kochajacaksiazki.blogspot.com
„Zdobyć Rosie” to już chyba czwarta seria stworzona przez Kirsty Moseley, która została wydana w Polsce. Twórczość tej autorki nie jest mi obca, gdyż miałam do czynienia z dwoma jej poprzednio wydanymi seriami, m.in.: „Nic do stracenia”. I to właśnie z tą serią powiązana jest najnowsza historia, gdyż jej głównym bohaterem jest Nate – najlepszy przyjaciel Ashtona, którego poznaliśmy w wyżej wymienionej serii. Każdą książkę pani Moseley wspominam bardzo dobrze. Taka lekka i przyjemna pozycja na jeden wieczór. Jak zatem wypadła najnowsza pozycja tej pisarki?
Poznaj losy najlepszego przyjaciela bohaterów powieści „Nic do stracenia”.
Nate Peters, niepoprawny podrywacz i łamacz serc, lubi swoje życie pełne przelotnych romansów. Patrząc jednak na szczęśliwe małżeństwo Anny i Ashtona, coraz częściej zastanawia się, jak by to było, gdyby miał dziewczynę na stałe. Uznaje, że jeszcze do tego nie dorósł. Aż do czasu, kiedy poznaje Rosie. To zdecydowanie kobieta na całe życie, nie na krótki romans. Absolutnie wyjątkowa i niestety całym sercem oddana komuś innemu. Rosie nie jest zainteresowana znajomością z Nate’em, co tylko mobilizuje go do działania.
Sięgając po kolejną już historię od pani Moseley utwierdziłam się w przekonaniu, że jej książki są do siebie niesamowicie podobne. W każdej kolejnej historii autorka nie potrafi wnieść niczego nowego do swych powieści. Cała fabuła utworzona jest według utartych schematów, które jak dla mnie, w przypadku twórczości tej autorki – zaczynają zawodzić.
Wykreowani przez autorkę bohaterowie byli jak dla mnie dość nudni. Nate początkowo wzbudzał we mnie irytację swoimi głupimi tekstami na podryw. Odnosiłam wrażenie, że mam do czynienia z jakimś nabuzowanym hormonami nastolatkiem, a nie z dorosłym mężczyzną. Sama Rosie nie zbudzała we mnie jakiejś większej sympatii. Była takim małym dodatkiem – postacią bez zupełnego koloru.
Autorka broni się nieco swym stylem pisania, który jest tak lekki i przyjemny w czytaniu, że można przepłynąć przez jej historię w dość szybkim tempie. Dużym plusem były dla mnie dialogi, które momentami potrafiły mnie rozbawić.
Narracja prowadzona jest głównie przez Nate’a, choć znajdzie się kilka stron, w których pałeczkę przejmuje Rosie. Pomimo tego, iż uwielbiam gdy narracja prowadzona jest przez mężczyznę, to jednak w tym przypadku czegoś mi zabrakło. Wraz z kolejnymi rozdziałami można zauważyć tą przemianę Nate’a z typowego playboya na dojrzałego i czułego faceta, ale jednak na mnie nie zrobiła ona żadnego wrażenia.
Kolejnym minusem jest brak jakiejkolwiek akcji. Cała fabuła toczy się w niezwykle mozolnym i nużącym tempie. Nie doczekałam się ani jednego punktu zwrotnego, jakiegoś dreszczyka emocji czy też zwyczajnego elementu zaskoczenia. Nawet ta „tajemnica Rosie” była tak oklepana, że nie zaintrygowała mnie nawet najmniejszym stopniu.
Podsumowując, „Zdobyć Rosie. Początek gry” jest zdecydowanie najsłabszą i najnudniejszą książką Kirsty Moseley, z jaką jak dotąd miałam do czynienia. Odnoszę wrażenie, że autorka nie do końca przemyślała sobie tą historię. Sam pomysł na historię może i nie jest zły, ale w tym przypadku jest kompletnie nie przemyślany. Jeśli jak dotąd nie czytaliście żadnej pozycji tej autorki, to polecam zacząć przygodę z jej twórczością od innej serii.
Moja ocena: 6/10
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: b.d
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: Enjoying the Chase
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Krzysztof Obłucki
Ilustracje:brak
Dodał/a opinię:
Anna Pasiut
HARPERCOLLINS HARLEQUIN E-BOOK AKTUALNOŚCI Kryminał/sensacja/thriller Powieść obyczajowa Romans Dla młodzieży Powieść historyczna Dla młodzieży Chłopak...
Poznali się w nocnym klubie. Jamie chce zmienić swoje życie i zerwać z kryminalną przeszłością. Nie potrzebuje komplikacji i nie szuka problemów...