Tereska Trawna ma problem. A nawet kilka problemów.
Kiedy remont felernej kuchni kończy się kupnem domu na wsi, Tereska usiłuje nie tracić panowania nad charakterem i czerpać radość z nieoczekiwanych zmian w swoim życiu. I nawet jej się udaje -- a przynajmniej do czasu, kiedy jogging z teściową kończy się odkryciem dywanu z wkładką w postaci bardzo martwego sąsiada. Wszystko zdaje się wskazywać, że za trupa odpowiada Andrzej Trawny, dobroć wcielona i osobisty małżonek Tereski.
Synowa i teściowa zwierają szyki, by ukryć zwłoki i czym prędzej odnaleźć prawdziwego mordercę. Tymczasem odcięte od Internetu dzieci Trawnych zaczynają podejrzewać, że matka z babcią próbują wykończyć tatusia...
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2021-01-27
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 416
Twórczość Marty Kisiel jest mi bliska i z ogromną ciekawością sięgam po jej książki. Nie inaczej było z najnowszym tytułem tej autorki, czyli Dywanem z wkładką. Komedia kryminalna w wykonaniu autorki znanej z pisania powieści dla młodszej młodzieży czy fantastyki? Wchodzę w to! Ciekawi, czy ta powieść przypadła mi do gustu?
Tereska wraz z rodziną przeprowadza się do nowego domu. Wszystko przez felerną kuchnię w starym mieszkaniu i dziwne dźwięki dochodzące z lodówki. Nowy dom, nowe wnętrza i wizyta teściowej – no co może pójść źle? Zabawne, bo okazuje się, że tak właściwie to wszystko. Podczas porannego joggingu Tereska i teściowa znajdują zwłoki sąsiada zawinięte w dywan. Elementy układanki wskazują na to, że winę ponosi osobisty małżonek Tereski – Andrzej Trawny. Synowa i teściowa łączą siły, by ukryć zwłoki oraz odnaleźć prawdziwego winnego. Tymczasem dzieci Tereski zaczynają podejrzewać, że mama i babcia chcą zamordować tatusia...
Kompletnie nie spodziewałam się, że ta pokręcona dość historia aż tak mi przypadnie do gustu. Początek był dość nużący, ale im dalej posuwałam się w lekturze, tym mocniej się wciągałam. W końcu taką Tereskę spotyka się w życiu ino raz. Skoro już wspomniałam... Ta postać całkowicie podbiła moje czytelnicze serce i w stu procentach się z nią zżyłam. Tereska jest bardzo dobrze i ciekawie wykreowana, a autorka starannie zabrała, bym się nie nudziła. Kiedy załapałam, kto jest kim, nie potrafiłam się oderwać, a kolejne zwroty akcji i perypetie głównej bohaterki wywoływały mój śmiech.
O tym, że pióro Marty Kisiel jest lekkie i bardzo przyjemne pisałam już wiele razy. Nie zaszkodzi jednak powtórzyć. Główny wątek dotyczący tytułowego dywanu, wkładką był dość makabryczny, ale otoczka, która wokół niego wyrosła wprawia w niemałą wesołość. W końcu nie codziennie dzieci podejrzewają swoich rodziców czy dziadków o złe intencje. Zoja i Maciejka to kolejne ogromne plusy tej historii. Choć nie zżyłam się z nimi jakoś mocno, to i tak nie wyobrażam sobie tej powieści bez ich obecności. Gdyby nie ich wątek, jestem wręcz przekonana, że ta historia nie spodobałaby mi się tak mocno.
Jestem całkowicie zakochana w tej książce i nie mogę doczekać się kolejnych przygód Tereski. Marta Kisiel udowodniła mi tym samym, że nieważne, jakiego gatunku się chwyta, okazuje się to niezwykle ciekawą powieścią. Zdecydowanie opowiadam się po stronie zwolenników Dywanu z wkładką i cieszę się ogromnie, że mogłam tę pozycję poznać.
