Okładka książki - Śmierć i belgijska czekolada

Śmierć i belgijska czekolada


Ocena: 4.92 (13 głosów)

Nowe życie, nowy kraj, stare kłopoty...

Marta Kuleczka miała prosty plan: wyjechać do Belgii, zacząć od nowa i nareszcie złapać oddech. Jednak rzeczywistość szybko rzuca jej pod nogi martwego znajomego i stertę problemów, których nie sposób upchnąć do żadnej walizki. Gdy policja zaczyna przyglądać się jej rodzinie - a zwłaszcza mężowi - Marta, wspierana przez zdystansowaną sąsiadkę i nieco zbyt pewną siebie szwagierkę, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Tropy prowadzą przez szemrane budowy, żydowskie zakamarki Antwerpii i miejsca, które tylko z pozoru wydają się niewinne. Z każdym dniem Marta odkrywa, że choć emigracja miała być ucieczką od chaosu, to właśnie w nim odnajduje odwagę, o jaką nigdy siebie nie podejrzewała. Czy uda jej się odnaleźć spokój, gdy wszystko inne wymyka się spod kontroli?

Informacje dodatkowe o Śmierć i belgijska czekolada:

Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2025-07-23
Kategoria: Obyczajowe
ISBN: 9788384024188
Liczba stron: 320

Tagi: Literatura obyczajowo-rodzinna

więcej

Kup książkę Śmierć i belgijska czekolada

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Śmierć i belgijska czekolada - opinie o książce

Avatar użytkownika - olilovesbooks2
olilovesbooks2
Przeczytane:2025-09-04, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,

*współpraca reklamowa*

Urocza i klimatyczna okładka, jednak mnie dużo bardziej zainteresował tytuł, który już na wstępie zrodził w mojej głowie pytanie co ma wspólnego śmierć z belgijską czekoladą. Opis był ciekawy, a pojawiające się w bookmediach recenzje tylko nakręcały mnie do poznania tej historii. Połączenie obyczajówki z powieścią detektywistyczną czy kryminałem, jak dla mnie takie połączenie przeważnie się sprawdza i tutaj też tak było.

Marta po trudnościach i kolejnych aferach w Polsce wraz z rodziną emigruje do Belgii, tam ma nadzieje zacząć żyć na nowo, z czystą kartą i ze spokojem. Jednak założenia bardzo szybko zostają zweryfikowane. Na schodach domu Marty umiera mężczyzna, z którym rodzinę połączyło jedno spotkanie, to stanowiło początek lawiny nieprzyjemnych wydarzeń i zawirowań w życiu rodziny Kuleczków. Miejscowi policjanci uparcie przyglądają się rodzinie emigrantów, Marta za namową sąsiadki zaczyna samodzielnie śledztwo, które może być dla niej niebezpieczne, jednak determinacja kobiety, która chce ocalić własną rodzinę nie zna granic.

Zacznę od czepiania się bo będzie to krótkie. Po pierwsze główna bohaterka, która od samego początku niemal do samego końca działała mi na nerwy, choć starałam się rozumieć jej motywację, to jednak uczucie irytacji wygrało. Po drugie troszkę mi było za mało elementów kryminalnych, nie ukrywam, że liczyłam na nieco bardziej zagmatwaną zagadkę. Po
trzecie i po ostatnie, brakowało mi tutaj szczegółów dotyczących przeszłości rodziny Kuleczków, była ona ważna i to ona w głównej mierze wpłynęła na ich zachowania, więc tutaj zabrakło mi szczegółów i dopieszczenia tego wątku. Tyle z czepiania się.

Teraz ta przyjemniejsza cześć, czyli będę chwalić, bo książka naprawdę mi się podobała, wkręciłam się w nią już od pierwszych stron, bo zaczęła się ona z przysłowiowym przytupem. Już na wstępie mamy niedoszłego trupa o takiego prawdziwego leżącego na schodach. To wydarzenie zapoczątkowało lawinę wydarzeń, wychodzenie na jaw różnych wydarzeń, faktów czy nawet prywatnych dramatów. Ukazane tutaj zostało jak lokalna policja zachowuje się w stosunku do emigrantów, w zasadzie już na wstępie założyli sobie jeden bieg wydarzeń i jego się trzymali, nawet kolejne zebrane przez Martę poszlaki nie zdołały ich naprowadzić na inne tory. Wraz z Martą zagłębiamy się w śledztwo, podążamy krętymi ścieżkami, staramy się dowiedzieć więcej, a trzeba przyznać, że główna bohaterka z pomocą starszej sąsiadki jak i Miśki, bardzo dobrze sobie radzi z zagadką.

