Okładka książki - Zawsze mieszkałyśmy w zamku (barwione brzegi)

Zawsze mieszkałyśmy w zamku (barwione brzegi)


Ocena: 4.25 (4 głosów)

Ta książka została dodana do bazy serwisu Granice.pl przez jednego z użytkowników i oczekuje na moderację

Niesamowita, gotycka opowieść autorki Nawiedzonego Domu na Wzgórzu i Loterii!

Merricat Blackwood wraz z siostrą Constance i wujem Julianem zamieszkują rodzinną posiadłość. Nie tak dawno temu rodzina liczyła siedmiu członków - do czasu, kiedy pewnej nocy do cukiernicy trafiła śmiertelna dawka arszeniku. Uwolniona od zarzutu morderstwa Constance wróciła do domu, gdzie Merricat robi wszystko, by uchronić ją przed natarczywością i wrogością miejscowej społeczności. Dni upływają w dosyć szczęśliwym odosobnieniu, aż pewnego dnia do posiadłości przybywa kuzyn Charles...

Informacje dodatkowe o Zawsze mieszkałyśmy w zamku (barwione brzegi):

Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2025-03-11
Kategoria: Horror
ISBN: 9788368364187
Liczba stron: 224
Tytuł oryginału: We have always lived in the castle

Tagi: Horrory i literatura grozy

więcej

Kup książkę Zawsze mieszkałyśmy w zamku (barwione brzegi)

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Zawsze mieszkałyśmy w zamku (barwione brzegi) - opinie o książce

Książka autorki jest skierowana do fanatyków zagadek, wyłapywania nieścisłości oraz wielbicieli horrorów z wydźwiękiem psychologicznym. I dokładnie w tej kolejności jest ułożona. Do niespełna połowy jedyna rzecz, która będzie tutaj niepokoiła, to myśli pewnej postaci. Ona nie ukrywa kogo chciałaby się pozbyć, kogo chciałaby zabić, albo w jaki sposób wyobraża sobie czyjąś śmierć. Pomimo tych rzeczy, większość z was może uznać ją za nudną. Ale tylko do połowy. Musicie zrozumieć, że autorka swoje książki napisała bardzo dokładnie, gdzie dreszcze i emocje grozy mają pojawiać się w wolnym tempie, jednak im dalej, tym one narastają by na koniec bardzo nas zaskoczyć. Sama się zdziwiłam, kiedy do mnie doszło kim byli pewni ludzie i dlaczego zachowywali się tak a nie inaczej. Trochę trudno jest opowiedzieć o czym ta książka jest, gdyż już na starcie można zdradzić zbyt wiele i wtedy historia nie będzie już tak interesująca. Jeśli chodzi o wszelkie opisy, to są one ukazane na zasadzie lawirowania wokół tematu, gdyż zawsze musi być dostępnych więcej opcji aniżeli jedno wyjście. I również nie mogę powiedzieć dlaczego tak jest, ale bądźcie pewni, że do tego dojdziecie pod koniec. Według mnie nie jest to pozycja, która ma szokować, ani straszyć przerażającymi opisami. Mamy tu wątki paranormalne, więc jej treść jest ustawiona na zdziwienie a później niepokój pomieszany z lękiem. Zdecydowanie sposób w jakim została napisana, trzeba lubić. Tutaj każdy na wszystko ma czas, aż nazbyt wiele i bywa, że pokazane zostają chwile ze zwykłej codzienności, a jedynie myśli pewnych osób nie współgrają z czynami. Jednak pomiędzy tym co normalne jest coś takiego jak inny świat, choć taki sam, który gra tutaj kluczową rolę.
Pomimo tego, że początkowo była mało interesująca, to jednak później się to zmieniło. Ci, co nie doczytali jej do końca w ogóle nie zrozumieją jej przekazu. Dajcie sobie czas na złapanie bakcyla w czytaniu. U mnie on nastąpił po sześćdziesiątej stronie i niósł mnie na ciekawości już do końca. Tak jak wydanie książki autorki ,,Nawiedzony dom na wzgórzu" swoimi barwionymi brzegami kojarzył mi się ze szkatułką, tak tutaj widzę dziurkę do zamka od klucza, która zabiera mnie do zakazanego pokoju. Tylko wy możecie zdecydować, czy chcecie do niego wejść. I to na własne ryzyko:-)

Link do opinii

Witajcie moi kochani

 

Lubicie tajemnicze powieści?

