,,Mamo, zrobiłem coś strasznego".
Co ma zrobić matka, gdy usłyszy w słuchawce takie wyznanie?
W świecie elit Konstancina wszystko jest intensywne do granic. Najdroższe wille, najhuczniejsze imprezy, najbielsze marmurowe posadzki... Za perfekcyjnymi uśmiechami kryją się jednak największe skandale i najbrzydsze prawdy, a każdy zamieciony pod dizajnerski dywan brud powraca ze zdwojoną siłą.
Życia Alicji i Anny Klary bezpowrotnie zmienia jeden feralny dzień. Po zakrapianej nocy syn jednej z nich zostaje znaleziony martwy w basenie, a drugiej - jest głównym podejrzanym w sprawie. Rozpoczyna się gra o zemstę i sprawiedliwość, w której nie ma zasad ani kroków w tył.
Wszystkiemu przygląda się idylliczny świat Konstancina.
Świat, który jednych kusi, innych brzydzi, ale każdego wciąga jak narkotyk.
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2025-04-23
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
"Świat, który jednych kusi, innych brzydzi, ale każdego wciąga jak narkotyk"
Taka jest właśnie ta książka - wciągająca jak narkotyk.
Od pierwszej strony, od pierwszego rozdziału, od pojawienia się pierwszych bohaterów. Nie da się oderwać, bo niewyjaśniona i tajemnicza sprawa morderstwa jest głównym watkiem tej historii.
Dzięki intrygującym bohaterom, mamy okazję poznać konstancińskie życie elit zarówno od tej jasnej, ale także ciemnej strony.
Przepych, ale i obłuda. Bogactwo, ale też spojrzenie na nie ze strony służby, pracowników i niższej klasy społecznej, bez której elity niestety nie mogłyby normalnie funkcjonować.
Wplątana w ten świat zagadka zwłok młodego człowieka unoszących się w basenie konstancińskiej willi, sprawia, że za wszelką cenę próbujemy rozwiązać zagadkę, na podstawie tego wszystkiego, co dzieje się w książce. Jednak, aby poznać zaskakującą, jak jeden z bohaterów prawdę, musicie uważnie śledzić losy wszystkich, od samego początku do końca...a i to na samo zakończenie wydaje się być początkiem.
Reasumując. Bardzo udany debiut. Książka idealnie wpisuje się w moje gusta czytelnicze, a wciągająca fabuła nie pozwala się oderwać nawet na chwilę.
Polecam i czekam na kolejne świetne cudo spod pióra autkorki!
Dostałam od tej książki to, czego oczekiwałam, czyli emocje, intrygi, tajemnice. Autorka w swoim debiucie wyciąga brudy konstancińskiej elity i oprawia je w piękne ramy stworzone z pozorów i bogactwa. Nie jest to typowy thriller psychologiczny — od początku wiemy, kto popełnił zbrodnię, a całość rozgrywa się wokół tego, jak na tę tragedię patrzą rodzice ofiary i skazanego oraz gosposia, która pracuje w domach bogaczy z Konstancina.
Jędrek i Filip przyjaźnią się od lat. Kiedy Alicja odbiera telefon od syna, który przyznaje się do popełnienia zbrodni, jej życie się rozpada. W tym samym czasie w innej konstancińskiej rezydencji inna matka, Anna Klara dowiaduje się, że jej syn został znaleziony mar*wy w basenie. Od tej chwili zaczynamy poznawać skrywane od dawna sekrety rodzin z bogatej dzielnicy, a życie jednego z chłopaków zmienia się o 180 stopni.
Bardzo ciekawy jest tu motyw zbrodni — choć może to banalna i przewidywalna kwestia, to pokazuje, jak zbierane w sobie przez lata frustracje, mogą dać ujście, kiedy pojawi się jeden bodziec i poczucie przekroczenia granic.
W tej historii na wierzch wychodzą brudy i poczucie bezkarności ofiary, tajemnice oprawcy oraz sekrety rodziców obu chłopaków. Poznajemy ich spojrzenie nie tylko na tragedię znad basenu, ale cały przekrój relacji Jędrka i Filipa, który pod szyldem przyjaźni, miał wiele nieciekawych rys.
