W styczniu 1796 roku zdetronizowany przez Katarzynę II Stanisław August Poniatowski pod eskortą Rosjan udaje się do Grodna. W drodze zatrzymuje się w Białymstoku u swojej siostry, Izabeli Branickiej. Księżna, aby rozproszyć smutek brata, sprasza do pałacu gości, w tym słynnego hrabiego Cagliostra. Za jego sprawą w pałacu zaczynają się dziać dziwne rzeczy, a król nagle zapada na zdrowiu.

Awantura o królową Bonę to potraktowana przez autorkę z przymrużeniem oka historia, w której mają szansę się spotkać Stanisław August i Bona Sforza. On, wygnany z Polski przez carycę, nie widzi sensu życia, ona zaś ucieka do Bari, by tam być szczęśliwą. Król, wiedząc, co spotka królową w Italii, zrobi wszystko, by ją zatrzymać i odwrócić los, Bona zaś uczyni wszystko, by mu się to nie udało. Czy tych dwoje znajdzie wspólny język? I czy zdoła się przeciwstawić spiskom przebiegłego dworzanina królowej – Pappacody?
Do lektury powieści Renaty Czarneckiej Awantura o Królową Bonę. Król i królowa bez królestwa zaprasza Wydawnictwo Axis Mundi. Dziś na naszych łamach prezentujemy premierowy fragment książki Awantura o Królową Bonę. Król i królowa bez królestwa:
– A dziadek do kogo pisze?
– Do nikogo – oświadczył, a gdy wlepiła w niego pytające spojrzenie, wyjaśnił: – Powiedzmy, że spisuję ostatnią wolę.
Wyznanie króla ją zmroziło.
– Jestem już stary, Aneciu, tylko Bóg wie, co się wydarzy – powiedział Poniatowski.
– Jeśli dziadkowi co dolega, to wezwę doktora – zaoferowała spiesznie.
– Oj, dziecko – odparł król. – Są choroby, którym żaden lekarz nie zaradzi.
Hrabianka podeszła do okna, przy którym stał stolik, a na nim leżał otwarty futerał. Z natury dociekliwa, zajrzała do środka. Na aksamitnej czerwonej tkaninie leżały dwa pistolety. Wyjęła jeden z nich i rzekła tknięta złym przeczuciem:
– Dziadku…
Stanisław August spojrzał w jej stronę.
– Dziadunio chyba nie chciał… – Aneta ostatnimi słowami się zakrztusiła, nie mogły bowiem przejść jej przez gardło.
– Ty myślisz, dziecino… – Król także urwał w pół słowa.
Patrzyli na siebie, Aneta na króla z nieufnością, on na nią z tak głębokim smutkiem, że aż przeszły ją ciarki na samą myśl, że król mógłby targnąć się na własne życie. Potrząsnęła głową z przestrachem.
– Jakże ja bym mógł zrobić rzecz tak szaloną i przysporzyć wam wszystkim smutku. Choć mógłbym znaleźć ku temu tysiące powodów, by to uczynić, nie lękaj się, król jeszcze nie stracił rozumu – uspokoił ją.
Uśmiechnęła się z ulgą i wycelowawszy pistoletem przed siebie spytała:
– A nauczy mnie, waćpan, strzelać? Bardzo proszę… – Jej głos stał się słodki i lepki jak miód. Potrafiła przekonywać z takim skutkiem, że król zwykle ulegał jej kaprysom. Tym razem jednak odparł:
– Czy nie prosisz o zbyt wiele, dziecino?
– To chociaż niech dziadek pokaże, jak się trzyma pistol i jak się mierzy do celu. – Nie ustępowała.
Stanisław August zbliżył się do niej, stanął za nią, po czym uniósł jej rękę, w której trzymała broń.
– Trzymaj prosto – polecił. – Ramię nie może ci drgnąć.
Zachichotała, uznając, że rzecz jest łatwa do wykonania, lecz siły ją opuszczały i ramię zaczęło drżeć, pistol bowiem był ciężki.
– Jak długo jeszcze, dziadku? – dopytywała, nie mogąc utrzymać ręki.
– Tyle, ile potrzeba, mierz cel i nie spuszczaj go z oka. Naciśnij spust.
Nacisnęła, rozległ się głuchy odgłos puszczającego zamka w pustym pistolecie, a potem z ulgą opuściła ramię.
– Widzisz? Sama się przekonałaś, że pistol nie jest dla kobiet – zauważył Poniatowski.
– Ach, w istocie! Używają go ci, których honor bardzo ucierpiał, zazdrośni kochankowie albo zdradzeni mężowie – zachichotała. – Ależ czemuż nam, kobietom, nie wolno mierzyć się w pojedynku o serce kawalera, który jest nam miły?
– Dobrze, że nie opuszcza cię humor – zauważył, odnajdując w niej tę, co zawsze, wesołą trzpiotkę, i zaraz stwierdził: – A pojedynkować się to bezsensowne.
– Dlaczegóż by to? Uważam to za ekscytujące. Niech dziadunio pomyśli! Widzi dziadek ten obraz? Białe pola nad rzecznym urwiskiem, śnieg sypie, tworzy gęstą zasłonę, dwóch dżentelmenów odmierza kroki po świeżym śniegu. Obaj piękni i młodzi. Raz, dwa, dziesięć, dwadzieścia, pięć – odwracają się i unoszą broń. Tymczasem kochanka jednego z nich, a żona drugiego zbudzona z głębokiego snu każe zaprzęgać sanie, ale zaspy uniemożliwiają przedarcie się przez pola, więc każe siodłać konia i pędzi na złamanie karku. Którego wybierze? Do którego z nich mocniej bije jej serce? Wszak obu kocha. I czyj trup skończy w wodach rzeki?
– Aneciu! – Król się roześmiał. – Chyba za dużo naczytałaś się romansów. Na szczęście to tylko wymysł pisarzy. Życie i miłość nie są tak romantyczne.
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Awantura o Królową Bonę. Król i królowa bez królestwa. Powieść kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,
