
Tam, gdzie zacierają się granice między życiem a śmiercią, przeszłość powraca, by upomnieć się o swoje
Dwudziestosiedmioletni Franek jest przytłoczony codziennością. W poszukiwaniu ucieczki od monotonii, postanawia wyjechać na spontaniczny urlop do zapomnianej miejscowości. To, co miało być chwilowym odpoczynkiem, szybko zamienia się w koszmar. Pensjonat prowadzony przez starsze małżeństwo skrywa mroczne sekrety, a odkrycie starego pamiętnika uruchamia lawinę przerażających zdarzeń. Próby ucieczki stają się desperacką walką o przetrwanie, a sytuację komplikuje pojawienie się Michaliny, koleżanki Franka, która nie może dotrzeć do niego, mimo że są w tym samym miejscu. Bariera między światami jest nieprzenikniona, a próby ratunku napotykają na opór mrocznych sił.
„Krzyk ciszy” to opowieść o granicach między życiem a śmiercią, o miłości, która może przeniknąć mrok i o tajemnicach, które nigdy nie powinny zostać odkryte.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2025-01-13
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 250
Język oryginału: polski
Czy zastanawialiście się kiedykolwiek nad istnieniem miejsc, w których to zmarli sprawują władzę?
Oczywiście nie mam tutaj na myśli miejskich nekropoli.
A raczej obszary, które związane są z jakąś ludzką tragedią, dawno zapomniane, owiane złą sławą, których wydarzenia z przeszłości urosły do miana legendy, przekazywane z pokolenia na pokolenia.
W której byt z nieokreślonych przyczyn nie może przedostać się na drugą stronę. Pozostając na ludzkim padole w cieniu rozpaczy, rozgoryczenia w cieniu tragedii, karmiąc się złem wyrządzonym śmiertelnikom. Czekając na sprawiedliwość, która nie zawsze idzie w parze z ludzkim rozumowaniem.
Franek Kamiński to dwudziestosiedmioletni chłopak, któremu w życiu towarzyszy ukochany pies "Mieszko"- polski owczarek nizinny. Zawsze wiernie czekający na powrót swojego pana z pracy.
Na co dzień skromy, wyważony lubiany przez kolegów i koleżanki z pracy. Pomimo swojego wykształcenia jakie udało mu się osiągnąć, nie spełnia się w zawodzie dziennikarza, a obecna profesja jaką się zajmuje to kurier.
Jak to w każdym wykonywanym zawodzie przychodzi taki okres w życiu, że człowiek potrzebuje odpoczynku. Pragnie oderwać się od codziennej rutyny, uciec przed natłokiem myśli. Nie inaczej jest u Franka, który z dnia na dzień postanawia udać się na wspomniany odpoczynek. Dwutygodniowy urlop.
Pełni nadziei na regenerujący odpoczynek będzie szybko musiał się pogodzić z faktem, że los zapisał mu inny plan. Wszystko przez nawigację, która w pewnym momencie pogubiła się zupełnie i spowodowała, że zirytowany Franek musiał odpocząć pośród ciemnego lasu, z dala od cywilizacji we własnym samochodzie. Los bywa przekorny i tym razem wyciągnął rękę do młodego mężczyzny.
Franek poznaje uroczych staruszków, którzy przygarniają go pod swój dach. Małżeństwo zdecydowanie nadrabiało swoją życzliwością i gościnnością, tworząc przyjazną atmosferę.
Franek Kamiński szybko będzie musiał się przekonać, że wspomniany los zaczyna z nim zdecydowanie pogrywać, a zakładane plany są bardziej złożone niż mogłoby się wydawać.
"Krzyk ciszy", to nie tylko jak sugeruje tytuł-bezgłośne wołanie o pomoc.
To zdecydowanie złożona historia, która spisana została zaledwie na 250 stronach.
Czy w tej skromnie liczbie można przekazać ciekawe emocje?
