W małym urzędzie pocztowym, gdzie czas płynie wolno, a ludzie wciąż są dla siebie ważni, rozgrywa się opowieść o kobiecej sile, samotności i... nadziei. Codzienność Haliny odmierzają stałe rytuały: herbata z pigwówką zamiast miłości, rozmowy z apodyktyczną siostrą, która najlepiej wie, jak należy żyć, i spotkania z przyjaciółmi omawiającymi swoje problemy. Gdy do tego uporządkowanego świata wkracza nowy listonosz, który ratuje sarny i zna okolicę lepiej niż mapa, Halina zmienia nastawienie do samej siebie. Drobne przysługi to opowieść o zwykłej codzienności, kobietach, które wiele przeżyły, i o tym, co dzieje się, kiedy ktoś nieoczekiwanie zapuka do drzwi samotności. To historia pełna czułości i humoru - jak wieczorna rozmowa przyjaciółek przy kuchennym stole. Wydanie książki z dużą, czytelną czcionką.
Wydawnictwo: Szara Godzina
Data wydania: 2025-07-21
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
„W szarej rzeczywistości wiejskiego życia
nie chodzi o sam brak kolorów,
ale brak wyboru”
„Życie zaczyna się po czterdziestce” – tak głosi popularne powiedzenie. Dla Haliny, bohaterki książki „Drobne przysługi” życie po czterdziestce to raczej kontynuacja samotności, rutyny i stagnacji, które uważa za uporządkowane. Jej zdaniem - najlepsze lata ma już za sobą, a zmiany nie są jej potrzebne. Codzienność daje jej poczucie bezpieczeństwa, choć coraz częściej doskwiera jej samotność.
Po „Nigdy bym” i „Ani słowa o rodzinie”, które miałam okazję przeczytać, Alicja Filipowska, ponownie zabiera nas do Kamionki – małej wioski pod Lublinem, gdzie czas płynie wolniej, a życie toczy się w rytmie codziennych rytuałów, plotek, zaściankowości i spotkań międzyludzkich. Tym razem centrum wydarzeń stanowi lokalny urząd pocztowy, a główną bohaterką jest Halina – kobieta po czterdziestce, samotna, zrzędliwa, zamknięta w swojej rutynie.
Tę stałość zaburza pojawienie się nowego listonosza - Stefana Buca. Tak - Buca - ale jego nazwisko przeczy temu, co sobą reprezentuje. Swoim wyglądem nie przypomina adonisa. Halina porównuje go do Maliniaka z „Czterdziestolatka”, ale za tym niepozornym wyglądem kryje się człowiek o wielkim sercu, wrażliwy, uczynny, kochający zwierzęta. Jego obecność burzy ustalony porządek Haliny, która nie jest przyzwyczajona do komplementów, zainteresowania, bezinteresownej życzliwości i ciepła. Nie jest przyzwyczajona do komplementów i takiego kulturalnego traktowania. Wręcz ją to denerwuje. Czy Stefan jest ideałem? Wiadomo – takich nie ma, co wkrótce wychodzi na jaw.
Choć książka porusza ważne tematy i ma swój urok, muszę przyznać, że początek fabuły nie przypadł mi do gustu. Opis książki i jej okładka mogą sugerować lekką, romantyczną historię młodej kobiety, której życie zmienia się za sprawą przystojnego listonosza. Tymczasem pani Filipowska serwuje nam coś znacznie bardziej autentycznego – opowieść o dojrzałości, o kobietach, które wiele przeszły, i o tym, jak trudno jest otworzyć się na zmiany. Zamiast romantycznych uniesień, dostajemy subtelną, spokojnie toczącą się historię o tym, jak trudno jest wyjść ze swojej skorupy. Nie dziwiłam się, że jest starą panną, czy – jak dziś się mówi – singielką obserwując jej podejście do wielu spraw.