Bardzo dobrze czytało mi się tę książkę. Spodziewałam się właśnie takiej narracji i bardzo mi ona odpowiadała. To przede wszystkim historia o relacjach międzyludzkich, wpływie pieniędzy na życie swoje i innych.
Mamy też tu dwa kontrasty — jeden bardzo oczywisty, czyli Olena, gospodyni sprzątająca w domach bogaczy, która jest cichym obserwatorem i zamożni mieszkańcy Konstancina, którzy, choć na zewnątrz piękni i zadbani, wewnątrz bywają brudni, obłudni i cyniczni. Drugi kontrast to postaci Jędrka i Filipa: jeden kochający przez rodziców, akceptujących jego wybory, drugi niewidoczny i pozbawiony rodzicielskiego ciepła. Tak, ta książka bazuje na stereotypach, ale mnie to absolutnie nie przeszkadzało, bo całość została ciekawie rozpisana, a ja pochłonęłam ją w jeden dzień.
Zakończenie — świetne. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, fajnie, że autorka trochę zamieszała. W ogóle muszę przyznać, że to bardzo udany debiut. Z chęcią sięgnę po kolejną książkę Elżbiety Marczuk, jeżeli takowa powstanie.
Rezydencja Konstancin” Elżbieta Marczuk
“ Tylko że jak ktoś nie zobaczy tego z bliska, nie zrozumie, że to wcale nie jest taka bajka. Bogactwo potrafi zepsuć człowieka. Można trafić lepiej lub gorzej. Nie ma reguły, że bogaty to zawsze kanalia. Ale takiego gnoju jak w konstancińskich willach Tania nigdzie indziej nie widziała”.
Przy okazji mojej kolejnej recenzji zapraszam was na chwilę do świata, który znamy jedynie z głośnych portali internetowych i nagłówków popularnych gazet.
Konstancin to ekskluzywne miejsce, w którym skupia się prawdziwa śmietanka towarzyska - chorobliwie bogaci, wpływowi i bezkarni do granic możliwości ludzie, dla których liczy się bardziej “mieć” niż “być”.
Konstancin to wypasione wille, spektakularne imprezy i życie pełne blichtru. Z pozoru perfekcyjny i wystawny świat, skrywa jednak na wskroś zepsute i zgorzkniałe wnętrze…
Jeden feralny dzień całkowicie zmienia dotychczasowe życie Anny Klary i Alicji oraz ich rodzin.
Losy dwóch kobiet splatają się w wyjątkowo tragiczny sposób. Po intensywnej i mocno zakrapianej imprezie, syn jednej z nich zostaje znaleziony martwy, a syn tej drugiej jest oskarżony o morderstwo.
Za zasłoną idealnie wykreowanego, ociekającym sztucznością życia, rozgrywa się jednocześnie prawdziwy dramat oraz bezwzględna gra, w której jedynym celem jest zemsta i nienawiść. W tej rozgrywce nie obowiązują żadne zasady moralne ani też reguły.
Muszę przyznać, że debiut Elżbiety Marczuk był bardzo udany, choć na początku odrobinę przeszkadzała mi ubogość dialogów i brak dynamiki. Akcja toczy się tu raczej powoli i nie nabiera zawrotnego tempa. Dość szybko jednak przestałam zwracać na to uwagę i dałam się porwać tej historii.
Trudno mi zaklasyfikować “Rezydencję Konstancin”do jednego konkretnego gatunku. Trochę tu thrillera, ale jednak nie czyta się tej książki jak typowy thriller, ponieważ pojawia się tu kilka dobrze poprowadzonych wątków obyczajowych. Najwięcej chyba zdecydowanie jest dramatu psychologicznego.
Ciekawa i jak już wcześniej pisałam wciągająca fabuła opiera się przede wszystkim na przedstawieniu perfekcyjnego obrazu idealnych rodzin i życia na pokaz. Autorka w swojej książce uświadamia nam, że bogactwo i pieniądze tak naprawdę szczęścia nie dają. Mało tego, mogą doprowadzić do większych problemów w życiu i zniszczyć relacje międzyludzkie.