Autorka połączyła tutaj obyczajówkę z powieścią detektywistyczną. Podążamy różnymi tropami, dochodzimy do czasami sensacyjnych odkryć, ale mimo tego jakiegoś elementu wciąż brakuje, żeby tą zagadkę rozwiązać. Choć elementów kryminalnych jak dla mnie jest nieco za mało, to muszę przyznać, że autorka stworzyła tutaj całkiem interesującą intrygę i wprowadziła do fabuły dość sporo manipulacji. Jako, że jestem fanką powieści kryminalnych, moje rozumowanie jest szerokie, więc przyznaję, że zagadkę rozwiązałam niemal samodzielnie, pomyliłam się w tylko w jednym przypadku, ale jakoś bardzo mnie to nie zaskoczyło, bo podejrzenia się sprawdziły tylko pomyliłam jedną osobę.

Książka będzie idealną lekturą, żeby zacząć przygodę z kryminałami czy powieściami detektywistycznymi. Fabuła jest raczej lekka, choć nieco zagmatwana, to panuje tutaj logika i porządek utrzymany trochę na zasadzie po nitce do kłębka. Każdy element do siebie pasuje, nawet jeśli komuś nie uda się wszystkiego przewidzieć, to końcówka powieści wszytko mu wyjaśni, i taka osoba zda sobie sprawę, jakie to było oczywiste. Powieść mi się podobała, napisana w bardzo dobrym stylu i przyjemnym stylu, przeczytałam ją za jednym zamachem i bardzo dobrze spędziłam przy niej czas. To lektura warta przeczytania i polecenia.

Link do opinii

Recenzja

„Śmierć i belgijska czekolada”

Autor: Marta Moeglich

Wydawnictwo: Filia


"Ogarnęło ją bolesne przeświadczenie, że to koniec pozornego spokoju, w którym żyła. Schowałaby się do skorupy, tak jak te nieszczęsne żółwie, ale nie miała tego luksusu. Była wystawiona na pastwę drapieżników."


Na pierwszy rzut oka to opowieść o kobiecie, która próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości emigracyjnej. Jednak Marta Moeglich już od pierwszych stron udowadnia, że nie interesują jej sztampowe historie o „początku od zera”. „Śmierć i belgijska czekolada” to powieść, w której smak gorzkiej czekolady miesza się z zapachem policyjnych kartotek i duszną atmosferą tajemniczych zaułków Antwerpii.


Moeglich nie buduje mrocznego thrillera pełnego krwawych detali. Zamiast tego proponuje czytelnikowi cozy crime, lekki, zabawny, a jednak podszyty napięciem kryminał, w którym trup co prawda pojawia się szybko, ale prawdziwym centrum są bohaterowie i ich emocje. Intryga kryminalna jest tu pretekstem do pokazania więzi, kobiecej solidarności i życia na emigracji, gdzie wszystko, od języka po zwyczaje potrafi zaskoczyć i zdezorientować.


Akcja powieści osadzona jest w Antwerpii, mieście opisanym z czułością i dbałością o szczegóły. Od ogrodu botanicznego, w którym Marta trafia na pierwsze ciało, po wąskie uliczki żydowskiej dzielnicy i witryny pachnące czekoladą, każde miejsce ma tu swoją atmosferę. Belgijska czekolada staje się symbolem samej powieści: pełnej kontrastów, słodko-gorzkiej, elegancko opakowanej, ale z wnętrzem, które potrafi zaskoczyć.

 

Marta Kuleczka, bohaterka z pozoru zwyczajna, szybko okazuje się postacią, której nie sposób nie kibicować. Wyrwana z polskiej codzienności, chce po prostu ułożyć sobie życie, a dostaje w pakiecie śledztwo, podejrzanego męża i rosnące poczucie, że ktoś rozgrywa partię, w której stawką jest jej bezpieczeństwo. Największą siłą książki jest właśnie Marta, ani superbohaterka, ani ofiara losu, lecz kobieta, która stopniowo odkrywa w sobie odwagę i determinację.


Ogromnym atutem powieści są relacje między bohaterkami. Szczególnie duet Marty z sąsiadką i szwagierką ich rozmowy pełne humoru, ironii i drobnych spięć przypominają czasem niechcący zgraną ekipę detektywistyczną. To właśnie te więzi, kobieca solidarność i wsparcie w trudnych chwilach sprawiają, że książka ma w sobie coś więcej niż typowy kryminał.

Autorka buduje fabułę z finezją, prowadząc czytelnika przez belgijskie realia: mroczne place budowy, ukryte zakamarki żydowskiej dzielnicy i miejsca, które niczym tabliczka czekolady kryją w środku więcej, niż sugeruje eleganckie opakowanie. Ten kontrast między codziennością a światem, w którym każdy może coś ukrywać, sprawia, że trudno oderwać się od lektury.

