Nostalgiczna opowieść o życiu na polskiej wsi sprzed pół wieku, widziana oczami trzynastoletniego chłopca. „Dawno temu na ziemi dobrzyńskiej" Janusza Wacławiaka

Data: 2025-12-18 09:07:20 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Barwny obraz świata, który już odszedł — czasów, gdy na polach pracowały konie, a dzieci bawiły się prostymi zabawkami i przeżywały przygody w rytmie natury. Narrator, młody Adaś, opowiada o codzienności rodziny gospodarującej na kilkuhektarowym polu, o pracy, szkole, pierwszych zauroczeniach i dziecięcych przygodach w gronie kolegów z plemienia Apaczów.

Książka składa się z czterech części – jesieni, zimy, wiosny i lata – które oddają cykl życia na wsi oraz zmienność prac polowych i dziecięcych zabaw. Choć postacie i zdarzenia są fikcyjne, opis realiów życia, tradycji i atmosfery tamtych lat ma charakter wspomnieniowy i autentyczny – autor czerpie z własnych przeżyć i wspomnień przyjaciół z młodości.

To ciepła, pełna humoru i refleksji powieść o dzieciństwie, dorastaniu i o świecie, którego już nie ma – swoisty hołd dla minionej epoki i dla ludzi Ziemi Dobrzyńskiej.

„Dawno temu na ziemi dobrzyńskiej" Janusza Wacławiaka grafika promująca książkę

Do przeczytania książki Janusza Wacławiaka Dawno temu na ziemi dobrzyńskiej zaprasza BookEdit. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki Dawno temu na ziemi dobrzyńskiej:

PRZEDMOWA

Książka przedstawia obraz wsi i życia na wsi pół wieku temu, widziany oczami trzynastoletniego chłopca. Świat ten już dzisiaj nie istnieje, nie ma koni ciągnących pług czy bronę na roli, trudno spotkać pasące się krowy na łące czy stada kur i kaczek w wiejskich zagrodach. Inaczej też wyglądają zabawy dzieci, które wyposażone w nowoczesne zabawki, nie zachwycają się prymitywnym łukiem ze sznurkiem czy procą. Aby zachować w pamięci obraz tamtego świata sprzed około pięćdziesięciu lat, powstała ta opowieść.

Tekst składa się z czterech części: jesieni, zimy, wiosny i lata, aby zgodnie z rytmem życia na wsi pokazać przebieg prac polowych w tamtych czasach, życie szkolne i zabawy dzieci. Wszystkie tomy łączy miejsce akcji oraz postacie, ale przedstawiają one inną historię i przygody bohaterów.

Wszystkie postaci i zdarzenia występujące w książce są fikcyjne, a ich ewentualne podobieństwo do rzeczywistych osób i zdarzeń jest przypadkowe. Natomiast obraz życia w tamtych czasach jest prawdziwy, oparty na własnej pamięci i wspomnieniach przyjaciół z dawnych lat.

Akcja powieści rozgrywa się na obszarze Ziemi Dobrzyńskiej, ale nazwy niektórych miejscowości i ich topografia są wytworem wyobraźni autora.

Autor

Tom I

JESIEŃ

1

– Wstań, Adaś – usłyszałem głos mamy.

– Która godzina? – zapytałem po chwili, z trudem otwierając jedno oko.

– Siódma dochodzi, ale trzeba jeszcze wyprowadzić krowy na łąkę. – Nie była to dobra wiadomość, nie spodobała mi się.

– A tata nie może?

– Ojciec pojechał do mleczarni z mlekiem. Wstań, synek, żebyś zdążył do szkoły.

Wiedziałem, że muszę wstać w środku nocy, bo inaczej nie zdążę na rozpoczęcie roku szkolnego. Bardzo powoli, najpierw jedna noga, potem druga, wreszcie uniosłem się na łóżku. W tym momencie do pokoju przez uchylone drzwi wpadł nasz piesek – Reksio. Był to średniej wielkości zwierzak o sierści czarno-białej, podobny do psa z bajki dla dzieci „Reksio”, stąd jego imię. Jego entuzjazm szybko mnie rozbudził. Przywitałem się z nim serdecznie, wyściskałem, wciągnąłem brudne, robocze spodnie, koszulkę i sweter do pracy, założyłem trampki i byłem gotowy.

Teraz już raźniej ruszyłem do obory. Krówki wyraźnie ożywiły się na mój widok, co mnie ucieszyło i poprawiło nastrój. Pogłaskałem cielaczka w kojcu, gniadego konia w swojej zagrodzie oraz obie krowy. Odwiązałem je od uwięzi i założyłem na rogi łańcuchy. Krowy szybko opuściły oborę i skierowały się na podwórko. Tutaj czekała już na nie woda w wannie, a gdy napiły się, pomaszerowaliśmy na łąkę. Krowy były dwie – obie Mećki (mama tak nazywała wszystkie nasze krowy), więc aby je odróżnić, jedną nazywaliśmy Starą, bo była matką młodszej Mećki. Były to krowy łaciate, czarno-białej rasy, właściwie wszystkie krowy, jakie mieliśmy, były właśnie takie. Dawały dużo mleka, były spokojne i dały się lubić. Lubiłem wszystkie zwierzęta, jakie mieliśmy, z wyjątkiem może koguta, który lubił czasem zaatakować, nawet teraz, gdy byłem już duży.