Możnaby się pokusić o stwierdzenie, że z każdą następną stroną przechodzimy do kolejnej fazy, w której wzrasta napięcie. Początkowo mamy wrażenie, że cały horror dzieje się w głowie głównego bohatera skrywającego traumatyczne przeżycia z przeszłości. Który wizualnie na zewnątrz sprawia wrażenie, że jakoś się trzyma. Pomimo, że odrobinę dystansuje się od ludzi, jego poprawna filozofia życiowa zakazuje mu dzielić się swoimi przeżyciami. Buduje mur dookoła swojej osoby, za który dostęp mają nieliczni. A za którym zaczynają się dziać dziwne rzeczy, które sugerowały by, że w takim tempie skończymy wraz z głównym bohaterem na odpowiednim oddziale w specjalnym stroju przygotowanym dla takich gości. Wszystko przez stopniowe podsycanie emocji. Delikatnie, subtelnie, stopniowo od niewinnych odgłosów, skrzypnięć drzwi, kroków, powiewu firanki czy tym podobnych zjawisk, które teoretycznie szybko można wyjaśnić w logiczny sposób.
Kolejną fazą są na wewnętrze rozterki bohatera, z których wypływa również masa emocji. Autor skrzętnie utrzymuje tajemnicę odnoszącą się do traumatycznych przeżyć z przeszłości Franka, które rzutują na jego przyszłość. W odpowiednim momencie czytelnik w ciekawy sposób poznaje życiorys bohatera. Wspomniany otaczający mur zaczyna powoli zanikać i pojawia się nadzieja, która ma istotny wpływ na dalszą fabułę. Dodatkowym smaczkiem jest poruszony motyw męskiej przyjaźni, zaufania, który również jest bardzo ciekawie przedstawiony.
I ostatnia faza kiedy wiemy, że mierzymy się z czymś co jest nienaturalne, przesiąknięte złem, czymś co utrzymywało nas przez długi czas w iluzji. Wszystko oparte na kanwie legendy, prawdopodobnie również wymyślonej przez samego autora. Dzięki czemu zabiera nas do wydarzeń z przeszłości, a ta podróż jest kluczem do rozwiązania tajemniczej zagadki, która dotyczy pensjonatu.
Odrobinę brakowało mi rozwinięcia pewnych pojawiąjących się elementów w fabule. Mam na myśli pojawiający się pamiętnik, który w moim przekonaniu nie do końca był wykorzystany jako jeden z atrybutów całe historii. Żałuję również, że Piotr Łatacz nie pokusił się o te kilka dodatkowych stron i nie dołożył czegoś jeszcze do treści. Jak na przykład sprecyzowanie miejsca akcji, która pozostaje tak do końca nieznana, nawet jeśli miałaby być fikcyjna. I odrobinę nie zwiększył interakcji ze swoim nieodzownym pupilem. Zakończenie można podzielić na dwa etapy - drugi zdecydowanie bardziej zaskakuje.
W moim odczuciu i zgodnie z moim sumieniem śmiało mogę polecić tę książkę. Nie tylko miłośnikom grozy, horroru, strasznych opowiastek, ale również miłośnikom historii o prawdziwej przyjaźni czy miłości, która jest jednym z elementów całej układanki. I ironii losu, który jak skrupulatny księgowy zawsze upomni się o to co w jego przekonaniu mu się należy.
Życzę udanego wypoczynku przy książce!
Franek marzył o odpoczynku. Kilka dni spokoju, zero stresu, świeże powietrze i może dobra książka na werandzie. Brzmi jak idealny plan, prawda? Sama chciałam się zanurzyć w tej historii i razem z nim przeżyć horror jego życia. Ale zamiast relaksu dostaliśmy oboje coś znacznie bardziej… niepokojącego. Jemu przydarzyła się tajemnicza opowieść, a mnie książka, wobec której mam mocno mieszane uczucia.
