Po książkę sięgnęłam z ciekawości. Bardzo lubię sprawdzać nowych autorów na naszym rodzimym rynku, a książka ta kusiła nie tylko przepiękną, surową okładką, ale przede wszystkim obietnicą podróży w spowite mgłą, niedostępne rejony Bieszczad. I oczywiście nie żałuję, że po ów debiut sięgnęłam. Nie jest to może literackie arcydzieło, nie jest to też do końca kryminał, jakiego się spodziewałam, jednak czyta się tę powieść bardzo dobrze, do tego daje do myślenia, co oczywiście bardzo sobie cenię.
Fabuła powieści to gotowy scenariusz na film. Mężczyzna nagle ucieka z domu, w którym ktoś inny niebawem odnajduje ciało starszego człowieka. Młodszy syn wyrusza w pościg za starszym, przekonany o winie tego drugiego. Do tego dochodzi pewien sekret z przeszłości, który trzeba odkryć, aby w ogóle móc ruszyć z miejsca. Brzmi to całkiem nieźle, prawda? I chociaż książka ta to w dużej mierze obyczajówka, z ewentualnym dodatkiem kryminalnym, z naciskiem na dodatek, nie przeszkadzało mi to. Fabuła powieści jest przemyślana i misternie skonstruowana, bohaterowie przedstawieni w wystarczający i przede wszystkim konsekwentny sposób. Fajnym dodatkiem są opowieści o ludziach żyjących w tych rejonach i o odznaczających się niezwykłą magią miejscach. I chociaż opisy te nie wyczerpują tematu, są wystarczające na potrzeby fabuły i mnie osobiście satysfakcjonują. Kreacja bohaterów również w moim odczuciu jest wystarczająca, chociaż nie jestem pewna, czy w przypadku Dawida (to brat głównego bohatera), tak właśnie miała ona wyglądać. Jeśli taki był zamysł autora, rozumiem. Bo powiedzieć, że to człowiek chwiejny emocjonalnie, to jak nie powiedzieć nic.
Jak już wspomniałam, mało jest kryminału w tym kryminale i trochę tego brakuje, biorąc pod uwagę fakt, do jakiego gatunku została zaklasyfikowana ta książka. Ale czepiać się zbytnio nie zamierzam, bo ostatecznie pozycja ta przypadła mi do gustu. Szczególnie oczarowały mnie malownicze opisy odwiedzanych wraz z bohaterem miejsc, garść podanej w przystępny sposób historii i szczypta miejscowych legend oraz charakterystyka lokalnej społeczności. Bardzo miło było mi odwiedzić w taki sposób Bieszczady, których w sumie zbyt dobrze nie znam. I za to plus dla tej książki. Minus niestety za trochę sztywne dialogi, które wypadają dość nienaturalnie. Ale to akurat wybaczam, biorąc pod uwagę fakt, że jest to debiut, bo nie jest to coś, czego w przyszłości nie można byłoby poprawić. Historia przedstawiona przez Sebastiana Sadleja jest ciekawa i chłonie się ją z ciekawością. Jest to raczej spokojna, stonowana opowieść, w której mimo niespiesznego tempa, nie brakuje zwrotów akcji. Autor odkrywa karty stopniowo, nie zdradzając wszystkiego od razu, co również jest bardzo fajne. To, co wyłania się z mroku przeszłości jest szokujące i zaskakujące. Tak dla Krzysztofa, jak i dla czytelnika. Ogromnym plusem tej powieści jest fakt, że skłania do zatrzymania się na chwilę i zastanowienia się nad życiem, nad jego ulotnością, kruchością, przemijalnością. To opowieść o odkrywaniu tajemnic z przeszłości, a przy okazji o poznawaniu siebie, tego, co nas kształtuje, co nas wzmacnia i co osłabia.
„To nie moja wina” to moim zdaniem całkiem udany debiut. Z chęcią sięgnę po kolejne książki, które wyjdą spod ręki autora, a Was zachęcam do zapoznania się z tym tytułem.
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2021-07-28
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 288
Dodał/a opinię:
maitiri_books
- Puszki są jak mężczyźni. Mogą udźwignąć olbrzymie problemy i troski ponad ludzkie siły. Wystarczy, że wszystko odpowiednio sobie ułożą. Zapanują nad ich ciężarem.
W trakcie zamieci w górskiej chatce spotyka się kilka z pozoru niezwiązanych ze sobą osób: starsza kobieta, bezdomny, biznesmen oraz okoliczny bandzior...
Zarabiał, a przy okazji sprzątał lasy i oczyszczał okolicę. Jak mawiał: łączył przyjemne z pożytecznym, żeby mieć na przyjemne. Nie każdy bohater nosi pelerynę, nie każdy ekolog przykuwa się do drzewa.
Więcej