Nasze gospodarstwo nie było duże, miało powierzchnię ok. 6 hektarów, i składało się z dwóch części. Część przy domu liczyła ok. 3,5 hektara i stanowiło jedną trzecią gospodarstwa po dziadkach ze strony taty. Druga część była oddalona o kilometr i znajdowała się po drugiej stronie rzeczki Brzezinki, jaka przepływała przez Jawory. W tej części mieliśmy jeszcze ponad hektar lasu. Tata miał troje rodzeństwa, dwóch braci i siostrę. Najstarszy brat zginął jeszcze we wrześniu, w czasie wojny. Tak więc gospodarstwo po dziadkach zostało podzielone na trzy części. Siostra taty wyszła za mąż za wdowca i wyprowadziła się na jego gospodarstwo oddalone 30 km od Jaworów, a swoją część sprzedała jednemu z sąsiadów. Z nieznanych mi powodów nie chciała sprzedać swojej części żadnemu z braci, co skutkowało konfliktem między rodzeństwem. Przez kilka lat nie utrzymywali ze sobą kontaktów. Mąż ciotki Marysi miał córkę Anię z pierwszego małżeństwa i mieli jeszcze razem jedną dziewczynkę – Mariolkę. Po latach stare urazy uległy zapomnieniu i nasze stosunki były już poprawne. Odwiedzaliśmy się co najmniej raz w roku i bardzo lubiłem tam jeździć. Wujek z ciocią mieli gospodarstwo nad Skrwą, gdzie chodziliśmy się kąpać, łowić ryby i pływać. Drugi brat taty – Jurek – mieszkał z nami po sąsiedzku i miał trzech synów. Najstarszy z nich – Tomek – chodził ze mną do klasy i był moim najlepszym kolegą. Ich gospodarstwo było mniejsze i wujek trudnił się jeszcze hydrauliką. W tym czasie większość domów nie miała jeszcze przyłącza wody, trzeba było więc czerpać ją ze studni. Wujek jako jeden z pierwszych na wsi zamontował pompę i zrobił w domu łazienkę. Coraz więcej gospodarstw instalowało takie urządzenia w domach i oborach do pojenia krów. Tata też planował taką inwestycję w najbliższym czasie.

Wracając do naszego gospodarstwa, to uprawialiśmy zboża, z ozimych żyto, a z jarych owies i jęczmień oraz mieszankę tych zbóż, ziemniaki, buraki pastewne, trawę i koniczynę. Wszystkie plony w większości były wykorzystane na nasze potrzeby i jako pasza dla zwierząt. Ze zwierząt mieliśmy konia, dwie krowy i zawsze kilka świń. Siłę pociągową zapewniała nam klacz rasy gniadej, stąd jej imię – Gniada. Oprócz krów mieliśmy jeszcze cielaki. Natomiast na trzodę chlewną składały się: tuczniki, maciora i prosięta. Był jeszcze drób: liczne kury i kaczki, które zapewniały nam jajka i mięso na cały rok. Dzięki tym zwierzętom sprzedawaliśmy mleko, jajka, tuczniki, mięso kur i kaczek. Od kilku lat uprawialiśmy też owoce i warzywa, które przynosiły znaczny dochód, ale wymagały dużo pracy. Były to pomidory, ogórki, truskawki i porzeczki. Uprawy te zapewniały nam ciągłą pracę od wczesnej wiosny do jesieni. Najpierw wymagały starannej pielęgnacji, a później latem pracochłonnych zbiorów.

Do łąki było około pół kilometra, idąc między polami. Krowy szły posłusznie, znały drogę, trafiłyby tam nawet same, ale trzeba było je uwiązać za pomocą łańcucha i palika. Reksio oczywiście wędrował ze mną. Szkoda, że nie potrafił wbić palika w trawę. Po drodze mijaliśmy sad z dojrzewającymi jabłkami i śliwkami, pola ziemniaków i buraków, które czekały jeszcze na zbiory, oraz puste już zagony czekające na jesienny siew. W drodze powrotnej zawsze lubiłem urwać pomidora, przechodząc obok pola z pomidorami, jabłko czy śliwkę, przechodząc przez sad. Dzień był ciepły, ale upału już nie było – wiadomo, pierwszy dzień szkoły. Słońce też jakieś niewyraźne. Niby nie chciało mi się wracać do szkoły, ale perspektywa spotkania z kolegami po wakacjach poprawiała mi nastrój. A gdy pomyślałem o zobaczeniu Agaty, mimowolnie uśmiechałem się.

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Dawno temu na ziemi dobrzyńskiej
Janusz Wacławiak0
Okładka książki - Dawno temu na ziemi dobrzyńskiej

Nostalgiczna opowieść o życiu na polskiej wsi sprzed pół wieku, widziana oczami trzynastoletniego chłopca. To barwny obraz świata, który już odszedł —...

Wydawnictwo
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje