Tajemnica mirtowego pokoju to moje trzecie spotkanie z twórczością Wilkie Collinsa. Bardzo miło wspominam lekturę roraz (która swoją drogą jest jedną z moich ulubionych powieści), a więc perspektywa zapoznania się z kolejnym dziełem tego autora ogromnie mnie podekscytowała. Już sama okładka wypełniła mnie optymizmem - jest na swój sposób urocza, a jednocześnie przepełniona gotyckim klimatem oraz idealnie odzwierciedla tajemniczy opis książki.
- Ciekawe, czy dożyje jutra?
- Spójrz na zegar, Mathew.
- Dziesięć minut po północy! A więc już dożyła kolejnego dnia. Żyje wystarczająco, aby ujrzeć dziesięć minut nowego dnia, Robercie.
Na pierwszych stronach powieści poznajemy okoliczności powstania i ukrycia tajemniczego listu, wokół którego skupia się - w mniejszym lub większym stopniu - cała fabuła książki. Obserwujemy umierającą lady Treverton, oraz jej ekscentryczną pokojówkę, której przypada zadanie spisania sekretu swojej pani. Misterium to ogromnie przeraża służącą, która błaga na kolanach magnatkę o nieujawnianie tajemnicy. Choć treść listu nie zostaje czytelnikowi tak od razu ujawniona (dopiero w okolicach trzechsetnej strony ją poznajemy) - już w drugim rozdziale czytelnik domyśla się, co tak bardzo owe kobiety starały się ukryć... Nieco mnie to rozczarowało.
Na dobre czy na złe, nieszczęsne tajemnica była teraz ukryta - stało się.
Piętnaście lat później list zostaje odnaleziony przez osobę, której sekret dotyczy i... zmienia jej przeznaczenie. Mowa tu o Rosamond Treverton, jednej z czołowych postaci kobiecych i jednocześnie najbardziej poczciwych istot, jakie w świecie literatury miałam szansę dotychczas poznać. Jej relacja z niewidomym Leonardem, pełna otwartości i uczciwości, potrafi rozczulić - kobieta pokazuje mu świat swoimi oczami. Z jednej strony ogromnie podziwiam ją, jestem nią zachwycona i ze współczuciem śledziłam okrucieństwo kłamstwa, którego doświadczyła, a z drugiej - no cóż - nie jestem za przesadnie dobrymi
charakterami... Na szczęście
Tajemnica mirtowego pokoju jest wypełniona i bardziej złożonymi bohaterami - tutaj na szczególną uwagę zasługuje wcześniej wspomniana pokojówka, którą początkowo traktowałam z dystansem, a u krańców powieści prawdziwie ją pokochałam. Prawdę mówiąc, czytając odniosłam wrażenie, że Collins całkowicie w tej powieści skupił się na rozbudowywaniu bohaterów - nawet ci niewiele wnoszący do fabuły i pojawiający się epizodycznie zostali bogato opisani. Pewnie wielu czytelników ten zabieg zirytuje, ale ja widzę w nim jakimś głębszy sens - każdy jest na swoisty sposób ważny.
(...) jestem wrakiem, którego już nigdy nie da się naprawić, który musi dryfować przez życie niedostrzegany i niesterowany - dryfować aż dobije do śmiertelnego brzegu i fale pochłoną na zawsze jego pogruchotane szczątki.
Tajemnica mirtowego pokoju nie jest najlepszą powieścią Collinsa, ale zdecydowanie warto po nią sięgnąć. Nieco mniej tu napięcia niż we wcześniej poznanych przeze mnie książkach tegoż autora, a akcja w niektórych momentach zawodzi, wynagradzają ją za to misternie wykreowani bohaterowie, poetycko-urokliwy język powieści oraz iście gotycki klimat - mroczny, niekiedy wywołujący aż dreszcze. Na zakończenie powieści się zwyczajnie popłakałam - zarówno z nadmiaru emocji, jak i samej treści. I nigdy nie zapomnę - na pozór nieistotnego - fragmentu powieści, w której niewidomy Leonard obserwuje w snach świat własnymi oczami, by rankiem się zbudzić i czuć się jeszcze bardziej ślepym...
Tajemnica mirtowego pokoju to wzruszająca, przepiękna i intrygująca lektura - o kobiecie, która skryła sekret i drugiej, która go odkryła...
Jak rzadko słowa przychodzą nam z pomocą, gdy ich pomoc jest właśnie najpotrzebniejsza! Jak często łzy wysychają, gdy najbardziej chcielibyśmy, aby nam ulżyły!
Informacje dodatkowe o Tajemnica Mirtowego Pokoju:
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2017-07-19
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
978-83-7779-416-6
Liczba stron: 368
Tytuł oryginału: The Death Secret
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Joanna Wadas
Dodał/a opinię:
Dizzy
Sprawdzam ceny dla ciebie ...