Autorka znakomicie wykreowała postacie i ich profile psychologiczne. To według mnie jeden z większych atutów tej powieści. W trakcie lektury stopniowo poznajemy perspektywę dwóch zdruzgotany matek. Anna Klara i Alicja są skrajnie różnymi bohaterkami. Mają zupełnie odmienne sposoby na wychowanie dzieci oraz inne priorytety
Alicja to bohaterka wrażliwa i pełna ciepła. Stara się żyć z dala od świata w którym rządzą pieniądze, choć to nie przychodzi łatwo, gdy zamieszkuje się wśród konstancińskich elit. Kobieta próbuje uchronić przed zepsuciem swoje dziecko. Coś jednak idzie nie tak…
“Czy z dobrych ludzi rodzą się dobre dzieci? A zło dostaje się w pakiecie zakodowanym w DNA, razem z predyspozycjami do określonych chorób? Czy to się jednak dzieje później - coś albo ktoś psuje człowieka, który w dniu narodzin miał jeszcze szansę przeżyć życie tak, by nikogo nie skrzywdzić?”
Anna Klara postać której zepsucie widać gołym okiem. Kobieta jest nieuczciwa i wyrachowana w stosunku do innych. Dużo emocji wzbudziły we mnie opisy dysfunkcyjnego podejścia tej kobiety do własnego dziecka, oraz ten emocjonalny chłód, który był obecny w ich relacji.
Podobnie jest w przypadku ich synów. Filipa i Jędrka różni dosłownie wszystko. Trudno było mi czytać o ich przyjaźni, która była bez wątpienia silnie toksyczna i w pewnym sensie doprowadziła do tragedii.
“Ich chłopcy znali się od pierwszej klasy podstawówki. Ich przyjaźń wiele razy spędzała Alicji sen z powiek. Nigdy nie zrozumiała, dla czego Jędrek wybrał właśnie Filipa. Co przyciągnęło go do tego chłopca o wyzywającym spojrzeniu, który już jako kilkulatek miał w sobie jakiś niepokojący pierwiastek i wydawał się przesiąknięty cynizmem? Bała się, że ich przyjaźń wydobędzie z Jędrka mrok”.
Im dalej ta opowieść się rozwijała, tym silniejsze emocje we mnie wzbudzała. W jednej chwili pojawia się współczucie i sympatia, żeby już za moment przeistoczyć się w złość, niechęć i irytację do głównych bohaterów. Elżbieta Marczuk poprzez skomplikowane kreacje postaci w swojej powieści, dostarczyła mi niezłej huśtawki emocjonalnej. Dawno już czegoś takiego nie przeżywałam podczas lektury.
Dodatkowy plus za świetnie ukazane mechanizmy działania w sytuacji zagrożenia, oraz refleksję nad wartościami, które są naprawdę istotne w życiu.
Książka zyskała w moich oczach również dzięki interesującemu zakończeniu. Tym małym plot twistem, który się tutaj pojawił, pisarka bardzo zgrabnie całą tę historię podsumowała. To był taki dobry “smaczek” na koniec.
“Rezydencja Konstancin” to zdecydowanie powieść osiadająca w moich preferencjach czytelniczych. Jest fascynującą i jednocześnie odrobinę przerażającą podróżą przez ciemne zakamarki ludzkiej natury, skłania do przemyśleń i pozostawia po sobie pewien niedosyt. Pomimo drobnych niedociągnięć na początku powieść była angażująca i uważam, że jest godna polecenia. To udany debiut. Z zainteresowaniem będę śledzić dalsze poczynania Elżbiety Marczuk. W sumie nie pogniewałabym się gdyby losy bohaterów z “Rezydencji Konstancin” doczekały się kontynuacji.
