Mark Biegler razem z komisarzem Biedą prowadzą śledztwo w sprawie śmierci prowincjała Edwarda Nasiadki, przełożonego Zgromadzenia Księży Katechetów. Wkrótce się okazuje, że wiódł on podwójne życie, sprzeczne z jego wizerunkiem szanowanego i uczciwego duszpasterza. Nie tylko prowincjał jednak miał coś do ukrycia jego współpracownicy wyraźnie niechętnie udzielają informacji próbującym rozwikłać sprawę.
Wśród tajemnic i niedopowiedzeń niemal każdy wydaje się podejrzany. Kto i dlaczego zabił prowincjała? Odsunięty ze stanowiska poczciwy ksiądz Ślęzak, nowi dyrektorzy szkoły i fundacji działających przy Zgromadzeniu, gadatliwy furtian, atrakcyjna księgowa, partner od ciemnych interesów czy ponętna Beata Tomczyk? I co wspólnego ma to morderstwo ze śmiercią jedenastoletniego ministranta sprzed trzydziestu lat?
Wydawnictwo: Prozami
Data wydania: 2018-01-26
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Język oryginału: polski
Niezmiennie z przyjemnością sięgnęłam po kolejną powieść Danki Braun. Niestety troszkę się rozczarowałam. Tym razem prym wiedzie mąż Marty, dziennikarz i detektyw amator Mark Biegler. Książka to połączenie powieści obyczajowej z wątkiem kryminalnym i romantycznym. I chociaż trup nie ściele się gęsto i krew nie wylewa się każdej strony to opowieść jest przyzwoita. Na dokładkę intryga zakotwiczona została w środowisku kościelnym, księży i kleru. A dla wielu jest to teren, na którego obszar nie każdy autor i czytelnik odważy się wkroczyć. I chociaż cała akcja to fikcja to jednak oparta jest na kanwie prawdziwego zdarzenia. Dwulicowość, chciwość, żądza władzy czy pazerność nie omija także księży, to także są ludzie, którzy również mają jakieś ułomności. Ale w tym środowisku znajdujemy także pozytywnych bohaterów. Natomiast postać głównej kobiecej bohaterki Beaty mocno mnie irytowała. Chwilami była wręcz męcząca. I mam wrażenie, że mocno przerysowana. Miałam wrażenie, że dla niej liczył się tylko seks. Cała reszta to tylko utrudnienia w życiu. Mimo to czyta się szybko i lekko.
Rodzina Orłowskich świętuje powrót do zdrowia wnuka, Eryka. Chłopiec, wybudziwszy się ze śpiączki, musi zmierzyć się z nową sytuacją - jego rodzice od...
W wypadku samochodowym ginie Paweł Cisowski, syn zamożnego wytwórcy mebli. Żona Pawła, Diana, nie może pogodzić się ze śmiercią męża. Traumę pogłębia świadomość...
Przeczytane:2019-03-10,
W Zgromadzeniu Księży ginie jeden z nich. Kto zabił prowincjała? Jeden z mieszkańców czy może ktoś spośród odwiedzających? A może dotyczy to sprawy sprzed 30 lat?
Rozpoczynając lekturę „Krwi na sutannie” spodziewałam się subtelnego thrillera albo kobiecego kryminału. Bardzo lubię takie klimaty, łączące moje ulubione gatunki z wątkami obyczajowymi, uzupełniającymi lekturę i łagodzącymi mocną akcję. Tymczasem nowa powieść Danki Braun okazała się skierowana bardziej w stronę literatury kobiecej, wątek morderstwa spychając jednak nieco na boczny tor. Co ciekawe, nie mam akurat o to do autorki żalu.
Bardzo podoba mi się zabieg, jaki zastosowała Braun prowadząc akcję książki dwutorowo. Z jednej strony podążamy za kolejnymi wątkami prowadzonego śledztwa i wraz ze wskazanymi detektywami poszukujemy mordercy. Z drugiej zaś mamy okazję skupić się na pamiętniku jednej z bohaterek powieści. Choć przyznaję to z zaskoczeniem, ten dziennik przypadł mi do gustu o wiele bardziej, mocniej oddziałując na moje emocje i skierowując moje myśli na inne tory.
Wskazany dziennik to literatura obyczajowa w najlepszym wydaniu. Zapis bardzo osobisty, intymny, intrygujący. Z wielką niecierpliwością wyczekiwałam kolejnych wpisów, licząc, że poznane szczegóły pozwolą mi zrozumieć, czemu te zapiski służą, przy okazji jednak zwyczajnie ciesząc się lekturą. W tym pamiętniku Braun opowiada prostą, a przy tym bardzo życiową i realistyczną historię, opierając ją na emocjach i instynktach. Znaczące miejsce zajmują w niej ludzkie namiętności, które choć żarliwe, zostały opisane w sposób nienachlany i dający do myślenia.
Samo śledztwo okazało się dość proste. Choć ciężko jest dotrzeć do mordercy przed finałem, to jednak sprawa w rzeczywistości nie należy do skomplikowanych. Gratką okazuje się osadzenie akcji w Zgromadzeniu Księży. Mam wrażenie, że wciąż niewiele się mówi o tym, co w takich miejscach się wyprawia, do czego jego mieszkańcy i działacze są zdolni. Braun natomiast przedstawia całą sprawę bezkompromisowo, nie chowa się za żadnym tabu. Jasno i wyraźnie opowiada o wszystkich błędach i problemach stanu duchownego.
Wiele w tej powieści doszukać się można realizmu i szczerości. Książkowa historia wydaje się bardzo życiowa, poznając kolejne wydarzenia można by odnieść wrażenie, że wydarzyła się naprawdę. Ten realizm widać również w sposobie kreowania bohaterów. Bardzo lubię takie mocne podejście do tematu ludzkich ułomności, ukazanie postaci pod różnym kątem. Sztuka nie polega bowiem na tym, że bohaterów koniecznie trzeba polubić i obdarzyć sympatią. Nie. Moim zdaniem lepiej jest, gdy nie zostają oni na siłę wybielani, a my możemy odnaleźć w nich trochę siebie i się z nimi utożsamić.
Braun pisze w bardzo lekki i przystępny sposób. Skupia się na opisach sytuacji i przemyśleniach bohaterów, nieco ignorując rolę dialogów. Mnie akurat w ogóle to nie przeszkadza, uważam, że skonstruowanie takiej historii wcale nie jest łatwiejsze, a może nawet trudniejsze. Czytało mi się naprawdę dobrze, a lektura przyniosła mi kilka sympatycznie spędzonych godzin. Serdecznie polecam.