Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2021-11-10
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 384
Język oryginału: polski
Kiedy Piotr Walczak powraca ranny z misji w Afganistanie, cierpi nie tylko jego ciało, ale także dusza. Borykając się z zespołem stresu pourazowego, oskarżeniem o spowodowanie śmierci kolegów i zainteresowaniem mediów, ucieka na prowincję. W domu po dziadku odkrywa rodzinne tajemnice i sąsiadów, których kłopoty kochają tak samo jak Piotra. Czy senne miasteczko i jego mieszkańcy potrafią uleczyć żołnierskie serce i sprawić, by znów zaczęło kochać? Czy Emilia, Natalia i Janek będą w stanie żyć z wybuchowym i nieobliczalnym człowiekiem za ścianą?
Cześć książkoholicy 🎶❣️
"Żołnierskie serce to już czwarta powieść Tomasza Betchera i czwarta, która zdecydowanie mi się podobała. Autor zdecydowanie potrafi w emocje. Czytając tę historię zdecydowanie się w nią wyczułam. Tomek zaserwował nam kompletny rollercoaster wrażeń. W książce przeplatają się zarówno emocje te smutne, przygnębiające jak i radosne. Warsztat pisarski Tomka zdecydowanie jest dopracowany w każdym calu. Świetnie przeprowadzony research, jeszcze lepszy pomysł na fabułę i sam styl pisarski!!! Ja uwielbiam i chcę więcej powieści autora 😊
Zakończenie tej powieści sprawiło, że wylałam morze łez..... Przepiękna powieść. Gratuluję Tomkowi kolejnej pięknej historii 😍
"Żołnierskie serce" to moja pierwsza powieść autora i na plus zapisuję mu kreację głównego bohatera Piotra, którego poznajemy w momencie, gdy wydaje się być, na przegranej pozycji. Żołnierza, borykającego się nie tylko z fizycznym kalectwem, ale i zespołem stresu pourazowego oraz społecznym napiętnowaniem, jako tego, który jest winny śmierci innych. Żołnierza, który zawiódł. Jego postać jest niezwykle dopracowana, autor pokazał jak z otyłego, zakompleksionego nastolatka-popychadła, staje się znającym swoją wartość młodym żołnierzem, jak dzięki swoim umiejętnością, ale i chłodnej ocenie wspina po szczeblach kariery, aż do jednej decyzji, która wydaje się pozbawić go wszystkiego, na co ciężko pracował i zmusza do ucieczki. Piotr jest zdecydowanie bardzo mocnym punktem tej powieści. Poza Piotrem mamy również Emilię, dziewczynę, która nie mając innego wyjścia, stała się dla własnego rodzeństwa siostrą, matką i ojcem w jednym. Piotra i Emilię połączy dom na górce, czy tylko dom?
Jednak mimo trudnych tematów, bo oprócz PTSD mamy również chłopca z niepełnosprawnością intelektualną, znęcanie się nad rodziną, prześladowanie w szkole, to powieść nie przytłacza, sposób, w jaki jest napisana, wzbudza czytelniku nadzieję, jakąś iskrę optymizmu, więc autor idealnie wy balansował to co złe i to, co dobre, to co doprowadza do rozpaczy i to, dzięki czemu się uśmiechamy. Do tego mistrzowsko nakreślony klimat małego miasteczka, kryjącego w sobie patologię nie tylko społeczną, ale i na szczeblach lokalnej władzy, a także ludzi, którzy o po prostu mogą więcej, czy to dla jasnej, czy ciemnej strony. Godna polecenia!
To nie wojna najbardziej go okaleczyła, tylko rodzina".
Kiedy okładka lub tytuł sugerują tematy wojskowe, nie ma opcji, bym nie sięgnęła po taką książkę. Po pierwsze dlatego, że mam męża żołnierza (weterana), po drugie: sama pracuję w jednostce wojskowej. Można powiedzieć, że wojsko to mój drugi dom.
Już na samym początku spotykamy się z tajemnicą. Piotr Walczak, weteran wojenny, poszkodowany i okaleczony fizycznie, jak i psychicznie, zostaje oskarżony o spowodowanie śmierci kilku żołnierzy podczas pełnienia misji. Dosyć, że musi borykać się z zespołem stresu pourazowego, powracającymi koszmarami, to jeszcze jest prześladowany przez dziennikarzy w związku z sytuacją, jaką miała miejsce w Afganistanie. Uciekając przed nimi, zaszywa się w Sielnie, w starej willi po dziadku Stefanie. I tutaj zaczyna się ta bardziej obyczajowa część powieści.
