Dziś zaproponuję Wam książkę, którą nie tylko się czyta, ale także się współtworzy. „Czarny kapelusz” od pierwszej strony uświadamia czytelnikowi, że to nie będzie zwykła powieść prowadzona za rękę od początku do końca. Tutaj autorka oddaje głos… mnie (wam) . Mogę czytając wybierać kolumny, mogę przeskakiwać, wracać, układać historię po swojemu. To literacki eksperyment, który wymaga zaangażowania, ale jednocześnie daje ogromną satysfakcję. Już sam ten pomysł sprawił, że po tę książkę sięgnęłam bez wahania.
Po „Czarny kapelusz” sięgnęłam, bo lubię rzeczy nieoczywiste. Lubię, kiedy autor wychodzi poza schemat, ryzykuje i zmusza mnie do myślenia. A Olga Baranowska zrobiła coś, co naprawdę rzadko się zdarza. Stworzyła historię, która nie ma jednej ścieżki i jednego odczytania. Tu nie da się być biernym odbiorcą. Trzeba się zatrzymać, wybrać, zdecydować.
Na poziomie fabuły poznajemy Sonię Biszof, dziennikarkę, która dostaje szansę, o jakiej marzyła. Wernisaż znanego malarza, możliwość przełomowego wywiadu, otwierające się drzwi kariery. Wszystko wygląda jak spełnienie zawodowych ambicji… do momentu, gdy Sonia zaczyna widzieć w obrazach coś, czego inni nie dostrzegają. A potem już nic nie jest normalne. Znikają ludzie, pojawiają się podsłuchane rozmowy, narasta poczucie bycia obserwowaną. I On – mężczyzna w długim płaszczu i czarnym kapeluszu, z przenikliwym spojrzeniem, które zostaje pod skórą na długo.
Najciekawsze w tej książce jest dla mnie to, jak niepokój narasta stopniowo. Nie dostajemy brutalnych scen od razu. Najpierw jest dziwnie, potem duszno, a dopiero później naprawdę mrocznie. Autorka świetnie gra atmosferą i ciągłym poczuciem zagrożenia, wrażeniem, że coś nam umyka, że nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. Bardzo mocno wybrzmiewa też motyw dziennikarstwa, w tym dociekliwości, która może być zarówno siłą, jak i przekleństwem.
Czy Sonia jest tylko obserwatorką, czy pionkiem w dużo większej grze?
Dlaczego to właśnie ona widzi więcej niż inni?
I kim naprawdę jest mężczyzna w czarnym kapeluszu, czy jest symbolem, człowiekiem, a może lękiem, który przybiera realny kształt?
W trakcie czytania towarzyszyły mi emocje bardzo intensywne, czułam niepokój, ciekawość, chwilami wręcz paranoiczne napięcie. Są momenty, kiedy miałam ochotę sprawdzić, czy aby na pewno dobrze wybrałam ścieżkę czytania. I to jest ogromna zaleta tej książki, poczucie, że każda decyzja ma znaczenie, że historia mogła potoczyć się inaczej.
Najbardziej spodobała mi się forma, bo ona idealnie współgra z treścią. Chaos i dezorientacja, dokładnie to, co przeżywa bohaterka, udziela się czytelnikowi. Do tego mroczny klimat świata sztuki, władzy, pieniędzy i wpływów, które splatają się w niebezpieczną sieć.
„Czarny kapelusz” to książka dla czytelników otwartych, cierpliwych i ciekawych nowych doświadczeń. Nie dla tych, którzy chcą prostego kryminału z jasnymi odpowiedziami. To raczej historia, która wciąga powoli, wchodzi pod skórę i zostawia z pytaniami.
Polecam ją tym, którzy lubią, gdy książka wymaga czegoś więcej niż tylko przewracania stron. Dla mnie była to bardzo intensywna, niepokojąca i naprawdę inna literacka przygoda, którą zapamiętuje się na długo.
Mężczyzna poprawił jasne włosy, podszedł do stołu, oparł dłonie na jego blacie i zwrócił się bezpośrednio do niej, patrząc jej prosto w oczy. Mówił powoli...