Wiedziała, że widzą się po raz ostatni... Fragment książki „Błazen w stroju klauna"

Data: 2018-08-21 20:47:03 | Ten artykuł przeczytasz w 8 min. Autor: Sławomir Krempa
udostępnij Tweet
News - Wiedziała, że widzą się po raz ostatni... Fragment książki „Błazen w stroju klauna

W książce Arka Borowika Błazen w stroju klauna – kolejnym tomie z cyklu Mocna rzecz o namiętnościach – poznajemy bohaterów bardzo różnych. Poznajemy pracowników wielkich korporacji i dziennikarzy, prezesów i zwyczajnych „szaraczków". Mogliście się o tym przekonać w ubiegłym tygodniu, kiedy zaprezentowaliśmy Wam jeden z premierowych fragmentów książki. Poznajemy też pewną małą dziewczynkę...

Rok szósty po narodzinach Marty 

Marta siedziała na ławce i rzucała okruszki chleba do stawu porośniętego rzęsą wodną. Co rusz z mętnej otchłani wyłaniał się rozwarty pysk czerwonej ryby, który wciągał chleb pod powierzchnię. Powietrze przepełniały dźwięki instrumentów lata. Koniki polne cykały w trawie, żaby skrzeczały, wabiąc się wzajemnie, a dookoła przelatywał śpiew ptaków.

Posiadłość Bognarów była rozległa. Potężny starodrzew częściowo zasłaniał wysokie mury odgradzające od reszty świata. Dziewczynka widziała człowieka spacerującego po drugiej stronie stawu, który chodził za nią wszędzie. Nie lubiła go, ale nie wspominała o tym ojcu, żeby się na niego nie zdenerwował.

Nudziła się i sama nie wiedziała, czego chce. Poprzedniego dnia do rodziców, a właściwie do taty, przyjechał jakiś pan. Odwiedził ich razem ze swoją córką. Dziewczynka była w wieku Marty i opowiadała jej o tym, że po wakacjach pójdzie do zerówki. Mówiła, jak bardzo jej się nie chce i jak bardzo się tym martwi, ale Marta nie widziała tego zmartwienia. Po zakończeniu wizyty dziewczynka pojechała do jakiegoś swojego domu, a Marcie zrobiło się przykro. Nie wiedziała, czy się jeszcze kiedyś zobaczą. Nie rozmawiała o tym z tatą, bo ostatnio jej tata ciągle był zajęty. Tęskniła za nim. Jeszcze bardziej tęskniła za mamą, która była chora i widywały się rzadko. W czasie spotkań mama trzymała ją na kolanach, ściskając mocno, jakby siedziały nad przepaścią. Opowiadała jej coś, śmiejąc się, ale to był dziwny śmiech. Najgorsze było to, że każde spotkanie kończyło się płaczem mamy. Mama nigdy nie mówiła, dlaczego płacze, a tata twierdził, że jest chora, ale lekarze na pewno niedługo ją wyleczą.

Między drzewami majaczył ich wielki dom. Tata, malutki z tej odległości, właśnie wyszedł na zewnątrz. Rozglądał się, po czym podszedł do jednego ze swoich pracowników, który pokazywał ręką w stronę stawu. Marta uśmiechnęła się zadowolona. Tatuś jej szukał. Będzie mogła z nim porozmawiać. Wsypała resztę okruszków do wody i patrzyła, jak tata do niej idzie. Bardzo jej się podobał i wcale nie przeszkadzało jej, że czarne do niedawna włosy robiły się srebrne jak gałęzie choinki na Boże Narodzenie.

– Karmisz rybki, Martusiu? – Uśmiechał się do niej szeroko, ale oczy miał smutne.

– Właśnie skończyłam. – Jakby na dowód prawdziwości słów dziewczynka pokazała pusty woreczek.

– To chyba najlepiej dokarmione ryby świata.

Usiadł na ławce obok niej.

– Wcale nie są grube – stwierdziła, ciesząc się rozmową. – Tatusiu, kiedy znowu przyjedzie do nas Kasia?

– Która Kasia? – Przestał się uśmiechać, jakby powiedziała coś niedobrego.

– No ta, która była wczoraj – powiedziała Marta, przekrzywiając głowę, jak zawsze wtedy, kiedy dorośli wydawali jej się niemądrzy.

– Nie wiem, Martusiu. Jej rodzice mieszkają w innym mieście.

– Dlaczego ja nie pójdę do zerówki?

Spojrzał na nią badawczo.

– Bo Kasia pójdzie – dodała, wzruszając ramionami ruchem, który podpatrzyła u dorosłych.

– Każde dziecko musi się uczyć, ale ty będziesz miała lepiej, bo to zerówka przyjdzie do ciebie. – Tata zmierzwił jej długie włosy, które mama tak lubiła czesać. – Pani nauczycielka będzie cię odwiedzała codziennie.