Jeżeli lubicie komedie kryminalne z nieoczywistym zakończeniem i rezolutnym bohaterami, ta książka zdecydowanie może trafić w Wasze czytelnicze gusta. Czekam teraz z niecierpliwością na kolejne książki o Teresce, Zoi i Maciejce.
Martę Kisiel znałam do tej pory jedynie z książek dla dzieci. Wiem, że autorka jest znana również z fantastyki, jednak nie było mi dane do tej pory sięgnąć po jakąkolwiek pozycję autorki z tego gatunku. Wpadła mi natomiast w ręce jej komedia kryminalna o intrygującym tytule „Dywan z wkładką”, pierwszy utwór z tego gatunku w dorobku autorki.
Już sam opis zdradza, że owa wkładka to nic innego jak niedawno jeszcze całkiem żywy trup sąsiada Trawnych. Sąsiada ze wsi, do której rodzina przeprowadziła się całkiem niedawno, licząc na spokój i sielskie życie. Ze spokoju nici, bo nie dość, że niedługo potem u Trawnych zjawia się żywiołowa teściowa Tereski, to jeszcze dochodzi wspomniany trup i okoliczności, które wskazują, że osobisty mąż Tereski może mieć ze sprawą coś wspólnego. Synowa i teściowa postanawiają odkryć prawdę na własną rękę i znaleźć winnego. Muszą przecież ratować rodzinę. Podejrzanych jednak zamiast ubywać, przybywa, a winnym może być każdy, nie wykluczając członków rodziny.
Tytułowy dywan z niezwykle osobliwą wkładką pojawia się w książce dość późno, co oznacza, że część kryminalna książki rozkręca się dopiero w pewnym momencie. Co jednak nie oznacza, że do tej pory będziemy się nudzić podczas lektury. Marta Kisiel ma niebywały dar. Potrafi o zwyczajnych sprawach opowiadać w sposób niezwykle zajmujący, niebanalny i przepięknym, ujmującym językiem. Do tego dochodzi humor, który po prostu zwala z nóg. Zanim w ogóle pojawi się w książce jakikolwiek trup, już leżymy na podłodze i umieramy ze śmiechu. Takiego nagromadzenia zabawnych sytuacji jeszcze w książce nie spotkałam. Rodzina Trawnych jest całkiem zwyczajną rodziną. Mąż, żona, nastoletnie dzieci, pies i „ukochana” teściowa. Dopadają ich całkiem typowe bolączki dnia codziennego, jak i zupełnie nietypowe sytuacje. Zarówno jedne, jak i drugie autorka przedstawia w taki sposób, że bawią czytelnika do łez. Autorka ma świetny styl, błyskotliwy, naturalny, zadziorny, przepełniony ironią i niewymuszonym humorem. Świetnie się to czyta! W tej pierwszej części dobrze poznajemy rodzinę, a przede wszystkim nieperfekcyjną panią domu, Tereskę. Kobieta jest słusznych rozmiarów matką dwójki dorastających pociech, żoną przekochanego w swojej nieporadności Andrzeja i synową energicznej, uwielbiającej jogging, jogę i planszówki Miry. Tereska jest choleryczką, uwielbia kasztanki, kawę i liczby. Nie znosi natomiast biegania i wpada w furię za każdym razem, kiedy jest do niego zmuszana (i do innej aktywności fizycznej również). Jak łatwo się domyślić teściowa Tereski ma dar doprowadzania jej do szewskiej pasji, z którą nie daje rady nawet zestaw kawa plus kasztanki. Relacja synowej i teściowej w wykonaniu Marty Kisiel to po prostu mistrzostwo! Sama nie wiem, kogo z tej rodzinki polubiłam najbardziej. Każdy z osobna i wszyscy razem mają wyjątkową zdolność do ładowania się w kłopoty. Każdy wnosi też do tej historii coś swojego. Zoja, córka Tereski to aktywistka, walcząca o prawa kobiet i ekologię. Syna natomiast można określić jako przyrośnięte do łóżka dziecko Minecrafta. Tyle i aż tyle, bo to typowe dziecko naszych czasów. Swoją wyjątkowością zdobyła moje serce Mira. Super babka, energiczna, nie znosząca sprzeciwu, aktywna i wtrącająca się we wszystko, w co wtrącić się można. Genialna! Obie kobiety są jak ogień i woda, jednak w obliczu zagrożenia zwierają szyki i postanawiają współpracować, co wychodzi im raz lepiej, raz gorzej. Śmiechu jednak przy tym co niemiara.