Moja ocena: 7/10
Elżbieta Marczuk w swojej najnowszej powieści "Rezydencja Konstancin" zabiera czytelników w podróż do świata pozornie idealnego, eleganckich willi, ekskluzywnych ogrodzeń i życia, które z daleka przypomina bajkę. Konstancin-Jeziorna, znana jako enklawa warszawskiej elity, staje się tu nie tylko tłem, ale i jednym z głównych bohaterów, odsłaniając mroczne sekrety ukryte za fasadą luksusu. Książka łączy w sobie elementy thrillera psychologicznego i rodzinnej sagi. Czytając próbowałam rozwikłać zagadkę z przeszłości. Tytułowa rezydencja skrywa wiele tajemnic, a pozornie doskonałe życie jej mieszkańców skrywa niewygodne prawdy, zdrady i nieoczekiwane sojusze. Elżbieta Marczuk zręcznie balansuje między teraźniejszością a retrospekcjami, stopniowo odsłaniając karty, co trzyma w napięciu aż do ostatniej strony. Styl autorki jest precyzyjny i obrazowy. Widać dbałość o detale, zarówno w warstwie obyczajowej, jak i psychologicznej portretów postaci. Dialogi są naturalne, a postaci, choć niepozbawione skomplikowanych wad, budzą autentyczne emocje. Warto docenić też krytyczne spojrzenie na świat polskich elit, gdzie pozory często przysłaniają prawdziwe wartości, a ambicja bywa groźniejsza niż najciemniejsze rodzinne tajemnice. Mimo że tempo narracji momentami zwalnia, zwłaszcza w partiach opisowych, to wplecione wątki sensacyjne i moralne dylematy bohaterów rekompensują te niedociągnięcia. "Rezydencja Konstancin” to nie tylko opowieść o bogactwie i władzy, ale przede wszystkim uniwersalna historia o poszukiwaniu tożsamości, przebaczeniu i cenie, jaką płaci się za ukrywanie prawdy.
Dla kogo jest ta książka? Dla miłośników inteligentnych thrillerów z głębszym przesłaniem, fanów polskiej prozy obyczajowej oraz tych, którzy lubią, gdy literatura stawia niewygodne pytania. Elżbieta Marczuk udowadnia, że nawet za najpiękniejszymi fasadami mogą kryć się najciemniejsze sekrety.
Polecam z zapartym tchem! Czytajcie!
BRUNETTE BOOKS
Debiutancka powieść Elżbiety Marczuk to odważne wejście w świat kryminału i thrillera psychologicznego. Autorka mierzy się z trudnym, głęboko emocjonalnym tematem, który od pierwszych stron uderza czytelnika brutalną rzeczywistością – morderstwem, przyznaniem się do winy i dramatem rodzin stojących po dwóch stronach tragedii.
Na szczególną uwagę zasługuje oryginalna narracja – historia opowiedziana jest przede wszystkim oczami rodziców, a dokładnie dwóch matek. Jedna z nich straciła syna na zawsze, druga – być może tylko na długie lata. Obie przepełnia ból, lecz każda inaczej radzi sobie z tragedią. Jedną pochłania rozpacz, drugą – narastająca nienawiść.
To jednak nie wszystko. Autorka, chcąc dać czytelnikowi pełniejszy obraz całego dramatu, w kolejnych rozdziałach oddaje głos również osobom postronnym – znajomym młodych bohaterów, sąsiadom, a nawet sprzątaczkom, które choć niedostrzegane, widzą i słyszą więcej, niż można przypuszczać. Ten zabieg sprawia, że historia nabiera głębi, a czytelnik zyskuje olbrzymi zakres informacji i możliwości wczucia się w tę wielką tragedię – by móc spróbować ją zrozumieć, przeżyć, a może i ocenić.
„Rezydencja Konstancin” to opowieść o granicach lojalności, sile emocji, rozpaczy i zemście. Mimo ciężkiego tematu książka wciąga od samego początku. Autorka stworzyła wielowarstwową historię, gdzie każda postać ma swoją rolę i własny bagaż emocjonalny, dzięki czemu łatwo wczuć się w sytuację i poczuć ciężar wydarzeń.
Jedyny minus, który zauważyłam, to zbyt mała ilość dialogów. Momentami brakowało mi bezpośrednich rozmów między bohaterami, które mogłyby jeszcze lepiej oddać napięcie i dramatyzm sytuacji. Jednak poza tym, książka jest naprawdę ciekawie napisana – styl autorki jest dojrzały, przemyślany, a konstrukcja fabularna spójna i dobrze prowadzona.
Jeśli lubisz książki, które budzą emocje, poruszają trudne tematy i trzymają w napięciu do ostatniej strony – „Rezydencja Konstancin” to pozycja, po którą warto sięgnąć.
Witajcie moi kochani
Jak Wam minął dzień?