W willi w Sielnie mieszka wraz z młodszym rodzeństwem Emilia Sadowska. Po wyjściu z domu dziecka, wzięła pod opiekę siostrę Natalię oraz niepełnosprawnego brata Janka. Dom pana Stefana, stał się ich azylem. Kiedy pojawia się w nim Piotr, ich życie się zmienia. Oboje walczą z przeszłością i teraźniejszymi kłopotami. Oboje też dobrze czują się w swoim towarzystwie. Czy małe miasteczko przyjmie i zaakceptuje wojennego weterana? Jaka tajemnicę kryje ojciec Piotra oraz sam Piotr? Czy uda mu się, po ciężkich przeżyciach, wrócić do normalności?
"To była najtrudniejsza walka, w jakiej brał udział, jego własna".
"Żołnierskie serce" to piękna i przejmująca historia dwóch pokiereszowanych przez los młodych osób. Dzięki przeplatanej opowieści możemy cofnąć się do wcześniejszych lat i pomału odkrywać kolejne karty z życia postaci, tworząc ich portret psychologiczny. Obserwujemy w ten sposób przemianę bohaterów i ich walkę z demonami przeszłości.
Nieczęsto sięgam po literaturę obyczajową, chyba że jak w przypadku twórczości Tomasza Betchera niesie ze sobą coś więcej, niż dobrą rozrywkę. Autor w każdej ze swoich książek z olbrzymią wnikliwością, ale jednocześnie empatią i wyczuciem w piękną historię dwojga ludzi wplata trudne tematy społeczne. Tematy, które na co dzień pozornie nas nie dotyczą, albo po prostu nie chcemy ich dostrzegać.
Tytuł powieści „Żołnierskie serce” możemy potraktować dosłownie, jako zespół chorobowy będący następstwem wojennego piekła, ale i metaforycznie towarzysząc głównemu bohaterowi, Piotrowi, w próbie posklejania jego rozbitego na tysiąc kawałków serca i odnalezienia nowego sensu w życiu.
Uciekając przed medialną nagonką i oskarżeniami związanymi z zakończoną tragedią misją w Afganistanie, mężczyzna przyjeżdża do niewielkiej miejscowości, w której odziedziczył stary dom. Mieszka w nim również Emilia opiekująca się niepełnoletnim rodzeństwem. Każde z nich wzięło na swe barki ciężar, z którym musi nauczyć się żyć. Mimo ogromnej samotności oboje unikają nawiązywania relacji, bo życie nauczyło ich nieufności.
Czy tych dwoje pokiereszowanych przez los i ludzkie okrucieństwo będzie w stanie zaufać zarówno sobie, jak i drugiemu człowiekowi? Otworzyć się i dać sobie szansę na szczęście?
Autor po raz kolejny zwraca uwagę na to, że poczucie bezpieczeństwa to niezwykle ulotne pojęcie, a poukładane życie w mgnieniu oka może zmienić się w zgliszcza. Cofając się w przeszłość bohaterów pokazuje jak wiele krzywdy może wyrządzić dziecku zarówno napędzana alkoholem agresja, jak i brak wsparcia ze strony najbliższych. Jakie konsekwencje niosą traumy dzieciństwa i jak niewiele trzeba by zniszczyć samoocenę młodego człowieka. Bagaż doświadczeń rzutuje na całym życiu utrudniając nawiązywanie zdrowych relacji i pustosząc emocjonalnie.
Możemy poznać również specyfikę niewielkich miejscowości, w których wszyscy się znają, gdzie rządzą układy i pieniądze, które potrafią otworzyć wszelkie drzwi i zamknąć oczy kiedy jest to wygodne. Gdzie nowe i nieznane jest zawsze w centrum zainteresowania i niełatwo odróżnić wścibstwo od prawdziwej troski.
To piękna, ciepła i niosąca nadzieję wielowątkowa opowieść, która nie stroni od ludzkich tragedii, niepełnosprawności, odrzucenia i piekła dysfunkcyjnej rodziny dając tym samym wiele do myślenia. Są momenty, które wywołują uśmiech i takie gdzie łza sama kręci się w oku. Automatycznie życzymy bohaterom jak najlepiej, bo choć nie są postaciami idealnymi, to zasługują by po piekle, którego doświadczyli w życiu, uśmiechnął się do nich los.
Zastanawiałam się jak będzie wyglądała ta historia napisana przez mężczyznę. Czułam jakbym czytała książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Ten sam styl. Historia w sumie podobna do wielu jej. Czyta się szybko i lekko. Czasami wydaje się że za dużo zbędnych opisów czy wspomnień. Nic nowego nie wnosiły a można było się znudzić.
Chyba moje oczekiwania przerosły rzeczywistość. To nie pierwsza książka, która dotyczyła zespołu stresu pourazowego, którą czytałam, a jednocześnie pierwsza, która przedstawiała tę chorobę w taki sposób. Delikatnie i trochę nieznacznie.