Tak zwariowanej rodzinki jak ta Trawnych na pewno jeszcze nie spotkaliście. Ich życie to jeden wielki galimatias. Najprostsze sytuacje życiowe z ich udziałem wywołują salwy śmiechu. Wątek kryminalny, który pojawia się nieco później, stanowi ciekawe urozmaicenie już i tak przezabawnych perypetii tej rodzinki. Chociaż nie spodziewałam się, że ten wątek będzie w stanie czymkolwiek mnie zaskoczyć, myliłam się. Nie udało mi się wytypować „zbrodzienia”, chociaż założyłam, że w przypadku kryminału, który bardziej jest komedią niż kryminałem, nie będę miała z tym problemu. Tym większy plus dla tej powieści, że jednak się pomyliłam. Nie będę się już za bardzo rozpisywać. Napiszę tym razem krótko. Dlaczego warto sięgnąć po komedię kryminalną Marty Kisiel? Ano dlatego, że rozbawia do łez. To przede wszystkim. Dla pomysłowej, dynamicznej i zdecydowanie oryginalnej fabuły również. Z powodu wyrazistych, zwariowanych i niezwykle barwnych bohaterów, którzy stanowią trzon tej opowieści, też warto sięgnąć. Wreszcie dla charakterystycznego stylu autorki. Inteligentnego, pełnego ironicznego poczucia humoru, gier słownych i nawiązań do literatury. A także ze względu na niebanalną intrygę kryminalną, jej zaskakujący finał oraz niezwykle trafne komentarze dotyczące natury człowieka, relacji międzyludzkich i otaczającego nas świata. Na koniec mam dla Was tylko jedno ostrzeżenie, nie czytajcie tej powieści w miejscach publicznych. Grozi to tym, że ktoś niechybnie zapyta Was „jaki jest numer na sto dwanaście”.
Jeśli lubicie się pośmiać i chcecie odpocząć przy inteligentnej, interesującej lekturze, polecam „Dywan z wkładką”. Czyta się jednym tchem!
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Uwielbiam komedie kryminalne, dlatego gdy w zapowiedziach wydawnictwa W.A.B. ukazała się najnowsza historia Marty Kisiel pt. „Dywan z wkładką”, wiedziałam, że będzie to mój must have tego miesiąca.
Tereska Trawna ma problem. A nawet kilka problemów. Kiedy remont felernej kuchni kończy się kupnem domu na wsi, Tereska usiłuje nie tracić panowania nad charakterem i czerpać radość z nieoczekiwanych zmian w swoim życiu. I nawet jej się udaje – a przynajmniej do czasu, kiedy jogging z teściową kończy się odkryciem dywanu z wkładką w postaci bardzo martwego sąsiada. Wszystko zdaje się wskazywać na to, że za trupa odpowiada Andrzej Trawny, dobroć wcielona i osobisty małżonek Tereski.
Synowa i teściowa zawierają szyki, by ukryć zwłoki i czym prędzej odnaleźć prawdziwego mordercę. Tymczasem odcięte od Internetu dzieci Trawnych zaczynają podejrzewać, że matka z babcią próbują wykończyć tatusia…
Jak dotąd nie miałam okazji poznać twórczości Marty Kisiel, choć słyszałam naprawdę wiele dobrego o jej książkach. „Dywan z wkładką” to gatunkowy debiut autorki, który w moim odczuciu jest bardzo udany.