Dziś chciałabym zaprezentować Wam bardzo intrygującą historię.
Tytuł: Rezydencja Konstancin
Autor: Elżbieta Marczuk
Wydawnictwo: Znak JednymSłowem
Za egzemplarz książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Znak JednymSłowem - współpraca reklamowa
#współpracareklamowa #współpracabarterowa #współpracarecenzencka
Alicja oraz Anna Klara miały w swym życiu wszystko. Kochającego męża, syna, piękny dom oraz wysoki status społeczny w elitarnym środowisku Konstancina. Ich rodziny należały do uprzywilejowanych zamożnych ludzi. Cieszyły się swym statusem i czerpały z życia jak najwięcej. Jednakże wszystko zmieniło się jednego feralnego dnia. Otóż syn jednej kobiety zostaje odnaleziony martwy w przydomowym basenie, zaś syn drugiej staje się głównym podejrzanym w zaistniałej sprawie. Ich życie staje się koszmarem, ale ukierunkowanym na zemstę.
To była niesamowita historia.
Fabuła pozornie była nieskomplikowana. Przedstawiała wydarzenia będące konsekwencją zaistniałej tragedii, która dotknęła obie rodziny. Jednakże w momencie skupienia się bardziej na emocjach oraz ogólnie obrazie psychologicznym bohaterów to powieść okazała się jednak złożona.
To właśnie emocje oraz niepisane zasady obowiązujące w prestiżowym środowisku Konstancina ukształtowały tychże ludzi. Autorka w bardzo obrazowy oraz szczegółowy sposób przedstawiła szkodliwe oraz zdemoralizowane środowisko ludzi zamożnych, którzy bezwzględnie czerpali z życia jak najwięcej, ale nie licząc się z kosztami. I to właśnie drugie dno, z pozoru idealnego życia w dostatku, stanowiło główny element historii.
Akcja powieści rozwijała się powoli, ale bardzo dynamicznie. Zdecydowanie podczas lektury wyczuwało się wrastające napięcie oraz niepokój. Im lepiej poznawałam świat Konstancina tym większy odczuwałam lęk oraz odrazę. Nie potrafiłam zaakceptować ich zachowania. To wręcz przerażające jak człowiek może żyć w idealnie wykreowanym świecie i nie dostrzegać istniejących problemów. Chociażby tylko tych występujących w zaciszu domowym.
Jeżeli chodzi o bohaterów to zostali oni świetnie wykreowani. Począwszy od Anny i Alicji oraz członków ich rodzin, a kończąc na Tani i jej córce. Każdy z nich odegrał ważną rolę w tej historii. Każdy z nich miał swoje miejsce i czas. Ich złożoność budziła mój podziw. Tu nie było miejsca na przypadek. Wszystko zostało przemyślane oraz precyzyjnie zrealizowane.
Jeżeli chodzi o zakończenie to owszem byłam zaskoczona. Takie obrotu spraw się nie spodziewałam. Jednakże było one dla mnie nie do końca satysfakcjonujące, ponieważ postać Artura oraz jego powiązania z zaistniałą sytuacją nie przypadły mi do gustu. Oczywiście jego działalność została wyjaśniona oraz ewidentnie wynikała z fabuły, ale nie pasował mi do okoliczności. Ale kto wie, może tak właśnie miało być?
Reasumując ,,Rezydencja Konstancin" to niezwykła, wstrząsająca oraz skłaniające do refleksji powieść nie tylko o ludzkiej tragedii, zamożności, ale również emocjach oraz zawiłości ludzkiej psychiki. Czytałam ją z zapartym tchem. Z pozoru prosta historia, a jednak bardzo złożona. I między innymi to właśnie czyni ją wyjątkową. Zdecydowanie historia ta zostanie w mej pamięci jeszcze przez długi czas.
Serdecznie polecam, strona.394
O, proszę Państwa, ten debiut naprawdę zasługuje na uwagę! ,,Rezydencja Konstancin" Elżbiety Marczuk to książka, która zaczyna się niepozornie - historia sączy się powoli, bez fajerwerków, jakby ostrożnie zaglądała do naszej głowy i pytała: ,,czy jesteś gotów?" A w miarę jak przekładasz kolejne strony, pochłania cię w całości. Ja przepadłam.
