Miarą wszechzła jest człowiek
Na początku XXI wieku świat opanowuje epidemia, niegroźna dla ludzi, ale śmiertelna dla psów i kotów, które znikają bezpowrotnie z powierzchni Ziemi. By ułatwić społeczeństwu uporanie się ze stratą ulubieńców, naukowcy opracowują innowacyjną technologię genetyczną, skutkującą powstaniem ludzko-zwierzęcych hybryd zwanych pupilami...
Początkowy entuzjazm i radość z możliwości przygarnięcia fascynujących stworzeń szybko zamienia się jednak we frustrację i rozczarowanie. Okazuje się bowiem, że bez względu na okoliczności ludzie zawsze chcą dzielić istoty na lepsze i gorsze - te, które mają prawo żyć godnie, i te, które można traktować jak przedmioty. Nienawiść i pogarda wobec pupili zaczyna niebezpiecznie narastać... Czy jest już za późno, by zmienić trajektorię człowieczeństwa?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2023-02-07
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 234
Język oryginału: polski
Miłośników zwierząt domowych widać na każdym kroku. Nietrudno spotkać sąsiada spacerującego z psem lub wypatrzeć kota dumnie wylegującego się na parapecie. W powieści Bartłomieja Kurkowskiego pt. „Kagańce i obroże” wybucha epidemia uderzająca m.in. w domowe pupile. Padają psy i koty, zarówno te domowe jak i dzikie, ale również króliki i wiewiórki. Naukowcy opracowali nowy gatunek odporny na wirusa, hybrydę zwierzęcia i człowieka. Nazwano go po prostu „pupil”. Pupil ma towarzyszyć człowiekowi tak jak wcześniej pies bądź kot. Czy zajmie pustkę w sercach ludzi opłakujących stratę przyjaciela? Czy będzie pokornie słuchał człowieka? Jak ludzie przyjmą nowe istoty?
Sięgnęłam po „Kagańce i obroże” bo zaintrygował mnie opis. Liczyłam na historię pełną kwestii etycznych związanych z eksperymentami na komórkach, sztucznym zapłodnieniem i prawami zwierząt. Nie do końca to dostałem, więc jestem lekko rozczarowana, jednak sam koncept wymyślony przez Bartłomieja Kurkowskiego jest na tyle ciekawy, że warto o tej powieści opowiedzieć.
Istotną kwestią dla czytelnika jest to, że autor nie opowiada jednej spójnej historii. Jest tu kilka epizodów rozciągniętych na ok 50 lat po wybuchu epidemii, w których mamy różnych bohaterów, a każda z nich ma zobrazować inny problem związany z pupilami oraz ewolucję ich statusu w społeczeństwie. „Koszty” stworzenia istoty, tresura, różne podejścia ludzi do nich (od niechęci, obrzydzenia do uwielbienia , a nawet pewnego rodzaju zoofilii), wykorzystywanie ich do różnych celów, rzekoma pomoc hycli, którzy odbierają pupile właścicielom nie bacząc na ich uczucia (a przy okazji co nieco użyją), a także rosnące znaczenie pupili na rynku pracy – tak ogólnie można nakreślić tematy kolejnych opowieści.
Dość duży akcent autor kładzie na ostatnią kwestię, czyli bezrobocie. Pupile są tańsi, bardziej posłuszni, bardziej pracowici przez co „zabierają” ludziom miejsca pracy, co prowadzi do niezadowolenia społecznego. Trudno nie dopatrzyć się analogii do imigrantów. I mam tu na myśli zarówno Polaków na obczyźnie, jak i nasze własne podwórko. Co prawda w żadnym przypadku sytuacja nie osiągnęła takiego wymiaru, jak w powieści Bartłomieja Kurkowskiego, jednak słyszy się o różnych incydentach, a także trwa dyskusja o nadawaniu imigrantom pewnych przywilejów.
Najsłabszym elementem książki jest opis samego pupila rodem z filmu klasy B: „Czekanie osładzało mu towarzystwo kelnerki. Uszatki o blond loczkach, szarych, króliczych uszkach i pokrytej makijażem bladej cerze”[1]. Te uszka i ogonki przywodzą na myśl seksualne fantazje napędzane obrazem „króliczka Playboy'a”. Bartłomiej Kurkowski mógł się bardziej postarać opisując również inne cechy. Mimochodem wspomina: „Poza nosem uszaci mają wystarczająco dużą przewagę nad ludźmi. Trzeba się nagimnastykować, jeżeli z nimi zadzierasz”[2]. Dodajmy więc nieco tych zwierzęcych cech – węch, siła, pazury, zwinność – żeby wyjść poza „mokry sen” i dodać postaciom charakteru.
