CO JEST PRAWDĄ, CO WIARĄ, A CO BOGIEM
„…wszystko w życiu jest niewytłumaczalnie ze sobą połączone. Choć pewnie wolałbyś widzieć życie jako prostą, zwięzłą opowieść wyświetlaną na białym ekranie snopem z projektora z końcowymi napisami, po którym, z radością w sercu lub smutkiem, a może nawet niechęcią, chce się opuścić kino. To światło jednak nie odbija się od ekranu, nie sączy z projektora, ale płynie zawsze i wszędzie z serca samego wszechświata, z osierdzia Boga, dla którego nasza wiara czy niewiara nie ma najmniejszego znaczenia.” Tak zaczyna się ta książka. A potem…
Potem jest historia. Taka historia: Iga ma raka. Umiera, pomimo medytacji, kuracji i chęci życia. Przed śmiercią prosi Mata, swego najlepszego przyjaciela, żeby rozsypał jej prochy w jakimś świętym miejscu. Iga jest buddystką, więc i miejsce musi być szczególne – Indie. Kraj miliona kultur, wierzeń, bogów i ludzi. W takich chwilach i takim prośbom się nie odmawia. Mateusz bierze więc plecak, prochy przyjaciółki i wsiada do samolotu. Jeszcze nie wie, że ta podróż zmieni jego życie. Wszak każda podróż jakoś tam zmienia podróżującego. Ta jest szczególna – to podróż do miejsc świętych, miejsc kultu, świątyń, rzek, jezior zamieszkałych przez bogów. Podróż w głąb Indii i w głąb siebie. Jakby tego było mało, Mata prześladuje pewien dziwny sen, sen o indyjskiej rodzinie i ich chorym synu. Sen, mara, Bóg, wiara, ale w co?
Nie da się tak po prostu streścić fabuły „Ułudy” Artura Cieślara. Nie da się, bo równie dobrze można opowiadać komuś swój sen; sen, który tak realny w nocy, teraz wydaje się blady, rozmyty i dziwaczny po prostu. Niby jest jakiś bohater – na imię mu Mateusz, jest z Polski, jedzie do Indii. Ale coś więcej? Nie wiemy jak wygląda, ile ma lat, czym się zajmuje. To wszystko jest niepotrzebne, nieistotne, jak balast, który się zrzuca, żeby wyżej polecieć. Niby jest Iga, ale Igi już raczej nie ma; Iga jest garścią prochu w opakowaniu (nie, nie napiszę w jakim, ale sam patent jest niezwykły). Tenże Mat spotyka na swej drodze ludzi, o czymś tam z nimi rozmawia, nad czymś duma, czegoś szuka. Szuka sensu życia? Swojego życia czy życia tak w ogóle? Cieślar stworzył książkę, która jest jednocześnie podróżą i wiwisekcją . Podróżą w głąb siebie, bo nie sposób podczas lektury nie zastanawiać się nas sobą: nad swoją religijnością, nad tym jak i w co wierzymy, nad duchowością i sensem naszego istnienia. Taka operacja na otwartym sercu i umyśle. Podróż we własne uczucia, bez biletu, miejscówki przy oknie i rezerwacji pokoju w hotelu. Autor daje nam do zrozumienia, że nasze życie jest podróżowaniem, niekoniecznie z plecakiem. A zaraz potem pyta: życie? Czym jest to, co nazywamy życiem? A może to tylko iluzja, wytwór naszego umysłu, miraż i fatamorgana? Jedna wielka ułuda? Skąd pewność, że sami siebie nie śnimy?
„Ułuda” to uczta dla wielbicieli religii, filozofii i ogólnie pojętej duchowości. To książka bez fajerwerków akcji; czyta się ją powoli, smakując zdanie po zdaniu, zastanawiając się nad ich sensem czy przesłaniem. To coś dla amatorów zadumy, refleksji i zdań, które zapadają w pamięć. Książka, która toczy się wolno, leniwie i dostojnie jak Ganges. Książka o życiu i o śmierci. Kto wie, czy nie bardziej nawet o śmierci. I o podróży. Bo przecież: „podróżujemy poprzez twarze. Podróżujemy poprzez ludzi, poprzez ich spojrzenia, które czasami mijamy obojętnie, innym razem dostrzegamy w nich mapy wytyczające dalszy kierunek, prowadzące nas do nieznanych krain.” Dacie się zabrać w podróż w krainę „Ułudy”?
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2018-06-20
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 320
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Renata Kazik
"Kobieta metafizyczna" to zbiór 10 niezwykłych wywiadów Artura Cieślara ze znanymi kobietami różnych zawodów i temperamentów, wydawałoby się - różnych...
Kobieta metamuzyczna to wyjątkowy zbiór 12 rozmów z powszechnie znanymi, podziwianymi i lubianymi kobietami polskiej sceny muzycznej. To także...