Powieść zaczyna się tak, jak nie lubię, czyli od rozmowy dwóch kobiet, o których nic nie wiemy. Autorka nie ujawnia od razu ich imion i kim dla siebie są. Trudno było też zrozumieć, o czym rozmawiają. To wyjaśnia się oczywiście później, ale wprowadza małą dezorientację. Na przykład nie wiedziałam, kim jest Dawid i co się z nim stało, bo jedna z kobiet jest tym załamana. Drugą niewiadomą była Ania, której zniknięcie kobiety przeżywają. Te wątki przeplatają się z wydarzeniami, które śledzimy z perspektywy Haliny i wszystko powoli się staje się bardziej klarowne.
Nie ma tu jednej wyraźnej fabuły, choć to Halina jest osią, wokół której toczą się kolejne wydarzenia. Jej perspektywa pozwala zrozumieć sposób, w jaki postrzega świat – i siebie. Stopniowo poznajemy jej codzienność, relacje rodzinne – zwłaszcza z siostrami Bożeną i Basią oraz z mieszkańcami Kamionki.
Żądna z występujących tu osób nie jest bez skazy i bez problemów. Najmniej polubiłam Bożenę, starszą siostrę Haliny, która ma apodyktyczny charakter. I to ona oraz nieżyjąca już babka miały negatywny wpływ na bohaterkę, która nigdy nie czuła się wartościową osobą mającą możliwość samodzielnych wyborów. Zawsze spełniała oczekiwania innych, nigdy nie mając swojego dobra na względzie.
Pani Alicja Filipowska opowiada o życiu, które układa się czasami tak, że trudno wyjść poza pewne schematy mentalne. Na jej kartach toczy się zwykłej, codzienności wypełnionej tymi samymi zadaniami, bez większej nadziei na zmianę. Zabrakło mi przełomu, czegoś, co odmieniłoby bohaterkę, nadało historii bardziej romantyczny i emocjonalny ton. W pewnym momencie już miałam nadzieje, że to zaistnieje, ale w efekcie nic takiego spektakularnego nie nastąpiło, a postawa Haliny i jej sposób myślenia niejednokrotnie mnie irytowały. Ona ma dopiero czterdzieści lat, a zachowuje się, jakby miała znacznie więcej.
Z drugiej strony, gdy poznajemy jej przeszłość, wplecioną w teraźniejsze wydarzenia, łatwiej zrozumieć jej zachowanie. Choć nie sprawiło to, że bardziej ją polubiłam, to jednak pozwoliło spojrzeć na nią z większą empatią. Halina nie robi nic, by coś zmienić – ani w swoim życiu, ani w wyglądzie. Wciąż te same szarobure ubrania, spięte włosy, grube okulary – jakby uważała, że najlepsze lata już za nią. Okazuje się, że przez lata spełniała oczekiwania innych, nie wierząc, że sama zasługuje na zainteresowanie.
„Drobne przysługi” to książka o charakterze obyczajowym, w której pokazuje zwykłe życie na wsi. Autorka pokazuje, że największe zmiany nie muszą być spektakularne. Mogą zaczynać się od drobnych przysług, od rozmowy, od spotkania z kimś, kto widzi w nas więcej, niż my sami. Uświadamia, że dzisiejsze czasy są tak dziwne, że nikogo nie razi ludzka podłość, a zdumiewają dobre uczynki.
Przede wszystkim opowiada o potrzebie bliskości z drugim człowiekiem, ale też kobiecych relacjach, które przełamują samotność. Halina długo żyje w przekonaniu, że zmiany są niepotrzebne, a rutyna daje jej poczucie bezpieczeństwa. Jednak jej historia pokazuje, że czasem warto choć odrobinę uchylić drzwi codzienności, by dostrzec to, co przez lata pozostawało niewidoczne. Zmiany nie muszą być gwałtowne ani spektakularne – mogą zaczynać się od małych kroków, od gestu życzliwości, od rozmowy, od obecności drugiego człowieka. Pani Filipowska subtelnie przypomina, że nawet najbardziej uporządkowane życie może skrywać przestrzeń na coś nowego, jeśli tylko pozwolimy sobie to zauważyć.
