Rodzina to ludzie, których łączą więzy krwi, a ich wzajemne uczucia do siebie są pełne wyrozumienia i ciepła. Niestety, tak dzieje się tylko w powieściach. W życiu pojawia się znacznie rzadziej. W powieściach także zdarzają się wyjątki potwierdzające regułę. Choćby powieść Alexandry Benedict „Świąteczna, mordercza gra”. Z ręką na sercu można przyznać, że autorka doskonale wybrała temat, na który chciała pisać. Bardzo nośny, niosący ze sobą bliskość i ciepło, jakich doświadczamy podczas tych wyjątkowych świąt. W jej powieści sytuacja jest nieco inna. W opisywanej przez nią historii rodzina Armitage ma coroczną, bardzo dziwną świąteczną tradycję. Zbierają się w posiadłości ciotki Liliany, w której większość z nich się wychowała i rozpoczynają wspólną grę. Jej celem jest rozszyfrowanie wskazówek i dotarcie do miejsca, gdzie ukryto wszystkie prezenty. Zwycięzca dostaje coś ekstra. Dodatkowy prezent.
W tym roku cioci nie udaje się osobiście ogłosić rozpoczęcia gry, gdyż umiera. Ciotka była na tyle świadoma sytuacji panującej we własnej rodzinie, że nim dochodzi do najgorszego, udaje jej się wyłonić własnego przedstawiciela, który za nią ogłosi rozpoczęcie gry i będzie pilnie obserwować, czy jej uczestnicy nie posuwają się czasem do oszustw.
Tym razem stawka jest o wiele wyższa. Ekstra prezentem – w zasadzie jedynym w tym roku – jest akt własności posiadłości ciotki. A ponieważ od wczesnych lat swej młodości, ciotka miała zamiłowanie do anagramów, rebusów i innych gier logicznych, którymi często zamęczała własną rodzinę, jej członkowie mieli to już w pewien sposób przećwiczone.
Pani Castle – przedstawicielka ciotki – oraz Izabelle – prawniczka ogłaszają początek gry. Zaczyna się całkiem nieźle, lecz kończy fatalnie. Pierwszym trupem. Niedługo potem padają następne. Nikt nie ma pojęcia, kogo kolejno dosięgnie morderczy cios. Zawiązują się pierwsze spiski i knowania za plecami, jest otwarta wrogość wobec niektórych osób – także pochodzenia homoseksualnego – a nawet pierwsze zarzuty.
Główna bohaterka tej historii, Lily Armitage, wydaje się być bardzo jednowymiarową postacią, która kompletnie nie zna się na ludziach, nie rozumie zagadki, w którą ją wplątano i nie chce spadku, który może zdobyć, jeśli uda się jej ukończyć grę jako pierwszej.
Autorka zaludniła strony powieści wieloma postaciami. Jest tam i bardzo ambitna Sara, która posługuje się ironią z godnością samego mistrza. Jest Tom, który nawiązał już w czasie dzieciństwa bardzo bliskie relacje z Lily i teraz, ku radości kobiety, udaje im się odtworzyć. Jest Rachel i Holly, które tworzą parę, choć o żadnej z nich nie wiadomo niczego konkretnego, poza tym, że bardzo mocno się kochają i są gotowe zrobić dla siebie wszystko. Jest też Gray, brat Sary, bezwzględnie jej Posłuszy i tchórzliwy, nie mający w zasadzie własnego zdania. Trzyma z nią głównie dlatego, że boi się jej sprzeciwić. Jest Ronnie, mąż Sary, który wypada tak blado i jest taki nijaki, że w zasadzie żaden z czytelników chyba nie potrafiłby się do niego przywiązać. Jest w końcu Izabella – prawniczka i przyjaciółka Lily z dzieciństwa.
Wszystkie te osoby łącza nie tylko więzy krwi, ale również to, że wychowywały się w jednym domu, posiadłości ciotki Liliany. W trakcie tych lat z pewnością zdążyli się – może nie zżyć, bo to za duże słowo – ale z pewnością dobrze się poznać i przyzwyczaić się do swojej obecności. W pewnym stopniu.
Ze strony na stronę poznajemy coraz więcej sekretów – już sam przyjazd Lily do posiadłości był owiany tajemnicą, bo list, który przysłała jej ciotka przed śmiercią, wyraźnie sugerował, że jej matce ktoś „pomógł” w samobójstwie, a ona w tym roku może odkryć, kto był mordercą. Z biegiem czasu pojawia się coraz więcej tajemnic. Okazuje się, że prawie każdy w tej rodzinie ma jakiś sekret. Nie wyłączając z tego Lily.
Kiedy w końcu opadną wszystkie zasłony i dowiemy się, że nie skończyło się na jednym mordercy. A było ich kilku, zaczniemy się na poważnie zastanawiać, czy cała ta intryga miała w zasadzie sens. Bo mordowanie się wzajemnie, by zdobyć akt własności posiadłości, nie jest dla mnie za solidnym wytłumaczeniem. Przeciwnie; brzmi bardzo kuriozalnie.
A sama opowieść traci bardzo dużo na swej pierwotnej wartości. Czerpiemy znacznie więcej przyjemności rozpoczynając tę powieść, niż ją kończąc. A poniekąd powinno być odwrotnie.
Fani Agathy Christie, do których się zaliczam, nie mają tu czego szukać.
Choć trzeba przyznać, że autorka ma lekkie pióro, a sam tekst czyta się całkiem przyjemnie.
Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2022-10-26
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: The Christmas Murder Game
Dodał/a opinię:
W unieruchomionym pociągu pośród zimowej zawieruchy ukrywa się morderca. Czy uda się go odnaleźć, zanim będzie za późno? Na stacji kolejowej w Londynie...
W te święta Bożego Narodzenia zabójca przenosi rodzinne gry na nowy, morderczy poziom 19 grudnia Edie O'Sullivan, znana ponadosiemdziesięcioletnia miłośniczka...