Kochała syna nad życie i trochę go psuła. "Romantyczni w Paryżu"

Data: 2021-10-07 09:00:01 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Po upadku powstania listopadowego tysiące jego uczestników udają się do Francji. Maurycy, dawny filareta z Wilna, trafia do Awinionu. Jak sobie poradzi z tęsknotą za domem, biedą i niepewną przyszłością?
Książę Adam Czartoryski wciąż czuje się przywódcą swego narodu i negocjuje z zachodnimi dyplomatami najwyższą stawkę – niepodległość swojego kraju. Nie ma w ręku wielu atutów poza krwią polskich powstańców.

Poeci utrwalają idee i nastroje tego czasu w nieśmiertelnych strofach. Osamotniony Juliusz Słowacki marzy o literackiej sławie i mierzy się z legendą wielkiego rywala – Adama Mickiewicza. Polski romantyzm rozkwita.

Tymczasem pojawia się tajemniczy prorok z Litwy, który wszystko odmieni… Wielkie dzieła, burzliwe spory, bohaterowie na wygnaniu i niezwykłe kobiety, czyli fascynujący obraz życia polistopadowych emigrantów w Paryżu w drugiej powieści Doroty Ponińskiej z cyklu zapoczątkowanego Romantycznymi.

Obrazek w treści Kochała syna nad życie i trochę go psuła. "Romantyczni w Paryżu" [jpg]

Do lektury powieści Romantyczni w Paryżu zaprasza Wydawnictwo Lira. Ostatnio prezentowaliśmy pierwszy i drugi fragment książki, tymczasem już teraz zachęcamy do lektury ostatniego fragmentu:

Paryż, styczeń 1832

Księżna Anna Czartoryska przebywała w Paryżu już od miesiąca i właśnie robiła pranie, z rękawami prostej sukni podwiniętymi powyżej łokci, gdy rozległ się dzwonek.

Pani Wolska, piastunka dzieci, zajmowała się Władziem i małą Izą, Hipolit Błotnicki miał lekcje z najstarszym Witoldem, więc Anna wytarła ręce w długi fartuch i poszła otworzyć drzwi. Stał za nimi młody lokaj w wykwintnej liberii, który obrzucił ją poufałym spojrzeniem.

— Mam bilet dla księżnej Czartoryskiej. Czy twoja pani w domu? — zapytał.

— Sortie — odpowiedziała bez zająknienia księżna. — Jaśnie pani wyszła.

— To przekaż jej to, gdy wróci — odparł, podając małą, błękitną kopertę. — To ważne, od księżnej Orleanu!

— Przekażę — odpowiedziała Anna i chciała zamknąć drzwi, ale młody mężczyzna wpatrywał się w nią uporczywie.

— Którego dnia masz wychodne? Mógłbym ci pokazać Paryż…

— Nie mam wychodnego — odpowiedziała księżna rozbawiona propozycją i zamknęła mu drzwi przed nosem.

Lokaj przez chwilę wahał się w ciszy, a potem słychać było jego kroki dudniące na schodach.

Księżna położyła kopertę na kuchennym stole i wróciła do prania ubranek dzieci. W ciągu tego paryskiego miesiąca nauczyła się prać i rozpalać w piecu. Wprawdzie przywiozła ze sobą z Galicji jeszcze dwie służące, ale skromne mieszkanie na czwartym piętrze, które znalazła, okazało się zbyt ciasne, by wszystkich pomieścić, a koszty utrzymania dwóch dorosłych osób zbyt obciążały szczupłe zapasy gotówki. Dlatego po tygodniu księżna Anna wyprawiła obie służące z powrotem do Galicji i sama zajęła się gotowaniem, praniem i rozpalaniem w piecu.

Często podczas wykonywania tych czynności odbierała listy od znajomych, francuskich arystokratów, kierowane do niej lub do jej męża, z błaganiem, by zechciała przyjąć ofiarowane wsparcie: mieszkanie, powozy czy też czek na pokaźną kwotę. Zawsze odmawiała.