Dziś chciałabym zaprezentować Wam dość oryginalną historię.

 

Tytuł: Zawsze mieszkałyśmy w zamku

Autor: Shirley Jackson

Wydawnictwo: Replika

 

Historia opowiada o siostrach Constance oraz Mary Ketherine Blackwood, które mieszkają razem z wujem Julianem w ich rodzinnej posiadłości zlokalizowanej w małym, malowniczym miasteczku. Ich sielankowe życie jest jednak tylko pozorne, bowiem przed sześciu laty dotknęła ich tragedia. Mianowicie pewnego dnia podczas rodzinnej kolacji ktoś dosypał arszeniku do cukru, na skutek czego z wieloosobowej rodziny powstała tylko trzyosobowa. O dokonanie czynu oskarżona została Constance. Jednak po uniewinnieniu powróciła do domu, który stał się jednocześnie jej azylem oraz więzieniem. Niestety mieszkańcy miasteczka nie uwierzyli w jej niewinność, a ich nienawiść była wręcz namacalna. Mimo wszystko siostry wspierają się nawzajem i są szczęśliwe. Jednak pewnego dnia w ich domu pojawił się kuzyn Charles, który nieodwracalnie odmienił ich życie.

 

To była ciekawa, ale i niepokojąca historia.

Fabuła przedstawiała codzienne życie sióstr. Ich rytuały oraz zwyczaje, które dawały poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Jednak poprzez zjawienie się w ich domu kuzyna Charlesa pojawił się również chaos i dezorganizacja. Jego osoba zaburzyła ich rytm życia, na skutek czego doszło do nieodwracalnej tragedii. Ona sama jednak wzmocniła tylko siostrzaną więź.

 

Podczas lektury zastanawiało mnie kilka aspektów.

Mianowicie wszechobecna niechęć mieszkańców miasteczka do sióstr. Czy po tych wszystkich latach, od nagłej i tragicznej śmierci większej części rodu Blackwoodów, dalej w ich sercach panowała nienawiść? Aż tak się bali, czy może robili to z premedytacją, aby dziewczęta nie zaznały spokoju? Przerażające jest to ile w ludziach jest nienawiści, a przez to do czego są zdolni. A mieszkańcy dobitnie pokazali co potrafią. Bardzo mnie to dotknęło.

 

Kolejną kwestią, nad którą się zastanawiałam, była postać Mary. Konkretnie jej stan umysłu. Początkowo zastanawiało mnie to, iż opisując rzeczywistość wiele razy się powtarza. Czy to w kwestiach historii swej matki, czy w sprawach życia codziennego. Czy może była ona w pewnym stopniu umysłowo chora, czy może był to zaplanowany zabieg, aby przedstawić jej pojmowanie bezpieczeństwa? Tego niestety nie jestem z stanie określić. Choć bardzo bym chciała. Może dzięki temu znalazłabym odpowiedzi na inne nurtujące mnie pytania wynikające z historii.

 

Z kolei Constance była oddaną siostrą, która kochała Mary bezgraniczną miłością. Co również wielokrotnie udowodniła. Niemniej jednak jej zachowanie również mnie intrygowało. Zastanawiałam się dlaczego dokonała tego konkretnego wyboru.

 

Ponadto muszę dodać, że jeżeli chodzi o postać Chalresa to dawno żaden bohater powieści nie wywołał u mnie takiej irytacji. Zdecydowanie postać negatywna, ukierunkowana na zysk i manipulację.

 

Zakończenie historii było bardzo wstrząsające. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Przewidywałam jednak bardziej delikatne rozwiązanie sytuacji. Muszę przyznać, iż w danej powieści wiele kwestii jest dla mnie niezrozumiałych. Niemniej jednak zdecydowanie siostry dążyły do tego, aby wieść spokojne i szczęśliwe życie. I zrobiły to według własnego uznania.

