Tak nie można żyć. Fragment książki „Melanże z żyletką" Łukasza Gołębiewskiego

Data: 2025-04-22 12:17:01 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 5 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Trzydziestoparoletni pisarz, który niewiele oczekuje od życia, spotyka zbuntowaną nastolatkę z trudną przeszłością.

Ona miała być jego muzą – śliczna, obdarzona wieloma talentami. Starała się mu zaimponować, w końcu jednak pogubiła się w zmyślonych historiach. On nie odnalazł się w roli jej mistrza, a burzliwa znajomość doprowadziła ich oboje na skraj autodestrukcji.

Litry alkoholu, narkotyki, samookaleczanie – tak wygląda ich codzienność. Ona oblewa maturę, jemu brakuje weny, a stan mieszkania odzwierciedla chaos, który stopniowo ogarnia ich umysły. Budują związek oparty na płynnych fundamentach wódki, która ich łączy i rujnuje jednocześnie. Uzależnieni od siebie oraz alkoholu, gubią się w fikcji i nie odróżniają jej od rzeczywistości.

A stąd już prosta droga na dno… o ile go jeszcze nie sięgnęli.

„Melanże z żyletką" grafika promująca książkę

Do przeczytania książki Łukasza Gołębiewskiego Melanże z żyletką zaprasza Novae Res.

Melanże z żyletką Łukasza Gołębiewskiego to brutalna, bezkompromisowa opowieść o współuzależnieniu, toksycznej fascynacji, ucieczce przed sobą i rozpadzie tożsamości. To książka, która nie daje ukojenia – i w tym właśnie tkwi jej siła – pisze Danuta Awolusi w naszej redakcyjnej recenzji książki Melanże z żyletką.

– Kiedy pisałem Melanże z Żyletką, sporo czasu spędzałem w piwnych barach. Poznałem wielu degeneratów, przeczytałem masę książek o alkoholikach i chorobie alkoholizmu. Takiej powieści nie można wymyślić, trzeba się do niej przygotować, wgłębić w świat bohaterów. Mam to za sobą. Dzisiaj w piwnych barach nie bywam, dzisiaj Melanży... też bym już nie napisał. Bo takie doświadczanie dla pisarza też jest bolesne, a ja nie lubię, jak za długo boli – mówi w naszym wywiadzie Łukasz Gołębiewski, autor powieści.

W ubiegłym tygodniu na naszych łamach zaprezentowaliśmy premierowy fragment książki Melanże z żyletką. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:

Z RĘKAMI W KIESZENIACH

Ktoś mógłby powiedzieć, że to nieprawdopodobne, że tak nie można żyć. Jak można tylko pić, bawić się i nie dążyć do żadnego celu? Można.

Miałem wolny zawód i robiłem, co chcę, kiedy chcę. W przerwach między kolejnymi libacjami pisałem książki. Ale co myśleć o nich – o Żyletce, Karolku, Disorderze, Włochaczu, Natalce, Sylwii i innych, którzy przelewali się przez moje mieszkanie, bez chęci do pracy, nauki, bez zainteresowań? Nie dzielili czasu na dni, tygodnie czy lata, lecz na godziny. Godziny wypełnione alkoholem lub oczekiwaniem na alkohol. Nieważne, co będzie jutro, ważne, żeby się nachlać, najlepiej za darmo. Stawiałem im, więc byłem najlepszym kumplem. A zresztą, czy tak bardzo się od nich różnię? Sam szukam okazji, by wypić, sam namawiam innych na wódkę.

Kiedyś kochałem dziewczynę. Dawno to było, ale do dziś pamiętam zapach jej ciała, jej dotyk, uśmiech, jej łzy. Zwykła dziewczyna, studia, marzenia, ambicje literackie. Imponował jej związek z pisarzem i łatwo wkręciła się w mój świat. Piła coraz więcej, rzuciła studia, pogrzebała marzenia. Chciała, żebym się z nią ożenił, ale odmówiłem, chciała mieć ze mną dziecko, ale się nie zgodziłem. W końcu odeszła. Spotkałem ją niedawno, szła uśmiechnięta, pchając wózek.

– Zobacz, to moja córeczka, Marysia – powiedziała. Zaproponowałem piwo, obruszyła się. – Ja już od dawna nie piję, teraz mam dziecko, za dwa tygodnie Marysia kończy roczek.

Pokiwałem głową i poszedłem z rękami w kieszeniach do najbliższej spelunki.

Ktoś mnie kiedyś spytał o marzenia. Po długim namyśle odpowiedziałem:

– Marzę o tym, żeby nie umierać w męczarniach.

– Ależ to nie marzenie, obruszył się interlokutor, starszy jegomość, notabene też pisarz. – Można na przykład marzyć o wyjeździe do Egiptu, o tym, żeby zobaczyć piramidy – perorował dalej.

– Widziałem już – uciąłem rozmowę.

Naprawdę marzę tylko o bezbolesnej śmierci. A że mam przez całe życie farta, to zapewne na koniec los się odwróci. Nie może zawsze być fajnie. Kiedyś muszę dostać wpierdol. Oby jak najpóźniej.

Nie użalam się. Nie zamieniłbym tego, co mam. Nie chcę utyskującej żony, wrzeszczącego bachora. Nie chcę wierności, obowiązków, odpowiedzialności. Nie szukam miłości, nie mam ambicji. Nie kręci mnie to, co robię. Piszę wyłącznie dla pieniędzy. Równie dobrze mógłbym sprzedawać dzieciakom narkotyki albo grać na giełdzie, a najchętniej odziedziczyłbym wielką fortunę i ją roztrwonił, tak jak roztrwaniam honoraria za swoje książki. Nie oszczędzam, bo nie myślę o przyszłości. Wiem, jaka ona będzie. Schorowany, złorzeczący dziad – oto, co mnie czeka. Chyba że po pijaku wpadnę pod samochód albo zatłuką mnie w ciemnej uliczce, kiedy będę wracał z nocnego.

„Idę sobie więc dalej, pogwizdując, z rękami w kieszeniach, tak mi dobrze, tak mojo, aż rechoce się serce, same nogi mnie niosą gdzieś – i po co mi, gdzie? Idę młody, genialny, niosę but w butonierce, tym, co za mną nie zdążą, echo powie: adieu".

Książkę Melanże z żyletką kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Tagi: fragment,

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Melanże z żyletką
Łukasz Gołębiewski0
Okładka książki -  Melanże z żyletką

Jedna kropla dzieli cię od dna Trzydziestoparoletni pisarz, który niewiele oczekuje od życia, spotyka zbuntowaną nastolatkę z trudną przeszłością. Ona...

Wydawnictwo
Recenzje miesiąca Pokaż wszystkie recenzje