Ale to nie tak, że mi się nie podobało, bo podobało. Autor zaciekawił mnie tą opowieścią, wciągnął i chociaż trochę przeszkadzały mi niedokończone wątki i ta subtelność wobec głównego bohatera, to całość jest fajnie napisana, a fabuła jest spójna i dobrze przemyślana. Na plus muszę zaliczyć to, że wątki teraźniejsze mieszają się z przeszłością, dzięki temu mamy pełniejszy obraz psychiki Piotra. Ale mimo tego, że on jest główną postacią, inni bohaterowie i ich problemy, też są pełne i znaczące dla fabuły.
To bardzo angażująca obyczajówka i nie tylko dla kobiet. Samego romansu nie ma za wiele, jest on raczej dodatkiem niż główną osią akcji. A to dla mnie jest zaletą. Polecam przeczytać.
Żołnierskie serce to najdroższa książka, którą kupiłam w tym roku. To też książką wobec, której miałam wielkie oczekiwania, książka które ma swoje mocne i słabe strony.
Piotr Walczak żołnierz, który powrócił z wojny okaleczony i otoczony złą sława. Ucieka przed hienami dziennikarskim do małego miasteczka w którym nieżyjący dziadek pozostawił mu posiadłość.
Emilia, której dachu nad głową użyczył dziadek Piotra. Mieszka wraz ze swoim nieletnim rodzeństwem. Jej życie nie jest usłane różami, mieszkała w domu dziecka, jej ojczym wraz z matką należą do patologicznej części miasteczka.
Książka, która ma zalety i wady. Historia, która jest w pewien sposób przewidywalna, ale też nie jeden raz zaskoczy i wbije w fotel.
Jednym z plusów tej książki to jak autor pokazuje wojnę w Afganistanie. Momenty mocne, brutalne, wywołujące silne emocje ale też pokazujące różne oblicza żołnierzy.
Drugim plusem to podział książki na czas teraz i przeszły. Poznajemy dzieciństwo bohaterów, warunki w jakich dorastali ale też relacje z którymi musieli się mierzyć.
Minusy to fakt że historia jest przewidywalna, w relacjach damsko-męskich nie ma zbyt wielu momentów zaskoczenia.
Drugi minus to zespół stresu pourazowy, wydaje mi się że autor wybrał "bezpieczną drogę" dla tak trudnego tematu. Mało "rozpisany" temat, który w pewnym momencie historii nawet miała takie wrażenie, że zapomniany.
Książka godna polecenia, ma mocne momenty, które warto przeczytać, poczuć, zobaczyć. Polecam.
"Żołnierskie serce" to jedna z lepszych książek jakie ostatnio czytałam. Co najbardziej mnie poruszyło? To, że wreszcie poznałam prawdziwy męski punkt widzenia w powieści obyczajowej. Bo zazwyczaj książki obyczajowe są pisane przez kobiety i dla kobiet. I zazwyczaj też widzimy męskie postacie wykreowane i przedstawione tak, jak kobieta widzi faceta, albo takiego jakiego chciałaby widzieć. Natomiast jest zupełnie inaczej. W tej książce wszystko było prawdziwe. Bez udawania czy idealizowania. Bardzo polecam tę książkę i jestem pewna, że kto raz sięgnie po książkę autorstwa Tomasza Betchera zrobi to ponownie.
Kiedy Piotr Walczak powraca ranny z misji w Afganistanie, cierpi nie tylko jego ciało, ale także dusza. Borykając się z zespołem stresu pourazowego, oskarżeniem o spowodowanie śmierci kolegów i zainteresowaniem mediów, ucieka na prowincję. W domu po dziadku odkrywa rodzinne tajemnice i sąsiadów, których kłopoty kochają tak samo jak Piotra. Czy senne miasteczko i jego mieszkańcy potrafią uleczyć żołnierskie serce i sprawić, by znów zaczęło kochać? Czy Emilia, Natalia i Janek będą w stanie żyć z wybuchowym i nieobliczalnym człowiekiem za ścianą?
"Żołnierskie serce" jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością Tomasza Betchera. Byłam niezmiernie ciekawa tego jak wypadną wątki uczuciowe napisane przez mężczyznę. Ubolewam nad tym, że tak niewielu polskich pisarzy tworzy w stylu pana Tomasza. Jego książki porównywalne są do niej Nicolasa Sparksa, które kochają miliony czytelników na całym świecie. I wiecie co? Trudno się z tym nie zgodzić.
