Rok temu, kiedy jeszcze nie za bardzo odnajdywałam się w świecie recenzentów, a mój gust czytelniczy kulał i biadolił, postanowiłam rozpocząć czytanie serii Richelle Mead - "Akademia wampirów". Pamiętam, jak niepewnie wystukiwałam kolejne literki na klawiaturze, nie wiedząc dobrze, o czym powinnam napisać. Całość wyszła chaotycznie, ale... teraz jestem z tego dumna i wiem, że nie ma się co wstydzić. Porównując oczywiście moje recenzje sprzed roku do tych sprzed kilku dni - w pierwszym odruchu chciałabym pokasować lub popoprawiać wszystkie starsze. Przez ten czas zmieniłam zdanie o niektórych książkach, ale tego, co już poszło w świat, nie da się wycofać. Do grona takich powieści należy pierwszy tom przygód Rose Hathaway i Lissy Dragomir. Co więc sądzę o tamtej książce i jaki wpływ ma to na opinię o tomie drugim? Wszystko wyjdzie w trakcie.
Życie Rose w krótkim czasie bardzo się komplikuje. Nie dość, że dziewczyna jest beznadziejnie zakochana w starszym od siebie mężczyźnie, będącym jej instruktorem, który zaczyna interesować się pewną kobietą, to na dodatek musi uważać na swoją przyjaciółkę. Lissę bowiem nawiedzają czarne myśli. Na domiar złego, aby w przyszłości stać się jej strażniczką, Rose powinna wydorośleć, całkowicie zmienić swój charakter i zacząć postępować tak, jak postąpiłaby osoba dorosła. Wszystko staje się jeszcze trudniejsze i bardziej pogmatwane, kiedy po brutalnym ataku strzyg na rodzinę wampirów arystokratów, na horyzoncie pojawia się jej matka. Strzygi sprzymierzają się z ludźmi, a ataki na morojów odbywają się coraz częściej. Uczniowie Akademii św. Władymira opuszczają budynek szkoły i spędzają przerwę świąteczną w luksusowym kurorcie narciarskim. Dla Rose nie oznacza to jednak odpoczynku - dziewczyna musi uporać się z wizytą znienawidzonej matki, ogromną zazdrością o Dymitra, tajemniczym i denerwującym Adrianem Iwaszkowem, pojawiającym się na horyzoncie, oraz strachem o przyjaciółkę. Jak zakończy się ta historia?
Nad drugimi tomami serii ciąży klątwa - klątwa tak straszna i okrutna, że aż boję się oniej mówić. Polega ona na tym, iż drugie części jakichś cyklów są po prostu nieudane. Nie posiadają sensu, bohaterowie irytują, niewiele się dzieje, a całość aż kipi od nadmiaru sztuczności. "W szponach mrozu", na całe szczęście, ta okrutna klątwa obeszła dookoła. Może was to nawet zdziwić, ale ten tom prawdopodobnie wypadł odrobinę lepiej od poprzedniego. Zadacie sobie pewnie pytanie: ale jak to, skoro wyżej oceniłaś pierwszą część? Wszystko już wyjaśniam. Otóż rok temu, odrobinę inaczej patrzyłam na książki, a podczas ich czytania, nie zwracałam szczególnej uwagi na detale. Sporo się zmieniło, zaczęłam dostrzegać to, co wcześniej wydawało mi się rzeczą nieistniejącą. Zmieniłam zdanie o "Akademii wampirów". Na gorsze. Na szczęście "W szponach mrozu" broni serię.