Największym atutem tej historii są zdecydowanie jej bohaterowie. Każdy z nich jest inny, przez co szybko zapadają w pamięci. Mamy tu do czynienia z wybuchową, uwielbiającą podatki Terenię, potulnego i mało zaradnego Andrzeja, ciamajdę Maciejkę i feministkę Zoję – aktywną ekolożkę. By w pełni dopełnić tą nietypową zgraję, autorka wykreowała również wyzwoloną Mirę, teściową Tereski, która ma słabość do jogi, joggingu i… przystojnego (dużo młodszego!) sąsiada Trawnych. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że najbardziej normalnym członkiem tej rodzinki jest jej pies, o jakże uroczym imieniu - Pindzia.
Marta Kisiel świetnie oddała relacje między członkami rodziny Trawnych. Nie da się ukryć, że jest to dość zwariowana rodzinka, ale bardzo się kochają i na swój wyjątkowy sposób się o siebie wzajemnie troszczą.
Jeśli chodzi o wątek kryminalny, to jestem pozytywnie zaskoczona. Dałam się wciągnąć w tą zagadkę i byłam ogromnie ciekawa, jak autorka zakończy tą historię. Jedyną uwagę jaką mogłabym mieć to mało konkretny motyw zbrodni. Owszem, w trakcie historii poznałam wiele powodów, dla których sąsiad mógł zostać zamordowany, jednak były to tylko przypuszczenia bohaterek. Zbrakło mi takiego prostego podsumowania: zginął z rąk tego, czy tamtego, z powodu takiego i takiego.
Autorka posiada świetne pióro. Już dziś wiem, że przy najbliżej okazji sięgnę po inne jej książki, choćby dla samego humoru Marty Kisiel. Dawno już tak się nie uśmiałam podczas lektury. Nie raz, gdy czytałam w autobusie to (zasłonięta maseczką) szczerzyłam się jak głupia i nie raz musiałam się powstrzymywać, by nie wybuchnąć gromkim śmiechem.
Podsumowując, „Dywan z wkładką” to ciekawa i zabawna historia, którą mogę polecić nie tylko fanom twórczości Marty Kisiel, ale i czytelnikom lubiącym ten gatunek. Dobra zabawa gwarantowana.
Moja ocena: 8/10
Tereska kiedy planuje jakąś zmianę, robi to naprawdę z przytupem. Pewne okoliczności wymuszają na niej remont kuchni, co w efekcie kończy się przeprowadzką z mieszkania do domu na wsi. Oprócz męża Andrzeja chwilami mianowanego Andżej, córki Zojki, syna Maciejki i psa Pindzi przystań znajduje tam energiczna teściowa Mira. Na kolejnych stronach książki poznajemy wzajemne stosunki domowników. Marzenia Tereski o kawie na tarasie z kawą w ręku i kasztankami w odsieczy nie do końca mają czas się ziścić, odkąd teściowa wchodzi jej na ambicję, zmusza do biegania, co skutkuje makabrycznym znaleziskiem.
o moje pierwsze spotkanie z tą autorką i jestem zauroczona. To bez wątpienia najlepsza komedia kryminalna, jaką miałam przyjemność przeczytać! Niezwykle naturalne dialogi, bez zbędnego koloryzowania, wymuszania śmiesznych sytuacji, które tak po prostu płyną własnym rytmem życia rodzinki Trawnych.
Wyraziści bohaterowie, począwszy od tych najmłodszych, bardzo charakternej, bystrej młodzieży, po główną bohaterkę, którą po prostu uwielbiam za jej słownictwo, myśli i cierpliwość do teściowej, chociaż ma miliony powodów, by sobie ulżyć, po nietuzinkowych sąsiadów i żywy inwentarz.