 

Reasumując ,,Zawsze mieszkałyśmy w zamku" to powieść o siostrzanej bezgranicznej miłości, która przezwycięży dosłownie wszystko. Jednak jest ona w pewnym sensie przerażająca. W jednej strony z powodu postawy mieszkańców miasteczka, a z drugiej z powodu postępowania sióstr. To niezwykła historia, która zrobiła na mnie wrażenie również za swój mroczny klimat. Mimo pewnych niejasności jestem zadowolona z lektury.

 

Jej kwintesencję stanowi ten oto cytat:

,,Merricat, rzecze Connie, chcesz herbaty kroplę, dwie?

O nie, rzecze Merricat, ty otrujesz mnie.

Merricat, rzecze Connie, chcesz pogrążyć się we śnie?

Tam na cmentarzu, na grobu dnie!"

 

Polecam, strona.394

Link do opinii

Posiadłość Blackwoodów skrywa w sobie mroczną tajemnicę, a pozostali przy życiu mieszkańcy posiadłości skazani są na ciągłe ukrywanie się w posiadłości. Ich życie przybiera regularny rytm, w którym można dopatrzeć się swoistej rutyny. Wszystko zmienia się, gdy wpuszczają do domu Charlsa, łasego na majątek wujostwa, próbującego przejąć panowanowanie nad majątkiem stryja.

 

Książka  w sam raz na raz. Nie taka straszna, jak ją malują, więc jeżeli mijacie horrory szerokim łukiem to tu nie ma czego się obawiać. Według mnie Shirley Jackson w swojej książce "Zawsze mieszkałyśmy w zamku" pokazuje, że największymi potworami są właśnie ludzie. I to ich powinniśmy się najbardziej obawiać.

 

Nastrojowa, przepełniona tajemnicami i towarzyszącym dreszczykiem niepokoju.

 

Ponieważ lubię powieści gotyckie nie mogłam przejść obojętnie wobec tej pozycji, do tego w tak przepięknie odświeżonym, upiększonym przez Wydawnictwo Replika wydaniu. Myślę, że opowiadania grozy Shirley Jackson na pewien sposób można już zaliczyć do klasyki gatunku.

Link do opinii

Zawsze kochałam opowieści snute przez dziadków wieczorami w przy ognisku. Albo takie w domu przy świecach w momencie, kiedy brakowało światła, bo na przykład była burza. Na wioskach czesto tak się zdarzało. Historie owiane legendą, z mrocznym wydźwiękiem i tajemniczym tonem głosu dziadka. Historie zmyślone, ale z ziarenkiem prawdy. Nie horrory, ale z dreszczykiem emocji i gęsią skórką na ciele.Dzięki książce ,,Zawsze mieszkałyśmy razem w zamku" Shirley Jackson poczułam właśnie taki klimat. Jakbym czytała historię opowiedzianą właśnie przez jakiegoś dziadka. Ta książka buduje napięcie, które w pewnym sensie wywołuje niepokój, ale taki ekscytujący niepokój. Tajemniczość wzmaga w czytelniku chęć poznania całej historii. Jak się na koniec okazuje smutnej historii.Ród Blackwoodów został mocno skrzywdzony. Tajemniczy arszenik z cukiernicy wytruł większość rodziny. Ze wszystkich członków zostały tylko trzy osoby, dwie siostry Merricat, Constance i wuj Julian. Zamieszkują oni okazałą rodzinną posiadłość, ale nie do końca można nazwać ich normalną rodziną. Constance została oskarżona o morderstwo, ale wycofano zarzuty i mogła wrócić do domu. Wuj po zażyciu arszeniku doznał urazu zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Jedna z sióstr odprawia rytuały mające na celu chronić rodzinę przed złem, ma swój świat i w nim żyje. Druga przyzwyczaiła się już do tego wszystkiego i żyją tak razem w spokoju. Nie można im zarzucić, że się nie kochają, bo więź ich jest silna. Dziewczyny są kruche i dobre. Jednak społeczeństwo wydało już na nich wyrok, wyrobiło sobie o nich opinię. Punktem kulminacyjnym, który zapowiada w tej książce zmiany, jest przybycie kuzyna Charlesa, którego od samego początku nie polubiłam. Irytował mnie, denerwował i w ogóle miałam ochotę walnąć mu w łeb.Ta historia to dramat rodziny Blackwoodów. Zakończenie bardzo boleśnie nam to podkreśla. Autorka psychologicznie podeszła do kreacji bohaterów i całej fabuły. Nadała tej książce istotnej głębi. Mroczny wydźwięk wynika tu głównie z ukazania rodziny Blackwoodów, jako rodziny jakby nawiedzonej, której trzeba się bać.Przykre jest to, jak szybko społeczeństwo może osadzić człowieka, ale nie tylko to jest tutaj bolesne. W moim odbiorze historia nie jest przerażająca, straszna ( mówię tutaj o emocjach przypisanych do tego gatunku, emocjach, po których strach iść w nocy do łazienki ?) i nie przypisałabym jej do horroru. Jedyne co mnie tu przeraża to ludzka natura.Poza tym ta pozycja daje szerokie pole do interpretacji. Autorka zostawia nam wolną przestrzeń na swoje przemyślenia. Każdy z nas może odebrać tę książkę inaczej, gdyż psychologiczna głębia tutaj robi swoje. Warto zanurzyć się w historię i poszukać jej drugiego dna, nie oceniając jej powierzchownie.Akcja jest powolna, jakby snuta przez mgłę, co mi się bardzo podobało.Polecam. Według mnie to jest naprawdę dobra historia.

