Recenzja
„Rzym na chwilę”
Autor: Weronika Jaczewska
Wydawnictwo: Ale!
(współpraca reklamowa / barter)
"Co więcej, żadne z nas ani razu nie wspomnialo o układzie, jakby temat rozpłynął się w powietrzu i przestał nas dotyczyć.
Jakby to, co udawane, nagle stało się prawdziwe. Bez słów."
„Rzym na chwilę” to historia, w której miłość nie tyle puka do drzwi, co wdziera się do życia głównej bohaterki z impetem… i z dwoma zupełnie różnymi obliczami.
Victoria Stelmach mogłaby napisać podręcznik o tym, jak nie wracać do siebie po rozstaniu. Jej serce jest w drobnych kawałkach, wena zaginęła w akcji, a deadline na horyzoncie wygląda jak wyrok. Wtedy pojawia się Rzym miasto, które ma ją uleczyć, natchnąć i popchnąć do pracy. Tyle że zamiast spokoju dostaje… sąsiada. I to takiego, który jednym uśmiechem potrafi wyprowadzić z równowagi.
Pierwszego wieczoru doprowadza ją do szału swoim hałaśliwym, rockowym stylem życia. Następnego ranka Victoria trafia w windzie na jego drugie wcielenie eleganckiego, opanowanego mężczyznę, który wygląda jakby właśnie wyszedł z kampanii reklamowej luksusowych garniturów.
A potem przychodzi moment olśnienia: to ten sam facet.
I to jest właśnie magia tej powieści, Jaczewska bawi się kontrastami, charakterami i dynamiką między bohaterami tak lekko, jakby pisała o czymś absolutnie oczywistym, a jednocześnie tak intensywnie, że trudno oderwać wzrok od kolejnych stron. Victoria odzyskuje głos, ale po drodze traci coś, czego najbardziej chciała unikać: kontrolę nad własnym sercem.
Układ, który miał być prosty, zamienia się w pełen niebezpiecznych emocji taniec na granicy prawdy i udawania. Autorka świetnie pokazuje, jak cienka bywa ta linia, jak łatwo udawane gesty zamieniają się w realne uczucia, a fikcja w coś, co zaczyna boleć… i uzdrawiać.
Motyw fake dating pojawia się tu w lekkiej, świeżej formie, może nie tak intensywnie, jak można by oczekiwać, ale w punkt, jeśli chodzi o emocje i dynamikę. Gesty, które miały być tylko pozorowane, zaczynają znaczyć zbyt wiele. Słowa, które miały być tylko grą, stają się zaskakująco szczere. A Victoria, która chciała jedynie przetrwać te trzy miesiące, powoli uczy się znów ufać… sobie, innym i uczuciom, które tak długo ignorowała.
Autorka ma lekkie pióro, świetne wyczucie dialogów i niesamowity talent do tworzenia bohaterów, których chce się obserwować. Victoria jest autentyczna, zabawna i krucha tam, gdzie ma prawo taka być. Nico to absolutna definicja green flag, uważny, czuły, konsekwentny, a jednocześnie wystarczająco niegrzeczny, by poruszyć wyobraźnię.
„Rzym na chwilę” to nie tylko romans, to pochwała nowych początków i przypomnienie, że czasem wystarczy chwila, jedno miasto i jeden człowiek, by na nowo poukładać całe życie.
Ciepła, dowcipna, pełna namiętności i włoskiego uroku, ta powieść pachnie kawą, brzmi jak muzyka z sąsiedniego balkonu i zostawia w sercu przyjemne ciepło.
Idealna dla fanów:
-chemii od pierwszej sceny
-motywu udawanego związku
-różnicy wieku
-dynamicznych dialogów
-wątków pełnych ciepła i namiętności
Idealna dla wszystkich, którzy lubią historie, gdzie od pierwszej strony czuć chemię, a bohaterowie mają nie tylko przyciągającą energię, ale i prawdziwe emocje.
Gorąco polecam!
Wydawnictwo: Ale!
Data wydania: 2025-10-29
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 448
Dodał/a opinię:
Mirela Marcinek
Romans hate-love osadzony w elektryzującym świecie Formuły 1 Zakochałem się w niej bez pamięci, dokładnie w momencie, gdy obiecałem nam obojgu, że będzie...
Był tylko moim przełożonym... a potem zabrał mnie do Paryża Bastien jest surowym szefem, a Nina, jego asystentka, nie cierpi go z całego serca. Gdy dowiaduje...