Egzemplarz książki otrzymałam od portalu Sztukater
Z dumą przedstawiam Wam mój patronat, który będę wspominać z wielkim przywiązaniem. W każdym rozdziale odkrywałam coś dla siebie, a wiele z tych treści rozjaśniało mi umysł. Książka, mimo że wydaje się opowiadać zwykłą historię, niesie ze sobą coś więcej, ale nie zamierzam zdradzać Wam tej niespodzianki. W ,,Drobnych przysługach" autorka zabierze Was do Kamionki i okolic - miejsca, gdzie życie toczy się wolniej, a ludzie wciąż mają dla siebie czas. To opowieść o codzienności, samotności, przyzwyczajeniach, drobnych gestach i nieoczekiwanych zwrotach serca.
Poznajcie Halinę, główną bohaterkę, która pracuje w niewielkim urzędzie pocztowym w małej miejscowości. Jej życie toczy się według ustalonego schematu: herbata z pigwówką zamiast miłości, rozmowy z apodyktyczną siostrą, spotkania z przyjaciółkami, drobne obowiązki i rutyna, która daje jej, zdawałoby się, poczucie stabilności. Halina, kobieta po czterdziestce, na pierwszy rzut oka wydaje się szara i niepozorna, zamknięta w swojej codzienności. Z czasem okazuje się, że wewnątrz nosi niepokój, pragnienie czegoś więcej oraz tęsknotę, której długo nie dopuszczała do siebie.
A teraz zamieszajmy nieco i dodajmy do jej uporządkowanego świata nowego listonosza. Stefan Buc (tak, ,,Buc" - bez komentarza, bo o tym sama bohaterka się wypowie). :p). Nie wygląda jak klasyczny bohater z romansów, ale staje się katalizatorem zmian. Jego dobroć, empatia i uczynność (między innymi ratowanie saren) budują most między nim a Haliną. Jego obecność zaczyna naruszać dotychczasowe granice Haliny, ponieważ nie jest jej łatwo przyjmować komplementy, czułość i zainteresowanie, które są dla niej nowe i odległe od rutyny. Nowy listonosz.
Historia pokazuje, jak drobne przysługi, najmniejsze gesty życzliwości, pomoc bez oczekiwań oraz zwykłe wysłuchanie potrafią zburzyć mur samotności i rozpalić nadzieję. To, co wydawało się banalne, zaczyna nabierać znaczenia. Autorka wplata w narrację także wątki lokalne, odwiedziny w Lubartowie i Lublinie, które dodają przestrzeni i urozmaicają społeczny krajobraz (choć sercem pozostaje Kamionka). Nie chodzi tu o wielkie dramaty, spektakularne zwroty akcji czy intensywne romanse, lecz o subtelne przemiany: zawoalowany bunt w duszy, lęk przed otwarciem się oraz powolne odradzanie się wiary w drugiego człowieka. Czy to Wam coś mówi?
Dla mnie ,,Drobne przysługi" to powieść o odwadze - nie tej spektakularnej, lecz codziennej. O odwadze przyjrzenia się sobie, wypowiedzenia choćby małych słów i zezwolenia na otwarcie się na innych. Autorka stworzyła świat, w którym rutyna nie oznacza bezpieczeństwa, lecz ciszę i izolację. Halina żyła w cieniu własnej ,,normalności", akceptując to, co dobrze znane. Pojawienie się Stefana to bodziec, który prowokuje pytanie: czy żyć z wygody, czy pozwolić sobie na lęk zmian? Co to znaczy mieć odwagę, by zrobić coś ,,mniej oczywistego"? Moc powieści tkwi w detalach: mikrogestach, spojrzeniach, rozmowach przy herbacie oraz milczeniu, które mówi więcej niż słowa. Książkę warto czytać powoli, ze skupieniem i refleksją. Warto zwrócić uwagę, że czasem milczenie między bohaterami nosi ciężar niewypowiedzianych pragnień i strachu.
