Uroczysko Anny Olszewskiej to dowód na to, że kryminał często przekracza ramy gatunku. I jest przez to jeszcze lepszy! A kto czytał dwa poprzednie tomy Zbrodni czorsztyńskich – Osadę i Samotnię – ten już zapewne teraz wie, o czym mówię.
Podczas spektaklu w Operze Krakowskiej w tajemniczych okolicznościach znika Nadia Volkov – czołowa solistka baletu. Sprawą zajmuje się Anna Zdrojewska, jednak każdy kolejny trop zamiast rozwiewać wątpliwości, prowadzi do coraz bardziej skomplikowanej sieci możliwych motywów i powiązań. Igor Schutt, dziennikarz, który miał przeprowadzić z Nadią wywiad, nie czeka na rozwój oficjalnego śledztwa – sam zaczyna szukać odpowiedzi. Jakie będą tego efekty? Warto się przekonać!
Akcja powieści osadzona jest w surowym, malowniczym krajobrazie Pienin, gdzie czas płynie inaczej. Mamy do czynienia z historią, która pozornie opiera się na klasycznym motywie śledztwa, ale z każdą kolejną stroną wychodzi daleko poza jego schemat. Wątki kryminalne przeplatają się z psychologicznym portretem ludzi naznaczonych stratą, tęsknotą i własnymi demonami.
Ciekawy jest sposób, w jaki autorka prowadzi narrację – momentami surową, reporterską, ale często poetycką. Sceny w leśnych uroczyskach i chatkach zagubionych pośród śnieżnych przestrzeni, przywodzą na myśl balladę. Czuć w tekście inspiracje prozą noir, która tak świetnie działa na wyobraźnię.
Jak zawsze u Anny Olszewskiej postaci są wyraziste, wielowymiarowe i skomplikowane – jak w prawdziwym życiu. Komisarz Anna Zdrojewska to kobieta zmagająca się z własnymi granicami, uwikłana w emocjonalne relacje i zmęczona odpowiedzialnością. Pisarz Igor Schutt to z kolei to outsider, który balansuje między rzeczywistością a literacką fikcją – sam będąc niejako pomostem między światem przeszłości a teraźniejszością.
W powieści nie brakuje retrospekcji, pojawiają się też obrazy baletu i sztuki. Można to uznać za metaforę wyrafinowania, piękna, ale i przemocy. Baletnice pojawiają się jako postaci tragiczne, uwikłane w świat, w którym estetyka miesza się z obsesją. No właśnie… Uroczysko to książka zaskakująca, która stawia pytania o granice człowieczeństwa, o odpowiedzialność za drugiego człowieka, o relacje z przeszłością, które nie pozwalają ruszyć naprzód. To również opowieść o miejscach – dosłownie i w przenośni. Zielone Skałki, Kacze, Zaskalskie – to przestrzenie pamięci, wspomnień i zbrodni.
Anna Olszewska nie lubi szufladkowania, więc jej książkę trudno nazwać jednoznacznie kryminałem. To bardziej literacka opowieść z wątkiem kryminalnym. Autorka pokazuje, że nawet największe zbrodnie nie zawsze pozostawiają widoczne ślady.
Doceniam tempo narracji – miejscami refleksyjne, niemal kontemplacyjne, innym razem szybkie, by wywołać dreszcz emocji. Autorka nie ucieka przed brutalnością, ale też nie epatuje nią bez potrzeby. Uroczysko to naprawdę znakomita rozrywka!
Jedyny dźwięk, który pamięta Lidka, to ten, który najbardziej chciałaby wymazać z pamięci. Jedyne wspomnienia Filipa o rodzicach to te, których wolałby...
MIA nigdy nie była w stałym związku. Nie dlatego, że coś jest z nią nie tak. Po prostu do tej pory nikt nie zrobił na niej odpowiedniego wrażenia. Ma nudną...