Elżbieta Marczuk serwuje nam ucztę złożoną z bardzo głębokich portretów psychologicznych. Autorka z niezwykłą wnikliwością rysuje emocje bohaterów. Byłam Alicją. Byłam Anną Klarą. Byłam też Jędrkiem. Każdy z nich żył we mnie przez te kilkaset stron. Ich rozedrganie, ból, samotność trafiają w tkliwe, najczulsze struny czytelnika.
Trauma, która towarzyszy dwóm bohaterkom, tak różnym od siebie, a tak podobnie zagubionym - jest nie do przełknięcia dla mnie jako matki. Autorka w którymś momencie trafnie nazywa to uczucie ciemnym tunelem z koszmarnego snu. Najgłębiej dotknęła mnie historia Alicji. Jej rozpacz po stracie syna, jej samotność i odrzucenie, powolne osuwanie się w pustkę... To wszystko było przerażająco realne.
Z pozoru mamy tu klasyczną opowieść - elitarne środowisko, bananowa młodzież, dramatyczne zdarzenie i tragiczne konsekwencje. Ale to nie jest tylko historia o tragedii. To wiwisekcja środowiska, ludzi i relacji, których nie ratują pieniądze ani prestiż.
Ok, ale żeby nie było, że ta książka ma jednie psychologiczny wydźwięk. Zaskoczenie wielkie, bo zakończenie jest nieprzewidywalne i mamy tu prawdziwe zamieszanie na koniec. Mnie satysfakcjonowało. A jak będzie z Wami?
Ten debiut ma pazur. Ma duszę. Ma siłę.
I jeżeli ktoś zapyta mnie, czy warto - odpowiem bez wahania: warto. I to bardzo.
" [...] Nikt, kto sam jest rodzicem, nie przejdzie obojętnie wobec straty dziecka przez innego rodzica. [...]"
Aż mi się nie chce wierzyć, że "Rezydencja Konstancin" jest debiutem literackim Elżbiety Marczuk. Według mnie jest to dobry thriller psychologiczny, dopracowany dosłownie w każdym szczególe. Każdy miłośnik tego gatunku powinien go przeczytać. Bohaterowie są bardzo wyraziści. Czułam ich emocje. Łączyłam się z nimi w bólu. Ich strach dosłownie mnie przeszywał. Poznałam elitę Konstancina i szczerze mówiąc, nigdy nie chciałabym mieć z nimi nic do czynienia.
Anna Klara i Alicja są matkami, a ich synowie są przyjaciółmi. Jedna z nich wychowywała syna bezstresowo. Przekonacie się, do czego to doprowadziło. Chłopak miał dosłownie wszystko, to co chciał, byle tylko siedział cicho. Druga wychowywała syna, tak jak każda matka powinna. Każdej z nich autorka wywróciła życie do góry nogami. Dosłownie ich świat się załamie i już nigdy nie będzie taki sam.
Współczułam obu paniom, ale... Anna Klara mnie strasznie irytowała. Była lokalną Marilyn Monroe. Nie polubiłam jej, tak samo jak jej synalka. To diabeł wcielony. Można powiedzieć, że jaka matka taki syn. Karma do nich wróciła. Dzięki tym postaciom śmiało, można stwierdzić, że wychowanie ma znaczenie. A bezstresowe wychowanie może doprowadzić do ogromnej tragedii. Alicję od razu polubiłam. Mocno współczułam jej zaistniałej tragicznej sytuacji. Nigdy nie powinno do niej dojść. Trzymałam za nią kciuki, żeby wszystko się jakoś ułożyło.
Poznałam również dwóch przyjaciół Filipa i Jędrka. Jeden z nich straci życie, a drugi będzie podejrzany o jego zamordowanie. Olbrzymia życiowa tragedia obu bogatych rodzin. Jak na to wszystko zareagują elity Konstancina? Czy rodzina domniemanego mordercy będzie mogła normalnie żyć? Czy bogactwo może wciągać jak narkotyk?
Autorka w idealny sposób odsłania brudy Konstancina. Ściąga maski bogatym. Pokazuje nam ich fałsz, zakłamanie, sekrety i tajemnice. W idealny sposób widzimy ich obłudę i tuszowanie wybryków młodego pokolenia.