Bohaterowie są niedoskonali, co sprawia, że są jak najbardziej rzeczywiści, z ich wadami, rozterkami, lękami i przeszłością. Nie są ideałami, ale w swojej kruchości bardziej prawdziwi, co pozwala się z nimi utożsamiać. To literatura, która nie narzuca moralitetu, lecz stwarza przestrzeń do własnych wniosków. Dla tych, którzy cenią literaturę, która osiada w sercu i pozostawia po sobie uczucie, że coś zmieniło się w ich postrzeganiu, ta książka będzie cennym spotkaniem. Z pełnym przekonaniem mogę napisać: warto dać się zaprosić do tej opowieści. W bliskości z bohaterami, w cichości narracji oraz w drobnych gestach odnajdziemy wiele siebie. Polecam każdemu, kto szuka literatury, która koi, skłania do myślenia i zostaje w sercu na dłużej, w której mamy możliwość zobaczyć samych siebie.
W urzędzie pocztowym w małym miasteczku na Lubelszczyźnie czas płynie leniwie. To tutaj pracuje Halina, której sporą cześć życia wyznacza codzienna rutyna. Jednak, gdy do jej do bólu uporządkowanego życia wkracza nowy listonosz, który ratuje sarny, Halina zmienia nastawienie do siebie i otaczającego ją świata.
Sięgniecie po tę książkę to był strzał w ciemno. Nie kojarzyłam ani autorki ani jej twórczości.
Nie wiedziałam, czego się mogę po niej spodziewać... Jednak po przeczytaniu opisu postanowiłam zaryzykować. Nie żałuję! Drobne przysługi to całkiem interesująca i nietuzinkowa lektura. Może nie ma w niej fabuły zapierającej dech w piersiach i niezwykłych zwrotów akcji, bo opisuje raczej proste życie, ale ma coś w sobie magicznego... coś swojskiego... Autorka pokazała w środku swojej książki zwykłą codzienność, która na pierwszy rzut oka wydaje się nudna. Jednak czasami bywa zbawienna... Faktycznie czasami warto coś zmienić w życiu szczególnie, jeśli coś lub ktoś ma na nas negatywy wpływ, ale rutyna wcale nie musi być wrogiem. Może być sprzymierzeńcem... Historia Haliny pokazuje siłę więzi, które nawiązujemy z innymi ludźmi. Więzi, które ratują przed samotnością pośród tłumów. Ratują przed beznadzieją. Prawdziwych więzi, z osobami, które są z nami na dobre i na złe. Ponadto fabułę niniejszej książki umieszczono w miejscach, które znam... Miejscach, które leżą niedaleko miejscowości, w której mieszkam. Przez to ta książka jest mi bliska. Drobne przysługi to książka opowiadająca codzienności. Śledząc losy Haliny możemy poddać się refleksji nad własnym życiem. Czy jesteśmy z niego zadowoleni? Czy pragniemy zmian w swoim życiu? Ta książka zdecydowanie pomoże odpowiedz sobie na te pytania... Drobne przysługi to także książka o małych radościach i smutkach. To książka o zmianach, które w nas zachodzą. Czasami niepostrzeżenie... Czasami wbrew wszystkiemu... To książka, którą absolutnie warto poznać.
Uważaj, czego sobie życzysz, bo możesz to dostać... Dwudziestoletnia Kaja marzy o dużej rodzinie i ciepłych relacjach. Zawsze były tylko we dwie:...
"Nigdy bym” to opowieść o kobietach, w których życiu powinno być już niewiele niewiadomych – są dojrzałe, mają stałą pracę, są w stałych i...