Trudno poznać wśród życia dróg, kto przyjaciel, a kto tylko wróg
Kiedy w państwie wszystko układa się doskonale, obywatele są szczęśliwi, nowe autostrady przecinają kraj wzdłuż i wszerz, podatki rosną jak nadmuchane tylko siłami natury ciasto drożdżowe, prawda bezlitośnie kłuje w mediach w oczy, a świat na naszych oczach staje się po prostu rajem na Ziemi... Wtedy - zwłaszcza wtedy, kiedy wszystko to zwyczajnie się w ciasnej głowie już nie mieści - pora wziąć do ręki kolejny tom Norweskiego dziennika Andrzeja Pilipiuka. Na ten przykład tom drugi, pod jakże znamiennym tytułem Obce ścieżki. Równie realistyczny jak świat, o którym słyszymy w tiwi przez czterdzieści osiem godzin na dobę. Pora dać się porwać burzliwej akcji. Odurzyć zmysły nie tanim markowym piwem bezalkoholowym, a nieposkromioną wyobraźnią autora. Nie liczyć godzin ni lat, ni inflacji, ni na rynku akcji strat. Z bohaterami powieści Pilipiuka przemierzać świat.
W tym tomie, czego można się było spodziewać, zagadki nie zostają rozwiązane, a tajemnice nie tylko trzymają się mocno, ale pojawiają się jak upały w sierpniu. Na miejsce jednych, częściowo wyjaśnionych, zjawiają się natychmiast drugie, świeże. Z kopyta akcja rwie i nic nie jest w stanie jej zatrzymać - chyba, że brak czasu czytelnika. Spotykamy postaci już nam dobrze znane (a zatem lubiane), nowe pojawiają się raczej sporadycznie.
Wiodący w trylogii prym Tomasz Paczenko nieustannie nas zadziwia. Choć ma oficjalnie kilkanaście lat, zdaje się, jakby przeżył ze dwie setki - tyle w nim doświadczenia, uporu, zrozumienia i wytrwałości. Tyle słów, co przypominają mowę ludzi dojrzałych. Nic to jednak, prawdziwa fantazja nie zna granic i nie będą jej jakieś przykre realia ograniczać.
Obce ścieżki rozwinięciem wielu pomysłów z tomu pierwszego i zapowiedzią tego, co nas czeka w tomie ostatnim. Kilka intrygujących zagadek usilnie domaga się już wyjaśnienia. Niektóre wątki co i rusz muskają się tylko delikatnie, a czujemy, że powinny się wreszcie przeciąć. Powieść Pilipiuka to świetna lektura na wakacje, ale i w czasie roku szkolnego czy akademickiego może być doskonałą odskocznią od wysiłku zdobywania wiedzy. Wszak ocena systemu szkolnictwa, co prawda socjalistycznego, będzie w smak większości tragarzy tornistrów i teczek, ofiar nieustannie rozszerzanych bądż zwężanych edukacyjnych reform.
Komuna ustępuje miejsca krwiożerczemu kapitalizmowi, co jednak wcale nie oznacza, że wszystko nagle układa się świetnie. To był taki dobry plan, co mogło...
Wreszcie pojawił się bohater, co znajdzie radę na wszystko: i na wampira, i na utopce, i na milicję, i na wrednych sąsiadów. Każde opowiadanie jest tak...