Styl Moeglich jest lekki, ale niepozbawiony głębi. Ironia i humor równoważą mroczne wątki, a dialogi brzmią naturalnie, jakby podsłuchane w prawdziwym belgijskim bloku. Szczególnie udane są relacje Marty z jej sąsiadką i szwagierką duet, który momentami przypomina niechcący zgraną ekipę detektywistyczną.


Dla mnie największą siłą tej książki jest to, że można ją czytać na kilku poziomach: jako kryminał, jako opowieść o poszukiwaniu siebie w chaosie, albo jako historię o kobiecej sile i przyjaźni, która wykuwa się w najtrudniejszych okolicznościach.

"W życiu jest czas kwitnięcia, owocowania i zbierania plonów. Zbierz z waszej historii, co ci potrzebne do przetrwania. A resztę zostaw. Pożegnaj to, co byto, żeby
w swoim czasie mogło rozkwitnąć nowe".


„Śmierć i belgijska czekolada” to kryminał, ale też opowieść o poszukiwaniu siebie w chaosie, o kobiecej sile, która wykuwa się w trudnych okolicznościach. To książka dla tych, którzy lubią, gdy śledztwo wciąga, a bohaterowie są tak ludzcy, że łatwo ich polubić – nawet jeśli co chwilę wpadają w tarapaty.

Jeśli ktoś szuka literatury, która łączy smak przygody z refleksją, a czekoladę z odrobiną goryczy, „Śmierć i belgijska czekolada” to wybór idealny.

Link do opinii
Avatar użytkownika - brunetkabooksrec
brunetkabooksrec
Przeczytane:2025-08-12, Ocena: 6, Przeczytałem, Mam,

Połączenie kryminału, humoru i gorzkich prawd o życiu na emigracji!

📖 Fabuła z przymrużeniem oka (i trupem w tle!)
Marta Kuleczka, niemal czterdziestoletnia Polka, ucieka do Belgii, by „zacząć życie od nowa”. Niestety, jej plan „spokojnego życia”legnie w gruzach, gdy na schodach domu znajduje zwłoki znajomego, a policja oskarża jej męża! 🔍 Z pomocą ekscentrycznej sąsiadki Thèrèse (Belgijki z charakterkiem! 👵) i przebojowej szwagierki Michaliny (zwaną „Miśką” 💃), Marta rusza na śledztwo. Trop wiedzie przez szemrane budowy, żydowskie dzielnice Antwerpii i... belgijskie cukiernie. Czyżby czekolada była kluczem do zagadki? 🕵️‍♀️🍫 

💫 Co zachwyciło mnie w tej książce?
Kobiece bohaterki, które kradną show! Marta to kobieta zakręcona, czasem krucha, ale i sarkastyczna. Jej wewnętrzne monologi i miłość do podcastów true crime (nawet przy rodzinnym obiedzie! 🎧) dodają autentyczności.  Babcia Thérèse to sąsiadka-serce książki! Ciepła, mądra, częstuje gorącą czekoladą i uczy belgijskiego („schatje” = „kochanie” ❤️). Jej obecność to jak „teleportacja do Belgii”.  Miśka, szwagierka Marty, „energia w czystej postaci” 💥. Jej cięte ripsty i bezpośredniość rozbrajają nawet policjantów! 
Gatunkowy miszmasz, który działa!  To „cosy crime” z nutą obyczajówki: kryminał bez krwi, za to z absurdalnym humorem, ale też refleksją o emigracji.
Belgia – nie tylko czekolada! Autorka mistrzowsko oddaje klimat kraju: od ogrodu botanicznego (gdzie Marta „relaksuje się” przy zwłokach 😉) po „żydowskie zakamarki Antwerpii”. A wszystko okraszone czekoladą – symbolizującą zarówno słodycz nowego życia, jak i gorycz przeszłości.  Humor przez łzy (i listy!) Lekkość dialogów („Czas, byśmy my, kobiety, wyzwoliły się z myślenia, co myślą inni!” ✊) przeplata się z e-mailami Marty do tajemniczej Magdy – to one dodają intymności i głębi.

⚠️ Dla kogo jest ta lektura?
Dla  fanów kryminałów „na wesoło” (jak u Joanny Chmielewskiej czy Olgi Rudnickiej).
Dla poszukiwaczy historii o kobiecej sile – babcia, szwagierka i główna bohaterka tworzą zespół, który rozwiąże każdą zagadkę! 👯‍♀️ 
Dla  emigrantów (i nie tylko!) – książka pokazuje, że „nowy start” wcale nie jest słodki jak pralinka,  to walka z barierą językową, samotnością i... własnymi demonami.

