RECENZJA
„W otchłani kłamstw”
Autor: Kinga Begińska
Wydawnictwo: WasPos
"Łzy spływały mi po policzkach, a szloch wstrząsał całym moim ciałem. Byłam jak rozbity wrak, w którym życie tliło się tylko dlatego, że nikt jeszcze nie zgasił płomienia."
Już ten cytat pokazuje, czym naprawdę jest ta książka, emocjonalną eksplozją, labiryntem bólu i pragnień, historią, która nie daje czytelnikowi najmniejszego wytchnienia.
„W otchłani kłamstw” wciąga jak wir, najpierw delikatnie, ledwie muskając wyobraźnię… a potem brutalnie wciągając w mrok, z którego nie ma odwrotu. Debiut Kingi Begińskiej okazuje się nie tylko mocny, on jest bezlitosny w sposobie, w jaki szarpie emocjami.
Sofia Wilson to bohaterka, którą się czuje, a nie tylko czyta. Dziewczyna od lat próbująca wyrwać się z życia, które nigdy nie należało do niej. Jej ojciec, zanurzony po uszy w mafijnych układach, z bliskiej osoby stał się katem, kimś, kto zamienił jej świat w pole walki. Sofia marzy o normalności, o wolności, o wyborze. O oddechu. Ale w jej świecie marzenia bywają luksusem, na który nikt nie pozwala.
A kiedy prawda wychodzi na jaw, kiedy dowiaduje się, że nie jest córką, tylko walutą, ta delikatna iskra nadziei zostaje zgaszona jednym ruchem. Tak trafia do Aleksandra.
Nie z miłości. Nie z wyboru.
Z przeznaczenia, które ktoś za nią podpisał.
Aleksander, boss, legenda, bestia. Człowiek, o którym strach mówi szeptem. Jego wejście do fabuły to jak otwarcie drzwi do klatki, w której jesteśmy już zamknięci. Jest mroczny, nieprzewidywalny, lodowaty. Nie próbuje być wybawieniem Sofii i nie jest nim. Staje się jej koszmarem, jej kolejnym piekłem, w którym każdy dzień jest próbą sił, a każdy oddech walką.
A jednak… autorka robi coś niesamowitego.
Nie gloryfikuje przemocy, nie wygładza brutalności, nie romantyzuje bólu. Zamiast tego pokazuje dwie zranione dusze w świecie, który nie zna litości. Zdejmuje maski, obnaża motywacje, odsłania przeszłość, która potwora potrafi wytłumaczyć, ale nigdy usprawiedliwić.
To, co dzieje się między Sofią a Aleksandrem, pulsuje napięciem. To relacja, która balansuje na granicy nienawiści i czegoś, co dopiero się rodzi, niepewnego, bolesnego, dzikiego. Autorka prowadzi ich przez mrok z precyzją, która zachwyca: nic tu nie jest przypadkowe, nic nie jest przesadzone. Każda emocja ma swoje miejsce. Każde kłamstwo przewraca historię do góry nogami. Każdy sekret zmienia jej odbiór.
Momentami fabuła jest jak cios w żołądek. Innym razem, jak szept, który nie pozwala przestać czytać. Są zdania, które trzeba przeczytać kilka razy, bo trafiają prosto w serce. Są sceny, które trzymają w napięciu tak mocno, że dopiero po kilku chwilach orientujemy się, że przestaliśmy oddychać.
To książka o bólu i bliznach.
O wolności, która bywa złudzeniem.
O miłości, która potrafi ranić, zanim zacznie leczyć.
O prawdach, które burzą całe światy i o kłamstwach, które potrafią zniszczyć człowieka.
„W otchłani kłamstw” to historia magnetyczna, duszna, intensywna. Taka, która zostaje w myślach na długo po zamknięciu ostatniej strony. Taka, która uzależnia emocjonalnie, nawet wtedy, gdy boli.
Jeśli szukasz powieści, która wstrząśnie, pochłonie i nie pozwoli o sobie zapomnieć, ta książka jest dokładnie tym, czego potrzebujesz.