KOSMOS, GWIAZDY ITEPE…
Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce, czyli w czasach kiedy miałam lat …naście lubiłam czytać fantastykę. Pochłaniałam jak leci- Asimov, Bułyczow, Strugaccy, Dick, Lem. A potem coś mi w mózgu się przestawiło i zaczęłam szukać innej lektury, zarzucając na długo statki kosmiczne, asteroidy, skafandry i spacery w stanie nieważkości. Teraz poczytam czasami Lema (do którego słabość mam wielką i wielki sentyment), a nawet jakiś rok temu dałam się powalić na kolana „Marsjaninowi” Weira, zanim humor i pomysłowość Marka Watney’a rozsławił w swoim filmie Ridley Scott. Można mnie mało wyszukanie nazwać „betonem”, ale dla mnie polska fantastyka to Stanisław Lem, koniec, pozamiatane. Po jakiego czorta sięgnęłam więc po książkę Cichowskiego? Bo tak. Bo jestem kobietą, a kobiecie wolno.
Posłuchajcie pewnej historii… Ziemia zaczęła umierać. Ludzkość zbudowała więc wielki, genialny statek kosmiczny i wystrzeliła się w kosmos. Nie cała ludzkość, to byłoby za dużo; poleciała ludzkość posiadająca lotny umysł, wysokie stanowiska albo duże pieniądze oczywiście. Cała reszta, ta nic nie warta, biedna i byle jaka, została na ziemi. Na pohybel … temu, co miało nadejść. Minęło ileś tam setek lat krążenia w pustce kosmosu i ta „lepsza strona ludzkości” zapragnęła sprawdzić, czy Matka Ziemia jakimś cudem aby nie przetrwała. Bo kosmos, owszem, spory jest, ale wody jakby zaczęło brakować… Z misją na Ziemię lecą więc Lilo i Rez. Mają sprawdzić, czy Ziemię trafił przysłowiowy szlag, czy też może jest szansa na powrót. I odnaleźć coś, zwanego Biblioteką Snów.
Teoretycznie taki był punkt wyjścia, ale w kilku zdaniach napisać o czym jest „Pył ziemi” Rafała Cichowskiego to tak, jakby opisać w jednym akapicie o czym jest Stary Testament. Krócej będzie napisać, czego tam nie ma; a więc nie ma: syren, czerwonego autobusu, popcornu i strusi. Oczywiście żartuję, ale faktem jest, że autor zaserwował w swojej książce taką masę cytatów, odniesień, skojarzeń i zrzynków ze współczesnej popkultury, że może się od tego zakręcić w głowie. Czego tam nie ma! Jest i „Gladiator”, i staroskandynawskie mity, i Kuba Rozpruwacz, i królowa przypominająca Galadrielę, i nawet „Gra o tron” jest! Misz- masz kompletny, który jakimś cudem trzyma się kupy i nie rozlatuje na kawałki. (A już myślałam, że takie cuda zdarzają się tylko Neilowo Gaimanowi, mojemu ulubionemu magikowi…). Uwierzcie mi, nawsadzać tyle cytatów jak rodzynek do ciasta i upiec je tak, żeby nie było zakalca- to nie lada sztuka jest. Cichowski stworzył coś na kształt… bo ja wiem? Statku kosmicznego, który jest napakowany po brzegi cytatami z tego, co już było i świetnie się sprawdziło.
Jest książka Cichowskiego lekką efemerydą gatunkową, bo rzadko czytam coś, co jest połączeniem sci-fi z powieścią gotycką, do tego ze sporą dozą futuryzmu. Ale jest, istnieje; autor pokazał, że wyobraźni mu nie brak, a z popkultury czepie pełnymi garściami ciesząc się z tego jak dzieciak. Tyle tylko, że w pewnym momencie ten natłok wrażeń zaczyna być męczący. Musiałam odłożyć czytnik, przewietrzyć głowę, odczekać dzień, żeby spokojnie skończyć. Fajnie, ale za dużo. A co za dużo, od tego trzeba odpocząć. Na plus zaliczam autorowi dość skuteczne mylenie tropów, narrację, która nie przebiega liniowo, ale… bo ja wiem jak? Skokowo chyba. Podoba mi się też język, jakim jest napisany „Pył ziemi”. I jeszcze to, że jak na książkę futurystyczną w końcu, nie zalewa nas potok technicznego żargonu (jest tam tego trochę, ale przecież inaczej się nie da, taka konwencja). Podsumowując- kto chce zobaczyć jak może wyglądać nasza planeta za- powiedzmy- siedemset lat, może spokojnie po książkę Cichowskiego sięgnąć. Pytanie tylko, czy wam się ta wizja spodoba?
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2017-03-29
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 320
Dodał/a opinię:
Renata Kazik
Mocna, bezpardonowa opowieść o emocjach biorących górę nad zdrowym rozsądkiem i powrotach do domu, który pod naszą nieobecność nagle stał się zupełnie...
Wyobraź sobie, że już nigdy nie musisz się martwić o pieniądze. Twoja praca jest czystą przyjemnością, a twoje życie niekończącym się pasmem sukcesów...