🍋 Czego może brakować?
Jeśli oczekujesz mrocznego thrillera  to nie tu! Tu zbrodnia jest pretekstem do opowieści o życiu.   Wątek kryminalny bywa przewidywalny, ale... czy to wada? Tutaj najważniejsze są emocje, których dostarczyli mi bohaterowie powieści.

„Śmierć i belgijska czekolada” to literacka „pralinka”. Chrupiąca fabuła, słodko-gorzka refleksja i zaskakujące „nadzienie” emocji. Marta Moeglich stworzyła historię, która uzależnia bardziej niż czekolada!🍫

Moja ocena: 9/10 🌟

POLECAM: Na letnie  wieczory z kubkiem gorącej czekolady ☕

BRUNETTE BOOKS

Link do opinii
Avatar użytkownika - dianawiszniewska
dianawiszniewska
Przeczytane:2025-07-28, Ocena: 5, Przeczytałam,

Jeśli tak jak ja wolicie delikatne kryminały, podczas czytania których na waszej twarzy częściej pojawia się uśmiech niż napięcie to ta książka wam to zapewni. Nie jest to mroczny kryminał, a bardziej pełna ciepła, ale też ironii zagadka kryminalna.

Zacznę od świetnie wykreowanych bohaterów których po prostu nie da się nie lubić. Słowne przepychanki (ale podszyte miłością) między szwagierkami, sprawiają że opowieść ta nabiera błyskotliwości, a cięty humor niweluje wszelkie napięcie. Włączenie w akcję starszej pani było natomiast strzałem w dziesiątkę, i choć ma ona czasem przez niesfornych sąsiadów ból głowy, to jest naprawdę cudowna, pełna wdzięku, ale też życiowej mądrości, którą nam serwuje między rozwiązywaniem Murdle :)

Pamiętam, że gdy byłam w Belgii jadłam tam czekoladę no i była naprawdę przepyszna. Opisy w tej książce uruchomiły więc moje ślinianki. Opisy były tak smakowite, że wręcz że po wypiciu kubka faktycznie każdy z problemów się rozwiąże.

Mam wrażenie, że to opowieść nie tylko o zbrodni, ale też o życiu. Przypomina jak ważne jest docenianie każdej dobrej chwili, a w trudnych sytuacjach nie poddawanie się.

„Śmierć i belgijska czekolada” to książka idealna na jesienne wieczory, dla fanów kryminału w wersji cozy, z bohaterami, których się nie zapomina, i przesłaniem, które zostaje w głowie na dłużej. No i ostrzegam po lekturze możecie mieć nieodpartą ochotę na czekoladę!

Link do opinii

Wiele osób decyduje się na rozpoczęcia nowego etapu swojego życia w nowym miejscu, często jest to tylko zmiana miasta, ale czasami jest to nawet przeprowadzka do innego kraju.
Marta Kuleczka wraz z mężem oraz dwójką dzieci postanawia wyjechać do Belgii, ponieważ jej partner dostał tam świetną pracę i tym samym chcą zapomnieć o koszmarze, który przytrafił im się w Polsce. Niestety i tutaj rodzina nie może zaznać spokoju i niedługo mąż Marty zostaje oskarżony o zabicie innego mężczyzny, a kobieta robi wszystko, żeby udowodnić jego niewinność.
Czasami wiemy, czego mamy się spodziewać po wcześniejszej twórczości, albo po znaczącym tytule, jednak tutaj nic nie podpowiadało mi tego, co znajdę w środku. Historia pokazuje nam, jak szkodliwe jest pokazywanie wszystkiego w Internecie, adresy pracy, szkoły dzieci, czy miejsca, w których bywa się często. Marta popełniła ten błąd i w szczycie bycia blogerką na topie postanowiła otworzyć biznes, który sprawił, że zostali bankrutami, a hejterzy i stalkerzy sprawili, że bali się nawet o swoje życie. Nowy kraj to miał być nowy początek jednak ciężko zacząć żyć w pełni, kiedy nie zna się języka, którym posługują się wszyscy w koło i nie ma się żadnych znajomych.
Pomimo starań wczucia się w tę historię, mnie jednak ona nie porwała, sam absurd tego, że główna bohaterka w jeden dzień znalazła dwa trupy, z czego jednego udało się jej przywrócić do życia, nie przyciąga, ponieważ większość ludzi czasami nawet raz w życiu nie musi nikogo ratować. Dalej dramat miesza się z komedią, niby jest zabójstwo, poważne zarzuty, gang, który jest bardzo groźny, ale są również takie zabawne sytuacje, jak modlenie się na schodach domu i zapalanie tam zniczy. Główna bohaterka swoją nieporadnością też mocno irytuje, tylko mąż pracuje i zarabia, żeby odzyskać to, co utracili przez nią, dodatkowo jeszcze gotuje w domu i kiedy kobieta zostaje sama, nie potrafi nawet przyrządzić ciepłego posiłku.
Niestety, ale ta powieść nie do końca wpadła w moje gusta, ale na pewno dam jeszcze szanse tej autorce i skusze się na jej kolejną książkę, jeżeli taka kiedyś powstanie.