– Jaka pani nauczycielka?

– Jaką sobie wybierzesz. – Tata wydawał się zadowolony. – Niedługo pokażę ci kilka pań i razem zadecydujemy, dobrze?

– Dobrze – powiedziała, opuszczając wzrok na swoje błyszczące pantofelki.

– Nie cieszysz się?

Zrobiło jej się smutno, bo zrozumiała, że tata się zmartwił.

– Cieszę – burknęła.

– Hej, Martens! – Tata poklepał ją po plecach. Kiedyś powiedział jej, że gdy był chłopcem, to chodził w butach, które się tak nazywały.

– Dlaczego nigdy stąd nie wychodzę?

Już dawno chciała o to spytać, ale się bała, że to może być niedobre pytanie. Teraz przekonywała się, że przeczucie jej nie myliło. Czoło taty przecięła pionowa zmarszczka, krzyżując się z licznymi poziomymi.

– Niczego ci nie brakuje. A jeżeli coś przeoczyłem, to powiedz – powiedział bardzo poważnym tonem, którym mówił do innych, ale nie do niej.

– Wolałabym chodzić do zerówki jak Kasia. – Marta już żałowała, że o tym rozmawiają. Chciała, żeby było miło i żeby tata się cieszył.

– Przykro mi – stwierdził, a Marta czekała, aż powie, dlaczego jest mu przykro, ale nie powiedział. Nagle zrobiło się jakoś nieprzyjemnie i dziewczynka wiedziała, że to wszystko przez nią.

– Nigdy stąd nie wyjdę? – Pytanie jakby samo wypadło jej z buzi.

– Wyjdziesz. – Tata znów się uśmiechał, co trochę ją ośmieliło.

– Ale czemu nie teraz?

Wydłubał płaski kamyk z piaszczystej ziemi, na której stała ławka. Podrzucił go kilka razy, jakby chciał zważyć, po czym rzucił w wodę płaskim ruchem. Kamień odbił się od tafli kilkakrotnie i zatonął z pluskiem. Niedawno nauczył ją puszczać kaczki.

– Na świecie jest dużo niedobrych rzeczy – powiedział.

– Ale też są dobre. Widziałam w książkach, w telewizji…

– A kto ci je pokazał? – przerwał ojciec.

– No ty, tatusiu… – Zdziwiło ją to pytanie, bo przecież musiał znać odpowiedź. – Właśnie. Chcę ci pokazać wszystko, co jest dobre. – Kucnął przy ławce i mówił do niej wolno. – Tak samo chcę ci oszczędzić wszystkiego, co jest złe. Rozumiesz?

Pokiwała potakująco.

– To samo powiedziała Milena.

– Rozmawiacie o tym? – Tata znowu siadł koło niej.

– Tak. Rozmawiamy o różnych rzeczach.

– Na przykład? – spytał niewinnie.

– Milena mówi, że każdy powinien sam zobaczyć świat i zadecydować, co jest dobre, a co złe.

– Ma rację. Kiedyś też będziesz sama podejmowała decyzje. – Zapatrzył się w konary i gałęzie drzew.

Tydzień później Marta pożegnała się z nianią. Milena powiedziała jej, że idzie na emeryturę. Obie płakały, kiedy umawiały się, jak to będą się odwiedzać. Marta, bo już nie mogła się doczekać, a Milena, ponieważ wiedziała, że widzą się po raz ostatni.

s.74-78

Ostatnią z opowieści Arka Borowika, jakie mamy przyjemność Wam prezentować, poznacie już w przyszłym tygodniu. Jeśli nie możecie się doczekać, koniecznie przeczytajcie poprzedni fragment książki Arka Borowika!

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Błazen w stroju klauna
Arek Borowik1
Okładka książki - Błazen w stroju klauna

Błazen w stroju klauna wnikliwie obserwuje szaleństwo, do którego się doprowadzamy, często niepostrzeżenie. A przy okazji nam je wytyka i szyderczo...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Sekrety domu Bille
Agnieszka Janiszewska
Sekrety domu Bille
Morderstwo z malinką na deser
Monika B. Janowska
Morderstwo z malinką na deser
Witajcie w Chudegnatach
Katarzyna Wasilkowska
Witajcie w Chudegnatach
Déja vu
Jolanta Kosowska
 Déja vu
Freudowi na ratunek
Andrew Nagorski
Freudowi na ratunek
Do roboty!
Katarzyna Radziwiłł
Do roboty!
A wokół nas pomarańcze
Weronika Tomala
A wokół nas pomarańcze
Imperium
Conn Iggulden
Imperium
Meduzy nie mają uszu
Adle Rosenfeld
Meduzy nie mają uszu
Pokaż wszystkie recenzje