Poznajcie Franka! Człowieka, który marzył o spokoju, ale zamiast tego dostał… no cóż, horror w pełnym wydaniu. Zmęczony życiem, postanawia rzucić wszystko i uciec w dzikie Bieszc— to znaczy, nad jezioro. Trafia do miejsca tak zapomnianego, że nawet GPS chwilę się zastanawiał, czy na pewno chce tam prowadzić. Na miejscu czeka na niego pensjonat prowadzony przez uprzejme, choć podejrzanie tajemnicze starsze małżeństwo. A potem? Potem zaczyna się robić dziwnie.
Najpierw jest pamiętnik – odnaleziony przypadkiem, na dnie szafy, jakby tylko czekał, aż ktoś go otworzy. A potem atmosfera zaczyna gęstnieć. Pensjonat zmienia się z przytulnego azylu w miejsce, z którego najlepiej byłoby się jak najszybciej ewakuować. Frank, zamiast popijać kawę i cieszyć się widokiem, wciągnięty zostaje w wir tajemnic, które zdecydowanie nie były ujęte w ofercie noclegowej.
I tutaj zaczynają się moje mieszane uczucia. Początek naprawdę zapowiada się świetnie – napięcie rośnie, klimat jest gęsty jak mgła o poranku. Ale potem akcja zaczyna zwalniać… zwalniać… jeszcze trochę zwalniać… aż w końcu docieramy do zakończenia, które budzi więcej pytań, niż daje satysfakcji.
Głównym bohaterem jest Franek, który nie oglądał za dużo horrorów, więc jego intuicja nie podpowiada mu w odpowiednim czasie, że “tak oto właśnie zaczynają się wszystkie horrory”. Autor wykreował go jako samotnika, który szuka chwili wytchnienia, ale dostaje coś zupełnie innego – psychiczne tortury w postaci powolnie narastającego niepokoju.
Towarzyszą mu postacie drugoplanowe, które dodają historii charakteru: tajemnicze starsze małżeństwo, które jednocześnie jest miłe i… no właśnie, trochę zbyt miłe, co samo w sobie budzi niepokój. Jest też koleżanka z pracy, która darzy Franka uczuciem wykraczającym poza przyjaźń. No i oczywiście kilka tajemniczych postaci, których motywy pozostają owiane mgłą.
Nie można odmówić autorowi umiejętności kreowania postaci – każda dostaje wystarczająco dużo miejsca, by czytelnik mógł się z nią oswoić. Tylko czy któraś mnie zachwyciła? Szczerze? Nie bardzo. Frank momentami tak mnie irytował, że gdyby to był film, mówiłabym do ekranu: "Nie rób tego, człowieku!". Ta frustracja, choć niekoniecznie zamierzona, trochę odebrała mi przyjemność z czytania.
Książka wrzuca nas w znajome rejony horroru – granica między życiem a śmiercią, samotność, izolacja i jej wpływ na psychikę. To klasyczne motywy, ale trzeba przyznać, że autor podszedł do nich w subtelny sposób, unikając oczywistej brutalności i zamiast tego budując napięcie krok po kroku.
Autor nie opiera historii na bezpośredniej brutalności, ale stara się stopniowo wprowadzać czytelnika w nastrój rosnącego napięcia i strachu. Niestety to ostatnie na mnie średnio zadziałało i przeczytałam książkę bez większych emocji, które towarzyszyły mi podczas czytania innych horrorów.
Nie znaczy to, że książka jest bezwartościowa. Jeśli ktoś lubi horror w wersji bardziej psychologicznej, bez efektownych straszaków, może docenić subtelność tej opowieści. Ja jednak pozostaję z uczuciem, że czegoś tu zabrakło.
Nie sposób odmówić autorowi płynności – książkę pochłania się szybko, bez zgrzytów, a styl jest lekki. Problem w tym, że horror to nie tylko fabuła, ale przede wszystkim klimat – ten wszechobecny, podskórny niepokój, który sprawia, że człowiek zerka na ciemny kąt pokoju z odrobiną większej podejrzliwości.
Tutaj tego zabrakło. Może to kwestia niedostatecznego budowania napięcia, może braku szczegółowych, sugestywnych opisów, które wprowadziłyby atmosferę tajemnicy. Czasami miałam wrażenie, że powinno być strasznie, ale… nie było. Historia płynie, ale nie zostawia na mnie śladu grozy, który sprawia, że horror zostaje z czytelnikiem na dłużej.