Link do opinii

Główna bohaterka wraz z rodziną postanawia wyprowadzić się do Belgii. Jest to w pewnym sensie ucieczka przed jej poprzednim życiu i chce uratować w swoją rodzinę. Marta Kuleczka bo to o niej mowa. Jest matką na pełen etat i nie ma motywacji do nauki języka. Regularnie przechadza się po ogrodzie botanicznym gdzie ratuje pracownika. Radosna wraca do domu i tam napotyka prawdziwego trupa. Marta nie wierzy w to co widzi i dzięki pomocy sąsiadki, którą nazywają ciocia Teresa dochodzi do siebie. Nie może uwierzyć że jedną osobę dzisiaj ocaliła a zaraz potem znajdują drugą martwą. Policja widać że od początku obrała że winowajcą jest mąż Marty Teodor i robią wszystko aby mu udowodnić winę. Marta wraz z sąsiadka i swoją szwagierką Misią postanawiają na własną rękę odnaleźć zabójcę i winowajcę całego tego zamieszania.
Jest to moje pierwsze spotkanie z tą autorką i dzięki klubowi książki Ona czyta miałam okazję ją poznać. Początkowo liczyłam na lekką obyczajówke a tu się okazało połączenie obyczajówki z kryminałem. Jest to lektura z serii tych lekkich, gdzie strony chłonie się ekspresowo. Wciągająca historia. Duży plus że jest stosunkowo mała liczba postaci dzięki czemu każdego można dokładnie poznać i samemu typować mordercę. Osobiście początkowo obstawiałam poprawnie ale niestety im dalej się wgłębiałam tym bardziej obstawiałam inną osobę i do końca trzymałam się tej wersji. Zakończenie spójne bez żadnych niedomówień czy domysłów. Pierwszy raz spotkałam się także z takimi słowami od autorki, dzięki czemu wie kto przeczytał całość i jest aktywnym. Dodatkowo bardzo duży plus za pokazanie jakie niebezpieczeństwo niesie za sobą sharenting. Mam nadzieję że niedługo pojawi się jej kolejna książka.

Link do opinii

 Nowe życie, nowy kraj, stare kłopoty.

Od kłopotów nie da się uciec, o tym Marta Kuleczka przekonała się  na własnej skórze. Nie da się uciec nawet do Belgii. Kobieta, żona, matka szuka dla siebie nowej drogi. Nie pracuje, zajmuje się domem, ale nie czuje się w tym spełniona. Pewnego dnia w parku znajduje ... trupa, który jednak po jakimś czasie nie chciał być trupem i ożywa. Niestety pod drzwiami jej domu leży prawdziwy trup i tutaj zaczynają się problemy. Policja rozpoczyna śledztwo, które po pewnym czasie staje w miejscu. Podejrzenia spadają na męża Marty, Teodora. W takiej sytuacji kobieta bierze sprawy we własne ręce. A wspiera ją w tym pewna siebie szwagierka. Pomaga również starsza sąsiadka. Co może wyjść z takiej mieszanki wybuchowej? Komedia kryminalna. 

Autorka przedstawia nam lekką historię, która nie jest zbyt realna dlatego warto potraktować ją z przymrużeniem oka. Momentami zabawna, ale na pewno nie poczujemy tego napięcia, dreszczyku emocji. Dużo się dzieje, bohaterowie groteskowi, trochę śmiesznie, trochę chaosu. 

Do komedii kryminalnych podchodzę z dystansem. Nie czytam ich wiele, ale też mało która mi się podobała. Ta książka to taki średniaczek. Lekka, łatwa i przyjemna. Historia, która na pewno nie zostanie długo w głowie. Lektura, przy której można się zrelaksować i nabrać ochoty na belgijką czekoladę. Zakończenie daje nadzieję na ciąg dalszy.

Link do opinii

Już na wstępie chcę napisać, że miałam problem z tą książką. Okładka spodobała mi się, opis na niej również, ale cała książka niestety mnie wymęczyła. I powiem wam, że czytałam ją... tydzień (a doskonale wiecie, że ja jak już biorę się za książkę, to trzy godzinki i książka przeczytana). I chciałabym zaznaczyć, że książka nie jest zła, lecz widocznie nie przypadła mi aż tak do gustu... zwyczajnie było coś w niej... coś co sprawiało, że nie miałam ochoty jej czytać... I pamiętajcie, każdy z nas jest inny, każdy ma inne upodobania więc zachęcam, abyście sami przeczytali książkę. 