Link do opinii

"Zawsze mieszkałyśmy w zamku"

 

[współpraca reklamowa @wydawnictworeplika]

 

Łudziłam się.

 

Łudziłam się, że skoro tamten tom nie sprostał moim wybrakowanym oczekiwaniom, to ten okaże się przynajmniej strzałem w dziesiątkę, a niestety - nie sprostał. I teraz wiem, że tak naprawdę nic nie wiem.

 

Chciałabym, żeby ktoś, kto przeczytał tę książkę, powiedział mi, że się mylę w swoich założeniach, że po prostu nie rozumiem jej zamysłu, że to nie dla mnie, ale...

 

Guys... czytałam "Upiorną opowieść" - solidne tomiszcze, które miało w sobie WSZYSTKO, czego potrzebowałam, choć nie zdawałam sobie z tego sprawy. A "Zawsze mieszkałysmy w zamku"? Miało potencjał, a jednak większość na goodreads się nią zachwyca i nie potrafię tego zrozumieć.

 

Ta książka miała LICZNE powtórzenia, które irytowały. Wszystko zakodowałam za pierwszym razem! A narrator, według opisu, wydawał się być dzieckiem, a nie 18-letnim człowiekiem wstępującym w dorosłość.

 

Kreacja bohaterów mogłaby być ciekawa, gdyby nie fakt, że w zasadzie nic sobą nie reprezentowały. Siostra głównej bohaterki wydawała się być jakąś pomyloną księżniczką, a głównej bohaterce mało co pasowało?

 

Akcja z przeszłości była do bólu przewidywalna, a miejsca, jakimi obdarowała tę książkę autorka były bardzo słabo przedstawione.

 

Uważam, że ta książka nie miała klimatu, interesującej fabuły, a przede wszystkim sensu.

 

Czytając tę książkę, chwilami czułam się tak, jakbym czytała jej poprzedniczkę. Brakowało jej wszystkiego. Nie rozumiałam zakończenia, a puenta? Ech... Gdyby ta historia miała w sobie nutkę tajemniczości, może nieco inaczej odebrałabym tę książkę, a tak? Mam poczucie straconego czasu i optymistycznego podejścia, bo liczyłam na to, że w tej książce znajdę perełkę, którą mogłabym polecać innym i niestety... Nie wyszło.

Link do opinii
Inne książki autora
Nawiedzony Dom na Wzgórzu
Shirley Jackson0
Okładka ksiązki - Nawiedzony Dom na Wzgórzu

Wejście do Domu na Wzgórzu przypomina wkroczenie w głąb umysłu szaleńca; wkrótce sami zaczynamy popadać w obłęd - Stephen King Do starego, mrocznego...

Życie wśród dzikusów
Shirley Jackson0
Okładka ksiązki - Życie wśród dzikusów

Młode małżeństwo nowojorczyków dostaje kolejne ostrzeżenie przed eksmisją z mieszkania, które wynajmują. Po namyśle i gorączkowych poszukiwaniach Jacksonowie...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy