To dobry reportaż. Dobry i potrzebny. Potrzebny dla TOPR-owców, żeby ludzie choć trochę zrozumieli, na czym polega ich praca (tak, praca, za którą zawodowi ratownicy dostają wynagrodzenie). Potrzebny dla turystów, aby wyciągnęli wnioski i choć w minimalnym stopniu przygotowali się do wyjścia w góry.
TOPR (nie mylić z GOPR) czuwa. Czuwa nad naszym bezpieczeństwem, gdy mniej lub bardziej beztrosko hasamy sobie w górach. Roztropność. Wielu z turystów ma z tym problem. Ignorują ostrzeżenia TOPR-u. Wychodząc na jakiś szlak nie biorą pod uwagę swoich możliwości. Nie potrafią rozłożyć odpowiednio swoich sił. Tak, jeśli weszło się na jakiś szczyt, należy z niego o własnych siłach także zejść. Wybierają się w góry bez odpowiedniego przygotowania, bez odpowiednich ubrań, bez dostatecznej ilości jedzenia i picia. Bo przecież zawsze można wezwać TOPR. Śmigłowiec przyleci zawsze… I tu pojawia się kontrowersyjne pytanie, czy takich delikwentów nie należy po całej akcji obciążać kosztami tejże akcji? TOPR-owcy wychodzą z założenia, że pomocy powinni udzielać wszystkim potrzebującym. To szlachetne, ale kosztowne…
Zawsze z dużą estymą odnosiłam się do TOPR-u. Po przeczytaniu tego reportażu utwierdziłam się w przekonaniu, że szacunek jest im należny. Każde wyjście na ratunek jest ryzykowny. A oni to ryzyko ponoszą, bo tam w górach jest człowiek, który na nich liczy, który potrzebuje pomocy, bo inaczej… I nie zwracają wtedy uwagi, czy organizują akcję ratowniczą po niefrasobliwego turystę, czy nie. Tak, góry są nieprzewidywalne i potrafią zaskoczyć. Nawet jeśli ktoś jest zaprawionym w boju turystą czy doświadczonym taternikiem zdarza się, że też potrzebuje pomocy.
Nie miałam jednak świadomości, że nasi TOPR-owcy to grupa naprawdę świetnie wyszkolonych specjalistów w ratownictwie w tak szerokim aspekcie. Bo nie mówimy tylko o tym, że idą po zagubionego turystę, który nie potrafi o własnych siłach zejść na dół lub który uległ w górach wypadkowi. To też ratownictwo ścianowe, lawinowe, jaskiniowe czy nurkowe. Jestem z nich naprawdę dumna.
Tym bardziej, że początki TOPR-u nie były łatwe, a i jeszcze trzydzieści czy czterdzieści lat temu do najłatwiejszych nie należały. Co najbardziej doskwierało TOPR-owcom? Paradoksalnie braki w zaopatrzeniu, braki w sprzęcie, braki w profesjonalnych szkoleniach. Oni wszystko zdobywali sami! I naprawdę nie mają czego się wstydzić w porównaniu do swoich zagranicznych kolegów. Ba, niektórych naprawdę biją na głowę. A przekonali się o tym, uczestnicząc w międzynarodowych szkoleniach, na których ratownicy dzielili się swoim doświadczeniem.
Lekcja dla wszystkich, którzy wybierają się w góry. Zapamiętajmy jedną z ważnych lekcji! Jeśli w górach wydarzyło się coś, co wymaga interwencji TOPR-u stosujmy jedną zasadę. Nie przeszkadzajmy im pracować! Nie próbujmy na siłę pomagać. Oni doskonale wiedzą co robią, nawet jeśli my mamy nieco inne wrażenie.
Współpraca. To istota rzeczy. Jeśli już musimy angażować TOPR współpracujmy z nimi. Jak? Najlepiej nie panikować, słuchać ich poleceń i nie dyskutować. Powtarzam jeszcze raz: oni wiedzą, co robią. Zadbajmy o nasze bezpieczeństwo na samym początku. Jeśli wybieramy się w góry zimą, gdy zagrożenie lawinowe jest naprawdę spore meldujmy o tym. I jeszcze ważna kwestia: jeśli wrócimy bezpiecznie do punktu wyjścia – meldujmy o tym! Jeśli mamy zamiar spenetrować jakąś jaskinię: meldujmy o tym. O zaplanowanej trasie, o przewidywanym czasie, który zamierzamy spędzić w jaskiniach. Bo jeśli nie pojawimy się o określonym czasie w określonym miejscu TOPR-owcy wiedzą, że coś się stało, że potrzebujemy pomocy i gdzie należy nas szukać. To zwiększa nasze szanse na przeżycie…
Ofiary. Zgodnie z tym co napisałam wcześniej: każda akcja to ryzyko. TOPR-owcy, którzy wierzą w swoją misję wyruszają na ratunek innym ryzykując własne życie. Niestety zdarza się i tak, że ratownik z akcji nie wraca. Płaci najwyższą możliwą cenę udzielając pomocy innym. Każda sytuacja jest inna. Każdego życia szkoda, ale najbardziej boli wtedy, gdy ktoś traci życie przez głupotę innych… Tak, doskonale wiem, co to znaczy zawracać ze szlaku nie osiągając celu, bo nagle pogoda się diametralnie zmieniła, bo rozszalała się burza, bo zaczęła się ulewa… Ale lepiej zawrócić i podjąć kolejną próbę zdobycia szczytu za jakiś czas, aniżeli narażać siebie i innych. To jest odpowiedzialność.
„TOPR. Żeby inni mogli przeżyć” to reportaż, który polecam każdemu, nie tylko miłośnikom gór. Muszę jeszcze zaznaczyć, że napisany jest bardzo zgrabnie, co daje jeszcze większą przyjemność z lektury. Bo w reportażach nie tylko treść jest ważna, ale i forma.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2018-10-30
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 352
Dodał/a opinię:
Monika Kurowska
Nowe, poszerzone wydanie zabawnej i wciągającej książki. Z Zakopanego Beata Sabała-Zielińska, Radio ZET - tak kończyły się najbardziej charakterystyczne...
Żadna z tych zbrodni nie była doskonała, ale każda wzbudzała ogromne emocje. Brutalne, wstrząsające zabójstwa zostawiły na Podhalu głębokie ślady i rany...
"Każdy z nas daje z siebie tyle, ile sam chciałby otrzymać, ratuje tak, jak sam chciałby być ratowany i jak chciałby, żeby ratowano jego bliskich - mówi Łukasz Migiel (...) Nie raz mogliśmy odpuścić, powiedzieć: 'Nie dam rady', a jednak nikt z nas nigdy tego nie zrobił."
Więcej