Po lekturze tomu pierwszego, chyba nie bardzo zrozumiałam niektórych bohaterów i oceniłam wielu z nich błędnie. Weźmy na przykład taką Rose Hathaway. Sądziłam, że jest to postać żeńska, która w kolejnych tomach uratuje cały świat, ze zbuntowanej nastolatki zmieni się w perfekcyjną kobietę, której wszystko wychodzi jak za pstryknięciem palców. Myślałam, że dziewczyna będzie zmieniać facetów jak rękawiczki, może nawet gardzić niektórymi, ale pomyliłam się co do tego. Richelle Mead może i wykreowała zbuntowana nastolatkę, ale na całe szczęście, Rose w "W szponach mrozu" nie przechodzi takiej przemiany, jak "od brzyduli do kopciuszka", tylko w wersji z charakterem. Dziewczyna w żadnym stopniu nie jest zmienna, jeśli chodzi o chłopców, patrzy na świat inaczej i przystopowuje odrobinę ze swoją porywczością, stara się nie działać impulsywnie i brawurowo. Potrafi też wytknąć komuś błędy, a za jakiś czas przyznać się do własnych. Zmiany zachodzą więc bardzo stopniowo, dzięki czemu Rose wydaje się autentyczną postacią.
Jeśli już o bohaterach mowa, doszło w tym tomie kilka nowych postaci, niestety - odniosłam wrażenie, jakoby Lissa została zastąpiona przez kogoś innego. Nie dość, że dziewczyny tej nie było w książce za wiele, to jeszcze Rose nie starała się nawiązać z nią kontaktu, ograniczając wszelkie próby do minimum. Wiadomo, wszystko przez miłość. Kiedy tak myślałam o części pierwszej serii, napisanej przez Richelle Mead, doszłam do wniosku, że absolutnie zauroczyłam się w Dimitrze. To taki książkowy ideał, facet numer jeden i choć nie powinnam dzielić się nim z Rose, absolutnie kibicuję tej dwójce. Dochodząc do momentu, w którym Dimka zaczął interesować się inną kobietą, myślałam, że trzasnę go przez łeb. Tak po prostu, żeby się otrząsnął i przestał wydurniać. Zdałam sobie też sprawę, że inna para z tej serii, przynajmniej według mnie, zupełnie do siebie nie pasuje. Lissa i Christian, czyli najgorsza para spośród wszystkich.
W recenzji tomu pierwszego zaznaczyłam, że bardzo spodobały mi się opisy miejsc i to właśnie dzięki nim polubiłam autorkę. Teraz zastanawiam się, co mi wtedy odbiło. Naprawdę. Bo właśnie tych opisów najbardziej brakowało mi w drugiej części. Był to chyba pierwszy raz, kiedy tęskniłam za przydługawymi, czasami nudzącymi zdaniami, z którymi ciężko się uporać. Kilka dni po lekturze, sądzę, że te braki związane są ze stylem pisania Richelle Mead, który pozostawia lekki niedosyt. Autorka świetnie sprawdziła się w kreowaniu postaci oraz przebiegu fabuły, nieraz potrafiła rozbawić do łez, a na samym końcu nawet wzruszyć, ale niestety opisy tutaj leżały. I nie mówię tylko o opisach wnętrz czy osób. "W szponach mrozu" zdołała zastąpić mi to wartką akcją i sprawnym biegiem wydarzeń, który potrafił zaskoczyć. Czytanie tej książki przebiegło sprawnie i szybko, niezwykle umilając mój czas.
Jeśli poszukujecie miłej i niewymagającej książki, przyjemnej dla oka i lekkiej dla umysłu, jeśli pragniecie oderwać się na chwilę od rzeczywistości i zatracić w historii pełnej nietypowych wampirów - "W szponach mrozu" nada się idealnie. Oczywiście pod warunkiem, że pierwsza część jest już za wami. Jeżeli nie, polecam zapoznanie się z tą opowieścią i ujrzenie wampirów w wydaniu oryginalniejszym i ciekawszym niż to, które zaserwowała Stephenie Meyer.
Informacje dodatkowe o W szponach mrozu:
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Data wydania: 2010-06-01
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
978-83-10-11737-3
Liczba stron: 328
Tytuł oryginału: Frostbite
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Monika Gajdzińska
Dodał/a opinię:
gabolek000
Sprawdzam ceny dla ciebie ...