Mariolka, młoda fryzjerka w małym miasteczku, szykuje się do nadchodzących świąt. Lubi Boże Narodzenie i wszystko byłoby dobrze, gdy nie ciotka Józefina, która nawiedza rodzinę dziewczyny zawsze w Wigilię. Mariolka pakuje się na wyjazd do rodziców, a jednocześnie marzy, żeby chociaż raz wigilijnej kolacji nie spędzić z ciotką. Nawet nie wie, że jej marzenie zostanie spełnione szybciej, niż jej się wydaje. Tych świąt nie zapomni nigdy, a zwłaszcza Wigilii, która wywróci jej życie do góry nogami.
Uważaj, o czym marzysz, ponieważ w tym czasie wszystko może się spełnić. Ale czy o takim Bożym Narodzeniu Mariolka marzyła?
Wydawnictwo: Magia Słów
Data wydania: 2024-12-17
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 103
Język oryginału: polski
Czy śnieg może odmienić życie?
Małgorzata Mroczkowska zabiera czytelników w ciepłą, klimatyczną opowieść, idealną na zimowe wieczory. "A kiedy zasypie nas śnieg..." to historia pełna emocji, humoru i niespodziewanych zwrotów akcji, w której magia świąt przeplata się z codziennymi troskami i wielkimi uczuciami.
Fabuła
Główna bohaterka, Mariolka, po śmierci ukochanej babci otrzymuje w spadku jej dom. Mimo sprzeciwu matki, która widzi dla niej inną przyszłość we Wrocławiu, dziewczyna decyduje się pozostać w małym miasteczku i własnymi siłami wyremontować dom. Z czasem udaje jej się otworzyć salon fryzjerski, który stopniowo rozrasta się i przynosi sukces. Mariolka uwielbia świąteczną atmosferę, ale niekoniecznie cieszy się na myśl o corocznej wizycie ciotki Józefiny, która zawsze spędza Wigilię w ich rodzinie. W tym roku jednak los szykuje dla niej niespodziankę. Gdy miasteczko zostaje zasypane śniegiem, Mariolka nieoczekiwanie spotyka Daniela – tajemniczego mężczyznę, który szybko zdobywa jej serce. Jednak Daniel skrywa pewne sekrety, które w najmniej spodziewanym momencie mogą odmienić losy tej znajomości. W tle pojawia się również niepokojący wątek – uciekinier z więzienia, za którego schwytanie wyznaczono wysoką nagrodę.
Styl i klimat
Powieść napisana jest lekkim, przyjemnym językiem, co sprawia, że czyta się ją błyskawicznie. Autorka umiejętnie buduje napięcie, balansując pomiędzy ciepłą, świąteczną atmosferą a dramatycznymi wydarzeniami. Nie brakuje tu humoru, który dodaje całości uroku ani wzruszeń, które sprawiają, że losy bohaterów nie są obojętne czytelnikowi.
Bohaterowie
Mariolka to postać, z którą łatwo się utożsamić – ambitna, ciepła i niezależna, choć czasem targana wątpliwościami. Daniel natomiast jest pełen tajemnic, co dodaje powieści nuty intrygi i niepewności. Ciotka Józefina, choć na początku wydaje się uciążliwa, również wnosi do historii wiele kolorytu.
Podsumowanie
"A kiedy zasypie nas śnieg..." to idealna lektura na zimowe wieczory. Ciepła, pełna humoru, ale i poruszająca głębsze emocje, wciąga od pierwszych stron. To historia o miłości, przeznaczeniu i niespodziankach, jakie potrafi zgotować los. Autorka w piękny sposób pokazuje, że święta to nie tylko czas radości, ale też refleksji i zmian, które mogą całkowicie odmienić życie.
Książka zachwyca klimatem, barwnymi postaciami i ciepłym, pełnym nadziei przesłaniem. Jeśli szukacie opowieści, która otuli Was niczym koc w mroźne dni, wprowadzi w magiczny nastrój i dostarczy wielu emocji, ta powieść będzie doskonałym wyborem. Gorąco polecam!