"Dywan z wkładką" to przezabawna komedia pełna komizmu, zaskakujących sytuacji wplecionych w codzienne życie naszych bohaterów, gdzie dzieci pilnują matki z babcią, by czasem nie uśmierciły im ojca, a matka lata na czworakach w koszuli nocnej po podwórku sąsiada, pełna rewelacyjnych tekstów, przy których śmiałam się w głos i oczywiście trup, choć makabryczny, to będący powodem przezabawnych sytuacji i niecodziennego śledztwa z zaskakującym wynikiem.
Jeśli szukasz zabawnej, inteligentnej i lekkiej książki to tytuł idealny! Polecam.
Teresa Trawna przeprowadza się do niezwykle spokojnej okolicy. Chociaż wyprowadzka nie była absolutnie planowana, znalazło się kilka zalet tej decyzji. Tylko zamiast wymarzonej kawy w kubku, obowiązkowo w towarzystwie kasztanków na tarasie z widokiem na swój osobisty staw ma...widok na wyschnięte bajorko za to w towarzystwie teściowej. Bo oto niepozornie drobna Mira postanawia odwiedzić swego jedynego synka i w sumie nie wiadomo czy się cieszyć czy jednak uciekać gdzie pieprz rośnie. Sytuacji nie poprawia fakt odnalezienia zwłok, zawiniętych jak sajgonka w dywan. Kim jest zbrodzień? I dlaczego doszło do tego morderstwa?
Jakże to była świetna lektura na poprawę humoru i to z takim humorem jaki najbardziej lubię. Naturalny, z bohaterką, która sama nie wie co robi na tym świecie.
Relacja synowej i teściowej, która wcale tak źle jak w kawałkach nie wygląda. Mężem, który wszystko zrobi...kiedyś, wiadomo. Dziećmi gdzie jedno to geniusz rozgarnięcia, a drugie taka jakby mamałyga. Tajemnica śmierci znalezionych zwłok, śledztwo prowadzone na własną rękę. Podejrzenia o niecne uczynki najbliższych... Naprawdę bawiłam się przednio. Mogę serdecznie polecić tę komedię kryminalą i od razu zabieram się za ciąg dalszy.
Osobiście rzadko sięgam po książki w klimatach kryminalnych, ale jak widzę autorkę Martę Kisiel.. no nie da rady, to należy przeczytać!
Całą historię rozpoczynamy od przeprowadzki, która zostaje spowodowana przez lodówkę i odgłosy uciech sąsiadów z niej się wydobywających. Nasza główna bohaterka, Tereska, zachęcona sielskim obrazkiem, przeprowadza się wraz z rodziną na wieś, która jednak nie okazuję się tak spokojnym miejscem jak podejrzewali.
Ah, należy wspomnieć, że do pakietu przyjeżdża teściowa.. tu więcej pisać nie trzeba..
Rozbawienie to była główna emocja towarzysząca kartką tej historii. Mina siedzącego obok męża była bezcenna, gdy zobaczył łzy w moich oczach od dzikiego rechotu wydobywającego się pod nosem. Nie mam zielonego pojęcia skąd autorka wzięła pomysł na tą rodzinkę, a do pakietu jeszcze ścinające z nóg teksty, ale mnie kupiła w stu procentach. Dodatkowo sama lubię zagadkowość w książkach, coś do domysłu, co będzie mnie ciekawić jakie będzie zakończenie, a tutaj muszę się przyznać, że zostałam zaskoczona i nawet w najmniejszym stopniu nie podejrzewałam, że ta historia będzie miała taki finał.