Już na wstępie książki dowiadujemy się o morderstwie. Poznajemy również wcześniejsze zdarzenia, które do tego doprowadziły. Jesteśmy świadkami, jak zareagowały na tę sprawę rodziny obu przyjaciół. Czy zemsta zawsze jest słodka? Czy raczej doprowadza do szaleństwa?
Zakończenia wam oczywiście nie zdradzę. Autorka wie, jak zamieszać w głowie czytelnikom. Warto dotrwać do końca.
Po takim debiucie z przyjemnością będę czekała na kolejną powieść Elżbiety Marczuk.
Dziękuję autorce za wszystkie emocje, które towarzyszyły mi podczas czytania. Jestem zadowolona z tego, że mogłam poznać treść tej powieści.
Ps.
Uwielbiam takie zaskakujące debiuty.
"Rezydencja Konstancin" to debiutancka książka Elżbiety Marczuk wpisująca się w kategorie kryminału, sensacji. Już pierwszy rozdział wzbudza zainteresowanie czytelnika. Dostajemy na wstępie przyznanie się do winy, do zabójstwa. Byłam bardzo ciekawa jakimi ścieżkami potoczy się fabuła, która zaczyna się od takiego zdarzenia.
Autorka przybliża świat elit, pełen bogactwa, blichtru, najdroższych aut, świata rządzącego się swoim rytmem i zasadami, dosyć zamkniętego grona, do którego można przynależeć jedynie posiadając odpowiednią ilość gotówki. Jednak za tą piekną, wypachnioną stroną odsłania wiele zepsucia i ciemnej strony.
W jakimkolwiek byśmy nie znaleźli się środowisku, to wyznanie syna, przyznającego się matce do zabójstwa najlepszego przyjaciela, poruszy każdego. I tu mamy czas i miejsce przyjrzeć się stracie obu matek. Alicji, której syn trafia do więzienia i postanawia odciąć się od rodziców, nie wyrażając zgody na widzenia. Anny Klary, która pochowała syna. Zgłębiając kolejne rozdziały przyjrzymy się przyjaźni, która miała tak nieszczęśliwy finał, problemom rodzicielskim, małżeńskim, ale i pragnieniu zemsty.
Myślę, że poprowadzona fabuła nabiera wielopłaszczyznowego wymiaru i pozwala wysnuć wiele obserwacji i uwag, które dotyczą nie tylko świata bogaczy, choć to ich autorka stawia dziś na świeczniku. To książka, w której zamiast śledzić ciąg bieżących wydarzeń bardziej skupiamy się na przeszłości bohaterów, dochodząc do tajemnic i rozwiązania, które może zaskakiwać.
Ostatecznie przyznam, że zaskoczył mnie taki obrót rzeczy i kierunek jaki nabrała książka. Uważam, że to udany debiut i polecam.
Bywają w życiu takie dni czy momenty, po których życie się absolutnie zmienia i właśnie takich chwile doświadczyły Alicja i Anna Klara, główne bohaterki powieści Marczuk, ponieważ obie tracą synów jednak obie w zupełnie różny sposób.
Historia z racji obranej scenerii pełnej luksusu była prowadzona z niezwykłym rozmachem, bogactwo i przepych brutalnie konfrontowały się z żałobą i olbrzymią stratą. Akcja toczyła się dość dynamicznie, a kolejne przesłuchania i niuanse śledcze tylko to tempo podkręcały, dzięki czemu moje skupienie na fabule było ciągłe i nieprzerwane.
Kręgosłupem powieści są postępowania matek po dramatycznych wydarzeniach związanych z ich dziećmi. Anna Klara kobieta wyrachowana ma przed sobą dylemat czy chronić swoje dziecko za wszelką cenę, czy pozwolić na odkrycie prawdy, która może być opłakana w skutkach, na przeciwległym biegunie jest Alicja kobieta pogrążona w głębokiej rozpaczy, która zmaga się z poczuciem winy i katuje pytaniami, czy mogła tej tragedii zapobiec. Ukazanie tej historii z dwór przeciwnych perspektyw bardzo mi się podobało oprócz realizmu, pozwoliło mi to na tę historię nawet hipotetycznie, ale jednak spojrzeć w zdecydowanie szerszej perspektywie.