 

Główną bohaterką jest Marta Kuleczka, która mieszka za granicą. Dzięki niej oraz różnym przygodom poznajemy dzielnice Belgii. Przeprowadziła się ona z jednego powodu, jakim był hejt w Internecie na jej osobę. Chciała się odciąć od wszystkiego, więc ucieczka do innego kraju była wybawieniem, ale czy na pewno?

Co prawda żyje jakoś z dnia na dzień, ale... to życie nie jest takie spokojne, jak by chciała. Pewnego dnia znajduje trupa. A może i dwóch? Z tym, że jeden z nich będzie nieco bardziej problemowy... Marta wraz z jednym członkiem ze swojej rodziny postanawiają pomóc policji i ... rozpoczynają własne śledztwo. Co z tego wyniknie? To się okaże jak przeczytacie książkę, ale podpowiem wam, że... jednym z oskarżonych jest Teodor, czyli mąż głównej bohaterki. 

Ciekawa jestem co wy będziecie o niej sądzić... o książce oczywiście 

Link do opinii

Dzisiaj bez wyrzutów sumienia (bez obaw nie pójdzie w boczki): jaki jest Twój ulubiony słodycz? Ciasto, coś takiego #omnomnom ?.

U mnie bez wątpienia i nie przez przypadek: beza i czekolada, byle nie gorzka ??.

"Śmierć i belgijska czekolada", to książka z poczuciem humoru, ale i z trupem. Z literaturą obyczajową u mnie różnie, ale tutaj autorka mnie kupiła.

Marta Kuleczka miała plan nie powiem, że na życie, ale plan. Wyjechać do Belgii, zacząć od nowa i poczuć ulgę. Jednak wiadomo jak to z planami bywa, my swoje a życie swoje. Jednym rzuca kłody pod nogi, innym trupa ?. Marta ma jednak wsparcie detektywistyczne w postaci szwagierki i zimnej jak lód sąsiadki.

Jest prawie profesjonalne śledztwo, masa zwrotów akcji, ale też warstwa obyczajowa, która porusza społeczne wątki takie jak: emigracja czy relacje międzyludzkie. Mi pasują w pełni ten inteligentny humor, rodzina pełna tajemnic (bo która takich nie ma? ?) i ten cosy kryminał, który nie raz i nie dwa zaskakuje.

Za egzemplarz dziękuję @wydawnictwofilia ?

Link do opinii
Avatar użytkownika - KamaZ03
KamaZ03
Przeczytane:2025-08-02, Ocena: 6, Przeczytałem,

,,Czasem trzeba zacząć od pralinki, żeby odkryć, kto naprawdę jest zatruty."

 

 ,,Nawet belgijska czekolada nie jest w stanie zamaskować smaku lęku, gdy policja staje w twoich drzwiach."

,,Nie jestem już Martą z Instagrama. Teraz jestem Martą z ciałem na progu i dziećmi w belgijskiej szkole."

 

,,Zobaczyli we mnie nie matkę, która się boi o własne dziecko, tylko clickbait. I wiesz co? Klikali. Jak cholera."

 

Marta Kuleczka miała poukładane i stabilne życie w Polsce z rodziną- mężem Teodorem i ich dziećmi. 

Pracowała jako influencerka tworząc treści związane z rodzicelstwem. 

Niestety, po tym jak jedna z jej pociech będąc pod jej opieką uległo poważnemu wypadkowi kobietę dosłownie zalała fala internetowej nienawiści - i to wyjątkowo brutalnej - grożono jej , padały wyzwiska zarzucano jej hipokryzję.  

Załamana i straumatyzowana mama usuwa swoje profile i zrywa wszelkie współprace by wraz z bliskimi przenieść się do malowniczego belgijskiego miasteczka Leuven. 

Tam jednak wydarzyło się bardzo bardzo wiele a upragniony spokój wcale nie nadszedł.  

Pewnego dnia na schodach domu w którym Marta wraz z mężem zamieszkała zostaje znalezione ciało sąsiada- również Polaka - Darka Skiby. 

Sytuacja staje się bardzo niepokojąca z uwagi na to ,że ostatnią osobą z którą widziano zmarłego jest.. ukochany byłej influencerki.  

By oczyszcić go z podejrzeń żona postanawia odkryć prawdę na własną rękę. 

W swoje nieoficjalne śledztwo wciąga pełną wigoru szwagierkę Misię oraz sąsiadkę Therese - emerytowaną policjantkę.  

To niezwykle trio szybko odkrywa ,że denat miał całe mnóstwo sekretów, które przysporzyły mu wrogów.  

Kto naprawdę odebrał mu życie i dlaczego? 

I co wspólnego ze zbrodnią mają belgijskie pralinki?

