Jaki jest Herkules Poirot każdy widzi. Nie należy być może do adonisów, za to cechują go nienaganne maniery, dziwaczny wygląd i niezwykle błyskotliwy umysł, dzięki pomocy którego udało mu się rozwiązać już nie jedną, lecz wiele zagadek tajemniczych zbrodni.
Ta historia zaczyna się bardzo podobnie, jak wiele innych. Znajoma Herkulesa, wzięta pisarka, madame Oliver, wzywa go na pomoc. Ma złe przeczucia co do odbywającego się niedługo festynu. Jej znajomy wsiada więc do pociągu i jedzie na miejsce, by bacznie się wszystkiemu przyjrzeć. I rzeczywiście w pewnym momencie dochodzi do straszliwej zbrodni, w tłumie ludzi giną też niektóre osoby, a przy Tm wszystkim naszemu detektywowi uda się nasłuchać wielu, czasem tajemniczych, a czasem sprzecznych ze sobą historii.
W końcu jest to „Zbrodnia na festynie” jednej z najpopularniejszych na świecie autorek kryminału. Jej postać, Herkules Poirot, w pewnym momencie stała się kultowa, a sama autorka znienawidziła go równie mocno, co sir Arthur Conan Doyle swojego Sherlocka Holmesa. Kiedy umarł, zamieszczono nawet na ten temat informację w gazetach.
Autorka jest znana z kilku serii min. o Herkulesie Poirot oraz pannie Marple. Pisała również pod pseudonimem Mary Westmacott.
Zawsze powtarzała, że najlepsze pomysły przychodzą jej do głowy podczas zmywania, bo jest to zajęcie tak nudne, że zaraz ma ochotę kogoś zamordować.
Mój odbiór książki był trochę inny, niż się spodziewałam. Być może za sprawą obejrzenia wcześniej jego ekranizacji. O ile zawsze do ekranizacji mam wiele uwag, że nie trzymają się książki, tworzą własnych bohaterów, pomysły i wątki, to trzeba przyznać, że ta ekranizacja byłą wyjątkowo wierna książce. W głowie ukazywały mi się obrazy i sceny z obejrzanego wcześniej filmu. Chyba tylko zakończenie było bardziej rozbudowane.
Poirot i jego światły umysł, jak nikt inny, po rozmowach z ludźmi, poznaniu ich charakterów, potrafi wysnuć wnioski o jakich nigdy nie marzy się przeciętnemu człowiekowi, czytelnikowi.
Trzeba uczciwie przyznać, że czytelnik do końca nie mógł mieć pojęcia, kto został tak naprawdę zamordowany, a kto po prostu zaginął. Plejada ciekawych postaci, które często odpowiadają pół słówkami, grają, kłamią, lub wzajemnie się obwiniają, mogłaby przyprawić każdego o ból głowy. Ale nie wielkiego Poirot.
On to, zapoznawszy się z zasadami gry wymyślonej przez madame Oliver, Polowanie na mordercę, obszedł wszystkie miejsca z nią związane, oglądał posiadłość i rozmawiał z przebywającymi, by z biegiem czasu wychwycić każde niedopowiedzenie, każde oszustwo, każde kłamstwo.
Koniec końców okazało się, że ofiar było dużo więcej. Nie tylko tych śmiertelnych. Czasem zostaje się ofiarą za życia, gdy nie ma się na nić wpływu. Lub odwrotnie, gdy doszło się do takiego momentu w swoim życiu, że mino upływu lat płynnie potrafi się manipulować wszystkimi dookoła. I nie da się rady przestać.
Mimo upływu tylu lat, książka wciąż godna polecenia. Bardzo.
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Data wydania: 2005-04-01
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 216
Tytuł oryginału: Dead Man's Folly
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Andrzej Milcarz
Dodał/a opinię:
Nie od dziś wiadomo, że człowiek najlepiej przyswaja nowy język obcy kiedy służy temu konkretny cel. Może to być zagraniczny wyjazd, partner z innego kraju...
Herkules Poirot przyjmuje zlecenie rekonstrukcji wydarzeń sprzed szesnastu lat. Na prośbę fascynującej Karli Lemarchant ma ponownie zbadać okoliczności...