Moje wątpliwości wzbudza też konieczność stworzenia pupila. Była epidemia i zwierzęta umarły. Świat stoi u progu katastrofy ekologicznej, a wszyscy przejmują się, że nie mogą mieć w domu kotka. Rozumiem, że autor chciał postawić akcent na relacji hybryda-człowiek, jednak samo powstanie nowej istoty mogło zostać lepiej umotywowane. Mam wrażenie, że świat w wizji Bartłomieja Kurkowskiego nie skupia się na istotnych kwestiach.
Język zastosowany w powieści nie jest tym co ja lubię. Jest zbyt wulgarnie. Większość postaci wyraża się wręcz ordynarie i w nie wszystkich przypadkach jest to uzasadnione. Kreujesz osiłka wyrażającego się: „eeee ty, k....”, ok. Jednak odpuść wtedy „normalnym” postaciom. Daj czytelnikowi odpocząć od bluzgów. Wprowadź kogoś na poziomie dla zrównoważania. W przypadku książki „Kagańce i obroże” jest to o tyle łatwe, że bohaterowie się zmieniają. Czytelnik nie musi być katowany przekleństwami.
Bartłomiej Kurkowski mocno skupił się na ewentualnym wyparciu ludzi przez inne, lepsze (?) istoty. Trochę po macoszemu potraktował inne wątki. Taki miał pomysł, taka jest jego wizja popandemicznej rzeczywistości. Jego książka ma swoje wady, jednak gdybym wcześniej wiedziała to co wiem i tak bym ją przeczytała, bo zwyczajnie lubię powieści, w których widać skutki społeczne postępu nauki.
[1] Bartłomiej Kurkowski, „Kagańce i obroże”, wyd. Novae Res, Gdynia 2022, s. 78.
[2] Tamże, s. 94.
Kiedy bycie człowiekiem staje się trudniejsze niż bycie Bogiem Na początku nowego tysiąclecia świat nawiedza tajemnicza epidemia, która zabija...
Przeczytane:2025-09-25, Ocena: 5, Przeczytałam, Współpraca Recenzencka ,
Kagańce i obroże 2.0 - Bartłomiej Kurkowski
Dziękuję Warszawska Firma Wydawnicza za możliwość przeczytania tej książki.
Historie SF są tak wielowymiarowe, że ciężko je pokrótce opisać. Potrafią być specyficzne i ta właśnie taka jest. Nie zastanawiałam się co autor miał za wizję. Przyciągnęła mnie ciekawość... Nie tylko z opis, ale sama okładka.
Opowieść na szczęście nie skupiła się na samym wirusie.
Powieść, która pokazuje eksperymenty genetyczne. Zarówno te na ludziach, jak i na zwierzętach.
Głównie to były kotowate i psowate i praktycznie wyginęły.
Sporadycznie były też króliki czy też wiewiórki.
Powiem szczerze, że nawet fajną dostali nazwę - Pupile i Uszaki.
Ale to co robili ludzie... To aż można było dostać gęsiej skórki. Najbardziej obrywały samice.
W dużej mierze poprzez sprzdawanie ich ciał.
Główny przekaz - wzajemna relacja pan - niewolnik, wykluczające się prawa, skostniały system dyktowany wypaczeniami racjonalizmu, protesty grup zawodowych i społecznych.
Tresura czy też praca i prawa dla mniejszości.
Podkreślenie znaczenia rasizm, seksizm, widmo wolności i braterstwa. A także prześladowania, zmiana znaczenia słów ludzki i zwierzęcy. I to niestety w bardzo dużej mierze.
Jest to lektura zdecydowanie przeznaczona dla dorosłych czytelników. Podzieliłam ją siebie na dwa dni. Mamy postacie wielowymiarowe. Nie mamy tutaj natomiast jednoznacznie określonego głównego bohatera/ki.