 

Nie znałam pióra autorki i po książkę sięgnęłam w ciemno, szukając czegoś lekkiego i zabawnego.  

I właśnie ta komedia kryminalna okazała się strzałem w dziesiątkę. 

Intryga może nie jest skomplikowana czy trudna , lecz autorka pisze tak wciągająco i z taką dawką humoru ,że przepadłam dla tej historii na dwa wieczory i... nabrałam apetytu na czekoladę. 

Świetna, odświeżająca i błyskotliwa powieść będzie też idealna na rozpoczęcie przygody z komedią kryminalną. ??

 

 

 

Link do opinii
Avatar użytkownika - baska
baska
Przeczytane:2025-08-01, Ocena: 5, Przeczytałam,
W książce ,,Śmierć i belgijska czekolada" wraz z główną bohaterką Martą Kuleczką i jej rodziną zwiedzamy dzielnice Belgii. Właśnie do tego kraju przeprowadza się była influenserka, która po fali hejtu zamyka swoją internetową działalność i próbuje spokojnego życia w nowym kraju.

Żyć się da jednak ze spokojem jest gorzej. Podczas jednego dnia spotyka potencjalnie dwóch denatów, przy czym to ten drugi przysparza wielu kłopotów...

Robert, którego rodzina spotyka podczas polskiego pikniku u znajomych zostaje znaleziony całkowicie ma*twy na progu ich mieszkania. Policja bada tropy i przygląda się Teodorowi Kuleczce.. Fakt ten bardzo niepokoi jego najbliższych.

Marta wraz ze szwagierką Misią i belgijską sąsiadką Therese ( przez dzieci nazwaną Babcią Teresą) postanawiają same odpowiedzieć na frapujące wszystkich pytanie - co się stało ?

Kobiety choć zawodowo są dalekie od policyjnych śledztw to hobbistycznie już znacznie bliżej. Marta jest miłośniczką kryminałów, które słucha nałogowo. Therese od niedawna odkryła książki z kryminalnymi zagadkami, które rozwiązuje z ogromnym zamiłowaniem.

Książka jest napisana lekko, dzięki czemu czyta się ją szybko i sprawnie. Oprócz wątku kryminalnego i emigracyjnego czytelnik dostaje dozę humoru.

 

Link do opinii

,,Zło jest zawsze bliżej, niż się wydaje."

 

Nie wszystkie czekoladki są słodkie, o czym boleśnie przekonała się bohaterka książki pod intrygującym tytułem: ,,Śmierć i belgijska czekolada". Marta Kuleczka to kobieta z odpowiednio dobranym nazwiskiem, bo po swoich przejściach w przeszłości teraz wciąż wykazuje postawę bojaźliwą, obawia się plotek, pomówień, osądzania, przejmuje się każdym drobiazgiem, zamiast wyciągać wnioski ze swoich doświadczeń, wciąż popełnia te same błędy. Po zamieszaniu, jakie wywołała swoimi medialnymi dokonaniami mieszkając w Polsce, przeprowadza się z mężem Teodorem oraz dwójką dzieci, Helenką i Kosmą do Belgii, by tam zacząć nowe, bardziej spokojne życie. 

Leuven - stolica prowincji Brabancja Flamandzka słynie z najstarszego uniwersytetu w krajach Beneluksu - KU Leuven, który przyciąga dziesiątki tysięcy studentów z całego świata. To także miasto czekolady, pełne uroku i wielu możliwości, dlatego wydaje się, że jest idealnym miejscem, by zapomnieć o przeszłości i na realizację planów. Jednak, jak to w życiu bywa - pragnienia i marzenia to jedno, a to, co szykuje los - to drugie. 

Marcie nie dane jest prowadzić normalnego życia, gdyż rzeczywistość szybko stawia ją przed wyzwaniami, które zaburzają jej spokój. Zamiast relaksu i normalności,  kłopoty ponownie dopadają bohaterkę. Najpierw bowiem niespodziewanie, podczas spaceru w ogrodzie botanicznym, trafia na trupa w sadzawce z żółwiami. Gdy udaje się uratować mu życie, kobieta wraca w poczuciu spełnienia obowiązku do domu, a tu spotyka ją znowu niespodzianka, gdyż widzi pod drzwiami swojego mieszkania kolejnego trupa. Jednak tym razem jest on całkowicie nieżywy i nic się już nie da zrobić. 

Tak zaczynają się kolejne perypetie Marty, do której dołącza wkrótce siostra jej męża - Misia oraz sąsiadka Térése - starsza pani z uroczym pieskiem typu jamnik o oryginalnym imieniu Maksimus. Zamiast więc równowagi życiowej, wyciszenia i wytchnienia, pojawia się coraz większy bałagan. Wkrótce jednak, z każdym dniem Marta odkrywa, że choć emigracja miała być ucieczką od chaosu, to właśnie w nim odnajduje odwagę, o jaką nigdy siebie nie podejrzewała.