Przebojowa Tereska, Andrzej z charakterem labradora, córka feministka, syn flegmatyk z przebłyskami geniuszu i Pindzia, pies ratujący nie jedno życie swoją obecnością przed wybuchem matki. Jeszcze teściowa... Mam wrażenie, że na równi z czworonogiem są w stanie rozwiązać większość zagadek kryminalnych, choć tą postać zostawię pod przykrywką banału i kilku zaskoczeń, bo właśnie przez nią dzieje się większość przypałowych sytuacji. Po cichu Wam tylko zdradzę, że stała się moją ulubienicą.
Osobiście przez książkę przeleciałam niczym szalona, styl autorki, teksty wyciskające łzy z oczu i z cudowna myśl w głowie, że czekają na mnie jeszcze dwie części szalonych przygód Tereski!
Więc kto się skusi na te niespodziewane trupy z domieszką dobrego humoru.
Buźka!
Marta Kisiel, znana z błyskotliwego humoru i umiejętności mieszania gatunków, w ,,Dywanie z wkładką" serwuje czytelnikom zwariowaną komedię kryminalną, która balansuje między klasycznym ,,cozy crime", a pełnokrwistą farsą. To lektura, która potrafi rozbawić do łez, a jednocześnie całkiem skutecznie trzyma w napięciu.
Główna bohaterka, Tereska Trawna, to kobieta w średnim wieku, która - jak wiele bohaterek współczesnych powieści obyczajowych - pragnie odrobiny spokoju i ,,swojego miejsca na ziemi". Uciekając od miejskiego zgiełku (i dźwięków o bardzo nieprzyzwoitej treści dochodzących z lodówki), wraz z mężem decyduje się na przeprowadzkę na wieś. Obrazek idyliczny: cisza, spokój, ptaszki śpiewają. Niestety - w lesie obok ich nowego domu ktoś znajduje dywan. Z wkładką. Martwą wkładką.
Od tego momentu życie Trawnych - zwłaszcza Tereski - staje się coraz mniej sielankowe, a coraz bardziej przypomina skrzyżowanie ,,Morderstw w Midsomer" z kabaretem Mumio. Kisiel tworzy galerię barwnych postaci, z których każda ma swoje sekrety, dziwactwa i - co najważniejsze - ogromny potencjał komiczny. Mąż Tereski, niezbyt pomocny majster-amator, teściowa z charakterkiem i sąsiedzi, którzy nieustannie mieszają się w cudze sprawy, tworzą tło dla niecodziennej intrygi kryminalnej.
Fabuła toczy się sprawnie, tempo jest lekkie i przyjemne, a największą siłą książki jest język - pełen błyskotliwych porównań, ironii i lekko absurdalnych dialogów. Marta Kisiel ma doskonałe ucho do dialogów i nie zawahała się go użyć - czytelnik co chwila trafia na zdania, które aż proszą się o zakreślenie.
Choć trup w lesie sugeruje poważniejsze tony, autorka nie daje się ponieść mrokom gatunku. To nie thriller, nie dramat psychologiczny - to czysta komedia sytuacyjna z elementami kryminału. W duchu klasycznych angielskich powieści detektywistycznych, choć z dużo bardziej swojskim klimatem i współczesnym językiem.
Nie brakuje też subtelnej krytyki życia na wsi - nie tej kartkowej, turystycznej wersji, lecz takiej, w której sąsiad wie, o której wyrzucasz śmieci, a lokalna społeczność składa się z ludzi, którzy potrafią być równie uroczy, co wścibscy.
,,Dywan z wkładką" to idealna lektura na poprawę humoru. Nie wymaga od czytelnika skupienia na każdym detalu intrygi, ale za to daje mnóstwo frajdy z obserwowania absurdów codzienności i zabawy konwencją. Świetna propozycja dla fanów lekkiego kryminału z przymrużeniem oka - i dla tych, którzy po prostu lubią się pośmiać.