Zdecydowanie podobało mi się drugie dno zawarte w książce przez autorkę, a mianowicie to, że pod fasadą bogactwa i luksusu często skrywane są sekrety, grzechy i brud, który skrywa najgorsze ludzkie oblicza. Książka stawia ważne pytanie o granice matczynej miłości i czy może ona służyć za usprawiedliwienie każdej niegodziwości. ,,Rezydencja Konstancin" bardzo ciekawie zmiksowała gatunki thrillera, ale i dramatu obyczajowego, który prowokuje do zastanowienia się nad granicami bezwzględności.
Historia Marczuk mnie wciągnęła i okazała się historią nad wyraz ludzką i pełną dramatów, gdzie wyścig o władze, pieniądze i reputacje może być drogą donikąd. Książka wraz ze swoim przesłaniem okazała się, znacznie mocniejsza niż na początku przypuszczałam.
Przeczytane:2025-05-14, Ocena: 6, Przeczytałam,
Kiedy sięgałam po ,,Rezydencję Konstancin", nie spodziewałam się, że tak mocno mnie poruszy. Bo choć wiedziałam, że fabuła dotyka tragicznej śmierci młodego chłopaka, to nie oczekiwałam, że światek dbający bardziej o markę zegarka i kolor fugi w łazience niż o relacje rodzinne stać na naprawdę głębokie emocje. Czy podeszłam stereotypowo? Z pewnością tak. Czy Autorka zmieniła trochę moje wyobrażenie o konstancińskiej elicie? Tylko częściowo. Dlaczego?
Z powieści wyłania się Konstancin jako perła polskiego luksusu, miejsce, gdzie czas płynie wolniej, domy błyszczą w słońcu jak klejnoty, a ludzie żyją w ciszy przetykanej szelestem pieniędzy. Czyli stereotyp ludzi bajecznie bogatych zostaje potwierdzony. To tu Alicja projektuje życie innych, mierząc przestrzeń, urządzając, upiększając. Wszystko dopracowane, funkcjonalne, harmonijne - podobnie jak jej życie. Do czasu. Bo jeden telefon potrafi zmienić wszystko. Jeden szept: ,,Mamo, zrobiłem coś strasznego" rozbija misternie budowaną codzienność jak szkło.
Czytałam i czułam rosnący niepokój i dreszcz emocji, jakby ktoś dotknął mnie niespodziewanie lodowatą ręką. Bo każdy rodzic poczuje ten pierwotny lęk, który każe mu chronić własne dziecko za wszelką cenę. I każdemu, podobnie jak Alicji, z pewnością przemknie przez głowę - a może zagnieździ się w niej na dłużej - pytanie: czy lepiej być matką mordercy, czy ofiary?
Elżbieta Marczuk stworzyła powieść złożoną z wielu perspektyw - kobiecych, męskich, pokoleniowych, ale też wynikających z innego statusu społecznego - w których każda emocja rezonuje. Tu nie ma prostych odpowiedzi ani nieskazitelnych bohaterów. Są za to ludzie ze swoimi lękami, błędami i wstydliwymi myślami. I choć akcja biegnie wśród willi i basenów, najbardziej boli to, co dzieje się w sercach postaci.
Styl Autorki jest przemyślany i uderzająco prawdziwy. Nie epatuje tragedią, ale głęboko eksploruje psychikę postaci. Każdy rozdział to jakby wejście do innego pokoju tej samej rezydencji. Jeden pachnie strachem, drugi gniewem, trzeci milczeniem, które krzyczy. Przyciąga pięknym językiem, klimatem pełnym napięcia i duszną atmosferą, w której luksus zderza się z tragedią, a spokój okazuje się tylko maską.
To niespieszna opowieść o tym, że za piękną fasadą może kryć się coś mrocznego. O wstydzie, który zjada od środka. O tajemnicach, których nie da się wyczyścić za żadne pieniądze. Ale też o miłości - tej trudnej, popękanej, a jednak prawdziwej. Zakończenie, tak niespodziewane w obliczu całej historii, dodało jej pazura i pozytywnie zaskoczyło. Podobnie jak cała powieść, która jest debiutem literackim Elżbiety Marczuk.