"Matka nazwała mnie Blaze. Jestem córką dwóch wielkich rodów. Jestem ostatnią Pieśniarką Deszczu. Początkiem, który przyniósł koniec. Niektórzy mówią, że jestem przeklęta przez Bogów. Niektórzy mówią, że jestem morderczynią, wybrykiem natury, dziwadłem"
Blaze. Dziewczyna, która z wielkim tupnięciem pojawiła się na świecie. W chwili, kiedy się urodziła nastała gwałtowna ulewa. Deszcz, deszcz, który spowodował wielką powódź i pochłonął wiele istnień. Jej życie nigdy nie było kolorowe. Zamknięta z dala od ludzi. Trzymana w złotej klatce, z której pragnie się uwolnić. Jedni jej nienawidzą, a inni się jej boją. Ale ona tylko czeka, czeka do odpowiedniej chwili, żeby swoje życie zmienić. Tylko tak się składa, że nie wszystko układa się tak jak marzy. Dziewczyna bowiem chcąc czy nie chcąc zostaje zmuszona do udziału w rywalizacji o koronę. Tylko czy da sobie radę? Zwłaszcza, że ma pewną tajemnicę?
" Ironia losu, prawda? Nazywają to Rytuałem Wyboru, ale my w tej kwestii wyboru nie mamy"
Książka od samego początku jest bardzo ciekawa i od razu wciąga do fantastycznego świata. Czy Blaze ma w ogóle jakąkolwiek szanse w turnieju? Kto zaakceptuje taką królową? Wszyscy jej nienawidzą, obrzucają oblegami. Przyzwyczaiła się do tego, ale to nie znaczy, że mniej boli, prawda? Być nienawidzoną za coś na co nie miało się wpływu? Teraz czeka ją turniej, do którego musi się odpowiednio przygotować. Tylko czy da radę?
Wraz z rozwojem historii widać przemianę bohaterki. Widać to jak się zmienia. Nie ukrywam, że początkowo troszeczkę mnie irytowało to, że pozwalała źle do siebie mówić i nigdy się nie odzywała. W każdej chwili gotowa do ucieczki, ukrycia się przed wszystkimi oczami. Do czasu. Co więcej, dziewczyna ma 17 lat, a dopiero teraz, w nowym otoczeniu, dzięki całkiem obcej osobie uczy się wiele na temat swojego daru. Więcej dowiedziała się od swojego trenera niż od swojej babci czy kogokolwiek z rodziny.
"Całe moje życie zostało ukształtowane przez tę burzę, przez moc, którą uważałam za utraconą na zawsze"
Początkowo nie za wiele się tutaj dzieje, głownie wszytko toczy się wokół balów, ale z czasem akcja przyspiesza. W życiu bohaterki pojawia się pewien książę a z czasem jeszcze ktoś jeszcze. Hal i Fox. Całkiem różni. Hal to miły, uczynny i od początku pomagający bohaterce chłopak. Nie ukrywam, że polubiłam go, ale w pewnym momencie bardzo mnie rozczarował a zarazem bardzo zaskoczył. Fox z kolei od początku mnie zaintrygował. Cóż, nie da się ukryć, że mam słabość do niegrzecznych książkowych bohaterów i on bardzo dobrze się w to wpasowuje. Intrygujący, tak nie do końca wiadomo o co mu chodzi. Gdzie Hal pomaga bohaterce w miły, dobroduszny sposób to Fox wręcz przeciwnie. U niego ta pomoc przybiera charakter bardziej brutalny. Chłopak również nie cieszy się sympatią ludzi i dlatego zachowanie bohaterki względem niego bardzo mnie rozczarowało. Nie bez przyczyny nazywają go Rozłamywaczem Ziemi, prawda? Blaze od początku wyrobiła sobie na jego temat zdanie i zawiało trochę hipokryzją z jej strony. Sama cierpi przez to, że wszyscy ją nienawidzą za to co zrobiła nie mając na to wpływu, a ona robi to samo. Nie stara się go poznać, nie myśli o tym, aby się dowiedzieć co było przyczyną jego zachowania, czy było to celowe działanie czy też nie. Od razu uznaje go za tego złego.
Relacja pomiędzy bohaterami? Miał to być trójkąt miłosny, ale dla mnie go tutaj nie było, co swoją drogą mi nie przeszkadzało, bo tak średnio przepadam za tym motywem. Nie zawsze zgadzam się z bohaterką w takich sprawach. Blaze raczej nie jest rozdarta pomiędzy chłopakami. Jeden ma tajemnice a drugi? No jest bardzo zaintrygowany jej osobą, ale nie ma tego dużo. Sam wątek romantyczny nie dominował w historii, miał bardziej charakter raczej poboczny. Domyślam się, że więcej go dostaniemy w kontynuacji.
Motyw turnieju bardzo fajnie został przedstawiony. Każdy z uczestników ma przed sobą takie same zadanie. Mimo rywalizacji to nawet udało się nawiązać przyjaźnie. W turnieju również bierze udział brat bohaterki, a ona ma dodatkowe wsparcie. Flint się nią opiekuje, widać że ich relacja jest silna, ale nie do końca chłopak wzbudził moją sympatię. Momentami lekkomyślny, wręcz powiedziałabym niedojrzały, a przede wszystkim tak przekonany, że zwycięży w rywalizacji, że nawet się nie stara.
Wszelkie chwyty dozwolone. Kto zwycięży?
"Jestem dziewczyną, która przywołała burzę – burze, która wstrząsnęła światem"
Jest akcja, nie brakuje zaskoczeń i emocji. Przez całą lekturę kibicowałam bohaterce, żeby udało się jej zwyciężyć, ale czy tak się stanie? Czekałam na jej pokaz siły. Na to, aż utrze nosa swoim prześladowcom. Na to, aż pokaże wszystkim na co ją stać. Czy tak się stało? Im było bliżej końca tym napięcie jest coraz większe. Ciekawość odnośnie tego jak to wszystko się skończy powodowała, że nie dało się od książki oderwać. Dużo się działo i wszystko w znaczący sposób przyspieszyło. A te zakończenie? Wszystko się strasznie komplikuje i nie brakuje zwrotów akcji.
"Zrodzona z burzy" to kolejna bardzo dobra w tym miesiącu książka. Mimo, że nie wszystko było idealne to zapewniła mi wiele emocji i z pewnością sięgnę o kontynuację. Bardzo szybko się czyta i nie czuć upływu czasu. Bardzo polecam miłego!
Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: 2025-07-16
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 416
Tytuł oryginału: Heir of Storms
Dodał/a opinię:
ilovebook26