Debiutancki kryminał Łukasza Wachowskiego „W imię ojca” to opowieść, która od samego początku wprowadza czytelnika w duszny, pełen napięcia świat małej, prowincjonalnej parafii, gdzie pozory spokoju skrywają mroczne sekrety sprzed lat. Już sam punkt wyjścia — brutalne ukrzyżowanie księdza w jednej z wiejskich świątyń — zapowiada historię, która wymyka się typowym schematom gatunku. Wachowski nie tylko odtwarza intrygę kryminalną, ale też kreśli sugestywny obraz społeczności zdominowanej przez religijną hipokryzję, lojalności zbudowane na tajemnicach i milczenie, które nie służy ochronie ofiar, lecz oprawców.
Na pierwszy plan wysuwa się komisarz Marlena Podgajna — silna, zdeterminowana, ale też wewnętrznie rozdarta bohaterka, która niejednokrotnie zmuszona jest działać wbrew niepisanym zasadom lokalnej społeczności. Wachowski nie buduje z niej stereotypowej „twardej policjantki”; zamiast tego dostajemy kobietę z krwi i kości, zmagającą się nie tylko z kolejną zbrodnią, ale też z systemową bezsilnością i osobistymi rozterkami. To właśnie ta psychologiczna warstwa sprawia, że książka zyskuje na głębi i emocjonalnym zaangażowaniu.
Autor z dużą precyzją konstruuje atmosferę narastającego zagrożenia. Każdy kolejny trop przybliża śledczych do niepokojącego odkrycia — wszystkie ofiary związane są z jednym zdjęciem z seminarium duchownego z 1992 roku. Ktoś ewidentnie odtwarza sceny biblijne, jednak nie w imię wiary, lecz jako makabryczny akt zemsty. W ten sposób religijne symbole zostają w książce poddane dekonstrukcji i służą demaskowaniu grzechów instytucji, która przez dekady budowała swoją nietykalność.
Wachowski nie unika tematów trudnych: przemilczanych nadużyć duchowieństwa, systemowej obojętności, społecznego przyzwolenia na zło, jeśli tylko ukryte jest za dogmatem i koloratką. Narracja pozostaje jednak wyważona — nie ma tu publicystyki, jest raczej cierpliwe śledzenie śladów i psychologiczna wiwisekcja przeszłości, która wraca, by upomnieć się o sprawiedliwość. Autor nie ocenia, ale pyta. Jaką tajemnicę ukrywa grupa byłych seminarzystów? Czy zbrodnia jest jedynie efektem jednostkowej traumy, czy może karą wymierzaną w imieniu tych, których głos nigdy nie został wysłuchany?
Jedną z największych zalet powieści jest umiejętnie zbudowana intryga. Choć Wachowski posługuje się klasycznym układem śledztwa, umie utrzymać napięcie i skutecznie wprowadzać kolejne fałszywe tropy. Finał zaskakuje, ale nie jest oderwany od rzeczywistości — ma logiczne uzasadnienie w psychice sprawcy, a nie w efekciarskim zwrocie akcji.
Narracja prowadzona jest wartko, ale bez pośpiechu. Styl autora jest klarowny, momentami surowy, pozbawiony zbędnych ozdobników, dzięki czemu uwaga czytelnika skupia się na fabule i warstwie emocjonalnej. Dialogi brzmią naturalnie, a język nie popada ani w przesadną potoczność, ani w nadmierny formalizm. Wachowski umiejętnie operuje też detalem — czy to w opisach miejsc zbrodni, czy we wnikliwych portretach postaci drugoplanowych, takich jak księża, mieszkańcy wsi czy byli seminarzyści.
Warto podkreślić, że „W imię ojca” to nie tylko kryminał, ale również opowieść o winie, karze, przemilczeniu i odpowiedzialności zbiorowej. To książka, która dotyka sedna relacji międzyludzkich — pokazuje, jak łatwo społeczność może odwrócić wzrok od krzywdy, jeśli jej ujawnienie zburzyłoby misternie budowany wizerunek porządku i moralności.
Czytelnik nie dostaje prostych odpowiedzi. Wachowski woli zostawić nas z pytaniami: kto tak naprawdę jest winny? Sprawca morderstw, czy ci, którzy przez lata pozwalali na bezkarność? Czy zemsta może być formą sprawiedliwości? I gdzie przebiega granica między cierpieniem ofiary a nienawiścią, która czyni z niej kata?
Podsumowując — „W imię ojca” to dojrzały, poruszający kryminał, który zaskakuje nie tylko intrygą, ale i literackim poziomem wykonania.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2024-11-22
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 462
Język oryginału: polski
Dodał/a opinię:
Ewelina Białogołąbek