Autorka ma zupełną rację. Święta to czas, kiedy poddajemy się magii i takich właśnie historii oczekujemy. Żeby były inne od innych i przede wszystkim, by kończyły się dobrze. Myślę, że ten, kto jest wtedy sam, gdzie nie ma tej swojej drugiej połówki, to naprawdę wtedy liczy na cud. Na takiego zbłąkanego wędrowca, który skradnie nasze serce wypełniając je swoją miłością. Nie ukrywam, że kiedyś sama na to liczyłam. Swojego męża poznałam w grudniu, więc coś w tym musiało być. Z pewnością nie było tak romantycznie i nieprzewidywalnie jak w tej historii, ale strachu się najadłam:-)
W każdym razie, uważam, że to naprawdę miła i przystępna opowieść typowo świąteczna, która potrafi zahipnotyzować pomimo swojej przewidywalności. Nie na darmo się mówi, że książki świąteczne najlepiej się czyta w październiku do grudnia- to moje zdanie- gdyż wtedy oczekujemy tej magii świąt, tych cudów, spełnionych marzeń i wtedy nawet najzwyklejsza historia świąteczna jest najbardziej odczuwalna zmysłowo. Tutaj cały czas był podkreślony czas do kilku dni przed wigilią, po jej wieczór i czas dużo późniejszy, a jednak, dopiero kiedy pomyślałam sobie, że przecież ponownie jestem w trybie oczekiwania tych corocznych wydarzeń, to właśnie wtedy ten czar i urok dosięgnął moich zmysłów. Wtedy zobaczyłam ją taką z głębi serca i pragnienia, by takie cuda przeżywać razem z postaciami. Historia opowiada o dziewczynie, która odziedziczyła po babci stary domek na odludziu i postanowiła go wyremontować. Zbliżają się święta, a ona bardzo by chciała wymigać się od kolejnej wigilii z rodziną. Matka nakazuje jej być ostrożna, gdyż wokół grasuje niebezpieczny bandzior. Tuż przed wigilią stosy śniegu stoją na drodze, więc wychodzi na to, że jej marzenie się spełniło. Jednak, kiedy za oknem widzi czerwoną twarz niebezpiecznie szybko zbliżającą się do jej domu, ze strachu mdleje. Czyżby to właśnie na był ten na którego miała uważać? Czy ktoś ją uratuje?
Ja tak samo jak bohaterka żałuję, że nie poznałam historii jej babci. Aczkolwiek mam nadzieję, że autorka jeszcze może to zmienić:-) Chciałabym przeczytać drugą część, choćby spisaną ze starego pamiętnika jej babci:-) Może odnalazła by go w odmiennym stanie? Ok, dosyć gdybania. To naprawdę lekka, ale bardzo przyjemna historia. Jest jakby potwierdzeniem tego, że co sobie manifestujemy, to się sprawdza. Przeczytajcie, bo naprawdę warto:-)
Tytuł: A kiedy zasypie nas śnieg
Autor: Małgosia Mroczkowska
Wydawnictwo Magia Słów
Data premiery: 17.12.2024r.
#współpracarecenzencka
#współpracareklamowa
#współpracabarterowa
"Pragnęłam, by Święty Mikołaj mógł usłyszeć moje myśli i spełnić moje marzenia. Nie wiem, jak to się stało, ale chyba usłyszał, bo nagle poczułam usta Daniela na swoich. I nie był to sen. To działo się naprawdę."
Magiczna króciótka powieść świąteczna, która otuli ciepłem i tradycjami.
Powieść o wyborach, które mają wpływ na nasze życie, o samotności oraz miłości.
Historia, która nada się idealnie na wieczór z herbatką z cytryną i miodem, ponieważ liczy zaledwie 100 stron. Mimo tego warto po nią sięgnąć, jest w niej coś urokliwego, coś o czym marzy każdy od lat - piękne śnieżne święta.
Gorąco polecam.
Dziękuję wydawnictwu za zaufanie i egzemplarz recenzencki.
#książkoweimpresje #polskiebookstagramy #bookstagrampl
Ada wraz z Dorotą z powodzeniem prowadzą galerię, ale nadchodzą dla nich trudne czasy. Czas pandemii, kwarantanny, maseczek i strachu. Dorota ma obawy...
Matylda, młoda dziewczyna po studiach, zaczyna swoje dorosłe życie w Kazimierzu. Razem z miłością swojego życia, Rafałem, dążą do spełnienia marzeń i rozwijania...
Przeczytane:2025-11-06, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2025,
„Czy nie chciałam, żeby zdarzyło się coś niespodziewanego? Uważaj, czego pragniesz – zostałam zasypana i nie mogę ruszyć się z domu. Czeka mnie samotna Wigilia i to chyba tyle minusów. Największym plusem jest to, że nie będę musiała znosić towarzystwa zrzędliwej ciotki. W końcu ten dzień spędzę inaczej. Tak przecież chciałam”.