Autor podjął się ważnego i niełatwego tematu, jakim jest PTSD - zespół stresu pourazowego. Rzadko spotykam się z tą problematyką w książkach, a jeśli już, to jest ona poprowadzona zwykle powierzchownie. Pan Tomasz sprostał temu zadaniu. Nie znalazłam tu niczego, co byłoby naciągane, przekombinowane, po prostu dostałam poruszający do głębi realizm.
"Wiedział, że najgorsze są te blizny, których nie widać. One prawie nigdy się nie goją."
Powieść jest bardzo dojrzała, miejscami mocna, z prawdziwymi emocjami i uczuciami. Autor nadrzędną uwagę poświęcił warstwie psychologicznej bohaterów. Obserwujemy wszystko to, z czym muszą się mierzyć oraz jak się zmieniają. Szczególnie widać to u Piotra. Szczerze mówiąc, wspóczułam mu. Aby zrozumieć jego zachowanie i to, co przeżył, pomocne okazały się w tym liczne retrospekcje.
"Był jak ptak z przetrąconym skrzydłem. Jak popsuta maszyna."
Autor ukazuje również drugą stronę służby wojskowej. Tę ciemniejszą, gdzie nie sięgają reporterskie obiektywy relacjonujące wydarzenia misji wojskowych.
"- Wojny rzadko bywają sprawiedliwe. Od wieków wyglądają tak samo - rozpętują je starzy głupcy, a ci młodzi na nich giną."
Przez karty powieści przewija się mnóstwo emocji. Bohaterowie staną w obliczu bólu, cierpienia, samotności, społecznego osądu i odrzucenia. Ale jest tu także miejsce na pewien rodzaj delikatności, miłości i takiej zwykłej, ludzkiej życzliwości.
Historia pokazuje, że poczucie bezpieczeństwa bardzo łatwo stracić. Z kolei stabilne, poukładane, wydawałoby się życie, może równie szybko runąć. Autor nie omija także innych istotnych problemów, jak chociażby alkoholizm, przemoc, brak wsparcia ze strony najbliższych. I to wszystko w stosunku do dziecka. Widzimy jak wpływa to na człowieka, gdy dzieciństwo nie będzie należało do szczęśliwych. Jako dorosły może nie potrafić nawiązywać zdrowych relacji z ludźmi.
Autor posiada niesamowity dar obserwacji rzeczywistości (przynajmniej tu to zauważyłam, będę kiedyś musiała sprawdzić tę kwestię w innych jego książkach).
"Żołnierskie serce" to żywy, mocny i poruszający w przekazie obraz tego, jak poradzić sobie z demonami przeszłości oraz widmem dysfunkcyjnej rodziny. To również powieść o nadziei na lepsze jutro. Czy z piekła misji w Afganistanie można powrócić do normalności? Czy żołnierskie serce można uleczyć? Sprawdźcie, warto!
Jest jak w piosence: kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością. Oboje na życiowym zakręcie, potrzebują wsparcia i bliskości jak nigdy wcześniej...
Kiedy wszystko się wali, w twój samochód uderza piorun i spotykasz miłość swojego życia. Miłość niemożliwą. Julia ma dwoje dzieci - nastoletnią...
Przeczytane:2021-12-10, Ocena: 5, Przeczytałam,
Kolejny raz dałam się uwieść powieści p. Tomasza. Uległam czarowi tej niesamowitej narracji. Pan Tomasz przyzwyczaił mnie do tego, że Jego powieści mają specyficzny klimat, który otula czytelnika szczelnym kokonem. Tym razem był to dość smutny kokon ale i tak było warto poświęcić wczorajszą noc. Początkowo nie mogłam się „wczytać” w fabułę tak jakbym tego chciała bo w grudniu na ogół mam Sajgon (nomen omen) w pracy i brakuje mi czasu na czytanie ale wczoraj postanowiłam odpuścić noc i wreszcie przeczytać tę historię z należytą uwagą.
Tym razem poznajemy Piotra, byłego żołnierza cierpiącego na PTSD i Emilię, dziewczynę samotnie wychowującą rodzeństwo po tym jak odebrała je patologicznym rodzicom. Oboje poranieni, ciągnący za sobą ciężki bagaż doświadczeń, szukają nowej drogi. Po trosze także drogi do siebie.
Strasznie ta historia smutna, mimo że kończy się dobrze. Dużo w niej rozliczeń z przeszłością, nieprzepracowanych traum i tęsknoty za normalnością, bliskością i zwykłym szczęściem. Popłakałam się przy Janku… wg mnie to najboleśniejsza część tej historii. Dla mnie szczególnie po polubiłam tego specyficznego nastolatka od razu za tę jego prostoduszność i prostolinijność. Nie wiem dlaczego Autor do tej roli wybrał właśnie tego chłopca…
Wątek o Afganistanie ciężki do strawienia mentalnie.
Było klimatycznie.