Spodobała mi się natomiast kreacja bohaterów. Każdy z nich ma inaczej na imię, są to bardzo wyszukane imiona, niektóre oczywiście. Każdy jest jakby... innego gatunku. Wiatrodziej, Prawdodziej, Krwiodziej i tak dalej. To bardzo mnie zaintrygowało, bo jak dotąd nie spotkałam się z takim podzieleniem bohaterów. Co do głównych bohaterek, Safi i Iseult - są to dwie dość fajne dziewuszki, które mają różne charaktery, a mimo to się lubią i my, jako czytelnicy jesteśmy w stanie je polubić niemal już od pierwszych stron. Podobało mi się również to, że mają takie jakby nici? Więzy, które między innymi określały ich stan, czyli czy na przykład były zdziwione, zakochane, smutne itp. To również jest dość interesujące zważywszy na to, że czegoś takiego jeszcze nie spotkałam. Więc już tutaj warto zauważyć, że wyróżnia pisarkę swego rodzaju oryginalność. Oczywiście nie ma tutaj samych żeńskich postaci, bo są i męskie. Merik, Kullen - ten drugi to jak prawie ze Zmierzchu, jak mu tam było... Edward!
Najbardziej chyba przypadli mi do gustu Merik i Safi. Nie wiem czemu, nie pytajcie mnie o to. Jednak każdy z nich się wyróżnia, nie tylko władaną mocą, ale i charakterem, którym bardzo zapunktowała mi autorka.
Reasumując za bohaterów należą się Susan wielkie gratulacje ponieważ nie są wykreowani na jedno kopyto i mają swój charakterek, dzięki czemu nie są płascy i papierowi, a i również z ich powodu połyka się w niewiarygodnie szybkim tempie tę pozycję.
Akcja. Tu z kolei mogłabym dyskutować, a raczej napisać Wam litanię, gdzie już wcześniej temat zaczęłam. Otóż gdy DOBRNĘŁAM do setnej strony, myślałam, że autentycznie się skończę. Zrobiłam wielkie oczy w stronę koleżanki z klasy, jak ona mogło to czytać - przecież tu nic się nie dzieje i to jest takie nudne! Ale przyznała mi się, że dopiero później coś zaczyna się dziać. No to dobra, przedzierałam się z trudem jak przez chaszcze ze strony na stronę, aż gdzieś w końcu coś się stało. Coś kliknęło, że tak powiem i akcja się pojawiła. Może nie aż taka, za którą nie dałabym rady nadążyć, ale jednak. Nienawidzę nudzić się przy powieściach i już się bałam, że będę żałować czasu, poświęconego na Prawdodziejkę. Niemniej jednak opisy, do tej setnej strony i trochę niesamowicie mnie zanudzały i już samo to postawiło książkę w niezbyt dobrym świetle. Ale ja się nigdy nie poddaje i czytam książki do końca. A więc dałam jej szansę. Bo podobnie było z Dziewczyną z dzielnicy Cudów. A jak wiecie drugi tom spodobał mi się bardzo, czyli może i Wiatrodziej - czyli kontynuacja recenzowanej książki przypadnie mi bardziej do gustu? Na to liczę!
Reasumując jestem zdania, że pomimo kilku niedociągnięć, książka okazała się być dobra. Może niekoniecznie jest z wyższej półki, ale kilka innych powieści tego gatunku, które są o wiele gorsze od tej. Strzeżcie się urokowi okładki, bo może Was zwieść, tak jak uwiodła mnie. Spowodowała automatyczną miłość i jak widzicie efekt jest średni. Niemniej jednak cieszę się, że tak piękny grzbiet zasila moją biblioteczkę, bo Wydawnictwo SQN projektuje WSPANIAŁE OKŁADKI. I raczej nie możecie temu zaprzeczyć. ;)
Niemniej jednak polecam ją wszystkim zainteresowanym, ale najpierw poczytajcie jeszcze kilka innych recenzji i dopiero decydujcie się na zakup. Wiem, że nie tylko mnie nie do końca zadowoliła, ale licze na to, że drugi tom odda mi to, co straciłam i czego nie dostałam podczas tej lektury.
Informacje dodatkowe o Prawdodziejka:
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2016-10-12
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
9788379246953
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: Truthwitch
Język oryginału: Angielski
Dodał/a opinię:
Karmelek3
Sprawdzam ceny dla ciebie ...