Książka ,,Śmierć i belgijska czekolada" jest debiutanckim dziełem pani Marty Moeglich, jeżeli wziąć pod uwagę gatunek literacki. Autorka ma bowiem na swoim koncie dwie publikacje, ale są to poradniki dla młodych mam, więc jako pisarka powieści beletrystycznych robi swoje pierwsze kroki i to od razu bardzo stabilne i pewne. Swoim stylem sprawia, że fabuła wciąga od pierwszych stron i nie wypuszcza aż do ostatniego akapitu. Z pozoru lekka, okraszona humorem historia o polskiej emigrantce w Belgii szybko okazuje się opowieścią, w której akcja przyspiesza coraz bardziej i trudno przewidzieć, jak dalej się to wszystko potoczy. Jest intrygująco zarówno emocjonalnie, jak i fabularnie. Autorka zręcznie połączyła elementy kryminału z refleksją obyczajową, a wszystko to w estetyce cozy crime, czyli tzw. ,,kryminału kocykowego". Fabuła spełnia wszelkie warunki, by można było ją zaliczyć do tego podgatunku literatury kryminalnej, w którym nie odczuwamy brutalności, czy mrocznej atmosfery, lecz obecny jest humor i lekkość, pomimo, że momentami nie jest bohaterom do śmiechu.

Pani Moeglich zręcznie balansuje między kryminalną intrygą a obyczajową refleksją, oferując nam chwilę wytchnienia i porcję literackiej czekolady - raz gorzkiej, raz słodkiej, ale zawsze z charakterem. Zastosowała też ciekawy sposób opowiadania nam o tym wszystkim. Narracja jest trzecioosobowa, a wydarzenia ujęte w rozdziałach oznaczone zostały dniami tygodnia. Dodatkowym, jakby podsumowującym elementem są maile, które Marta sukcesywnie pisze do pewnej kobiety relacjonując jej, co się wydarzyło w ciągu dnia. Kim jest owa kobieta, wyłania się to w trakcie dalszej historii, więc stanowi to dodatkowy element będący z początku elementem zaskakującym i nieco dezorientującym, bo pojawia się bez wcześniejszego wprowadzenia.

,,Śmierć i belgijska czekolada" jest jak filiżanka aksamitnej, apetycznie pachnącej czekolady, w której wciąż odkrywamy nowe nutki smakowe, w tym także te nieco gorzkie. To ten rodzaj książki, który chce się zabrać pod koc, w towarzystwie kubka gorącego kakao i nadziei, że rozwiązywanie zagadki może być równie kojące, co rozmowa z przyjaciółką. Pani Moeglich w subtelny sposób pokazuje zarówno uroki życia na obczyźnie, jak i trudności wynikające z adaptacji, poczucia wyobcowania, a także tęsknoty za tym, co znane. Ta warstwa społeczna dodaje powieści głębi, sprawiając, że to nie tylko cozy crime, ale także opowieść o odnajdywaniu się w obcej tradycji, obyczajów, spojrzeniu na życie i siebie. Uzupełnieniem tła są uroki autentycznych miejsc, w jakich dzieje się akcja i zestawienie realiów mentalności belgijskiej z polskim postrzeganiem rzeczywistości.

Epilog subtelnie sugeruje, że to nie jest koniec perypetii Marty i jej rodziny, mimo że sprawca jej problemów został odkryty. Ostatnie zdania wyraźnie sugerują kontynuację tej historii, w której z pewnością nie dane  będzie bohaterom prowadzić spokojnego życia i delektowanie się smakiem belgijskiej czekolady bez gorzkiego smaku.

Książkę przeczytałam w ramach współpracy z kobiecym klubem książki ONA CZYTA oraz wydawnictwem Filia

 

Link do opinii
Inne książki autora
Karmienie piersią. Jak dobrze zacząć i poradzić sobie z trudnościami
Marta Moeglich0
Okładka ksiązki - Karmienie piersią. Jak dobrze zacząć i poradzić sobie z trudnościami

Autorki - Magdalena Michalska-Kacymirow, Marta Moeglich - to dyplomowane promotorki karmienia piersią, które w duecie ,,Babki z piersiami" prowadzą tematyczny...

Odstawienie od piersi. Świadomie, bez stresu, w zgodzie ze sobą i dzieckiem
Marta Moeglich0
Okładka ksiązki - Odstawienie od piersi. Świadomie, bez stresu, w zgodzie ze sobą i dzieckiem

Druga książka promotorek karmienia piersią: Magdaleny Michalskiej-Kacymirow i Marty Moeglich (IG: Babki z piersiami), które pokazują, że odstawienie od...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy