Bardzo lubię książki, których akcja rozgrywa się w Krakowie, bo to miasto jest świetną scenerią i jeśli jest dobrze opisane – staje się pełnoprawnym bohaterem i wyrazistym tłem, dodającym wyrazu powieści. W przypadku książki „Powódź” tak się nie stało – opisów miasta jest niewiele, ale akcja i tak wciągnęła mnie bardzo i czytałam z zainteresowaniem.
Spodobał mi się pomysł na układ książki: rozdziały oddzielone są kartkami z kalendarza i kilkoma artykułami na różne tematy – od ciemnej strony internetu, przez handel ludźmi, po rosnący poziom wód w Wiśle. Czytelnik dostaje taką garść danych i zastanawia się, w jakim momencie (i czy w ogóle) one się ze sobą powiążą – to sprawia, że od pierwszej strony jesteśmy zaintrygowani. Bardzo też spodobała mi się indywidualizacja języka bohaterów: to zabieg bardzo trudny, a Autorowi udało się świetnie dopasować sposób mówienia do nastolatków, do żołnierzy, do dresiarzy itp. Duże brawa.
Oczywiście zaintrygowała mnie też fabuła – zagadka, która początkowo wydaje się dość prosta, z czasem nabiera rumieńców i okazuje się, że wcale nie jest taka oczywista. Czyta się szybko, akcja przebiega sprawnie, choć bez wielkich fajerwerków. Może nawet trochę zbyt sprawnie – przydałaby się jakaś ślepa uliczka czy fałszywy trop. Trochę też rozczarowało mnie zakończenie – nieco zbyt gładkie, ale nie czepiajmy się szczegółów: to ciekawy kryminał, przy którym na pewno nikt nie będzie się nudził
Minusem, o którym wspomniałam wcześniej, jest dla mnie brak opisów miasta: Autor wymienia kilka nazw ulic, kilka mijanych budynków, ale nie oddaje to klimatu Krakowa, a szkoda. Jest za to trochę – zawsze aktualnych – typowo krakowskich bolączek, zjawisk i powiedzonek. Niemniej jak dla mnie – za mało Krakowa w Krakowie 😊
Główny bohater – żołnierz Kris, wzbudził moją sympatię przede wszystkim tym, że jest taki… normalny. Po prostu zwyczajny gość, który ma poczucie winy wobec przyjaciela z dzieciństwa, więc próbuje rozwikłać sprawę jego samobójstwa. Na pozór oczywista sprawa okazuje się mieć drugie dno: i to bardzo niebezpieczne. Jak powiedziałam, bohater wydał mi się prawdziwy i sympatyczny, z tym jego wojskowym humorem, anegdotami, fajnym kontaktem z synkiem, problemami małżeńskimi. Tylko raz mnie wnerwił, ale za to BARDZO: kiedy zgodził się, aby w tej całej akcji i śledztwie pomagała mu para dzieciaków – nawet jeśli są to nastolatki mądre i dojrzałe – naprawdę miałam ochotę trochę nim potrząsnąć.
A gdzie w tym wszystkim tytułowa powódź? – zapytacie. Otóż jest: w tych właśnie artykułach, które poprzedza kartka z kalendarza, mamy relację z ogromnej powodzi, jaka uderza w Kraków. Ona przewija się przez całą powieść, tworząc jej tło i potęgując atmosferę niepewności, narastającego niebezpieczeństwa – a z drugiej strony, samego deszczu, który tę powódź powoduje, jakoś w książce zbyt wiele nie ma. Może to efekt skupienia się na opisywaniu zagadki i śledztwa, a może celowy zabieg.
Komu ta książka może się spodobać? Miłośnikom kryminałów mogę polecić ją z czystym sumieniem.
Podsumowując: ciekawa książka oparta na niebanalnym pomyśle, dobrze napisana i świetnie skonstruowana.
Wydawnictwo: Księży Młyn
Data wydania: 2019-10-21
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 212
Dodał/a opinię:
Joanna Tekieli
To brzmi jak dobry początek powieści: w niejednoznacznych okolicznościach umiera autor kryminałów. Sęk w tym, że wkrótce ciało Daniela Kasprzaka ginie...
Kraków, maj 2019 roku. Dzieci z trzeciej klasy podstawówki przygotowują się do pierwszej komunii, kiedy nad zalewem zostają znalezione zwłoki jednego z...
Czasem trzeba znaleźć swoją wojnę i walczyć w niej nawet, jeśli wydaje ci się, że kompletnie się do tego nie nadajesz.
Więcej