Mokosz – bogini ziemi, urodzaju, kobiet i codzienności – w tej antologii staje się przewodniczką po czternastu historiach, które pulsują miłością, pożądaniem, tęsknotą i lękiem. Jej szepty, przeniesione do współczesnej literatury, prowadzą nas przez opowieści tak różnorodne, że każdy czytelnik znajdzie tu coś dla siebie. Szepty Mokoszy to książka, która pozwala poczuć, że wierzenia naszych przodków nie są martwym zapisem w mitologii, ale wciąż żywą inspiracją.

Ogromną zaletą Szeptów Mokoszy jest różnorodność. Każde opowiadanie otwiera inne drzwi. Czasem prowadzą one do mrocznej wizji świata po katastrofie, w którym jedyną nadzieją jest powrót bóstwa wiosny i życia (Jaryło Sylwii Błach), innym razem wplatają nas w lekką, współczesną historię o Nocy Kupały, pełną śmiechu, wianków i magii (Pod gwiazdami letniej nocy Martyny Krauze). Obok takich kontrastów pojawiają się też opowieści kryminalne z elementami demonologii (Czekając na pełnię Marcina Bartosza Łukasiewicza) czy poetyckie wędrówki w przeszłość, do czasów Dobrawy i Mieszka, gdzie miłość staje się nie tylko uczuciem, ale i fundamentem rodzącego się państwa.
Ten kalejdoskop form i gatunków sprawia, że książkę czyta się niespiesznie, delektując się każdym tekstem jak osobnym światem.
Motywem przewodnim całego zbioru jest miłość, ale pokazana w wielu obliczach. To nie tylko romantyczne uniesienia, ale także uczucie trudne, wymagające, czasem destrukcyjne. W Lunarnym i Kalibie Agaty Kasiak miłość okazuje się siłą, dla której można poświęcić wszystko, nawet siebie. W Miłości w czasie zarazy Franciszka M. Piątkowskiego uczucie toczy bój ze śmiercią, stając się ostatnim światłem w mroku. Z kolei Zjem cię Katarzyny Bereniki Miszczuk to przykład, że nawet w dobrze znanym uniwersum Kwiatu Paproci miłość może być zabawna, przewrotna i pełna przekomarzania.
Antologie rzadko pozwalają naprawdę zżyć się z bohaterami, tu jednak jest inaczej. Daria z opowiadania Łukasiewicza aż prosi się o własną powieść. To bohaterka silna, zdecydowana, a przy tym osadzona w świecie, gdzie demony i ludzkie słabości przenikają się na każdym kroku. Powrót Gośki i Mieszka w opowiadaniu Miszczuk daje poczucie spotkania z dobrymi znajomymi, którzy nigdy nie zawodzą. Nie sposób też zapomnieć o Rozczochranej Babie, pełnej humoru i przewrotności, która ożywia dawne czasy piastowskie.
Takie postaci sprawiają, że Szepty Mokoszy nie są jedynie literackim eksperymentem – to opowieści, które zostają w głowie i sercu, jakby były częścią większej sagi.
Mimo ogromnej różnorodności gatunkowej i stylistycznej, antologię spaja wspólny motyw – słowiańskie wierzenia. Bogowie, demony, dawne obrzędy i przesądy przewijają się niemal w każdym tekście. To dzięki nim Szepty Mokoszy stają się czymś więcej niż zbiorem opowiadań. Są literackim powrotem do korzeni, próbą oswojenia tego, co nasze, rodzime, często zapomniane.
Nie ma antologii idealnych. Niektóre teksty zachwycają od pierwszej strony i zostawiają niedosyt – chciałoby się więcej. Inne wydają się zbyt krótkie albo nie do końca wpisują się w oczekiwania. Jednak bilans Szeptów Mokoszy wypada imponująco: większość opowiadań wciąga i bawi, kilka porusza do głębi, a tylko nieliczne nie trafiają w gust. To rzadkość przy tak dużej liczbie autorów.
Szepty Mokoszy to książka, która pokazuje, że słowiańska mitologia wciąż potrafi inspirować i zadziwiać. Zbiór pełen jest barw, kontrastów, pojawia się w nim miejsce na refleksję, na spotkanie z dawnymi bogami i demonami, ale też na przygody bohaterów, którzy mogliby żyć tuż obok nas.
To antologia, do której warto wracać – nie tylko po to, by odkrywać kolejne opowiadania, ale by przypomnieć sobie, że gdzieś pod powierzchnią codzienności wciąż szepczą dawne wierzenia. A może to właśnie one mówią najwięcej o nas samych? Polecam!