Profesorzy. Zwykli ludzie czy też sławni i nieludzie. Każdy z nich był namiastką w tej historii.
Fajne były te wstawki tego "Szkiełka", które dały wyjaśnienie, wstęp czy też istotę tej rzeczywistości.
Nie skupiło się to wszystko tylko na jednym kraju. Mamy tu między innymi Francję, Włochy i wplątane słownictwo. Czas historii jest od 200X do 2052r.
Czy polecam?
Oczywiście. Każda wizja świata jest ważna. Pokazuje, że nie tylko się człowiek nie zmienia, a szczególnie jego ignorancja.
Moja ocena 9/10
Cytaty z książki:
" Wystarczyło, że Epidemia zatoczyła szerszy krąg. Nastąpiło odwrócenie sytuacji o sto osiemdziesiąt stopni. Nie było dnia, kiedy kanałów informacyjnych nie obiegały nowe wyliczenia dotyczące liczby ofiar. Stacje w ślad za oglądalnością spiesznie zmieniały ramówkę. Dzień za dniem, godzina za godziną, minuta za minutą.
Niektóre zwierzęta padały we wstępnej fazie choroby. Występował wówczas nagły atak szału odbierający im rozum. Dziwne wydawało się związane z tym zachowanie chory nie atakował właścicieli. Krzywdę wyrządzały wyłącznie sobie. Jak to mówili w wiadomościach? Popełniały coś w rodzaju samobójstwa. Rzucały się z wysokości, wbiegały pod rozpędzone auta, waliły głowami o ściany. Zaraza, odnotowano to z zainteresowaniem, dotykała jedynie psowate albo kotowate."
"- Nie udawaj, że tego nie widzisz. Natura zaczyna nam prać szyki. Pierwiastek pierwowzoru zaczyna zdobywać przewagę.
- Odchowa się, poduczy. Zmienimy program edukacyjny. Przejmujesz się na zapas.
- To nic nie zmieni. Zachowali pamięć genetyczną. A ona, widać, wraca, coraz silniejsza. Możesz bawić się w Pawłowa, na przemian karać i nagradzać, używać sztuczek, ale oni dalej będą w głębi serca podobni do swoich pierwowzorów. Ocknij się, cały eksperyment poszedł w diabły. Nie cofniesz tego.
Nagle zacząłeś mieć wątpliwości? zapytał półgębkiem Carlberg, nieco unosząc głowę. - Wcześniej tego nie mówiłeś. Bawisz się w empatię?"
"Zasiałeś wiatr, to zebrałeś burzę. Sąd sądem, ale sprawiedliwość jest ślepa i jest kobietą."
"- Niestety. Takie mamy prawo, panie Józku.
- Prawo - stęknął kloszard. - A gdzie w nim miejsce dla ludzi? Kiedy przyjdzie czas dla naprawdę porządnych?
- Trzeba patrzeć na przyszłość bardziej optymistyczne, z nadzieją.
- Teraz nie mam jej wcale."
"- Oszczędź sobie wyjaśnień. Byliśmy umówieni. Bez ofiar.
- Jeden trup to przydatek, dwa robią statystykę."
"- Pan patrzy - burknął pan Jurek wyraźnie rozgorączkowany. - Ludzie szaleją. Ja panu radzę, idź pan tylnym wyjściem przez zaułek. Głównym szkoda zachodu. Hałastra tamuje. Protestują, znowu, przeciw przyjmowaniu uszatych do pracy. Cholernicy. Jeszcze im mało awantury. Za dobrych czasów przywołano by hultajów do porządku, o, wtedy popamiętaliby, czym jest odpowiedzialność. Po laniu zaraz nabraliby rozumu. A dziś, o, wolą pierdzieć na byle stołek, bo rączki ubrudzą. Tacy to budzą się z twarzą w nocniku i szukają winnych.
- Mają prawo wyrażać swój sprzeciw - zareagował żywo Benek. - Żyjemy wszak w demokratycznym i praworządnym kraju.
- Prędzej kraju idiotów. Co komu złego zrobiły te biedactwa? Jak ktoś ma odstające uszy, garb, to nie każe się mu, za przeproszeniem, spierdalać. Uszka, ogonki, wielkie mi halo. Łeb na karku, oto czego trzeba."
"Wilk zmienia sierść, ale nie zmienia natury."