Ubawiłam się setnie. Klasyczny styl komedii kryminalnej bez żadnych istot nadprzyrodzonych to akurat nie jest coś o co podejrzewałabym tą autorkę, ale wyszło świetnie. Lekko i zabawnie. Państwo Trawni wprowadzają się do nowego domu na wsi, wkrótce dołącz do nich mamusia pana domu. W czasie przebieżki synowa z teściową znajduja w lesie własny dywan owinięty wokół całkiem martwego sąsiada. Ukradł dywan, owinął sie i bezczelnie umarł? Raczej nie :-)
Początkujący pisarz dziedziczy dom razem z zamieszkującymi go dożywotnikami. Wszystko mogłoby być pięknie, gdyby nie fakt, że w gotyckiej willi znajduje:...
Podobno koniec to dopiero początek. Zwłaszcza jeśli Tereska wybiera się na pogrzeb W życiu Tereski Trawnej w końcu zapanował spokój. Co prawda jedno dzieciątko...
Przeczytane:2021-08-16, Ocena: 4, Przeczytałam,
„Dywan z wkładką” Marty Kisiel to komedia kryminalna, więc jest i morderstwo dokonane przez bliżej nieznanego „zbrodzienia”, i dużo humoru.
Akcja powieści zawiązuje się w momencie, gdy rodzina Trawnych przeprowadza się na wieś. Przyczyna przeprowadzki jest nad wyraz oryginalna, a są nią osobliwe odgłosy dobiegające z lodówki państwa Trawnych!
Gdy Teresa Trawna, jej mąż i dzieci zaczynają powoli przyzwyczajać się do nowego lokum, odwiedza ich teściowa trojga nazwisk czyli Mira Trawny-Leżała-Szkutnikiewicz, kobieta bardzo energiczna, ekspresyjna i ekstrawagancka. To ona mobilizuje swoją synową Teresę do wysiłku fizycznego i właśnie w trakcie uprawiania joggingu natkną się na tytułowy dywan ( który wcześniej leżał w garażu Trawnych) z wkładką w postaci trupa niezbyt lubianego sąsiada. Wtedy Terenia dochodzi do wniosku, że w to morderstwo może być zamieszany jej osobisty mąż, więc z pełną temperamentu teściową próbują odkryć, kto tak naprawdę jest sprawcą zbrodni. I właśnie wokół tego śledztwa osnuta jest intryga kryminalna „Dywanu z wkładką”. Jak zostaje rozwiązana, ile problemów sprawi Teresie i Mirze oraz kto jest prawdziwym „zbrodzieniem” - przeczytajcie!
Niewątpliwą zaletą tej powieści jest doskonałe przedstawienie głównych bohaterek, ich przeżyć, emocji. Kobiety, bo to one grają w tym utworze pierwsze skrzypce, są bardzo wyraziste, charakterne, choć momentami ich zachowanie jest wyolbrzymione, przejaskrawione. Nie wpływa to jednak na ich wizerunek, gdyż Teresa i nieco ekscentryczna Mira, budzą sympatię, wywołując niejednokrotnie uśmiech na naszych twarzach. Autorka, przedstawiając panią Trawną i Mirę, odbiega od stereotypu w ukazywaniu tego typu powiązań rodzinnych. Mira wcale nie jest tą złą teściową, zapatrzoną w swojego jedynaka, której synowa nienawidzi. Obydwie to kobiety „z krwi i kości’, prawie zawsze pozostające w serdecznych stosunkach i zjednoczone we wspólnym celu – ochronie Andrzejka Trawnego, swego nieco wycofanego męża i syna, przed podejrzeniami.
„Dywan z wkładką” to powieść, którą bardzo dobrze i szybko się czyta. Napisana jest przekonującym, sugestywnym i bardzo obrazowym językiem. Naturalność, swoboda, humor, autentyczność to cechy tego utworu. Marta Kisiel udało się stworzyć niemal wiarygodną historię, taką, która mogłaby przydarzyć się i nam, i naszym sąsiadom.
Zachęcam do lektury tej komedii kryminalnej. Dobra zabawa, relaks i niepowstrzymywany śmiech gwarantowane!