Anna Czartoryska doceniała wyrazy życzliwości i współczucia, jakimi ją zalewano w tej nagłej odmianie losu, bolała też nad zgryzotami i kłopotami, jakie posypały się na głowę jej udręczonego nową sytuacją męża. Ale jednocześnie, choć nie przyznawała się do tego nikomu, to nowe życie, jakiego teraz doświadczała, oprócz pewnych niewygód i niepewności, miało w sobie coś niezmiernie ekscytującego.

Anna miała trzydzieści dwa lata, troje dzieci i status pierwszej damy polskiej emigracji. Czuła się w pełni sił i gotowa była sprostać nowemu życiu, jakie rozpostarły przed nią klęska powstania i banicja męża. Wprawdzie jej matka, księżna Sapieżyna, wciąż wzywała ją w listach do powrotu i do ratowania rodzinnego majątku, ale Anna uważała, że jej miejsce jest u boku męża. No i kochała Paryż!

Owszem, nagłe ubóstwo było nowym doświadczeniem, ale towarzyszyło mu zupełnie nowe odczucie wolności. Pochylona nad balią z mydlinami księżna wspominała czasy, kiedy nudziła się okropnie, jeżdżąc w Puławach eleganckim koczem zaprzężonym w sześć białych koni, z wystrojonymi forysiami, nie mogąc zażyć żadnej swobody. Teraz uznała, że jest o wiele zabawniej i przyjemniej jeździć po Paryżu incognito zwykłym omnibusem zaprzężonym w dwa gniade konie. Oczywiście jej mąż jest ostoją stronnictwa konserwatywnego i ona zawsze będzie lojalnie go wspierać, ale zarazem czuła, że ten wiecznie podszyty rewolucją Paryż może dać jej więcej wolności, niż dotąd zaznała; że w kraju rodzinnym była oddzielona od świata zasznurowanym ciasno arystokratycznym gorsetem; że tu ten gorset znacznie się poluzował i dzięki temu może swobodniej oddychać.

Ot, choćby wczoraj — wzięła wiklinowy kosz i udała się po zakupy na paryską ulicę. I sama, po raz pierwszy w życiu, wybrała kurę na rosół i warzywa. Kupiła też chleb, ser, masło i ciastka dla dzieci. Może trochę się zadyszała, wdrapując się z koszem na czwarte piętro, ale czuła jednocześnie jakąś dziwną satysfakcję, jakby dotknęła bezpośrednio prawdziwego życia. To było całkiem ekscytujące.

Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i wypadł z nich na korytarz dziesięcioletni Wicio z gromkim okrzykiem:

— Hura! Libérté!

— Czy to już koniec na dziś? — zdziwiła się Anna.

— Nie, to tylko przerwa — wyjaśnił Hipolit Błotnicki, chudy guwerner, wychodząc za chłopcem z pokoju. — Wicio nie może się skupić na czytaniu tekstu, musi chwilę odpocząć.

— Dobrze zatem, możesz iść do dzieci pobawić się chwilę — powiedziała matka z uśmiechem do najstarszego syna, który z ulgą na twarzy pobiegł do młodszego rodzeństwa.

— I jakże mu idzie nauka, panie Hipolicie? Robi jakie postępy?

Na twarzy guwernera pojawiło się zakłopotanie.

— Księżno, na razie książę Witold nie przejawia szczególnego zamiłowania do nauk… Staram się go zainteresować a to mitami dawnych Greków, a to historią rzymskich podbojów, a to poezją starożytną i naszą współczesną, ale zdaje się, że w niczym nie znajduje upodobania. Wszystko go nuży…

— Może jeszcze za mały — powiedziała matka — może to przyjdzie z czasem. Niech pan nie niepokoi księcia tymi doniesieniami, dość ma zmartwień. Może Wicio z biegiem lat dojrzeje i stanie się pilniejszy.

— Oczywiście.

