeczywistości. Przy okazji mają złapać mordercę Klemensa Chmielnego. Człowieka, który miał tyko zaginąć - nie stać się celem. Przykładny mąż i księgowy, na pokaz ideała za uszami tyle, że można kopać łopatą. Komu zawinił na tyle, że ten ktoś odebrał mu życie? Dlaczego w ty wieku spotkał śmierć? Tutaj każdy dzień dostarcza nowych tropów i nowych zagadek. Nić się rwie i za nic nie można odkryć sprawcy a tym bardziej motywu.
Na domiar złego Lena musi zmierzyć się ze swoimi odczuciami do Marcela pamiętając o Krzysztofie. Nie może o nim zapomnieć. Ten mężczyzna jest kimś więcej niż tylko prokuratorem.
W "Porywie" jest tyle samo bohaterów co tabletek w buteleczce. Ale ta ilość nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Każdy z nich ma swój odrębny charakter i jest indywiduum. Nie ginie w tłumie, choć mogło by się właśnie tak wydawać. Nie. Tutaj każda osoba ma określona rolę i postępowanie. Jeśli chodzi natomiast o śledztwo to zostało bardzo ładnie, idealnie w moim odczuciu przeprowadzone. Trop się rwał, wątków przybywało a Lena ze swoim myśliwskim nosem nie dała się zapędzić w kozi róg. Uwielbiałam jej przepychanki słowne. Nie rozumiem tylko jej postępowania jeśli chodzi o Krzysztofa. I tutaj jest tylko ten jeden malutki wątek, który mi się nie spodobał. To jaka Lena jest na co dzień, w pracy i ogólnie w obyciu gryzie mi się z zachowaniem według prokuratora. Normalnie nie pasuje mi ten puzzel w tej układance. Zdecydowanym plusem jet historii jest lekkie pióro autorki. To ono przyciągało mnie niczym magnes. Ciężko było mi odkładać książkę, gdy obowiązki wzywały. Najchętniej przeczytałabym cała historię na raz. Najgorsze jest teraz to, że muszę czekać na drugą część przygód Leny a tak bardzie chciałabym czytać już.
Książkę czytało mi się przyjemnie. Mimo swoich pokaźnych rozmiarów nie było ani jednego momentu, który by mnie zmusił bądź zniechęcił do dalszej lektury. Jestem zaskoczona - naprawdę szczerze, pozytywnie zaskoczona. Pierwsza część serii o nietuzinkowej Lenie Rudzkiej wciągnęła mnie już od pierwszych wydarzeń. Moim spostrzeżeniem i takim nakierowaniem jeśli chodzi o styl tej książki, jest twórczość Alka Rogozińskiego. Tak mi się skojarzyło. Nie było wprawdzie tak wesoło ale nie wiało grozą czy arktycznym mrozem. Książka Kingi Wójcik okazała się być dla mnie strzałem w dziesiątkę. Jestem oczarowana i proszę o więcej.
Polecam
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2020-01-21
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 496
Dodał/a opinię:
agnieszka_rowka
Komisarz Lena Rudnicka powraca do Łodzi! Naczelnik wydziału Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi prosi komisarz Rudnicką o pomoc. W mieście doszło do tajemniczych...
Od tragicznych wydarzeń, których komisarz Lena Rudnicka była spiritus movens, minęło kilka miesięcy. W konsekwencji została karnie przeniesiona...