Uwielbiam w miesiącach od listopada do końca lutego sięgać po powieści świąteczne lub okołoświąteczne. Nie tylko są dobrym przerywnikiem od thrillerów, które w nadmiarze pochłaniam w ciągu roku, ale i wprowadzają w błogi nastrój, odprężają i uspokajają. Stanowią doskonały reset po zabieganych godzinach. Na dobry początek sięgnęłam po książkę Małgosi Mroczkowskiej między innymi dlatego, że liczy sobie tylko 100 stron, więc uznałam, że idealnie nadaje się na uspokajający wieczór z rozgrzewającą herbatą.
Mariola to młoda rudowłosa dziewczyna, która porzuciła marzenia o salonie fryzjerskim w wielkim mieście i została na wsi w domku odziedziczonym po ukochanej babci. Za jedynego towarzysza miała psa, bo życie uczuciowe nie za bardzo jej się udało. Dziewczyna jednak oswoiła samotność i żyła dość szczęśliwie z dnia na dzień. Tymczasem nadeszły kolejne święta. Trzy wydarzania sprawiły, że jej życie zmieniło się o 180 stopni. Została całkowicie zasypana przez śnieg i nie mogła wyjechać na święta do rodziny, niespodziewanie zapukał do jej domu mężczyzna, który w drodze na Wigilię utknął w zaspach i ucieczka z więzienia groźnego przestępcy, za którego została wyznaczona wysoka nagroda. Mariola życzyła sobie na święta odmiany, ale czy dokładnie o to jej chodziło?
Z reguły opowieści, których akcja toczy się w okresie świątecznym, są przesłodzone, schematyczne i bardzo przewidywalne. Zawsze występuje w nich motyw przebaczenia, pojednania i miłości. Zarówno tej świeżo odnalezionej, jak i tej, którą się utraciło lub o niej zapomniano w natłoku codziennych spraw i rozterek. Jednak odnoszę wrażenie, że z roku na rok tego typu książki odbieramy inaczej. Przez te wszystkie miesiące chcąc nie chcąc nosimy bagaż kolejnych nowych doświadczeń, spełnionych lub utraconych marzeń, inne otaczają nas troski i kłopoty. Dlatego uważam, że takie historie są potrzebne, a to, co nas kiedyś w nich irytowało i powodowało przewracanie oczami, po czasie pozytywnie nastroi i przymusi do refleksji.
Małgosia Mroczkowska stworzyła nowelkę, która idealnie wpasowuje się w świąteczny klimat i nastrój. Jest miło, czasem zabawnie czasem tajemniczo, ale to historia z przesłaniem, a nawet z dwoma. Pierwsze i najważniejsze, to takie, że trzeba być zawsze sobą. Nie można dać się stłamsić przez partnera, być na każde zwołanie, spełniać zachcianki. Bycie razem to wspólne dzielenie radości i trosk, zgodny kierunek myślenia o codziennych sprawach, to też asertywność, ale i umiejętność zawierania kompromisów. Nie można stracić części siebie, całkowicie podporządkowując się woli drugiej strony, bo życie wtedy nie będzie ani spokojne, ani szczęśliwe. Druga myśl, która mi przyszła do głowy po zakończeniu lektury jest taka, że czasem trzeba dojrzeć do trudnych decyzji i spędzić święta tak, jak się chce, a nie jak mówi tradycja czy jak wyobraża to sobie rodzina. Dlaczego mamy się spotykać przy wigilijnym stole z osobami, które widzimy raptem kilka razy do roku i wymieniamy zdawkowe uprzejmości? Dlaczego mamy się dzielić opłatkiem i prezentami z kimś, kto na co dzień nas nie szanuje i za nami nie przepada? Bo tak wypada? Bo co ludzie powiedzą? Bo ciotka „piąta woda po kisielu” się obrazi? Ja pod tym względem dojrzałam dopiero kilka lat temu i przestałam spełniać oczekiwania innych. I od tego momentu naprawdę odczuwam magię świąt, ponieważ celebruję je bez zbędnego stresu: w spokoju i w przyjemnej atmosferze, zasiadając do stołu tylko z najbliższymi sercu osobami.