— Napije się pan kawy? Kupiłam wczoraj — powiedziała księżna z dumą w głosie, bo także kawę nabyła po raz pierwszy. Zawsze dotąd kawa była pod ręką, zaparzona na usłużnie podanej tacy.

— Z przyjemnością, dziękuję.

Księżna znów wytarła ręce i zabrała się do parzenia kawy.

— Wie pan co, panie Hipolicie, pomyślałam sobie, że czas już chyba otworzyć salon, czy raczej salonik, dla rodaków — mówiła, odmierzając porcję kawy i wsypując ją do kawiarki. — Co pan o tym sądzi?

— Ale tutaj? — zapytał zaskoczony Hipolit, rozglądając się po ciasnej kuchence.

— No tak! Osiadło tu już parę polskich rodzin, są Platerowie, jest generał Kniaziewicz. Przecież musimy się trzymać razem!

— To znakomity pomysł, ale… Proszę wybaczyć, księżno, czy mamy na to fundusze?

— No właśnie nie, panie Hipolicie. Dlatego mam do pana prośbę. Przywiozłam tu trochę biżuterii z kraju. Mam perły, od ciotki, których prawie nie noszę. Czy mógłby pan je sprzedać korzystnie gdzieś w Paryżu? Będziemy mieć na jedzenie i na polski wieczór!

— Oczywiście, księżno, mogę się tym zająć… Ale czy książę…

— Książę jest w Londynie, ma ważniejsze sprawy niż pilnowanie moich pereł. Dam je panu po lekcji.

— Oczywiście.

W kuchni rozszedł się aromat wybornej kawy.

— I przy okazji może się pan zastanowi, kogo z wybitniejszych Polaków warto by jeszcze zaprosić poza arystokracją.

— Mickiewicz siedzi w Dreźnie, choć podobno rozmyśla, czy się do Paryża nie przenieść. Słyszałem, że jest w Paryżu Fryderyk Chopin, świetny pianista. Spotkałem też Juliusza Słowackiego — pisze wiersze od dziecka, może ma co nowego…

— Ach, czy to nie ten pański wychowanek z Wilna? Syn pani Bécu? — zapytała Anna, nalewając nauczycielowi gorącą kawę do filiżanki. Anna spędziła w Wilnie część swojego dzieciństwa i młodości, znała dobrze tamtejsze stosunki.

— Tak, to on. — Hipolit uśmiechnął się na to wspomnienie. — Dziękuję, księżno. To był bardzo bystry chłopiec, ale istne diablątko. Potrafił dopiec wszystkim dookoła: siostrom, matce, mnie.

— Cóż, jak pamiętam, stracił ojca wcześnie. A jego matka była dość nerwowa i egzaltowana. Spotkałam ją w Wilnie kilka razy — przypomniała sobie Anna.

— Tak, ale to dobra i wrażliwa kobieta. Bardzo oczytana. Kochała syna nad życie i trochę go psuła.

Książkę Romantyczni w Paryżu kupić można w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Romantyczni w Paryżu
Dorota Ponińska0
Okładka książki - Romantyczni w Paryżu

Po upadku powstania listopadowego tysiące jego uczestników udają się do Francji. Maurycy, dawny filareta z Wilna, trafia do Awinionu. Jak sobie poradzi...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Fałszywa królowa
Mateusz Fogt
Fałszywa królowa
Między nami jest Śmierć
Patryk Żelazny
Między nami jest Śmierć
Olga
Ewa Hansen ;
Olga
Serce nie siwieje
Hanna Bilińska-Stecyszyn ;
Serce nie siwieje
Zranione serca
Urszula Gajdowska
Zranione serca
Znajdziesz mnie wśród chmur
Ilona Ciepał-Jaranowska
Znajdziesz mnie wśród chmur
Trzy krowy w niebieskich kajakach
Andrzej Marek Grabowski ;
Trzy krowy w niebieskich kajakach
Pies na medal
Barbara Gawryluk
Pies na medal
Pokaż wszystkie recenzje