„Krzyk ciszy” niestety pozostawił mnie z większą liczbą zastrzeżeń niż zachwytów. Zabrakło tu umiejętnego budowania napięcia i atmosfery grozy, które są absolutnie kluczowe w horrorze. Autor nadrabia to jednak poprzez dobrze wykreowane, psychologiczne podejście do bohaterów – dzięki temu mamy okazję dokładnie ich poznać i lepiej zrozumieć ich otoczenie.
Ciekawym elementem była struktura narracji oparta na pamiętniku, ale niestety nie została wykorzystana w pełni tak, jak mogłaby. W pewnym momencie złapałam się na tym, że zamiast chłonąć mroczny klimat, zwyczajnie zaczęłam się nudzić.
To chyba najtrudniejszy typ książek do oceny – takich, które miały potencjał, ale gdzieś po drodze coś poszło nie tak. Początek obiecywał intrygującą historię, było napięcie, był klimat, a jednak finalnie czegoś zabrakło. Horror psychologiczny to wymagający gatunek, bo nie opiera się na typowych straszakach, lecz na subtelnej, rosnącej grozie. Tutaj niestety ten efekt nie wybrzmiał tak, jak mógł.
Czy zastanawialiście się kiedyś nad życiem po śmierci? Czy wierzycie, że nasi bliscy, którzy odeszli, nadal są z nami w pewien sposób? Te pytania stają się punktem wyjścia w debiutanckiej powieści Piotra Łatacza, zatytułowanej „Krzyk ciszy”. Autor wprowadza nas w świat, gdzie granice między życiem a śmiercią zacierają się, a przeszłość powraca, by upomnieć się o swoje.
Główny bohater, 27-letni Franek, zmęczony monotonią codzienności, decyduje się na spontaniczny wyjazd do zapomnianej miejscowości. Początkowo planowany jako chwila wytchnienia, urlop szybko przeradza się w koszmar. Pensjonat prowadzony przez starsze małżeństwo skrywa mroczne sekrety, a odkrycie starego pamiętnika uruchamia lawinę przerażających zdarzeń. Franek zostaje uwikłany w desperacką walkę o przetrwanie, a sytuację komplikuje pojawienie się jego koleżanki, Michaliny, która mimo przebywania w tym samym miejscu, nie może się z nim skontaktować. Bariera między światami okazuje się nieprzenikniona, a mroczne siły stają na drodze do ratunku.
„Krzyk ciszy” to opowieść, która łączy elementy kryminału, sensacji i thrillera, wplatając w fabułę wątki na pograniczu fikcji. Autor zadaje pytania o granice między życiem a śmiercią, miłość, która może przeniknąć mrok, oraz tajemnice, które nigdy nie powinny zostać odkryte. Powieść trzyma w napięciu od pierwszych stron, prowadząc czytelnika przez labirynt zagadek i nieoczekiwanych zwrotów akcji.
Książka rozwija się miarowo, wzbudzając ciągle naszą ciekawość, ale dopiero kiedy kartki dobiegają końca, punkt widzenia opisanej historii zmienia się i przybiera nieoczekiwany obrót. Zakończenie bardzo mnie usatysfakcjonowało i wywołało mój uśmiech, bo lubię tak kończące się historię.
Jeśli jesteście miłośnikami mrocznych opowieści, które zmuszają do refleksji nad życiem i śmiercią, a także lubicie historie pełne tajemnic i nieoczywistych rozwiązań, „Krzyk ciszy” Piotra Łatacza z pewnością przypadnie Wam do gustu. To debiut, który zapada w pamięć i pozostawia czytelnika z pytaniami, na które nie ma jednoznacznych odpowiedzi.
