„Świąteczne duchobranie” miało szansę być lekką, humorystyczną i klimatyczną powieścią idealną na grudniowe wieczory. Pomysł wyjściowy brzmi intrygująco: w niewielkim miasteczku Borków Pokutny spotykają się dwie rywalizujące grupy łowców duchów, by „certyfikować” hotelowego straszydła. Właściciel Astorii wietrzy w tym biznes, bo przecież nic nie przyciąga turystów lepiej niż rzekome nawiedzenie. Jedni badacze chcą błyszczeć na celebryckich ściankach, drudzy – udowodnić naukowo istnienie zaświatów. Niestety, całość, zamiast bawić, nuży i irytuje.
Pierwszy problem to fabuła, która, mimo całego potencjału, okazuje się chaotyczna i źle rozplanowana. Akcja toczy się ospale, pełna dygresji i powtarzających się gagów. Autorka zdaje się bardziej skupiać na wtrącaniu kolejnych absurdalnych dialogów niż na budowaniu spójnej opowieści. Efekt jest taki, że trudno utrzymać zainteresowanie – zamiast wciągającej historii dostajemy ciąg epizodów, które szybko się rozmywają w pamięci.
Drugim mankamentem są bohaterowie. O ile w komedii pewna karykaturalność postaci jest mile widziana, o tyle tutaj brakuje równowagi. Grupy łowców duchów zostały przedstawione tak jednostronnie, że zamiast śmieszyć, męczą swoją przewidywalnością. Celebryccy „badacze” są przesadnie groteskowi, ich dialogi ocierają się o farsę, ale nie w tym dobrym sensie – raczej przypominają nieudolną próbę parodii. Z kolei ci „naukowi” łowcy wypadają drętwo, a ich pseudofilozoficzne wywody nużą. Nie ma tu postaci, z którą czytelnik mógłby się utożsamić, nikogo, komu chciałoby się kibicować. Nawet duch, który mógłby być najciekawszym elementem powieści, został potraktowany po macoszemu.
Trzecia kwestia to humor, który miał być motorem całej książki. Niestety, dowcipy są powtarzalne i oparte na tych samych schematach: nieporozumieniach, przekomarzaniach i groteskowych nazwach. Początkowo można się uśmiechnąć, ale po kilkudziesięciu stronach zaczyna się odczuwać znużenie. Autorka przesadza z natłokiem „śmiesznostek”, co sprawia, że nie zostaje miejsca na fabułę ani jakiekolwiek napięcie. Zamiast lekkości i błyskotliwości mamy rozwlekłość i chaos.
Kolejny minus to brak atmosfery – a przecież tytuł sugeruje coś w rodzaju świątecznej opowieści z nutą grozy. Niestety, ani świąt, ani klimatu tutaj nie znajdziemy. Dekoracje bożonarodzeniowe wydają się jedynie doklejone na siłę, a sama historia równie dobrze mogłaby rozgrywać się w środku lata. Brakuje magii, ciepła i nastroju, które w tego typu lekturach są kluczowe.
Podsumowując, „Świąteczne duchobranie” to książka z niewykorzystanym potencjałem. Zamiast inteligentnej, pełnej wdzięku komedii dostajemy rozwlekłą farsę bez klimatu i bez wyrazistych bohaterów. Zamiast świątecznego humoru – powtarzające się gagi. Zamiast wciągającej fabuły – zbiór nieuporządkowanych scen. To powieść, która męczy, zamiast bawić, i nuży, zamiast wprowadzać w świąteczny nastrój.
Dla kogoś, kto szuka lekkiej i klimatycznej rozrywki na zimowe wieczory, lektura tej pozycji może okazać się zwykłym rozczarowaniem.
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Data wydania: 2023-10-25
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 306
Dodał/a opinię:
Beata Zielonka
Piętnastolecie matury to świetny pretekst, by sprawdzić, jak się miewają dawni koledzy, zwłaszcza że klasa o profilu gastronomiczno-parapsychologicznym...
Kryminalna komedia pomyłek! Podczas bibliotecznej wystawy, polegającej na pokazaniu rzeczy znalezionych w książkach, pewna czytelniczka przynosić kartę...