Nie wiemy, że mamy zmarszczki, dopóki ich nie zobaczymy. Starość to coś, co dzieje się na zewnątrz. Coś, co widza w nas inni.
Na pewno nie był to szpital. Dobrze. Na pewno nie było tłumu. Bardzo dobrze. Było jasno i czysto. Super. I średnia wieku w granicach w pół do prababci. Zajebiście.
Nie znosiła tych wszystkich utyskiwań, że starość jest źle urządzona. Wyznawała zasadę, że nie można się nad sobą litować i nie akceptowała, gdy litował się nad nią ktoś inny.
A jak może czuć się człowiek w moim wieku? Ani wystarczająco dobrze, by żyć, ani tak źle, by umrzeć, nieprawdaż?
W starości najgorsza jest cisza. Dręcząca w swej jednostajności monotonna zapowiedź śmierci. Nic nie może jej złamać. Zawsze powraca, kpiąc z ulotnych chwil, w których coś pozornie wypełnia pustkę samotności.
Wtedy też bardzo płakała, ale pocieszał ją mąż, obejmował i szeptał, że do twarzy jej w tym nowym kolorze. Czasy się zmieniały, kobiety farbowały stare wstążki, ale nie Stefcia, ona uwierzyła swojemu ukochanemu i chciała nosić siwiznę z godnością.
Każdy się starzeje, ale prawie nikt nie potrafi dopuścić do siebie tej myśli aż do samego końca.
Jak zawsze, gdy oglądał na zdjęciu dziecko, o którym wiedział, że dożyło późnej starości, czuł się dziwnie. Powiedzenie, że wszystko płynie, nabierało nowego, metafizycznego znaczenia.
Nie czuł się jeszcze stary, niestety, nie czuł się też już młody.
Mógłbym własnostopiem, ale wolę nogi na stare lata oszczędzać. Nie przepadam za babcią, jednak ta jej filozofia z oszczędzaniem nóg na stare lata bardzo mi się podoba i mi odpowiada.
Nie wiemy, że mamy zmarszczki, dopóki ich nie zobaczymy. Starość to coś, co dzieje się na zewnątrz. Coś, co widza w nas inni.
Książka: Jak wymówić knife
Tagi: starość, emerytura