Dwudziestosiedmioletni Franek znużony codzienną monotonią postanawia wyjechać wraz ze swoim psem Mieszkiem na krótki urlop. Już w czasie drogi napotyka pierwsze problemy - jego nawigacja gubi zasięg. Błądząc po okolicy mężczyzna wpada na pewną kobietę, która oferuje mu nocleg w swoim pensjonacie. Nad ranem jednak właściciele pensjonatu znikają, zostawiając jedynie kartkę z prośbą, by Franek zaopiekował się tym miejscem. Wiedziony pokusą spokojnego odpoczynku postanawia tam zostać. Szybko zaczyna doskwierać mu samotność, więc zaprasza do siebie koleżankę z pracy. Gdy Michalina dociera na miejsce, orientuje, że wygląda ono zupełnie inaczej niż opisywał jej Franek. I co najciekawsze, nie potrafią się tam odnaleźć, choć patrzą na pensjonat z tej samej perspektywy.
Szczerze przyznam, że mam co do tej książki mieszane uczucia. Początek bardzo mi się dłużył i nie działo się tam nic ciekawego, dopiero pod koniec nieco rozwinęła się akcja.
Cała uwaga została skupiona na Franku, który nawet nie zorientował się, że z pensjonatem może być coś nie tak. Mężczyzna wpada do pewnego rodzaju alternatywnej rzeczywistości i można powiedzieć , że rządzi tu świat umarłych, a tragiczne zdarzenia z przeszłości nadal wiszą w powietrzu.
Podobało mi się ukazanie relacji z czworonożnym przyjacielem, który odegrał w całej historii kluczową rolę.
Liczyłam jednak na troszkę więcej emocji albo napięcia niepokoju, ale niestety tu tego zabrakło. Wcale nie odczułam, że czytam horror, choć myślę, że historia miała ogromny potencjał.
Granica między jawą a snem jest bardzo cienka. Podobnie granica między życiem a śmiercią. Przyszłość i przeszłość są niczym dwie różne strefy, tak pozornie różne, a jednak tak podobne.
"Krzyk ciszy" to historia, w której główny bohater, dwudziestoparoletni Franciszek przez przypadek odkrywa serię filmów z paranormalnymi zjawiskami. Mimo że nie wierzy w takie rzeczy, zaciekawiony pyta autora filmów, o konkretny adres z jego ostatniego filmu. Po otrzymaniu współrzędnych nie decyduje się jednak na eksplorację tego miejsca i wybiera inną lokalizację na swój urlop.
Niestety, nie wszystko przebiega według jego myśli, a splot zdarzeń powoduje, że trafia on w sam środek granicy. Granicy między rzeczywistością a fikcją, między światem rzeczywistym a paranormalnym. Co jest prawdą? O tym Franciszek musi przekonać się na własnej skórze...
"Krzyk ciszy" to historia, do której podeszłam, nie oczekując wiele. Bardzo szybko zostałam jednak pozytywnie zaskoczona fabułą powieści, która wyróżnia się wśród innych pozycji. Ciekawie przedstawiony rzeczywisty świat, mieszający się z drugą rzeczywistością. Wszechobecny dreszczyk emocji i niepewność, co spotka nas na kolejnej stronie. Dobrze wykreowani bohaterowie, mający swoje "ja". Tajemnica, która przewija się w tle. Wszystko to tworzy naprawdę dobrą całość, zapewniając czytelnikowi intensywny wieczór i zaskakujące zakończenie.
Wśród gatunków dostępnych na rynku, bardzo rzadko wybieram tego typu powieści. Nie przepadam za elementami niewyjaśnionymi, wolę zdecydowanie stąpać twardo po ziemi. Po tę pozycję sięgnęłam jednak mile zaskoczona opisem, który to, idealnie odzwierciedlił to, co znalazłam w środku. Ciekawa historia, z nutką grozy, pokazująca coś zupełnie innego. Lekka, niestandardowa, ale niezwykle intrygująca. Bardzo trudna do opisania, przez co szczególne uznanie dla autora. Bardzo udany debiut, z wyjątkowym stylem tworzenia autora. Gratuluję tak udanego przeplatania wątków.
Przeczytane:2025-07-23, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,
(czytaj dalej)